Wersja do druku

Udostępnij

Finał I Konkursu Choreograficznego im. Bronisławy Niżyńskiej – niezwykle cennej dla zaniedbywanej w naszym kraju sztuki tańca inicjatywy, która ma być jednocześnie lekiem na swoistą niemoc i stagnację, jaka opanowała polską choreografię w okresie przemian ustrojowych – miał miejsce W dniach 23 –24 lutego br. w sali im. Młynarskiego w Teatrze Wielkim w Warszawie.

Mówi Jolanta Rybarska, obecna dyrektor baletu Opery Narodowej, przewodnicząca jury Konkursu: „Postanowiliśmy zorganizować konkurs choreograficzny, aby młodzi artyści zainteresowani sztuką choreografii, mieli szansę wykazania się talentem i umiejętnościami w tworzeniu układów w różnych technikach tanecznych.  Innym, nie mniej ważnym celem jest propagowanie muzyki polskiej.  Zgodnie z regulaminem Konkursu, choreografie mają być tworzone wyłącznie do utworów polskich kompozytorów”.  

 

Patronką Konkursu obrano sławną balerinę, Bronisławę Niżyńską (1891–1972), siostrę wielkiego tancerza, Wacława Niżyńskiego (patrz „SCENA” nr 5/2003), niezbyt znaną w Polsce, bo pozostającą tu w cieniu legendy swego brata.  Wybitna tancerka epoki zdobyła w Europie Zachodniej sławę również jako choreograf, a jeje imponujące dzieło (ponad 70 baletów)  wywarło wielki wpływ na twórców baletu głównie Francji,  Anglii i USA.

Do finału Konkursu dopuszczono 10 prac autorstwa ośmiu osób (pięciu kobiet i trzech mężczyzn), urodzonych – zgodnie z regulaminem Konkursu – po 31 grudnia 1969 r.   Konkurs dopuszczał układy do pięciu osób, jednak przeważyły choreografie dwuosobowe: aż siedem prac; ponadto obejrzeliśmy dwie solistki i jedno żeńskie trio. Spośród ósemki finalistów tylko jedna osoba odważyła się sięgnąć po technikę klasyczną  (z obowiązkowymi w tym przypadku pointami).  Jak było do przewidzenia, większość uczestników mniej lub bardziej udanie eksperymentowała w – ciągle jeszcze raczkujących w Polsce – technikach modern.  Z dwoma wyjątkami autorzy choreografii byli jednocześnie /współ/wykonawcami swoich dzieł – przedsięwzięcie dość ryzykowne w przypadku choreografii na duży zespół, ale sprawdzające się w choreografiach solowych i kameralnych: własne myśli i wizje najprecyzyjniej oddaje własne ciało.

Nie trzeba dodawać, że zgodnie z trendami epoki („Gdzie ci mężczyźni…!” itd., itp.) imprezę zdominowała płeć żeńska.   Żeńska, a nie piękna, bo tak się składa, że w tańcu piękne są obie płcie, a wtajemniczeni (do których pisząca te słowa również się zalicza) twierdzą nawet, że piękniejszą jest płeć męska. Taniec był od pradziejów męską sztuką, stąd obserwowane w dzisiejszych czasach odchodzenie od niego mężczyzn jest jego zmorą i przyczyną jego upadku.  Bo do tańca trzeba dwojga…

Powyższe udowodniła zwycięska choreografia Andante con moto młodego tancerza Opery Narodowej, Roberta Bondary, stworzona na kobietę i mężczyznę.  Przejmujący, precyzyjnie skomponowany do I części Koncertu Fortepianowego Wojciecha Kilara, duet w dramatycznej, wzruszającej i wybitnie muzykalnej interpretacji choreografa i tancerki Anny Lorenc przewyższył poziomem wszystkie pozostałe prace.  Robertowi Bondarze udało się w tak  niezwykle oryginalny sposób ukazać wyeksploatowany w sztuce do granic możliwości (a zatem banalny) temat: niemożność porozumienia dwojga ewidentnie pragnących siebie osób.  Inteligentnie zainscenizowane ośmio- i półminutowe dzieło z wyrazistą dramaturgią i przesłaniem („nie igra się z miłością”), zdradza wielki talent twórczy. Zapytany, skąd taki pomysł na życie u rozpoczynającego dopiero karierę tancerza mającego przed sobą perspektywę stworzenia wielu baletowych kreacji, Robert Bondara powiedział: „Oddawanie się czynności tańczenia jest dla tancerza jedynie odtwarzaniem  obcych w sumie wizji, stąd przyszedł taki moment, kiedy uświadomiłem sobie potrzebę postawienia siebie samego w roli twórcy. Twórczość bowiem daje olbrzymią swobodę zarówno w dobieraniu  środków wyrazu jak i bezpośrednim przekazywaniu sobie tylko wiadomych treści. Odnośnie zaprezentowanej na Konkursie pracy, myślę, że udało mi się znaleźć pewną formę, za pomocą której byłem w stanie przekazać w sugestywny sposób odwieczne relacje międzyludzkie”. Spytany o niezwykłą muzykalność obojga tańczących, odparł, iż jego zdaniem dokładna analiza muzyki jest podstawą fachowej choreografii.

Siedmioosobowe jury (z udziałem gości zagranicznych z Rosji i Francji) postanowiło nie przyznawać pierwszej nagrody,  choć w powszechnej opinii konkursowej publiczności, którą stanowili twórcy i znawcy tańca, ewidentnie należała się wyżej wymienionemu (można było raczej nie przyznać drugiej, którą otrzymał). Trzecia nagroda powędrowała w ręce Roberta Śliżewskiego za oryginalny układ na dwie żeńskie postacie  (i dwa krzesła) do fragmentu III Symfonii Henryka M. Góreckiego, zatytułowany Tęsknota. Przyznano ponadto trzy wyróżnienia, które zdobyły dwie utalentowane uczennice poznańskiej Szkoły Baletowej: Justyna Kalbarczyk (układ na duet żeński) i Patrycja Masłowska (układ solo) oraz Natalia Wojciechowska, tancerka baletu Opery Narodowej (układ na trio żeńskie). Nie znalazły niestety uznania w oczach jury urokliwe „klasyczne” duety stworzone przez Witolda Biegańskiego, tancerza Opery Narodowej, do muzyki Chopina (szczególnie Laura i Filon).

Konkurs był niewątpliwie dużym sukcesem Szkoły Baletowej im. Olgi Sławskiej w Poznaniu, której aż trzy uczennice zakwalifikowały się do finału. Generalnie pozostawił jednak – z wyjątkiem pracy R. Bondary – wrażenie monotonii, a nawet pewnej, głównie wykonawczej, nieporadności. Powyższe w żadnym wypadku nie jest winą młodych artystów, odważnie prezentujących swoje prace w wiodącej placówce teatralnej kraju, lecz chybionej polityki kulturalnej zaniżającej gdzieś od połowy lat siedemdziesiątych minionego stulecia rangę baletowej sztuki wbrew jej szczytnej /ponad dwustuletniej/ tradycji i miejscu jakie zajmuje w polskiej historii i kulturze. Stąd Konkurs Choreograficzny im. Bronisławy Niżyńskiej należy otoczyć specjalną opieką, aby – jak wyraziła to Jolanta Rybarska – te konfrontacje przyczyniły się do odkrycia prawdziwych talentów choreograficznych, a młodzi ludzie dostali szansę, która otworzy im drzwi do wspaniałego świata tańca.

Gościem specjalnym imprezy był znany polski choreograf i pedagog baletu, mieszkający we Francji, Andrzej Glegolski, którego – w uznaniu jego dorobku (40-lecie pracy artystycznej obchodzone w 2006 roku na scenie Opery Narodowej) – minister kultury i dziedzictwa narodowego odznaczył Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis” podczas Wieczoru Laureatów Konkursu.  Imprezę wzbogacił pokaz warsztatowy  przygotowany przez choreografa Jacka Przybyłowicza na bazie jego choreografii III Symfonii Pieśń o nocy Karola Szymanowskiego zrealizowanej dla Opery Narodowej z okazji Roku Szymanowskiego – wielkiej urody plastycznej nowatorskiego dzieła w sugestywnym wykonaniu tancerzy Opery Narodowej.

Zgodnie z zapowiedzią Jolanty Rybarskiej konkurs choreograficzny będzie miał charakter cykliczny: kolejny – II Konkurs – został zaplanowany w Roku Fryderyka Chopina (2010); będą na nim oceniane choreografie ułożone wyłącznie do muzyki tego kompozytora.  Wypada mieć nadzieję, że impreza zaowocuje prawdziwym wysypem talentów (niezależnie od ewentualnych kolejnych przemian ustrojowych w naszym kraju).

Scena - mała (oryginał)

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close