Bohaterowie spektaklu R+J to młodzi ludzie, swobodnie korzystający z uroków życia, którzy tańczą, żartują, jedzą popcorn w kinie i flirtują na potęgę. Wśród nich Romeo, od początku melancholijny, nie do końca obecny, jakby osobny, antycypujący tragedię.

Wersja do druku

Udostępnij

Historia Romea i Julii, bodaj najpowszechniej znany topos nowożytnej literatury, jak wiele arcydzieł, ma nieograniczoną zdolność inspirowania różnych twórców i przenikania do nawet odległych przestrzeni kulturowych. Dramat epoki elżbietańskiej ujrzał światło dzienne w 1597 roku i – co ciekawe – Szekspir, pisząc go, również czerpał natchnienie z innych dzieł: włoskiej opowieści romantycznej Mattea Bandella (Le tre parti de le Novelle del Bandello) oraz prozy Williama Paintera (Palace of Pleasure). I choć Samuel Pepys napisał, że: „to najgorsza sztuka, jaką widział w swoim życiu”, to od londyńskiej premiery tragedia Szekspira ma się dobrze, a jej różnej maści odsłony powstają na niemal wszystkich kontynentach. Spektakle teatrów repertuarowych i alternatywnych, opery, balety, musicale i filmy z różnym natężeniem wykorzystujące szekspirowskie motywy nieszczęsnych kochanków możemy oglądać także w czasach kosmicznego lotu Sławosza.

W historii opery odnotowuje się ponad 20 adaptacji Romea i Julii, z których najwcześniejsza – singspiel Georga Bendy – pochodzi z 1776 roku. Artyści baletu zainteresowali się tą szekspirowską tragedią znacznie później, za to jeszcze intensywniej, najczęściej sięgając do jednej z trzech kanonicznych wersji muzycznych: Sergiusza Prokofiewa, Piotra Czajkowskiego bądź Hectora Berlioza. Podejrzewam, że w chwili, w której piszę te słowa, gdzieś w świecie tańca powstaje kolejny pomysł na słynną historię miłosną, choć na światowych i polskich scenach baletowych ich nie brakuje. Za jedną z najdoskonalszych uchodzi  wersja Kennetha MacMillana, stworzona do muzyki Prokofiewa dla Royal Ballet, grana od 1965 roku (można było ją zobaczyć w Londynie choćby w maju tego roku). Sporo zamieszania narobił swoim Romeem i Julią Angelin Preljocaj, urodzony w Albanii francuski choreograf. On również zdecydował się na Prokofiewa, ale akcję swojego baletu umieścił w bliżej nieokreślonym państwie, deklaratywnie tylko nazwanym Weroną, które jest rządzone przez reżim totalitarny. Preljocaj otwiera bogatą listę choreografów, którzy wychodzą poza klasyczne ramy interpretacyjne i uniwersalizują historię szekspirowskich kochanków. W tym kierunku podąża też słynna artystka teatru tańca Sasha Waltz, twórczyni nowego gatunku nazywanego operą choreograficzną. Światowa premiera jej wizji Romea i Julii, zrealizowanej do Symfonii dramatycznej Berlioza, odbyła się w Operze Paryskiej, a od maja 2024 roku ma ją w swoim repertuarze balet Teatru Wielkiego w Łodzi. To, że historia kochanków z Werony zagości także na poznańskiej scenie baletowej, było kwestią czasu.

Kończący po siedmiu latach swoją misję kierownika baletu Teatru Wielkiego Robert Bondara na pożegnanie zostawia poznańskiemu zespołowi spektakl, który nie musi się martwić o recepcję i frekwencję. W tej realizacji, którą premierowa publiczność nagrodziła owacją na stojąco, twórca poszedł własną drogą, zarówno konstrukcyjnie, jak i muzycznie. I choć w swoim dwuaktowym balecie po Szekspira sięga dosyć umownie, traktując jego dzieło bardziej jak rusztowanie niż narracyjną kalkę, to przecież nie mamy trudności w rozpoznaniu postaci i ich perypetii.

Sporą niespodzianką jest wybór warstwy muzycznej. Bondara nie wykorzystuje żadnej z klasycznych kompozycji, lecz decyduje się na synkretyczny kolaż, w którym utwory zespołów Vulfpeck, Two Fingers, The Smile czy Myslovitz spotykają się z elektronicznymi kompozycjami Marcina Barana. Część utworów wykonywana jest na żywo, na scenie pojawia się Bovska, zespół Bibobit i pianista Yauheni Shoda, co z pewnością dodaje spektaklowi atrakcyjności, ale niewiele wnosi do przestrzeni dramaturgicznej, w której Bondara przestaje ufać Szekspirowi i na pomoc woła Artura Rojka oraz palestyńskiego poetę Mahmuda Darwisza. Zapowiadając swoją realizację, w wywiadzie zamieszczonym w programie baletu, choreograf  mówi: „…interesują mnie rzeczy, które nawiązują do naszej rzeczywistości i świata, w którym żyjemy. Stało się tak, że znów żyjemy – a raczej nigdy nie przestaliśmy żyć – w świecie pełnym podziałów i konfliktów na bardzo różnym tle: politycznym, narodowościowym, rasowym, etnicznym, religijnym i wielu, wielu innych”[1]. Ta deklaracja znajduje swoje odzwierciedlenie w obrazach filmowych, które otwierają spektakl. Dramatyczne relacje z walk i uchodźczych wędrówek, etnicznych konfliktów i ulicznych manifestacji, sceny jak z dokumentu korespondenta wojennego zaskakują widza i bez taryfy ulgowej łapią go za gardło. Z tą siłą emocjonalną nie korespondują jednak obrazy choreograficzne. Bezlitosny realizm filmowy nie rymuje się z działaniami pantomimicznymi, które obniżają temperaturę spektaklu. Bondara, jakby chwilami wahający się, jaka wersja inscenizacyjna interesuje go najbardziej, intensywnie i z pełnym sukcesem pokazuje swoją maestrię choreograficzną w duetach, zarówno tych lirycznych, jak i obyczajowych. Partnerów znajduje w znakomicie przygotowanym zespole, operującym swobodnie różnymi technikami, z dominującą nutą neoklasyki.

Bohaterowie spektaklu R+J to młodzi ludzie, swobodnie korzystający z uroków życia, którzy tańczą, żartują, jedzą popcorn w kinie i flirtują na potęgę. Wśród nich Romeo, od początku melancholijny, nie do końca obecny, jakby osobny, antycypujący tragedię. Jego spotkanie z Julią to przypadkowy, ale podświadomie wyczekiwany moment, który nasyca tęsknotę za wielką miłością. Poznański spektakl to wspólny sukces tancerzy, Bondary choreografa i Bondary kierownika baletu. Warto zauważyć, że do głównych ról przygotowano aż cztery obsady, co tylko potwierdza, że zespół  baletowy Teatru Wielkiego w Poznaniu jest w tej chwili w znakomitej formie i dysponuje wszechstronnym warsztatem. W spektaklu premierowym tytułowe role zatańczyli Chiara Ruaro i Mateusz Sierant, ich taneczne spotkania nacechowane były wysoką sprawnością techniczną, a jednocześnie lekkością ruchową i plastyką ciał. Znakomici byli też inni wykonawcy: Takatoshi Machiyama jako Merkucjo, Alan Nascimento w roli Benvolia i Alexandre Sellani, który wcielił się w postać Tybalta. Para odtwórców Merkucjo i Benvolio to także znakomici, wyraziści aktorzy, świetnie odnajdujący się w zmianach sytuacji i emocji, najintensywniej będący na scenie, najbardziej przekonujący w swoich kreacjach.

Robert Bondara w R + J wchodzi w najprzeróżniejsze role i we wszystkich jest dobry. Potrafi ułożyć atrakcyjną, pełną technicznych trudności choreografię, jest kompetentny literacko i muzycznie, pokazuje zespół baletowy, który wykształcił i scalił. Nie dziwią więc liczne propozycje, jakie otrzymuje z różnych, coraz częściej światowych zespołów. Opuszczając Poznań, może być pewny, że będziemy za nim tęsknić.

[1] W każdym zakątku świata żyją współcześni Romeowie i Julie, z Robertem Bondarą rozmawia Katarzyna Gardzina, program do spektaklu R + J Romeo i Julia, red. Małgorzata Arentowska, Teatr Wielki w Poznaniu, 2025.

***

R+J.  Romeo i Julia
Choreografia i libretto: Robert Bondara
Dekoracje i kostiumy: Diana Marszałek
Muzyka / kolaż: Marcin Baran, Artur Rojek, Vulfpeck, Two Fingers i in.

Premiera: 27 czerwca 2025 w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

„R+J. Romeo i Julia” – chor. Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close