
Fenomen Niderlandzkiego Teatru Tańca opisaliśmy dokładnie w SCENIE nr 2/2002, z okazji drugiej – po 17-stu latach – wizyty zespołu w naszym kraju. Dobrze się stało, że następną szansę ujrzenia tej niezwykłej grupy dostaliśmy w „zaledwie” dwa lata od tamtego wydarzenia, bowiem każda wizyta NDT to wielka uczta duchowa dla koneserów sztuki tańca i teatru ruchu. A to za sprawą nie tylko perfekcyjnie wyszkolonych tancerzy ale też głównego „sprawcy” światowych sukcesów artystycznych zespołu – genialnego czeskiego choreografa, Jiriego Kyliana, który przez ponad dwadzieścia lat pełnił funkcję dyrektora artystycznego Nederlands Dans Theater, tworząc dla tego zespołu ponad sześćdziesiąt dzieł choreograficznych (obecnie pozostaje na stanowisku głównego choreografa grupy).
Zaczęło się pechowo: śnieżyca w Holandii /dość niezwykłe w tej części Europy zjawisko atmosferyczne/ opóźniła przylot zespołu do Warszawy o 24 godziny. Tancerze spędzili noc na lotnisku w Amsterdamie, a w Warszawie wylądowali …na dwie godziny przed rozpoczęciem spektaklu! Uniemożliwiło to pokazanie w pierwszym dniu występów jednego z utworów Kyliana; przyczyną nie było bynajmniej potworne zmęczenie tancerzy /daliby sobie doskonale radę jak w pozostałych dwóch utworach/ lecz … technika: oryginalna scenografia utworu wymagała wielogodzinnej instalacji. Zawiedzionym kasa zwracała pieniądze lub wymieniała bilety na dzień następny. Większość na szczęście została, uraczona w pierwszej części wieczoru /co dało tancerzom dodatkową godzinę na złapanie oddechu/ autentyczną niespodzianką: na olbrzymim ekranie ujrzeliśmy sfilmowane choreograficzne arcydzieło Jiriego Kyliana: słynny spektakl baletowy do muzyki Mozarta, na który złożyły się Six Dances, Petite Mort i wywołująca salwy śmiechu „łóżkowa” humoreska stworzona swego czasu na cześć żony artysty, tancerki zespołu. Finezja! Mogą żałować ci, co nie zdecydowali się pozostać na rzekomo „okaleczonym” spektaklu.
Zresztą nie była to jedyna niespodzianka tego niezwykłego wieczoru. W przerwie spektaklu Minister Kultury, Waldemar Dąbrowski, wręczył Jiriemu Kylianowi nadany przez prezydenta RP Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi, najwyższe odznaczenie przyznawane przez władze polskie cudzoziemcom. Uzasadnieniem dla powyższego był nie tylko geniusz twórczy choreografa ale także jego związki z naszym krajem.
Drugiego wieczoru mogliśmy już – upchani jak sardynki w przepastnej przecież sali Teatru Wielkiego – smakować wszystkie trzy przywiezione przez holenderski zespół utwory, w tym dwa w choreografii Kyliana: Whereabouts Unknown /Miejsce pobytu nieznane/ i Click-Pause-Silence /Klik-Pauza-Cisza/, oraz Signing Off /Odchodzenie/ w choreografii znanego nam z poprzedniej wizyty Paula Lightfoota i współpracującej z nim Sol Leon, byłych – znakomitych! – tancerzy zespołu.
Podobnie jak miało to miejsce podczas ostatniej wizyty Niderlandzkiego Teatru Tańca w Warszawie, już pierwszy z utworów – porywająco odtańczony rytuał podróżowania w przeszłość /charakterystyczna dla Kyliana fascynacja starymi cywilizacjami/ – wzbudził entuzjazm publiczności, udzielający się przez następne dwie części przedstawianego przez tancerzy NDT – niełatwego w odbiorze – choreograficznego tryptyku. Bo znów zostaliśmy zaskoczeni. Zaprezentowany tym razem program różnił się znacznie od tych, które oglądaliśmy podczas poprzednich wizyt zespołu: mroczny, niepokojący, chwilami kontrowersyjny, pełen egzystencjalnej symboliki i odwołań do stanów podświadomości. Podejmujący dyskurs z ciągle niezbadaną istotą ludzkich zachowań: rytuałami, uzależnieniem od przeszłości, związkami z drugim człowiekiem, wreszcie odchodzeniem. A przy tym piękny, harmonijny i skończony w swej doskonałości jak cała sztuka Nederlands Dans Theater.
Przyjeżdżajcie co roku! A nawet częściej…
Wydawca
Scena