
Robert Bondara. Fot. Ewa Krasucka
Na czym polegają wyzwania, które przed Tobą stoją?
Ta funkcja wymaga bardzo szerokiego spojrzenia na funkcjonowanie zespołu. Do moich głównych obowiązków należą inicjatywy artystyczne, ale zajmuję się również kwestiami administracyjnymi, kadrowymi czy promocyjnymi. Staram się tak zarządzać zespołem, by maksymalnie wykorzystać czas i umiejętności tancerzy, konstruując przy tym repertuar, który będzie interesujący zarówno dla nich, jak i dla widowni. Spektakle natomiast muszą być wykonywane na jak najwyższym poziomie, co z kolei wiąże się z doborem artystów o odpowiednim potencjale. Do tego dochodzą kontakty z choreografami i pedagogami gościnnymi, sprawy marketingu i komunikacji z widzami…
Mija rok od objęcia przez Ciebie stanowiska kierownika baletu w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Jak z dzisiejszej perspektywy oceniasz tę decyzję?
Uważam, że to był dobry krok. Decyzja o rozpoczęciu pracy w Poznaniu oznaczała bardzo dużą odpowiedzialność oraz wiele nowych obowiązków. Najważniejsza była dla mnie jednak świadomość, że będę miał możliwość realnego wpływania na zespół w sposób, który przyczyni się do jego dalszego rozwoju. Ta współpraca trwa już rok i moje podejście nie uległo zmianie. Przed nami dużo pracy, ale jestem do niej nastawiony bardzo pozytywnie – mam w sobie przekonanie, że z każdym sezonem możemy stawać się coraz silniejszym ośrodkiem tańca w Polsce.
Towarzyszyły Ci jakieś obawy przed przyjęciem zaproszenia z Poznania?
Podjęcie nowych obowiązków tego rodzaju wiąże się oczywiście z mierzeniem się z różnego typu problemami, ale wolę traktować je jako wyzwania, z którymi po prostu trzeba się skonfrontować. Rozwiązanie ich może się oczywiście nie powieść, ale nie dopuszczam do siebie teraz takiej myśli.
Na czym polegają wyzwania, które przed Tobą stoją?
Ta funkcja wymaga bardzo szerokiego spojrzenia na funkcjonowanie zespołu. Do moich głównych obowiązków należą inicjatywy artystyczne, ale zajmuję się również kwestiami administracyjnymi, kadrowymi czy promocyjnymi. Staram się tak zarządzać zespołem, by maksymalnie wykorzystać czas i umiejętności tancerzy, konstruując przy tym repertuar, który będzie interesujący zarówno dla nich, jak i dla widowni. Spektakle natomiast muszą być wykonywane na jak najwyższym poziomie, co z kolei wiąże się z doborem artystów o odpowiednim potencjale. Do tego dochodzą kontakty z choreografami i pedagogami gościnnymi, sprawy marketingu i komunikacji z widzami…
Nie wolałbyś skupić się tylko na sztuce?
Takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, ponieważ w teatrze kwestie artystyczne są bezpośrednio powiązane z administracyjnymi – to naczynia połączone. Tancerze funkcjonują w obrębie konkretnej struktury i do mnie należy dbanie o to, by w ramach możliwości, jakie ona stwarza, wszystko funkcjonowało jak najlepiej. Zależy mi także na stworzeniu takiej kultury pracy, która sprawi, że będziemy bardziej efektywni. To złożona kwestia, związana również z bardzo przyziemnymi sprawami, jak choćby zarządzanie codziennym planem prób. Krótko mówiąc, dostrzegam pole do zmian, dzięki którym jakość naszej pracy będzie wyższa. To powinno wymiernie przełożyć się na jej efekt końcowy, czyli spektakl.
Aby wprowadzanie zmian było możliwe, niezbędne jest wsparcie dyrekcji teatru.
Bycie traktowanym jako partner przez dyrekcję naczelną jest kluczowe i cieszę się, że takie właśnie mamy stosunki. Tylko poprzez współpracę możemy wyznaczać sobie ambitne cele i dokonywać zmian. Nie do końca jestem natomiast zadowolony z realiów strukturalnych, w jakich generalnie funkcjonują zespoły baletowe w Polsce i uważam, że ta kwestia zasługuje na dyskusję. Chciałbym „wyodrębnić” nieco balet ze struktury teatru operowego, abyśmy byli bardziej widoczni jako wyrazisty zespół oferujący odrębną sztukę. To już się pomału dzieje i musimy dalej pracować, by stworzyć swego rodzaju „branding”. Zależy mi na tym, by zespół miał własną tożsamość, autonomiczny kierunek artystyczny.
Jakich tancerzy zastałeś w Poznaniu?
Młodych i wszechstronnych, z dużym potencjałem zarówno w klasyce i neoklasyce, jak i w technikach współczesnych. Zdążyłem ich nieźle poznać podczas pracy nad operą Legenda Bałtyku, którą reżyserowałem w sezonie 2017/2018. Spektakl ten umożliwiał znaczący udział tancerzy, w zasadzie cały drugi akt jest aktem baletowym. Gdy zacząłem pracę jako kierownik zespołu, jego skład zdążył się już nieco zmienić od premiery w grudniu 2017 roku. Później dołączyło też kilkoro nowych artystów, bo jeszcze w trakcie sezonu musiałem zorganizować audycję na wolne miejsca. Dysponujemy czterdziestoma dwoma etatami i na chwilę obecną wydaje mi się to liczbą optymalną – nawet do wystawiania tak dużych spektakli, jak Jezioro łabędzie, które realizował w Poznaniu kilka lat temu Kenneth Greve.
Czy myślisz, że tancerze chcą budować wspomnianą przez Ciebie „tożsamość” zespołu?
Mam świadomość, że po roku mojej pracy w Poznaniu miesiąc miodowy zapewne się kończy… [śmiech] Ale, mówiąc już poważnie, na obecną chwilę czuję bardzo dobrą energię ze strony zespołu – jest w nim głód nowych doświadczeń i odmiennego spojrzenia na taniec. Dzięki wszechstronności tancerzy mamy możliwość prezentowania coraz bardziej zróżnicowanego repertuaru. Ich pozytywny odzew jest krzepiący, z czym idą w parze również duże oczekiwania względem mnie, ale to dobrze, bo dzięki temu jestem jeszcze bardziej zmotywowany do działania.
Powiedziałeś już o stosunkach z dyrekcją teatru i tancerzami. A jaka jest Twoja relacja z poznańskim środowiskiem baletowym – widzami, krytyką, ludźmi tańca?
Poznań to miasto o bogatych tradycjach w tej dziedzinie, jego mieszkańcy od lat prowadzą bardzo aktywne życie kulturalne. Przez zespół w Teatrze Wielkim przewinęło się wiele niesamowitych postaci, między innymi Conrad Drzewiecki, który po dziesięciu latach pracy tutaj założył Polski Teatr Tańca. To wspaniała spuścizna, do której chciałbym w przyszłości nawiązać w repertuarze zespołu. Co do widowni, to na pewno bliższy jest jej repertuar klasyczny aniżeli współczesny. Taki balet jak nasz ma jednak możliwość oferowania różnorodnych przedstawień i będziemy wykorzystywać ten potencjał. Wierzę, że z czasem uda nam się przekonać do neoklasyki i baletów współczesnych również tych bardziej konserwatywnych widzów, a także dotrzeć do nowej publiczności.
Okazją do tego są dwie najbliższe premiery baletowe – pierwsza w lutym, a druga w kwietniu 2020 roku.
Dokładnie tak. 21 lutego odbędzie się premiera mojego nowego baletu Don Juan do muzyki Bacha, Glucka i Szymańskiego. Budując strukturę tego spektaklu, opierałem się na klasycznym tekście Moliera, ale chcę spojrzeć na niego świeżym okiem i opowiedzieć historię na temat dzisiejszego świata. Będziemy więc poruszali między innymi tematy seksoholizmu i uzależnienia od pornografii.
Po raz kolejny – jak w swoich spektaklach Zniewolony umysł, Persona czy Nevermore…? – zamierzasz sięgnąć po trudne, ważkie tematy.
Tak, ponieważ uważam, że balet nie musi ograniczać się do wyłącznie kwestii estetycznych. Sądzę, że sztuka tańca może zajmować się rzeczywistymi problemami, które trawią współczesny świat. Nie mam złudzeń, że moje spektakle są w stanie przekonać wszystkich widzów, ale jest we mnie nadzieja, że przynajmniej część publiczności opuszcza teatr w zamyśleniu nad poruszanymi tematami.
A druga premiera o zagadkowej nazwie BER?
BER jest skrótem od angielskiego terminu „base excision repair”. To pojęcie z zakresu genetyki oznaczające naprawę uszkodzonego genotypu. Może ono symbolicznie nawiązywać do poszukiwania przez nasz zespół odrębnej tożsamości, czy osobowości. Ale tytuł ten odnosi się oczywiście także do pierwszych liter nazwisk choreografów – mojego, Alexandra Ekmana oraz Martynasa Rimeikisa. Bardzo się cieszę, że artyści ci przyjęli nasze zaproszenie. Alexander jest bardzo znanym w świecie choreografem, ale jeszcze nigdy nie pracował w Polsce. Wystawi z nami Episode 31 z 2011 roku, którym zachwycił już między innymi widownię w Chicago, Nowej Zelandii czy Helsinkach. Martynas, obiecujący choreograf z Litwy, stworzy natomiast balet specjalnie dla poznańskiego zespołu i to również będzie jego debiut w naszym kraju.
A Ty co tym razem zaproponujesz?
Zamierzam rozwinąć w większą formę duet Take Me With You do muzyki Radiohead, pierwotnie stworzony dla Yuki Ebihary i Kristófa Szabó, który później był wykonywany między innymi przez Roberta Bolle i Melissę Hamilton[i]. Premierę szykujemy na 25 kwietnia, a więc tuż przed Międzynarodowym Dniem Tańca. Bez wątpienia będziemy świętować tym wieczorem naszą sztukę.
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Nie mogę się już doczekać zapowiedzianych przez Ciebie premier. Powodzenia!
[i] Prapremiera duetu odbyła się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej 3 czerwca 2016 roku w ramach warsztatów choreograficznych Kreacje 8. Z kolei Roberto Bolle i Melissa Hamilton wykonali tę choreografię po raz pierwszy 7 lipca 2017 roku w Operze w Florencji podczas wydarzenia Gala Roberto Bolle and Friends.
taniecPOLSKA.pl