Wersja do druku

Udostępnij

W sobotę, 18 maja Opera na Zamku w Szczecinie zaprasza na premierę Wieczoru baletów polskich, na który złożą się dwa jednoaktowe balety: Pieśń o ziemi Romana Palestra w choreografii Paolo Mangioli i Na kwaterunku Stanisława Moniuszki w choreografii Roberta Bondary. Premiera tej części Wieczoru baletów polskich to główny akcent obchodów Roku Moniuszkowskiego w Operze na Zamku w Szczecinie. Pod opisem spektaklu publikujemy wywiad Magdaleny Jagiełło-Kmieciak z Robertem Bondarą.

 

19 maja spektakl grany będzie o godz. 18.00 w ramach piątej edycji Dnia Teatru Publicznego oraz towarzyszącej mu akcji Bilet do teatru za 350 groszy. Sprzedaż rozpocznie się w kasie Opery w dniu 18 maja 2019 roku o godz. 12.00, nie ma możliwości rezerwacji ani kupna biletów przez stronę. Jedna osoba może kupić maksymalnie 2 bilety. Regulamin akcji do pobrania tutaj.

 

Wydarzenie dofinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a koordynowane przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego.

 

O spektaklu:

 

Na spektakl złożą się dwa balety jednoaktowe Na kwaterunku Stanisława Moniuszki oraz Pieśń o ziemi Romana Palestra. Realizacji pierwszej choreografii podejmie się Robert Bondara, ceniony między innymi za umiejętność odczytywania na nowo i współcześnie tradycyjnych tekstów kultury polskiej, jak chociażby Świtezianka Eugeniusza Morawskiego w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej czy Legenda Bałtyku Feliksa Nowowiejskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Premiera tej części Wieczoru baletów polskich to główny akcent obchodów Roku Moniuszkowskiego w Operze na Zamku w Szczecinie. Druga choreografia będzie dziełem włoskiego artysty Paolo Mangioli, dyrektora baletu narodowego na Malcie, który na nowo zinterpretuje mistrzowsko zorkiestrowaną i niezwykle energetyczną partyturę Palestra, patrząc na nią przez pryzmat wartości uniwersalnych jako twórca nie związany do tej pory z polską kulturą muzyczną i taneczną.

 

Wypowiedzi twórców podczas konferencji prasowej Wieczoru baletów polskich:

 

Paolo Mangiola – autor inscenizacji i choreografii Pieśni o ziemi R. Palestra:

Została mi zlecona praca z bardzo skomplikowaną partyturą. Chciałem w niej połączyć taniec współczesny z odniesieniami historycznymi i rozłożyć na czynniki pierwsze i wystąpić przeciwko założeniom. Wziąłem do rąk partyturę, stworzyłem choreografię, a następnie ją przetworzyłem. To, co Państwo zobaczą, to jest choreograficzny kontekst w odniesieniu do partytury. To tak, jak przeglądanie stron internetowych: strumień ruchu idzie czasem zgodnie z partyturą, a czasem postępuje wbrew niej. Razem z współpracownikami potrzebowaliśmy czegoś, żeby zakotwiczyć się w przestrzeni. To, co Państwo zobaczą, to jest również „spikselizowany” obraz. Finalnie jest to jedno wizualne rozwiązanie, jak ta partytura może być odczytana. Zobaczą Państwo element, który będzie z nią współpracował, przesuwając się i współgrając z sytuacją sceniczną. Mam nadzieję, że strona wizualna pozwoli widzom usłyszeć niuanse w partyturze, których wcześniej nie dostrzegli. Nie mam zaplanowanej żadnej historii. Gdybym chciał zrobić to w sposób łatwiejszy, to rzeczywiście zgodnie z partyturą odczytałbym historię jak odczytywanie książki. Ja chciałem zakłócić ten obraz.

 

Robert Bondara – autor inscenizacji i choreografii Na kwaterunku S. Moniuszki:

Jest to spektakl stworzony niewiele ponad 150 lat temu w zupełnie innym kontekście, w zupełnie innych realiach historycznych. Tworzony był w trudnej sytuacji, w okresie cenzury. Dlatego akcja rozgrywa się na wsi bretońskiej, żeby oddalić się od tematyki związanej z Polską. Zawsze przy realizacji swoich spektakli staram się spojrzeć na libretto i partyturę z pozycji człowieka „tu i teraz” i zastanowić się, co tak naprawdę to wnosi dla współczesnego widza i jakie tematy, wątki zawarte w tej partyturze mogą być obecnie interesujące. Mając świadomość, co wydarzyło się w historii od powstania Na kwaterunku, jak rozwinęła się nauka, zbadałem tę partyturę z tej perspektywy. Starałem się być bliskim libretta, bo jest ono silnie związane z partyturą i trudno byłoby zupełnie mu się przeciwstawić. Ale starałem się z niego wydobyć te elementy, które dla współczesnego widza staną się bardziej jasne. Przez 150 lat konflikty zbrojne się zmieniły, mamy tez dużą wiedzę z zakresu psychologii, która mówi nam bardzo wiele, jak te konflikty wpływają bezpośrednio na jednostkę. Spojrzenie z punktu widzenia jednostki było bardzo ważnym elementem. Odsunąłem się nieco od sielankowej atmosfery i skoncentrowałem się na aspekcie, który jest obecny w libretcie – to oddział wojskowy. Ważne też było dla mnie spojrzenie, jak konflikt wpływa na życie jednostki. Istotnym punktem zaczepienia będzie syndrom stresu pourazowego, którego doświadczają żołnierze, ale też cywile. Starałem się przybliżyć to libretto do wrażliwości współczesnego człowieka. Od wielu lat wciąż na całym świecie toczą się jakieś konflikty zbrojne niosące straszliwe konsekwencje. Zawsze staram się dotykać problemów, które są żywe i bolące. Oczywiście, jest też kwestia muzyki, która ma sielankowy nastrój, ale znalazłem metodę, która – mam nadzieję – się sprawdzi. To jest zestawienie niewinnej i delikatnej muzyki z dramatycznymi często zdarzeniami. Sam spektakl opowiedziany jest w uniwersalny sposób. Nie odnosimy się do żadnego konkretnego konfliktu zbrojnego.

 

Na kwaterunku

balet w 1 akcie

 

Obsada:

On: Jeppe Jakobsen, Pedro Rizzi, Paweł Wdówka

Julian: Jeppe Jakobsen, Patryk Kowalski, Paweł Wdówka

Katarzyna: Karolina Cichy-Szromnik, Stephanie Nabet, Ksenia Naumets

Dziewczyna: Nayu Hata, Emma McBeth, Ksenia Naumets

Sierżant: Patryk Kowalski, Piotr Nowak, Pedro Rizzi

Chłopiec: Idris Bakayoko, Konrad Klicki, Marcin Zymek

Lekarz: Janusz Grzegorczyk, Andrzej Kieć

Żołnierze: Roger Bernad, Jeppe Jakobsen, Patryk Kowalski, Vasyl Kropyvnyi, Piotr Nowak, Łukasz Przespolewski, Pedro Rizzi, Paweł Wdówka, Maksim Yasinski, Yu Yumani

Cywile: Żaneta Bagińska, Klaudia Batista, Karolina Cichy-Szromnik, Nayu Hata, Aleksandra Januszak, Monika Kieliba, Nadine De Lumé, Emma McBeth, Stephanie Nabet, Ksenia Naumets, Julia Safin, Roger Bernad, Vasyl Kropyvnyi, Piotr Nowak, Łukasz Przespolewski, Maksim Yasinski, Yu Yumani

 

Pieśń o ziemi

balet w 3 scenach

 

Obsada: Żaneta Bagińska, Nayu Hata, Aleksandra Januszak, Nadine De Lumé, Emma McBeth, Stephanie Nabet, Roger Bernad, Jeppe Jakobsen, Patryk Kowalski, Łukasz Przespolewski, Maksim Yasinski, Yu Yumani

 

Kierownik muzyczny: Jerzy Wołosiuk 

Choreografia i inscenizacja:

Pieśń o ziemi: Paolo Mangiola

Na kwaterunku: Robert Bondara

Kostiumy i scenografia: Martyna Kander, Julia Skrzynecka

Reżyseria świateł: Maciej Igielski

Projekcje multimedialne: Artur Sienicki

Orkiestra Opery na Zamku w Szczecinie

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

 

 

Tematyka wojenna jest mi zbyt bliska, by wierzyć w romantyzm wojny – mówi Robert Bondara, autor choreografii i inscenizacji nieco zapomnianego spektaklu baletowego Na kwaterunku Stanisława Moniuszki. O świeżym spojrzeniu na dzieło polskiego kompozytora, współczesnym odbiorze i ciekawym odczytaniu oryginalnego libretta z Robertem Bondarą rozmawia Magdalena Jagiełło-Kmieciak.

 

 

Magdalena Jagiełło-Kmieciak: Czym według Pana zapracował sobie Moniuszko na powszechne zapomnienie? Niedobre, bo polskie?

 

Robert Bondara: Myślę, że spowodował to zachwyt tym, co nowe, tym, co przyszło po Moniuszce, ale i kojarzenie go jedynie z kontuszem, z zapomnianą rzeczywistością, która trochę trąci myszką. Na szczęście coraz częściej odkrywamy go na nowo, tak jak teraz, podczas Wieczoru baletów polskich.

 

Libretto w utworze Na kwaterunku jest dosyć naiwne…

 

Tak, jest naiwne, jest banalne, ale patrząc na sytuację polityczną i na to, czego wtedy oczekiwano od sztuki, środków wyrazu, wydaje się to całkiem naturalne. My dostrzegamy tę naiwność z punktu widzenia człowieka XXI wieku. Ten dystans 150 lat sprawił, że pewne wątki tego spektaklu na pewno nie wytrzymały próby czasu. Ale wydaje mi się, że wiele motywów można przetłumaczyć na współczesny język i pokazać współczesnemu widzowi.

 

U Moniuszki życie żołnierza nie jest, mówiąc łagodnie, zbyt trudne. Mamy zabawy we wsi, a i opornego Juliana udało się zaciągnąć do wojska. Trochę komediowo, prawda?

 

Ta historia opowiedziana jest przez różowe okulary. Czuje się w oryginalnym libretcie, gdy przychodzi wiadomość do sierżanta, tę obawę żołnierzy, że wracają na front. Ale faktycznie, jest to jedynie obawa. Ja chcę doszukać się tych elementów, które współczesnemu widzowi pomogą zrozumieć naturę wojny. Przenoszę ciężar z tego banału, dobrej zabawy, która jest w tym utworze głównym motorem napędowym na nieco inne tematy, które podskórnie tkwią w tym utworze.

 

Czyli potęguje Pan tę obawę?

 

Tak, ale nie mogłoby być inaczej. Ja nie realizuję spektakli, odbudowując ich strukturę, formę, jaką miały za czasów swojej premiery. Staram się nie rekonstruować. Muszę zrobić research, żeby zrozumieć utwór sprzed lat dogłębnie, ale na bazie tego staram się zastanowić, co on wniesie tu i teraz. Wiek XX przyniósł olbrzymie konflikty zbrojne, te konflikty zmieniły się ogromnie, powodując, że cywile są grupą, która ponosi ogromne straty. Ale wiek XX przyniósł nam też rozwój psychologii, która pozwala nam powiedzieć więcej o nas samych i bada zachowania w skrajnych sytuacjach, w których czasem postawiony jest człowiek. To jest również człowiek, który wrócił z terenów konfliktu zbrojnego. Dlatego ważny w moim spektaklu jest wątek stresu pourazowego PTSD, który przeżywają nie tylko żołnierze, ale i cywile. Okazało się, że jest to dobry punkt wyjścia. Pewien oddział przybywa do wsi, jak w oryginalnym libretcie, tylko ja opowiadam tę historię z perspektywy człowieka, który żyje w XX, XXI wieku, bogatszego o trudne doświadczenia i wiedzę, które od czasów Moniuszki mocno się rozwinęły.

 

Zatem mamy libretto z zabawą wojaków i metodę na jednego z chłopców, który w kamasze iść nie chce, happy end z galopem oraz Roberta Bondarę, który widzi olbrzymie barbarzyństwo wojny? Skąd taka koncepcja?

 

Najpierw trzeba się zastanowić, co w takim libretcie tkwi takiego, co może dotknąć widza tu i teraz. Wspomniałem już, że nie interesuje mnie artystyczna rekonstrukcja spektaklu. Ja w Na kwaterunku doszukałem się elementów stycznych z tym, co obecnie dzieje się bądź działo niedawno na świecie. Staram się opowiedzieć tę historię z perspektywy jednostki. Poza parą młodych ludzi: Juliana i Katarzyny, z oryginalnego libretta, pojawia się tam jeszcze postaci, których w libretcie nie było. Wprowadzam mężczyznę, nazwanego po prostu On. Z jego perspektywy snuje się cała opowieść. Wszystkich szczegółów nie zdradzę, ale powiem, że dzięki niemu łatwiej nam będzie utożsamić się z tym, co on przeżywa. Będzie też kolejna nowa postać, kobieta, która wchodzi w relację z tym mężczyzną. To postać, którą nasz główny bohater spotyka na swojej drodze i dzięki temu możemy jako widzowie dowiedzieć się, kim ten człowiek jest, jakie ma podejście do otaczającego świata, łatwiej zrozumiemy motywy jego działania. Mam nadzieję, że ta koncepcja bardziej dotknie widzów niż to, z czym mamy do czynienia na co dzień, czyli z przekazu informacyjnego, który mamy na co dzień w mediach.

 

Niech zgadnę: ten On to „każdy” albo ktoś, kto przeszedł wojenną traumę?

 

Tak, człowiek po przejściach. To jest jeden punkt wyjścia. Kolejny to zespół stresu pourazowego. To są główne motywy, na których osadzam całą historię. To nie będzie historia 1:1. Staram się jak najbardziej czerpać z oryginalnego libretta, jeżeli chodzi o przebieg akcji, ale modyfikuję je. Zatem pewne fakty, które znajdowały się w oryginalnym utworze opowiadane są z retrospektywnego punktu widzenia.

 

Jak On łączy się z postacią Juliana?

 

To są postaci bardzo sobie bliskie, które w pewnym momencie się spotykają. Ale więcej nie powiem.

 

Wygląda na to, że Moniuszkowskiego romantyzmu w Pana wojnie nie ma?

 

Ani trochę. Tematyka wojenna jest mi zbyt bliska, by wierzyć w romantyzm wojny. To na przykład doświadczenia członków mojej rodziny, babci, która przeżyła okupację Warszawy, także informacje mam z pierwszej ręki. Ale przede wszystkim dogłębnie badam wszystkie konflikty, czytam, sprawdzam, jak zachowują się ludzie postawieni w skrajnych sytuacjach. Dla mnie jest też istotne, że wtedy mogę przełożyć tę wiedzę na pewne osobowości sceniczne, motywy ich działania, psychologię postaci. Bo bez zrozumienia tych ludzi byłoby mi dużo trudniej.

 

I żadnej polityki?

 

Nie, żadnej. Wchodzenie w szczegóły spowodowałoby, że straciłbym esencję tematyki.

 

W libretcie można namieszać, wprowadzić stres pourazowy, nowe postaci, ale muzyka jest święta. I tu chyba jest problem?

 

Muzyka w spektaklu Moniuszki przywodzi na myśl sielską atmosferę. Wiosna, chatki, wspólna zabawa, wesoły galop na końcu. Dlatego opracowałem pewien zamysł dramaturgiczny i później konsekwentnie reżyserię i choreografię, która – mam nadzieję – wykorzysta specyfikę tej muzyki, aby opowiedzieć coś, co niekoniecznie jest radosne. To będzie kontrapunkt. A kontrapunkt jest czasem bardziej dotkliwy aniżeli negatywne wydarzenia potęgowane przez smutną muzykę. To spore wyzwanie dla choreografa, bo tancerze słyszą jedno, a ja proszę ich o realizowanie zupełnie innych zadań, aniżeli wskazywałaby na to muzyka. Pod względem całego procesu twórczego jest to dość karkołomne, ale uczepiłem się tego pomysłu i jestem przekonany, że on się w tym przypadku sprawdzi.

 

Będą projekcje?

 

Będą. Niektóre autentyczne, ale nie chodzi mi o to, by epatować widza krwawymi scenami, okrucieństwem. To nas nie zbliży do tematu. Wykorzystamy też projekcje, by zmultiplikować postaci będące na scenie, co też pozwoli nam wprowadzić kolejną warstwę treściową pozwalającą zrozumieć przebieg spektaklu.

 

Toż to istna bitwa Roberta Bondary z librettem! Nie boi się Pan ortodoksyjnych miłośników twórczości Moniuszki?

 

Nie. Niejednokrotnie zadzierałem z takowymi i wychodziłem obronną ręką. Mam więc nadzieję, że i tym razem spotka się to ze zrozumieniem. Oczywiście oprócz wszystkich modyfikacji ważna jest dla mnie logika wydarzeń. Gdyby sztuka nie ewoluowała, to byłaby martwa. Ale spokojnie, Julian wstępuje do wojska, jak w oryginale. Ale czy to będzie happy end, to już widzowie sami będą musieli się przekonać.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close