Wersja do druku

Udostępnij

W najnowszym numerze czasopisma feministycznego „Zadra” (nr 3-4/2013) został opublikowany wywiad z … Marthą Graham przeprowadzony przez krakowską choreografkę i tancerkę Magdalenę Przybysz. W swoim intrygująco napisanym tekście Poród sześcianu autorka aranżuje quasi-spotkanie z nieżyjącą od ponad 20 lat artystką (1894-1991). Pytania autorki stają się impulsem do rozważań na temat tanecznej rewolucji, zapoczątkowanej przez pionierkę tańca modern i całkowitego poświęcenia się przez nią sztuce tańca (aż do zatracenia). Oprócz idei, techniki, założeń najważniejszych spektakli, rozmowa koncentruje się na tematyce emocji w tańcu oraz potencjale ciała i ruchu. W rozmowie przewijają się takie postacie, jak Rudolf von Laban, Joseph Goebbels, Merce Cunningham, Liza Minelli, Madonna, a nawet Jan Paweł II.

Publikujemy fragment tekstu:

Twoje spektakle budziły wiele dyskusji wokół nowej estetyki, którą zaproponowałaś. Zarzucano Ci kanciastość, epatowanie erotyzmem. Byłaś prawdziwą „troublemaker”.

Miałam zawsze tylko jedną prośbę do publiczności: żeby czuła ,czy jest za czy przeciw. Nie znoszę zimnego środka obojętności, źle reaguję na brak reakcji.

Można śmiało powiedzieć,że wynalazłaś swoją formę i technikę. Co jest dla Pani esencją w tańcu?

Ekspresja uniwersalnych uczuć. Na początku byłam pod silnym wpływem niemieckiego ekspresjonizmu , a zwłaszcza Mary Wigman.

Pani forma kształtowała się zdecydowanie w opozycji do skostniałej techniki baletu klasycznego. Jakiś krytyk napisał kiedyś „Brzydka dziewczyna wykonuje na scenie brzydkie ruchy.” Jak zwykle nowa myśl rozbijała się o skostniałe przyzwyczajenia.

Bardzo zależało mi na tym żeby znaleźć nowy język, aby wyrazić intensywne uczucia i namiętności. Nie przykładałam uwagi do fizycznego wyglądu moich tancerek, ważniejsze dla mnie od elegancji była szczerość wyrazu, tańczyłam boso, budowałam ciałem zakrzywione linie. Mój ruch był gwałtowny, kanciasty, pełny napięcia.

Nie ukrywała Pani też wysiłku, nie opierała sięgrawitacji, a nawet specjalnie je Pani podkreślała. Krytyk Stark Young tak oto opisał swoje wrażenia po jednym z Twoich spektakli : ”Wyglądała jakby miała urodzićsześcian”.

Odpowiedziałam mu wtedy ,że forma tańca wynika ze społecznych warunków i nastroi, rytm amerykański był wówczas ostry i kanciasty, odarty ze zbędnych rzeczy. A forma ruchu rodzi się z potrzeby artystycznej i emocji.

Sprawy społeczne nie były Pani obojętne. Na przykład odmówiła Pani wyjazdu na olimpiadę w Berlinie w 1936 roku- zaproszenie przyszło od samego Rudolfa Labana i..Józefa Goebbelsa.

Odpisałam im,że nie mogę tańczyć wówczas w Niemczech, gdzie tak wielu artystów, których szanuję jest prześladowanych, pozbawionych prawa do pracy z powodu absurdalnych przyczyn i że uważam za niemożliwe,żebym przez akceptację zaproszenia identyfikowała się z systemem, który dopuszcza siętakich rzeczy.

A może Pani opowiedzieć o swojej najbardziej chyba kojarzonej w świadomości masowej pracy:”Lamentation”. Siedzi Pani w niej na ławce w głębokim plie i w czarnej sukience naciągniętej od stóp do głowy, która dopasowuje się do Twoich ruchów. Pani twarz jest blada, rysują się na niej wyraźne kontury oczu i ust. Wystają tylko gołe dłonie i stopy. Kiedy ktoś wspomina o tańcu modern to właśnie ten obraz Pani „lamentu w worku” wyświetla się jako swoistego rodzaju „logo”.

Tamten okres mojej twórczości nazywam w myślach jako okres długich, wełnianych kostiumów. Sama je projektowałam i szyłam. W moich rękach czułam,że materiał stawał siętancerzem. Zawsze zwracałam uwagę na to,żeby kostium odpowiednio podkreślał ruch i ekspresję ciała, odkrywał piękno tancerki i podkreślał dramaturgię linii bioder, ramion czy szyi, eksponował mimikę oraz kształt głowy. Były to zwykle długie, przylegające do ciała prosto skrojone sukienki z elastycznych materiałów , często wełnianych, które rozciągały się i kurczyły dopasowując kształtem do ciała, eksponując ruch. Oczywiście najbardziej jest to widoczne w spektaklu „Lamentation” z 1930 roku. Chciałam w nim jak najbardziej plastycznie wyrazić esencję cierpienia i bólu. Wyginając całe ciało nadawałam kostiumowi różne kształty sprawiając wrażenie żywej rzeźby.Ten taniec to tragedia obsesyjnego ciała. To takie uczucie jakbyś naciągała w środku swoją własną skórę.

„Zadrę” można zamawiać w formie prenumeraty lub za pośrednictwem sklepu internetowego.

Więcej

***

Wstęp od redakcji:

Ponadto w „Zadrze”: teksty wokół histerii związanej z gender. Przeczytacie nie tylko o genderze biskupa i o genderze w Poznaniu (histeria) i w Norwegii (słynny zmanipulowany filmik), ale też tekst luterańskiej pastorki o innymspojrzeniu na kwestię gender. Są teksty o kobiecym tańcu i o bajkach z silnymi postaciami kobiet, o splocie kongresizmu i feminizmu, pisarzu-mizoginie i milczącej obecności lesbijek, są też teksty o zmarłej niedawno Joannie Chmielewskiej i „historyjki grzecznej dziewczynki” o molestowaniu.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close