Piękny i starannie wydany album, bo tak właściwie należy nazywać książkę Mój tata tańczy w balecie, wymyślony i napisany przez Iwonę Witkowską i ozdobiony zdjęciami Roberta Wolańskiego, to wbrew pozorom nie tylko kolejna pozycja dla dzieci, głównie małych dziewczynek, które być może zdradzają pierwsze zainteresowanie sztuką baletu. Patrząc uważniej i głębiej, poświęcając chwilę namysłu zauważymy, że to niezwykle istotna pozycja spełniająca dwie bardzo ważne funkcje. Pierwsza jest oczywista: edukacja małego widza przez wiele teatrów jest dziś stawiana na pierwszym miejscu. Z albumu Mój tata tańczy w balecie dziecko może się jednak dowiedzieć dużo więcej niż tylko to, na czym polega praca tancerza baletowego.

Wersja do druku

Udostępnij

Piękny i starannie wydany album, bo tak właściwie należy nazywać książkę Mój tata tańczy w balecie, wymyślony i napisany przez Iwonę Witkowską i ozdobiony zdjęciami Roberta Wolańskiego, to wbrew pozorom nie tylko kolejna pozycja dla dzieci, głównie małych dziewczynek, które być może zdradzają pierwsze zainteresowanie sztuką baletu. Patrząc uważniej i głębiej, poświęcając chwilę namysłu zauważymy, że to niezwykle istotna pozycja spełniająca dwie bardzo ważne funkcje. Pierwsza jest oczywista: edukacja małego widza przez wiele teatrów jest dziś stawiana na pierwszym miejscu. Instytucje te zdają sobie bowiem sprawę, że dziś, inaczej niż dawniej, mało kto zainteresowanie tzw. kulturą wysoką wynosi z domu, a nawet jeśli tak jest, to w toku socjalizacji, pod wpływem otaczającej nas medialnej i komercyjnej rzeczywistości może to zainteresowanie łatwo zatracić. Należy je więc podsycać i zwiększać na różne sposoby, poprzez programy i spektakle edukacyjne, warsztaty dla małych widzów i małych wykonawców, a także przez specjalnie do dzieci skierowane książeczki, programy, kolorowanki etc.

Z albumu Mój tata tańczy w balecie dziecko może się dowiedzieć dużo więcej niż tylko to, na czym polega praca tancerza baletowego. Wraz z małą Melą, córką pierwszego solisty Polskiego Baletu Narodowego Maksima Woitiula, mała czytelniczka/mały czytelnik zagląda do tajemniczego, dziwacznego i magicznego świata Teatru Wielkiego. Na zdjęciach widzi szczegóły gmachu, olbrzymie wnętrza, głównie te na zapleczu, do których zazwyczaj nie ma szans dotrzeć. Dowiaduje się jak powstaje spektakl baletowy czy operowy, poznaje niektóre instrumenty z orkiestry. Wreszcie zagląda też na baletową salę ćwiczeń i poznaje elementy tańca klasycznego. Dzięki kilku prostym komentarzom wypisanym na kartach książki, dziecko otrzymuje skondensowaną wiedzę o tym, czym jest balet. Informacje te mają przybliżać, zaciekawiać, ale też trochę odczarowywać przedstawienie baletowe. Młody widz pozna figury baletowe, dowie się, że zanim tancerze wyjdą na scenę, muszą długo ćwiczyć, że każdy ich ruch jest wcześniej zaplanowany i wielokrotnie przetrenowany. Nie znaczy to, że książka jest zbyt poważna, czy przeciążona wiadomościami. Wręcz przeciwnie: dominantą są zdjęcia, nierzadko bardzo piękne, a ich bohaterką jest Mela, która myszkuje po teatrze wraz ze swoją uszytą przez mamę lalką-baletnicą Mimi. Mela rysuje na podłodze w Dużej Malarni, pomaga tacie zrobić sceniczny makijaż w garderobie, uderza pałeczką w bęben i ogląda teatralne rekwizyty. Wszystko to w towarzystwie taty, który jest trochę przewodnikiem, a trochę bohaterem tej wizualnej opowieści.

I tu pojawia się walor edukacyjny – być może ważniejszy niż wymienione do tej pory, – tak dla dzieci, jak i dorosłych: tata może być zawodowym tancerzem. Dorosły mężczyzna, pierwszy wzorzec dla dziecka, zarówno dziewczynki, jak i chłopca, może uprawiać taki niezwykły, rzadki zawód i odnosić w nim sukcesy, być kimś ważnym, a nawet sławnym właśnie dzięki tańcowi. Balet klasyczny, nie tylko w Polsce, cierpi na brak tancerzy-mężczyzn. Przez stulecia swego rozwoju balet sam postarał się, aby zapomniano, że w zaraniu była to sztuka wybitnie męska.  Główne role w baletach dworskich wykonywał sam król Ludwik XIV, a potem na europejskich scenach królowali „bogowie tańca”, podczas gdy tancerki, skrępowane długimi sukniami i gorsetami, mogły co najwyżej wdzięcznie przeginać się i dygać. Potem, gdy to tancerki zaczęły wieść prym, balet nawet od mężczyzn zaczął wymagać delikatności i zwiewności, swego rodzaju zniewieścienia, co nie przysparzało estymy wykonywaniu tego zawodu wśród męskiej części populacji. Było to tak skuteczne, że mimo sukcesów niewątpliwie męskich gwiazd baletu, jak Michaił Barysznikow, szeroka publiczność nadal ulega stereotypom i mitom, jakimi owiany jest ten zawód. Sami chłopcy, choć może posiadają jakąś chęć i talent do tańca, wstydzą się takiego kobiecego zajęcia. Dzięki programom telewizyjnym i konkursom tanecznym zainteresowanie tańcem nowoczesnym i współczesnym znacznie wzrosło, a nawet – uprawiać je – brzmi dumnie. Hip-hop i inne style uliczne są w modzie, balet zaś nadal wydaje się dla chłopców ostatnim wyborem. Również z powodu troski rodziców, którzy obawiają się dla swojego syna takiego dziwacznego, niemęskiego – jak sądzą – zawodu. Sam Maksim Woitiul na spotkaniu promocyjnym poświęconym książce zapytany o to, czy w dzieciństwie nie miał wśród rówieśników problemów z powodu uczęszczania do szkoły baletowej na Białorusi, powiedział, że po prostu się tym nie chwalił, mówił, że chodzi do szkoły choreograficznej, a nikt z rówieśników nie wiedział, co to dokładnie znaczy. Inna rzecz, ze w tamtych czasach zawód ten stanowił przepustkę do innego, lepszego świata i możliwość wyjazdów za „żelazną kurtynę”.

Książka wydana przez Operę Narodową pokazuje, że, potocznie ujmując, „tancerz też człowiek”, a nawet… tata. Na zdjęciach widzimy artystę baletu w zabawie z córką, zabawie z baletem, ale także po prostu idącego przez teatralne korytarze i trzymającego swoje dziecko za rączkę. Ten obraz jest chyba najważniejszy z całej tej publikacji. Dorośli, którzy kupią ją swoim córeczkom, mogą zobaczyć i zrozumieć, że mężczyzna-tancerz niczym nie różni się od nich samych, tak samo co dzień wychodzi do pracy, a w wolnych chwilach bawi się z dzieckiem. Może tylko tego czasu wolnego ma trochę mniej, a jego miejsce pracy jest dość niezwykłe. Dzieci, które dostaną do rąk tę książkę zapamiętają, że tancerz to zawód jak inny, być może kiedyś, gdy spotkają na swojej drodze kogoś wykonującego to zajęcie, albo choćby dla własnej przyjemności ćwiczącego balet, nie będą patrzeć na niego z podejrzliwym uśmieszkiem… Warto przełamywać stereotypy i rozwiewać mity, zwłaszcza te na dłuższą metę szkodzące baletowi. A najlepiej robić to już w dzieciństwie.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Robert Wolański.
Fot. Robert Wolański.
Fot. Robert Wolański.
Fot. Robert Wolański.
Fot. Robert Wolański.
Fot. Robert Wolański.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close