Ostatnio, zupełnie przypadkowo, w niedługich odstępach czasu kilka znajomych osób – melomanów – zapytało mnie, czy dzieło baletowej jest zawsze takie samo. To znaczy, czy idąc na spektakl wybranego tytułu, na przykład na Coppelię, zawsze obejrzymy takie same tańce – tę samą choreografię. Udzielając odpowiedzi przeczącej, która wydała mi się oczywistością, że nawet najbardziej klasyczne, kanoniczne i uważane za najstarsze balet mają różne wersje, doszłam do wniosku, że nie jest to wcale wiedza powszechna.

Wersja do druku

Udostępnij

Ostatnio, zupełnie przypadkowo, w niedługich odstępach czasu kilka znajomych osób – melomanów – zapytało mnie, czy dzieło baletowej jest zawsze takie samo. To znaczy, czy idąc na spektakl wybranego tytułu, na przykład na Coppelię, zawsze obejrzymy takie same tańce – tę samą choreografię. Udzielając odpowiedzi przeczącej, która wydała mi się oczywistością, że nawet najbardziej klasyczne, kanoniczne i uważane za najstarsze balet mają różne wersje, doszłam do wniosku, że nie jest to wcale wiedza powszechna. Moi rozmówcy posługiwali się bowiem prostą analogią do dzieła operowego, którego specyfikę znali lepiej. Operę tworzy muzyka i pełny tekst śpiewany, jedno i drugie jest zapisane w partyturze, i – abstrahując od współczesnych przypadków mieszania w jednym i drugim przez reżyserów – jest zawsze takie samo. Zmienia się, i owszem, warstwa wizualna. Scenografia, kostiumy, efekty świetlne coraz częściej przenoszą wydarzenia przedstawione w operach w inny czas i miejsce, albo w świat symboliczny, abstrakcyjny, nie odnoszący się bezpośrednio do wskazówek twórców dzieła.

A co z klasycznymi baletami? Dzieło baletowe także tworzy muzyka, treść (choć nie tekst), czyli libretto i choreografia. Od dziesięcioleci środowisko taneczne walczy o to, aby balet był uważany i uznawany za dzieło wspólne kompozytora i choreografa. Powiedzieć: Jezioro łabędzie Czajkowskiego, to tyle co powiedzieć „partytura Jeziora łabędziego”. Bez choreografa, który zobaczy, ułoży i przekaże wykonawcom wszystkie kroki tańca, umieści je w przestrzeni sceny i wyreżyseruje sytuacje sceniczne i interakcje między bohaterami, balet to tylko nuty zapisane na pięciolinii. W dodatku dopiero od niedawna istnieją systemy zapisu choreografii podobne do zapisu nutowego, a i tak są one bardzo hermetyczne: mało osób, w tym bardzo niewielu tancerzy, potrafi je odczytywać. Obok nich (notacji Benesha i kinetografii Labana) to zapis wideo jest najlepszą pomocą w utrwalaniu zawiłości choreografii, choć praktycy podkreślają, że nagranie zawsze przekłamuje: czasem wysokość ruchu, to znów jego rozkład w przestrzeni…

Stąd po dziś dzień najlepszym sposobem na przekazanie sekwencji tanecznych wykonawcom jest żywy pokaz prezentowany przez choreografa, jego asystenta lub pedagoga w sali baletowej, i najczęściej okraszony dokładnym omówieniem. Tym sposobem przez stulecia przekazywane były choreografie najsłynniejszych baletów, które tancerze, krytycy, publiczność i dyrektorzy teatrów uznali za najwartościowsze i godne prezentowania wciąż w umownie „tej samej formie”. Przeciętnemu konsumentowi kultury stanie w tym miejscu przed oczyma tzw. biały akt Jeziora łabędziego: kilka sekwencji tanecznych wykonywanych przez 32 łabędzie. A jednak nawet w przypadku tej choreografii nie możemy być do końca pewni, że wygląda dziś tak, jak ją ułożył Lew Iwanow do petersburskiej premiery. Bo po drodze były setki pedagogów i baletmistrzów, którzy „pamiętali”, że w tym takcie robimy to, a w kolejnym ręka idzie do boku… a może nie, może to było do góry?… Każdy baletmistrz, przygotowujący zespół do wykonania tego fragmentu, odnosi się do całej światowej spuścizny wykonań Jeziora łabędziego i jakąś wersję albo ich miks wybiera. A każdy wybór położenia głowy tancerek, wysokości uniesienia rąk, ustawienia stóp w pozie decyduje o efekcie końcowym – o stylu. A liczba tancerek wykonujących tańce zależy czasem tylko i wyłącznie od liczebności zespołu, nie zaś od względów artystycznych i wierności „oryginałowi”.

Czasem wreszcie ze względu na wybory artystyczne lub przypadki (zaginięcie części partytury, zmiana gustów publiczności) na poszczególnych scenach powstawały różne wersje tego samego dzieła. I tak współczesny świat zna Bajaderę w wersji dwuaktowej i trzyaktowej (trzeci akt zrekonstruowała rosyjska balerina Natalia Makarowa), a Korsarza w licznych wariantach tak dramaturgicznych (z różnym zakończeniem) i muzycznych (w carskiej Rosji do oryginalnej partytury dodawano najróżniejsze ulubione „kawałki” nadwornych kompozytów baletowych), jak obsadowych (raz główny bohater korsarz Konrad ma do pomocy niewolnika Alego, innym razem nie).

Inaczej rzecz ma się z baletami, które nie zyskały tak jednoznacznego poklasku, których choreografia nie została uznana za godną zachowania. Czasem zanikła nić pedagog – tancerze i pamięć o danej choreografii przepadła. Odnajdywaniem i przywracaniem takich zaginionych zabytków baletowych zajmują się ich rekonstruktorzy. Odtwarzanie stylu choreografa w oparciu o jego inne dzieła, detektywistyczne badania rycin prezentujących poszczególne sceny z baletów, , opisów literackich, wspomnień pamiętnikarskich i resztek przekazów ustnych pozwalają im przywracać do scenicznego krwioobiegu romantyczne i klasyczne balety, które zeszły ze scen nierzadko wiele dziesięcioleci temu i nie były przez ten czas wystawiane. Oczywiście to zawsze tylko domniemanie połączone z wykorzystaniem współczesnej techniki baletowej. Trudno dziś zmuszać wyćwiczonych do granic możliwości tancerzy, by podnosili nogi tylko na 45 stopni w górę. Choć bywają pedagodzy i asystenci, którzy przy przekazie stylistycznym XIX-wiecznych baletów i na to potrafią zwracać uwagę. Ostatecznie jednak balansują gdzieś między stylowością a oczekiwaniami i przyzwyczajeniami współczesnego widza.

Inni twórcy jednak sięgają po prostu po dzieło (partyturę i libretto) i układają własną, zupełnie nową choreografię, przycinając lub sztukując w miarę potrzeby także muzykę i treść. To także dzieje się w duchu tradycji baletowej, bo w XIX wieku publiczność oczekiwała wręcz nowych wersji lubianych dzieł i tematów. I choć Maja Plisiecka w swoich wspomnieniach zżymała się na praktykę radzieckich choreografów, że zamienią kolejnością dwa tańce i obuwie tancerkom, i już nazywają spektakl „swoją wersją Jeziora łabędziego, to różnorodne oblicza klasycznych i tych bardziej współczesnych dzieł baletowych są faktem. I nie konkurują ze sobą, o czym najlepiej przekonał grany na warszawskiej scenie wieczór baletowy złożony z trzech wersji Święta wiosny – Niżyńskiego, Gata i Béjarta do tej samej muzyki Strawińskiego. A więc balet zmiennym jest…

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close