W swoim solo FearLess poruszasz wrażliwą tematykę dotyczącą ludzkiego strachu, który może być obezwładniający lub motywujący. Czyw trakcie procesu twórczego mierzyłaś się ze swoimi lękami? W jaki sposób pracowałaś nad tym spektaklem?

Będąc w trakcie programu nauczycielskiego w Izraelu, znalazłam się w jednym miejscu na dłużej, dlatego miałam możliwość regularnych poszukiwania i procesu twórczego. Ciekawe było to, że mimo iż znajdowałam się w kolebce tańca współczesnego, byłam otoczona wybitnymi artystami, oglądałam mnóstwo spektakli, oddychałam i żyłam tańcem, to przychodząc na sale, czułam się kompletnie wypłukana z kreatywności. Najwyraźniej to był czas na bycie biorcą, czas chłonięcia, niekoniecznie czas produkcji i kreacji. Proces powstawania spektaklu trwał również poza salą, z pasją obserwowałam bowiem życie w Izraelu. Funkcjonowanie w stanie permanentnego strachu, które bliskie jest mieszkańcom tego kraju, było dla mnie dużą inspiracją na późniejszym etapie pracy. W Izraelu żyjesz w obliczu wojny, która może wybuchnąć z dnia na dzień, ale nie poddajesz się i ciągle robisz swoje, dlatego strach to tylko jeden z aspektów tego spektaklu, bo jest on także o byciu nieustraszonym.

Wersja do druku

Udostępnij

Niejednokrotnie miałem przyjemność uczestniczyć w lekcjach Gaga z Gosią i była to dla mnie za każdym razem podróż pełna przygód. Jej energia, uśmiech, świadomość ciała i fascynacja ruchem sprawiały, że za każdym razem odkrywałem w improwizacji coś nowego. Z ogromną uważnością słuchałem każdego jej słowa, chcąc czerpać od niej jak najwięcej wiedzy i doświadczenia.

W pierwszej kolejności chciałbym Cię zapytać, jak wyglada Twoja higiena pracy i jak przygotowujesz swoje ciało, aby korzystać z jego pełnych zakresów?

Aktualnie niestety borykam się z kontuzją, która zdarzyła mi się około roku temu, kiedy bardzo intensywnie pracowałam nad spektaklem FearLess [premiera 18 września 2019, Non Stop Festivalen, Norwegia – przyp. M.P.] i dużo podróżowałam, więc moja higiena pracy wygląda aktualnie nieco inaczej. Mam swój konkretny, codzienny plan, który powtarzam niezależnie od miejsca pobytu. Zaczynam dzień od rytuałów tybetańskich, które zajmują mi maksymalnie 20 minut. To jest szybki zastrzyk energii, ruchu i oddechu, a potem robię swoją GoPiYogę, która jest fuzją jogi, pilatesu, ćwiczeń funkcjonalnych, rehabilitacyjnych i izometrycznych. Niezależnie od tego, jaką aktywność wykonuję później w ciągu dnia, taki trening pozwala mi ułożyć ciało w bezpiecznych zakresach, wzmocnić jego centrum. Przygotowuje mnie to do tego aby podczas pracy na sali gdy ryzyko, odwaga i nieograniczone możliwości nadają kierunek moim podróżom ruchowym, nie bać się tych reguł naginać.

Skąd u Ciebie ta mobilizacja, motywacja i samodyscyplina? Czy są to wartości, które rozwijałaś w sobie przez lata, od czasów szkoły baletowej, czy dopiero od kiedy jesteś freelancerką?

Samodyscyplinę mam w sobie od maleńkości, a szkoła baletowa umocniła we mnie te cechę. Jestem perfekcjonistką, co ma swoje dobre i złe strony. Jestem dla siebie największym tyranem, bardzo wiele od siebie oczekując. Motywacja wynika z potrzeby i chęci bycia cały czas w gotowości. Będąc freelancerką, dzisiaj mogę mieć spektakl, jutro sesję zdjęciową albo inny projekt i chcę, żeby moje ciało było przygotowane na wszystkie możliwe wyzwania. Ten reżim, samodyscyplina, to jednocześnie mój czas tylko dla siebie, okazja do codziennego witania się z ciałem, wsłuchiwanie się w jego pragnienia i potrzeby. Ten rytuał sprawia mi ogromną przyjemność.

Dla mnie, z perspektywy „nowego” freelancera, ciekawa jest różnica pomiędzy pracą nad ciałem poprzednio – kiedy musiałem dostosować się do grafiku prób i lekcji, będąc na etacie –

i teraz. Aktualnie mogę iść za tym, co podpowiada mi ciało czy samopoczucie i dopasowywać trening na bieżąco każdego dnia.

Obydwoje mamy taką wolność, ale za tym kryje się odpowiedzialność, bo jeśli nieodpowiednio dobierzesz dla siebie trening, poniesiesz tego konsekwencje. Oczywiście mam takie dni, kiedy budzę się zmęczona, bolą mnie mięśnie, nie mam ochoty na nic, ale właśnie te wybory, dzięki którym pokonujesz swoje słabości, kształtują charakter i dają ogromna satysfakcję.

Czy od kiedy zaczęłaś praktykować Gaga i jesteś nauczycielką tej metody, zmieniło się Twoje podejście do pracy z ciałem, ruchu, tworzenia spektakli?

Z Gaga żyję około 10 lat, to nie jest tak, że dopiero po zakończeniu całego programu nauczycielskiego zostałam namaszczona specjalnym umiejętnościami. To był proces nauki, tak jak każdy inny. Przełomowym momentem był dla mnie okres, kiedy mieszkałam w Tel Awiwie i mogłam poświęcić czas tylko na swój rozwój. Odkąd jestem nauczycielką Gaga, mogę dzielić się pasją, która we mnie przez lata pulsowała i rezonowała, ale nie miałam narzędzi ani dostatecznej wiedzy, żeby ją rozpowszechniać. Dzięki Gaga moja droga obrała inny kierunek. Kiedy tworzę materiał choreograficzny, posługuje się językiem Gaga, ale oprócz niego używam także innych języków, którymi dowolnie żongluję. Fascynuje mnie wiele form ruchu i pociąga nieznane, dlatego stale eksperymentuję, kreując tym samym ciało i fizyczność, które trudno jest zdefiniować. Te wszystkie ruchowe metody komunikacji we mnie ewoluują i w zależności od dnia posługuje się innym językiem.

Będąc na wielu lekcjach Gaga w Polsce i w Izraelu z doświadczenia wiem, że nie każdy ma taki dar do przekazywania tego języka jak Ty. Ty to naprawdę czujesz! Jesteś na sali jak słońce, wokół którego wszyscy chcą się zgromadzić. Wydaje mi się, że to wynika z Twojej wrażliwości, ciepła i energii, którą masz wobec siebie, innych i w wobec życia w ogóle.

Praca nad świadomością ciała to również uwrażliwianie się na samego siebie, swoje potrzeby i swoje otoczenie. Praktyka improwizacji, Gaga, joga, medytacja – to wszystko pobudza zmysły. Czuję, że moje są bardzo wrażliwe, dlatego postrzeganie rzeczywistości przeze mnie jest wyraźne i mocne. Piękne jest to, że język Gaga pozostawia wiele wolności. Podczas programu nauczycielskiego dostajesz narzędzia, które są nieustannie rozwijane przez Ohada Naharina, a to oznacza, że my, nauczyciele, jesteśmy w ciągłym procesie nauki. Podczas każdej lekcji metodyki, które odbywają się on-line, Ohad stymuluje nas, aby szukać nowego podejścia do ruchu i zachęca do rozwijania się w oparciu o wiedzę, którą nam przekazuje. Wspólnie eksperymentujemy, dobrowolnie stając się królikami doświadczalnymi. Przefiltrowujemy pomysły Ohada na własnym ciele i na własny sposób.

W swoim solo FearLess poruszasz wrażliwą tematykę dotyczącą ludzkiego strachu, który może być obezwładniający lub motywujący. Czyw trakcie procesu twórczego mierzyłaś się ze swoimi lękami? W jaki sposób pracowałaś nad tym spektaklem?

Sam proces powstania tego spektaklu trwał trzy lata. Intensywność pracy była bardzo zróżnicowana – będąc stale w podróży, jak gąbka chłonęłam wszystko związane z tematem strachu. Spontanicznie nagrywałam mój czas w studio i na sali, improwizowałam i robiłam mnóstwo notatek, stąd też mam materiały wideo z prób w Nowej Zelandii, Tajlandii, Norwegii, Polsce, na Bali i oczywiście w Tel Awiwie. Będąc w trakcie programu nauczycielskiego w Izraelu, znalazłam się w jednym miejscu na dłużej, dlatego miałam możliwość regularnych poszukiwania i procesu twórczego. Ciekawe było to, że mimo iż znajdowałam się w kolebce tańca współczesnego, byłam otoczona wybitnymi artystami, oglądałam mnóstwo spektakli, oddychałam i żyłam tańcem, to przychodząc na sale, czułam się kompletnie wypłukana z kreatywności. Najwyraźniej to był czas na bycie biorcą, czas chłonięcia, niekoniecznie czas produkcji i kreacji. Proces powstawania spektaklu trwał również poza salą, z pasją obserwowałam bowiem życie w Izraelu. Funkcjonowanie w stanie permanentnego strachu, które bliskie jest mieszkańcom tego kraju, było dla mnie dużą inspiracją na późniejszym etapie pracy. Podążałam za słowami feel the fear and do it anyway, Susan Jeffers z jej książki o tym samym tytule. W Izraelu żyjesz w obliczu wojny, która może wybuchnąć z dnia na dzień, ale nie poddajesz się i ciągle robisz swoje, dlatego strach to tylko jeden z aspektów tego spektaklu, bo jest on także o byciu nieustraszonym. Elementem procesu pracy nad Fearless były również wywiady, które składały się zawsze z tych samych ośmiu pytań, ale skierowanych do różnych grup odbiorców. Odpowiedzi były bardzo odmienne, ukazywały jak żywy i niejednoznaczny jest ten temat i jak wiele ma barw. Strach towarzyszy nam niemalże na każdym kroku, więc warto jest zacząć dostrzegać i analizować jego destrukcyjny wpływ na nasze decyzje.

Ciekawy jestem, jak Twój spektakl będzie się zmieniał, bo to temat, który cały czas ulega aktualizacji. Razem z Dominikiem Więckiem jesteśmy obecnie rezydentami w TanzFaktur w Niemczech i naszym tematem jest adaptacja, więc podobnie do strachu temat niezmiennie aktualny w każdym kontekście.

To są zagadnienia bliskie nam wszystkim, szczególnie w obliczu zmian politycznych w Polsce i na świecie, zmian klimatycznych czy w dobie pandemii. Musimy się do tego wszystkiego bardzo szybko adaptować i strach z tym związany jest odczuwalny jeszcze bardziej niż wcześniej.

Ja sam odczuwam ten lęk bardziej niż kiedykolwiek, ale nauczyłem się go trochę wyciszać.

Wydaje mi się, że niemożliwe byłoby całkowite zdystansowanie się do tego co się dzieje. Ja czuję w sobie niezgodę i frustrację, ale oczywiście skupiam się na tym, na co mam wpływ, starając się kreować dla siebie rzeczywistość pełną miłości i akceptacji.

A czy tworząc spektakl, pozwalasz innym, aby mieli wpływ na efekt końcowy?

Pracowałam nad FearLess sama, bez pomocy dramaturga czy reżysera. Bardzo zależało mi na tym, aby ta praca była indywidualna, prawdziwa, nieidealna, nieprzefiltrowana przez czyjeś wyobrażenia. Czuję, że na etapie powstawania czegoś tak wybitnie intymnego i osobistego, opinie innych mogą zaburzyć autentyczność mojej pracy.

Pierwszy raz mialem okazję pracować niedawno nad spektaklem, w którym największa odpowiedzialność i decyzyjność spoczywała na mnie. Spektakl Symetria, którego byłem choreografem,powstawał w ramach rezydencji w Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, a artystami, których zaprosiłem do współpracy byli Daniela Komędera-Miśkiewicz i Dominik Więcek. Pomoc tancerzy i dramaturga, Stanisława Godlewskiego, była dla mnie nieoceniona, jednak czuję, że na swojej drodze choreograficznej jestem na bardzo wczesnym etapie. To nie było dla mnie łatwe działać w takim systemie –

pełnej odpowiedzialności i hierarchii: choreograf –wykonawcy.

Jestem pewna, że prędzej czy później okoliczności sprawią, że nie będziesz miał wyjścia i spektakl będziesz musiał stworzyć sam od początku do końca. Zobaczysz, że to będzie magiczne doświadczenie.

Czekam zatem na ten moment! Kiedy nastąpił on w Twojej karierze i jak ona przebiegała po ukończeniu szkoły baletowej?

Po szkole baletowej trafiłam do Polskiego Teatru Tańca (2007), z czego bardzo się cieszę, bo była to dla mnie nauka, jakiej nie miałam możliwości otrzymać w szkole. Praca w zespole mocno mnie ukształtowała, nabrałam pewności siebie i szlifu scenicznego. Repertuar był bardzo bogaty, graliśmy trzy rożne spektakle w ciągu tygodnia i musiałam być w stanie ciągłej gotowości. Byłam wiecznie wrzucana na głęboką wodę, co chwilę stawiano przede mną nowe wyzwania artystyczne. Czuję, że ten czas pomógł mi w staniu się wielowymiarową artystką. Po latach pracy jako freelancerka wiem, że nie będę już pracować na etacie w teatrze. Z ogromnym szacunkiem podchodzę do swojego ciała, które jest delikatnym instrumentem. Dlatego nie mam już takiego entuzjazmu, jak kiedyś, aby eksploatować je, dopasowując do potrzeb wiecznie zmieniającego się repertuaru. Teraz zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Decyzje w kontekście pracy wykonawczej, choreograficznej i pedagogicznej podejmuję w sposób odpowiedzialny i przemyślany. Odchodząc z teatru w 2012 roku, założyłam DanceLab, projekt artystyczny, mój dom twórczy, laboratorium, w ramach którego tworzę spektakle. Opuszczając PTT, wiedziałam, w jakim kierunku chcę podążać i to był dopiero początek mojej świadomej drogi, której cel mimo wszystko ciągle się zmienia. Praca z Ohadem Naharinem w PTT otworzyła mi oczy i pokazała potęgę pracy z wyobraźnią, wirtuozerią i formą. Zaczęłam czerpać przyjemność z improwizacji, z eksplorowania możliwości ruchowych mojego ciała. To był dla mnie przełomowy moment.

Doskonale Cię rozumiem, bo ja również bardzo późno zacząłem odczuwać przyjemność z improwizacji. Teraz mogę to robić codziennie bez końca!

Niesamowite dla mnie jest to, jak wiele osób nie przepada za improwizacją, a wręcz się jej boi –wynika to z tego, że żyjemy w ciele jak w kokonie, totalnie nie zdając sobie sprawy z jego potencjału. Nie wiemy, co zrobić ze swoim ciałem i w jaki sposób go użyć. W moim przypadku, mimo że posiadałam w pudełku z narzędziami cały wachlarz technik, stylów i doświadczeń, zamiast bawić się nimi, byłam ich niewolnikiem. Nie wiedziałam, jak się poruszać, wychodząc poza formę czy ramy jakiegoś stylu. Byłam kompletnie zblokowana i nie umiałam korzystać z tego, co mam.

Bardzo często, kiedy prowadzę warsztaty i staram się poprzez improwizację skupić na pewnej jakości ruchu lub mechanizmie wykonywania go, spotykam się z tym, że zadanie prowadzi od razu w stronę tańca, wykonywania technicznych ćwiczeń albo wykorzystywania fragmentów znanych choreografii. Nakładam wtedy na ciało więcej ograniczeń, zdejmując kolejne warstwy i doświadczenia, żeby wydobyć coś unikatowego i przede wszystkim nowego. Czy również korzystasz z takich zabiegów podczas lekcji i procesu twórczego?

Tak, jak najbardziej. Zanim sięgnę po narzędzia choreograficzne, bardzo dużo czerpię z improwizacji. Nakładam na siebie przeróżne zadania i ograniczenia, ale korzystam również z materiałów audiowizualnych, jak np. obrazy, fragmenty filmów czy teksty. Wyszukuję informacje, które w jakiś sposób mnie stymulują. Staram się współpracować z artystami reprezentującymi odmienne dziedziny sztuki, mającymi sprecyzowany styl, estetykę, wizję siebie, czerpać z ich wyobraźni. Lubię taki rodzaj wymiany artystycznej – to dla mnie niezwykle inspirujące.

W swojej pracy staram się szukać spójności, równowagi w symbiozie ciała z innymi mediami czy dziedzinami sztuki

Pamietam z lekcji Gaga, że balans to ciągły proces, podczas którego wiele może nas zaskoczyć. Czym ostatnio zaskoczyłaś samą siebie?

Oprócz zaskoczeń w życiu codziennym, wynikających ze zmian niezależnych od nas, spotykają mnie także pozytywne zaskoczenia podczas pracy twórczej. Obecnie jestem pochłonięta nowym spektaklem, którego tematem jest wolność. To zagadnienie i research są dla mnie zaskakujące na każdym kroku i myślę, że efekt końcowy również taki będzie.

Czekam już w takim razie na premierę!

Ja też, chociaż jestem jeszcze pełna obaw . Na szczęście zanim będę mogła w pełni zrealizować nowy koncept, mam tournée po Polsce ze spektaklem Fearless w ramach Polskiej Sieci Tańca. Mam nadzieję, że nabiorę dzięki temu odwagi.

Jakie jeszcze plany masz w swoim kalendarzu?

Jestem bardzo ciekawa tego, co będzie się działo na świecie ze względu na pandemię, bo od tego tak wiele zależy w naszym życiu.. Moje plany to przede wszystkim wypełnienie zobowiązań zawodowych. Jestem po warsztatach w ramach Festiwalu Cyrkulacje we Wrocławiu , prowadzę codzienne lekcje on-line dla tancerzy Scottish Dance Theatre i chciałabym to kontynuować. W przyszłym roku będę tworzyć spektakl dla zespołu Joss Arnott Dance, który liczy około 20 osób, co będzie pierwszym doświadczeniem pracy z tak dużą grupą w mojej karierze. Pozostałe plany to podążanie za tym, co sprawia mi przyjemność, szukanie odwagi oraz nieuleganie oczekiwaniom innych wobec mnie i mojej pracy.

W takim razie życzę Ci, aby wszystko się spełniło. A jakie są wobec tego Twoje marzenia związane z pracą zawodową?

Moim ogromnym marzeniem było zostanie nauczycielką Gaga. Od kiedy to się ziściło, nie mam takich długoterminowych planów czy celów. Jest mi bardzo dobrze tu, gdzie jestem. Czuję się naprawdę szczęśliwa i chciałabym, aby za pięć-dziesięć lat moje życie stale mnie zaskakiwało, a wszystko, co w nim dobre – ewaluowało. Chciałabym także wrócić do bycia w ciągłej podróży, bo tęsknię za Azją i Nową Zelandii, dzieleniem się ze światem moim repertuarem, pasją i pracą.

Co cenisz w sobie jako artystka?

Zdecydowanie szczerość.

***

Rozmowa ukazuje się w cyklu Ciało doskonałe. Jest to cykl wywiadów Michała Przybyły z artystami tańca, będący platformą wymiany doświadczeń, spostrzeżeń i opinii dotyczących wizji ciała, metod pracy, kondycji tańca i relacji artystów ze sobą nawzajem oraz z widzami. Rozmowy i rozważania oscylujące wokół tematyki ciała i fizyczności stanowią także zarys pracy i twórczości samego Przybyły, którego główne zainteresowania w sztuce dotyczą tożsamości, relacji społecznych i psychofizycznych aspektów cielesności w teatrze tańca.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

?FearLess?. Fot. Justyna Szadkowska
?FearLess?. Fot. Justyna Szadkowska
?FearLess?. Fot. Justyna Szadkowska
Fot. Adam Ciereszko
Fot. Adam Ciereszko
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Jerzy Sadowski

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close