Wersja do druku

Udostępnij

Poznaliśmy się przypadkowo ponad rok temu w Warszawie, w drodze po kawę przed naszymi próbami. Ja przygotowywałem wtedy spektakl Symetria w Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, Helena zaczynała pracę nad Glorious Summer w ramach Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku. Nasze historie połączyła osoba Danieli Komędery-Miśkiewicz, która była zaangażowana w oba nasze projekty jednocześnie. Już w tamtym momencie pojawiła się w mojej głowie myśl, aby jedną z rozmów przeprowadzić właśnie z Heleną.

***

 

Twoja relacja ze sztuką trwa już bardzo długo i na przestrzeni lat bardzo się zmieniała, dzięki czemu możesz się pochwalić bogatym doświadczeniem w wielu dziedzinach. Od czego się to wszystko zaczęło Czy pierwsza była fascynacja ciałem i ruchem czy jednak tekst, scena i teatr

Ta relacja jest w moim życiu praktycznie od zawsze. Zaczęło się od tańca towarzyskiego (jeszcze w Armenii) w wieku 3 lat. Po przeprowadzce do Polski, a dokładnie do Gdańska, kontynuowałam treningi do 13.  roku życia. Tańczyliśmy turniejowo, praktycznie co tydzień gdzieś wyjeżdżaliśmy. Z moim partnerem tanecznym doszliśmy do bardzo wysokiej klasy tanecznej jak na nasz wiek, więc jedynym rozwiązaniem było kontynuowanie wspólnej drogi za granicą, bo w Polsce osiągnęliśmy na tamte czasy wszystko. I tutaj zaczęliśmy się niestety rozmijać z partnerem, bo dla moich rodziców takie wyjazdy zagraniczne był nieosiągalne. Przestałam trenować i przyzwyczajona do ciągłej aktywności, szukałam jakiegoś zastępnika. W tym miejscu pojawił się teatr. Miałam 13 lat, kiedy zaczęłam chodzić na warsztaty do Stowarzyszenia Teatralnego Wybrzeżak, które funkcjonowało przy Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. To było naprawdę wspaniałe miejsce, któremu bardzo dużo zawdzięczam i które w zasadzie utorowało wszystkie moje późniejsze decyzje zawodowe. Wywodzi się z niego sporo osób, które nadal działają w sztuce, filmie, rozrywce: Abelard Giza, Wojtek Tremiszewski, Szymon Jachimek, Kacper Ruciński, Julia Kamińska, Piotrek Witkowski i wielu innych cudownych aktorów czy reżyserów. Wybrzeżak był naszym domem, inicjatywą, która dawała bardzo bezpieczne warunki do rozwoju kreatywności, stawiania pierwszych kroków na scenie. Decyzja, żeby iść dalej w kierunku teatru, wynikała więc bezpośrednio z tych doświadczeń. Przystępując do egzaminów w szkołach teatralnych, za pierwszym razem zdawałam jedynie na Wydział Aktorski. W kolejnym roku zdecydowałam się zdawać również na otwarty rok wcześniej Wydział Teatru Tańca w Bytomiu, prowadzony przez krakowską PWST. Dostałam się tam w 2007 roku.

I jak wpłynęło to na twoje myślenie o teatrze i w miarę ugruntowane plany zawodowe

Ten kierunek i związana z nim specjalizacja otworzyły mi głowę na zupełnie nowe obszary sztuki. Idąc tam, w ogóle nie wiedziałam, że istnieje taki nurt jak teatr tańca. Z perspektywy czasu wydaje mi się to zabawne, bo to, co robiliśmy pod koniec mojej działalności w teatrze w Gdańsku, było bardzo bliskie temu gatunkowi. Próbowaliśmy łączyć ruch i taniec ze słowem, ale bez świadomości, że istnieje cała odnoga teatru, która się tym zajmuje. Myślę też, że studia na specjalizacji aktor teatru tańca, która z założenia lokuje się na styku gatunków i umiejętności, rozwinęły we mnie myślenie o pracy w bardzo szerokim zakresie. Przez dużą część czasu szukaliśmy wtedy analogii między różnymi dziedzinami, zastanawialiśmy się, jak zaadaptować informacje z jednych zajęć do innych. Jak aktorstwo może przenikać się z ruchem i odwrotnie. W moim przypadku poszło to dalej, skręcając w późniejszych latach w stronę filmu i fotografii. Po studiach w Bytomiu praktycznie od razu zaczęła się równolegle rozwijać moja droga choreograficzna i aktorska. Spora część zajęć na WTT bazowała też na tworzeniu swoich własnych projektów czy etiud i to właśnie te próbki zaszczepiły we mnie chęć reżyserowania. Każda z moich obecnych aktywności łączy się ze sobą wynikają one z siebie wzajemnie i stanowią integralną całość. Wszystkie narzędzia, którymi dysponuję, służą opowiadaniu historii, kreowaniu różnych światów i bardzo mocno się ze sobą przenikają. Dzięki praktyce choreograficznej jestem w stanie inaczej myśleć o pracy z tekstem, o jego interpretacji w filmie, reklamie czy teatrze. Z kolei myślenie kadrem, które rozwija się przy fotografowaniu, pomaga mi w reżyserii filmowej czy pracy jako movement director. W zeszłym roku razem z moim partnerem Bartkiem Szpakiem poszliśmy już mocniej w stronę reżyserii filmowej.

Ruszyliście w stronę reżyserii i już macie ogromne sukcesy na swoim koncie, bo wygraliście konkurs Papaya Young Directors z bardzo ciekawą reklamą marki Tyskie, a także otrzymaliście dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej na stworzenie filmu fabularnego. W takim tempie wróżę Wam Złotą Palmę i Oscara za rok!

To porozmawiamy za rok! Przez lata przyglądaliśmy się branży reklamowej z boku, jako aktorzy, a fakt, że wychodzimy z zupełnie innego backgroundu niż osoby, które się tym zajmują na co dzień sprawił, że nasze spojrzenie na tę formę było dość świeże. Nasz film Ja otrzymał Grand Prix oraz I Nagrodę w kategorii Branded Stories. W kwietniu dostaliśmy dofinansowanie z PISF-u na development [rozwój projektu, dofinansowanie prac wstępnych prowadzących do wyprodukowania filmu fabularnego, dokumentalnego i animowanego przyp. M.P.] naszego debiutu fabularnego. To film muzyczny, którego akcja dzieje się pod koniec lat 60. w Warszawie. Przed nami jeszcze długa droga konsultacje historyczne, próby choreograficzne, dalsza praca nad muzyką, realizacja próbnej sceny z filmu, ale jesteśmy bardzo podekscytowani i szczęśliwi, że dostaliśmy tę szansę.

Wspomniałaś o tym, jak bardzo przenikają się w Twojej pracy różne dziedziny sztuki i Twoje własne doświadczenia zawodowe. Czy po drodze wyklarowała się praktyka ruchowa, z której korzystasz zarówno jako choreografka i reżyserka

Nie mam jednej konkretnej praktyki ruchowej, do której zawsze wracam albo która jest dla mnie fundamentem w pracy. Wszystko zależy od zadania, które zostało mi postawione. Mam oczywiście zestaw ćwiczeń, którymi lubię się posługiwać podczas poszukiwań ruchowych, ale często modyfikuję je w zależności od projektu. Głównie są to narzędzia służące budowaniu postaci i jej języka ruchowego, obecności, poszerzaniu percepcji i wiedzy na jej temat. Mam zestaw pytań, które sama opracowałam i które pomagają na różnych etapach stworzyć obraz postaci. Dużo pracuję z wyobraźnią i wyobrażeniami. W trakcie procesu twórczego bardzo lubię też rysować, tworzyć mapy myśli, od których się odbijam, szukając materiału ruchowego.

Podczas rezydencji artystycznej w TanzFaktur, w niemieckiej Kolonii, i w Krakowskim Centrum Choreograficznym oraz przy pracy nad spektaklem Śmierć i Ofelia w Centrum Teatru i Tańca w Warszawie zauważyłem, że moją metodą poszukiwań jest praca w oparciu o skrajności, tj. zastanawiam się czym coś, co mnie interesuje JEST i czym w ogóle NIE JEST. Dzięki temu wyznaczam granice obszaru dalszych eksploracji.

W ostatnim czasie pracowałam w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu nad spektaklem Ha(e)user inspirowanym postacią Kaspara Hausera, o którym nie wiadomo za dużo. W tym wypadku głównie wiedzieliśmy, czym Hauser NIE JEST i między innymi dzięki tym pytaniom, o których mówiłam wcześniej, próbowaliśmy znaleźć właściwości tej postaci. Ostatecznie szukaliśmy odpowiedzi na nie z perspektywy białej niezapisanej kartki, czyli czegoś bardzo abstrakcyjnego.

Czy jako performerka podczas pracy z własnym ciałem również korzystasz z tych samych zestawów ćwiczeń i pytań Czy w taki sam sposób mobilizujesz się do poszukiwań

Jako performerka we współpracy z innymi choreografami podążam i słucham, lubię wchodzić w czyjeś metody i sprawdzać, jak rezonują one ze mną. Pracując na sobie w sytuacji kiedy sama dla siebie jestem jednocześnie twórcą i tworzywem, zazwyczaj proces podzielony jest na dwa etapy. Pierwszy to gromadzenie wszystkiego wokół tematu pod względem wizualnym i treściowym: obrazy, playlisty muzyczne, notatki, książki, wszystko, co moim zdaniem z nim koresponduje. W drugim etapie idę z tym bagażem na salę i przetwarzam na konkretny materiał choreograficzny, sprawdzam, porzucam, szukam dalej. Lubię w stosunkowo krótkim czasie stworzyć szkic całości, żeby wiedzieć, na jakiej strukturze pracuję; zarysować dość szybko przebieg dramaturgii i postaci nawet taki wstępny, żeby mieć już pewne założenia, a następnie wypełniać luki pomiędzy, zagłębiać się w detale. Ten schemat jest w zasadzie podobny niezależnie od tego, w jakim modelu w danej chwili pracuję. Oglądając prace innych choreografów, często widzę, że mają swoją wypracowaną jakość ruchową czy język ruchowy, który eksplorują w obrębie różnych prac . U mnie raczej nadrzędny jest temat i dopiero w następnym etapie szukam rozwiązań ruchowych (mogą być one skrajnie różne w zależności od projektu).

Czyli zawsze coś musi to ciało poruszyć

Nie należę do tych choreografów, których interesuje ruch sam w sobie, w czysto estetycznej formie.  Dla mnie ciało i choreografia muszą być włożone w jakiś konkretny obraz, w świat, który za ich pomocą się kreuje. Rzadko kiedy zaczynam pracę z poziomu samego ciała, częściej zapalnikiem jest tekst, postać czy zagadnienie.

Wydaje mi się, że nawet w tym pierwszym aspekcie, o którym mówisz, jest już zawarte zagadnienie i treść, jednak ja także zawsze pracuję w oparciu o zadanie. Podobnie jak Ty staram się podążać za tym, co pojawia się w procesie. Jednak wszystko w ramach struktur, w których czuję się komfortowo. Moje motto to: praca bez presji.

 

Cudownie by było móc tak pracować zawsze! Jest to bardzo trudne, bo zarówno otoczenie jak i my sami często ją jednak wywieramy, ale jestem w stanie sobie wyobrazić taki ideał. Podstawą byłoby zaufanie zarówno do siebie, jak i do współtwórców, wykonawców, a nawet do widowni. Wydaje mi się, że dużo łatwiej byłoby mi pracować w taki sposób z osobami, które już znam, z którymi operujemy podobną wrażliwością i estetyką. Na wstępie mogłabym odrzucić jakąkolwiek obawę o rezultat i finał takiego procesu. Realia pracy w Polsce są jednak takie, że najczęściej to, co tworzysz musi przynieść określony efekt, w określonym czasie i zmieścić się w określonym (małym) budżecie. Już to wywiera sporą presję, jestem jednak zdania, że na tyle, na ile umiemy, powinniśmy stawiać przyjemność tworzenia na pierwszym miejscu.


A w czym odnajdujesz inspiracje do poszukiwania przyjemności i dalszej pracy kreatywnej

 

Niezwykle inspirujące są dla mnie światy wizualne, które kreuje Dimitris Papaioannou [artysta wizualny, choreograf, eksperymentalny reżyser teatralny, performer greckiego pochodzenia przyp. M.P.]. To jest dla mnie majstersztyk pod względem kompozycji obrazu, działania totalnego. Dużo inspiracji czerpię ze sztuk wizualnych Olafur Eliasson [artysta islandzko-duńskiego pochodzenia przyp. M.P.] i jego działanie ze światłem fascynuje mnie od lat. Kolejny artysta, który mnie twórczo stymuluje, to Pierre Huyghe [francuski artysta multimedialny przyp. M.P.]. Na co dzień lubię obserwować przypadkowość zestawień w swoim otoczeniu, napięcia, które tworzą się między obiektami… dużo inspiracji daje mi fotografia streetowa i podróże.

A jak wspominasz pracę w Saturday Night Live Polska

 

Udział w polskiej edycji Saturday Night Live [polska edycja amerykańskiego programu rozrywkowego Saturday Night Live przyp. M.P.]było dla mnie jedną z najważniejszych przygód aktorskich, wyróżnieniem, cudownym czasem, w którym otaczała mnie spora grupa ludzi z poczuciem humoru. To była ogromna ilość cotygodniowej adrenaliny związanej z graniem na żywo przed kamerami, bardzo ciekawy vibe telewizyjny, świetni ludzie, genialni aktorzy i scenarzyści, a przede wszystkim wyzwanie inne niż wszystkie dotychczasowe. Super było się sprawdzić w tej formule. I bardzo żałuję, że nie mieliśmy szansy dłużej popracować w tym formacie, bo uwielbiam role komediowe i bardzo mi ich brakuje w tym, co teraz robię aktorsko.

Projekty filmowe współtworzysz kolektywnie wraz z Bartoszem Szpakiem. Jak odnajdujesz się w takiej pracy

Bardzo dobrze, chociaż uważam to za jakiś cud, że się tak dobraliśmy. Mamy naprawdę bardzo zbliżone poczucie estetyki i tego, co lubimy w sztuce filmowej. Zanim zaczęliśmy razem pracować jako duet, pojechaliśmy na Festiwal Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Dobrym znakiem było dla nas to, że oglądając wspólnie mnóstwo filmów, śmialiśmy się, wzruszaliśmy i łapaliśmy za głowę w tych samych momentach. Nasza praca z Bartkiem opiera się w dużej mierze na symbiozie. Jesteśmy bardzo komplementarni. On jako kompozytor (poza aktorstwem zajmuje się pisaniem muzyki filmowej i produkcjami audio) uzupełnia nasz duet o wyczucie muzyczne i dźwiękowe, ja o warstwę ruchową, choreograficzną. W pracy w duecie niezwykle ważne jest dla mnie zaufanie i poczucie, że nie próbujemy równolegle robić dwóch różnych filmów, gdzie każdy ma swoją wizję. Myślę, że to kwestia wzajemnego porozumienia wtedy można razem działać i płynie z tego tylko przyjemność i wsparcie.

Dla mnie praca kolektywna opiera się na wzajemności: wzajemnym bombardowaniu się pomysłami, zadawaniu sobie pytań, kwestionowaniu i stymulowaniu.

 

Dokładnie tak. Działanie w duecie pomaga szybko rewidować pomysły. Nie jesteś z tym sam/a,  szybko odbijasz się od kogoś, komu ufasz i masz osobę, która zadaje dobre pytania w odpowiednim czasie, dzięki czemu szybciej wiesz, czego chcesz lub czego nie chcesz i w którą stronę iść. Przy okazji pracy nad filmem reklamowym do konkursu Papaya Young Directors tak właśnie wyglądała nasza praca. Podczas burzy mózgów, a w zasadzie żartów sucharów padł koncept odwrócenia znaczenia sztandarowego hasła marki z ty na ja, potem dodaliśmy do tego pomysłu zmianę formatu obrazu w scenie finałowej, operowanie bliskimi kadrami i ciasnymi portretami, i tak dalej, i tak dalej. To był bardzo przyjemny moment dawania sobie silnej energii zwrotnej i uzupełniania się.

Wracając do Twoich początków tanecznych i ormiańskich korzeni, czy czujesz, że ten aspekt kulturowy przejawia się w tym jak i co tworzysz w Polsce

 

Myślę, że raczej nie w sposób świadomy, bo byłam zbyt mała, żeby w ogóle mowić o takim aspekcie. Nie zaznałam tej kultury, nie obcowałam z nią zbyt długo, nie zdążyła się ona we mnie osadzić. Ale zdarzało mi się niejednokrotnie słyszeć, że i tak czuje się gdzieś podskórnie jej wpływ na to, co tworzę w atmosferze, rodzaju aury, która wytwarza się w moich pracach teatralnych. Rozmawiając kiedyś z Bartkiem na ten temat, stwierdziliśmy, że chyba najtrafniejsze jest w moim przypadku połączenie południowej duszy ze skandynawskim minimalizmiem, bo gdybym mogła wybrać, to raczej byłabym z północy.

W marcu miałaś swoją premierę w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, o której już wspomniałaś. Co jeszcze wydarzyło się od tamtego czasu Czy pandemia bardzo utrudniła Ci pracę

 

Ten rok, mimo pandemii, był dla mnie paradoksalnie jednym z najbardziej intensywnych okresów pod względem zawodowym. Przy pierwszym lockdownie złożyliśmy kilka wniosków grantowych, szukaliśmy możliwości poza pracą w teatrach, które były zamknięte. Później, jesienią dużo spraw się na siebie nałożyło nowe projekty po wygranej w Papaya Young Directors, powrót do tego, co przerwała pierwsza fala. Dopiero po premierze Ha(e)usera w marcu mogłam swobodnie odetchnąć. Wchodziłam z jednego projektu w drugi praktycznie bez przerwy, więc potrzeba odpoczynku i nabrania dystansu do sytuacji, tego, co się w tym okresie wydarzyło i zmieniło, była bardzo duża.

Jest to dla mnie bardzo fascynujące, że potrafisz odnaleźć siebie między tymi wszystkimi twórczymi działaniami, w których poruszasz się z taką lekkością i świadomością. Myślę, że to kwestia ogromnego talentu i pokory.

 

Generalnie mam takie podejście do życia, że lubię, jak rzeczy dzieją się naturalnie i płyną swoim nurtem moją rolą jest nie przestraszyć się tego i w odpowiednim momencie tylko lekko nakierowywać samą siebie na dobrą drogę. Poza tym staram się, żeby nie praca określała to, kim jestem, lecz raczej odwrotnie. Jestem bardzo zadaniową osobą, lubię zmienność, a wszystkie te obszary działań i lawirowanie między nimi mobilizuje mnie i napędza w życiu. Poza tym uwielbiam to, jak przenikają się w tym inni ludzie spotykanie ich w różnych funkcjach i na bardzo zmiennych gruntach daje mi dużo przyjemności.

Cieszę się, że mimo zajętego kalendarza miałaś czas, aby się spotkać i naszą rozmową wypełnić pewną lukę tak, aby ludzie ze środowiska mogli dowiedzieć się o Tobie więcej!

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close