Solar plexus to spektakl, który stawia człowieka wobec odwiecznych i fundamentalnych filozoficznych pytań: co to znaczy, że świat istnieje i w jaki sposób? Czy możemy mieć co do tego jakąkolwiek pewność,? Jak możemy jej nabyć, jak  poznajemy świat? Jedna z kluczowych ontologicznych dyskusji dotyczy istnienia desygnatów ogólnych pojęć. Filozofia rozważa różne sposoby istnienia bytu/przedmiotów. Istnieją pojęcia czy konkretne przedmioty? A może jedno i drugie? Odpowiedzi nie są ani proste, ani jednoznaczne. Podejmując w swoim spektaklu filozoficzną dyskusję, Tomasz Bazan pozostawia w widzu metafizyczny niepokój.

Wersja do druku

Udostępnij

Solar plexus to spektakl, który stawia człowieka wobec odwiecznych i fundamentalnych filozoficznych pytań: co to znaczy, że świat istnieje i w jaki sposób? Czy możemy mieć co do tego jakąkolwiek pewność,? Jak możemy jej nabyć, jak  poznajemy świat? Jedna z kluczowych ontologicznych dyskusji dotyczy istnienia desygnatów ogólnych pojęć. Filozofia rozważa różne sposoby istnienia bytu/przedmiotów. Istnieją pojęcia czy konkretne przedmioty? A może jedno i drugie? Odpowiedzi nie są ani proste, ani jednoznaczne. Podejmując w swoim spektaklu filozoficzną dyskusję, Tomasz Bazan pozostawia w widzu metafizyczny niepokój.

 

Przestrzeń

 

Od samego początku jesteśmy świadkami wyjątkowego i bardzo świadomego budowania relacji przestrzennych. Spektakl rozpoczyna się w momencie wkroczenia publiczności do foyer. Zdziwieni widzowie natrafiają na bananową skórkę niedbale rzuconą na podłogę i mocno niezadowolonego z obecności ludzi mężczyznę (Radosław Mirski), który nie waha się głośno komentować swojej dezaprobaty. Krocząc po przestrzeni foyer, wprowadza on zebranych w cybernetyczny świat. Opowiada o bibliotece, którą traktuje jak symbol świata: uporządkowany bezkres informacji. Niestety biblioteczne uniwersum przemija, a w jego miejsce pojawia się bliżej niepoznana jeszcze, tajemnicza wirtualna rzeczywistość. Rzeczywistość, w którą postać ta ucieka, jest przewidywalna i oswojona. Bohater w białych goglach VR prowadzi zgromadzonych na salę, gdzie ma rozegrać się dalsza część spektaklu.

Przestrzeń sceny ograniczona jest z trzech stron rzędami krzeseł i mimo że wszystko dzieje się bardzo blisko, czujemy wyraźny podział: po jednej stronie tancerz, po drugiej – my. Dodatkowo przestrzeń sceniczna  zostanie poddana fragmentaryzacji pod wpływem światła.  . Tancerz, mimo że tylko jeden (Tomasz Bazan), skutecznie wypełni wyznaczone pole działania. Czasami będzie wręcz zahaczał o nogi publiczności. Pozostanie jednak mocno skupiony na sobie i mentalnie od niej daleki.

 

Dynamika ruchu

 

Tancerz stara się wypełnić świetlne uniwersum, bardzo dynamicznie zmieniając poziomy ruchu. Mimo szybkiego tempa działania, widz dostrzeże imponujące, długie linie ciała stale przemieszczającego się artysty. Tancerz trzyma w rękach przedmioty przypominające długopisy, które w magiczny sposób kreślą na podłodze świetlne znaki, wydłużając jeszcze formę ciała. Czasami mamy wrażenie, że ruch jest spokrewniony z jakimś stylem dalekowschodniej sztuki walki. Dzieje się tak, ponieważ towarzyszy nam magiczne poczucie, że tancerz na scenie nie jest sam. Drugim, charakterystycznym rodzajem ruchu staje się ten bardziej zwierzęcy, łagodniejszy, niemal powściągliwy. Tancerz porusza się ostrożnie, niczym polujący drapieżnik z rodziny kotowatych: bardzo miękki chód i łagodne opadanie na podłogę. Bada podłoże i w wielkim skupieniu stawia kolejne kroki pomiędzy świetlówkami umieszczonymi w drugiej części sceny. Przez cały czas mamy wrażenie mocnego egocentryzmu artysty. Jest zamknięty w swoim?/wirtualnym? świecie i niczego innego zdaje się nie potrzebować.

 

Światło i dźwięk

 

Ruchowi niezmiennie towarzyszy światło i dźwięk. Obie te jakości – rozedrgane, czasem drażniące zmysły widzów – dopełniają aktywność tancerza. Elektroniczne dźwięki, generowane przez komputer, mimo irytującego charakteru harmonijnie współgrają z działaniami bohatera. Interesującym zabiegiem jest wprowadzenie tekstu mówionego przez samego tańczącego, jak i tego, sączącego się z telewizora, w którym zobaczyć można nieznaną nam kreskówkę. Mocnym środkiem wyrazu pozostaje oddech tancerza i inne dźwięki artykułowane przez niego, a nie mające nic wspólnego z mową – taki zabieg bardzo wzmacnia ekspresję przekazu.

Całość spektaklu przebiega w białym, można powiedzieć „roboczym”, lub nawet laboratoryjnym świetle. Dodatkowymi elementami będą świetlne znaki generowane przez tancerza na podłodze i równolegle ułożone świetlówki. Te pierwsze wydają się być mu podporządkowane, te drugie – odwrotnie, porządkują jego świat, wymuszając tor i sposób poruszania się.

 

Solaris

 

Solar plexus inspirowanyjest powieścią Stanisława Lema. Jednym z problemów Solaris (1961) Lema jest kondycja człowieka w nowoczesnym, zautomatyzowanym, ale wcale nie prostszym świecie. Ludzie wydają się zachłanni w badaniu świata  i władaniu nim. W Solar plexus Tomasz Bazan stara się pokazać walkę człowieka z otaczającą go przestrzenią i z samym sobą. Przekracza on granice ciała, a nawet umysłu, mierząc jego siły w wirtualnej rzeczywistości. Zachłanność człowieka u Lema koncentruje się na władzy. . Na scenie oglądamy zmęczone ciało, które stara się ze wszystkich sił ujarzmić otaczającą przestrzeń, światło i siebie.

Lem wychodzi z założenia, że niektóre ludzkie cechy pozostają  niezmienne, mimo zmieniającego się świata zewnętrznego. Miłość, poczucie samotności, tęsknota to cechy niezależne od przeszłości czy przyszłości, od rozwoju cywilizacji i technicznych możliwości. Przed podstawowymi egzystencjalnymi problemami nie ma ucieczki – ani w odległy czas, ani w odmienną przestrzeń taką, jaką była Solaris. Bazan stwierdza, że człowiek nigdy nie jest w stanie uwolnić się od balastu ziemskiego ciała, co uniemożliwia mu powodzenie w misji poznania tkanki świata i wszechświata.  Świata nie da się zrozumieć bez zanurzenia się w codzienności – także brzydocie, cierpieniu, niespełnieniu. Może zatem bohater osiąga wszystko, co tylko możliwe, nie podejrzewając nawet, że to absolutny szczyt możliwości.

 

Lem skupia się na roli nauki i techniki w życiu człowieka, jej miejscem w hierarchii ludzkich wartości. Rozwój nauki nie zawsze przynosi odpowiedzi na wszystkie pytania. W spektaklu obserwujemy wykorzystanie najnowszych nowinek technicznych – narzędzi  sterujących obrazem, światłem, dźwiękiem. Tak w przypadku Solaris jak i Solar plexus zarówno człowiek, jak i nauka, w obliczu nieznanego i niemożliwego do poznania ponoszą klęskę.

 

Stanisław Lem porusza także problem powielania ludzkiej osobowości drogą sztucznej syntezy człowieka. Solaris wytwarza przypominające ludzkie istoty stworzenia, związane z życiem naukowców, którzy znajdują się w stacji kosmicznej nieopodal dziwnej planety. Nie są to jednak zjawy czy duchy, ale fizycznie namacalne postaci. Natomiast u Bazana człowiek zostaje powielony dzięki wykorzystaniu oka kamery i projekcji obrazu. Mamy tu do czynienia z kolejną iluzją i znów okazuje się, że świata, czy wszechświata nie da się zapisać w żadnym dostępnym systemie, że tajemnice ciała pozostają nieodgadnione.

 

Matrix?

 

Wciągnięci w wirtualną rzeczywistość spektaklu zadajemy sobie pytanie, czy możemy być pewni naszego realnego świata? Co tak naprawdę „JEST” i czy w ogóle jest? A może świat wytworzony z pomocą zdobyczy techniki jest na tyle atrakcyjny, że nie chce się go opuszczać? Jednoznacznej odpowiedzi się nie doczekamy. Uniwersum, w którym jesteśmy osadzeni jest nieodgadnione, a metody, którymi się posługujemy w jego poznaniu –zdecydowanie niedoskonałe. Ewa Karabin w tekście Każdy człowiek jest tancerzem [1] przywołuje pogląd niemieckiej tancerki, choreografki i reformatorki tańca Piny Bausch i stwierdza, że rola tańca jest kluczowa dla zrozumienia świata, który nas otacza, ale i  świata, który nas przekracza. Próby zrozumienia tych różnych poziomów obserwujemy na scenie w Solar Plexus. Wszystko jedno czy mamy na myśli makrokosmos – wszechświat, czy mikrokosmos – ciało. Sam choreograf przyznaje, że jesteśmy bezsilni wobec istniejącego uniwersum – zarówno w skali makro, jak i mikro. „Solar plexus”, potocznie zwany splotem słonecznym, jest jednym z najbardziej znanych splotów nerwowych człowieka. Schopenhauer nazwał go „mózgiem brzusznym”[2] i wydaje się, że takie znaczenie będzie mieć ciało w spektaklu Bazana. Dzięki ciału poznajemy i ciało chcemy poznać. Czy to nam się uda? Merleau-Ponty używa w swoich rozważaniach terminu wiara percepcyjna – to ona pozwala nam uznawać za prawdziwe to, co odbierają nasze zmysły.[3] Czy możemy uznać ciało za jeden ze zmysłów? A może w obliczu niepewności, czy cokolwiek istnieje warto założyć wirtualne okulary i zanurzyć się w pozornej rzeczywistości, która niekiedy okazuje się jedyną alternatywą?

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

 

koncepcja i choreografia, taniec: Tomasz Bazan

muzyka, dźwięk: Marcin Janus

współpraca: Radosław Mirski

Spektakl prezentowany 17 maja 2016 roku w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie w ramach IV Międzynarodowego Festiwalu Tańca Współczesnego KRoki.

 



[1]    Por. Ewa Karabin, Każdy człowiek jest tancerzem, „Więź”, nr 8-9 [646-647], sierpień – wrzesień 2012 646-647].

[2]    Artur Schopenhauer, W poszukiwaniu mądrości życia. Parerga i paralipomena, przeł. Jan Garewicz, Warszawa 2002, s.. 305.

[3]   Maurice Merleau-Ponty, Widzialne i niewidzialne, przeł. Małgorzata Kowalska, Warszawa 1996.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.
Fot. Andrzej Janikowski.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close