Dobrze znamy tę historię. Przed miliardami lat z prima materii wyłania się życie. Najpierw proste, indyferentne, nieco bełkotliwe, by powoli komplikować się, strukturyzować, specjalizować. Życie to ruch, materia zaczyna więc pulsować, to tu, to tam. Zanim dojdzie do synchronu w jej poruszeniach, miną wieki.
Spektakl Walka o ogień i wzrost gospodarczy w reżyserii Szymona Kaczmarka i choreografii Mikołaja Karczewskiego, w dramaturgii Żelisława Żelisławskiego i scenografii Kai Migdałek, zrealizowany został we współpracy artystów tancerzy Polskiego Teatru Tańca z przywołaną grupą twórców, wyłonioną w konkursie na realizację premiery w Polskim Teatrze Tańca w Roku Szyderców 2020 i wspartą przez Instytut Muzyki i Tańca w ramach programu Zamówienia choreograficzne. Stanowi taneczną nowelę o procesie ewolucji, którego my, ludzie jesteśmy częścią; nie jako twórcy, ani sprawcy, lecz zaledwie elementy procesu, bierne obiekty działania niezależnych od nas sił sił. Jesteśmy ożywioną materią w nieustannej transformacji. Odkrycie procesów ewolucji, mające już przecież ponad sto lat, wciąż jeszcze stanowi żywe, inspirujące zaproszenie do pomyślenia świata na nowo i porzucenia, mającego źródło w mitach i fantazmatach, antropocentryzmu.
Obcy w nas
Tytuł spektaklu przywodzi na myśl film Walka o ogień Jeana-Jacquesa Annauda (rok produkcji: 1981). Moje pokolenie pamięta z pewnością ten dziwny, poruszający i zarazem niepokojący obraz zaglądający w gatunkową przeszłość każdego z nas i stawiający nas w innym niż zwykle świetle, nie jako bohaterów wielkich opowieści, ale bliżej świata zwierząt, tych najbliższych nam Obcych. Spektakl Polskiego Teatru Tańca nawiązuje do filmu, co więcej, wybrane sceny to niemal cytaty, szczególnie wtedy, gdy w tanecznej opowieści o ewolucji docieramy do czasów naszych praprzodków i ich mikrostruktur społecznych komplikujących działanie pierwotnych instynktów. Także i muzyka, stworzona przez Kamila Tuszyńskiego, w tych momentach nawiązuje do filmowej, monumentalnej kompozycji. To jednak zaledwie część opowiedzianej tańcem historii. Tytułowy wzrost gospodarczy wyznacza bowiem szerszy horyzont znaczeń i odnosi się nie tylko do naszej gatunkowej przeszłości, ale jest również głęboko zanurzony w teraźniejszości, zadając zarazem pytania o przyszłość.
Minimalistycznie o wielkich sprawach
Spektakl Polskiego Teatru Tańca to dla widza doświadczenie niezwykle estetyczne i minimalistyczne. Nie ma tu jak w przywołanym filmie całego sztafażu środków: charakteryzacji, czy realistycznych kostiumów. Tancerze ubrani można by rzecz sportowo: mają na sobie spodenki i delikatnie okrywający ciało top. To nie tylko wybór estetyczny. Stoi za tym być może myśl, że tak jak na początku, tak i dziś jesteśmy w istocie tym samym: garstką materii ćwiczącą się w nieustannych przemianach. Jeden bliźniaczo podobny do drugiego, czy drugiej, niczym komórki widziane pod mikroskopem. Moje, twoje, nasze wszystkie tak bardzo podobne.
Jedyną scenografię w spektaklu stanowią lekkie dmuchane podłużne przedmioty, które symbolicznie wyznaczają przestrzeń domu innowacji w cywilizacyjnym rozwoju człowieka, radykalnej granicy wyznaczonej naturze. Za rozwojem sytuacji na scenie znakomicie podąża muzyka. Minimalistyczne brzmienia w pierwszych chwilach istnienia żywej materii, doskonale korespondują z obrazem. W pewnym momencie milkną, oddając pole dźwiękom ze sceny, ciszy, oddechom, by wówczas, gdy opowiadana jest już historia rozwoju ludzkiej cywilizacji, ustrukturyzować się i nabrać wyraźnych melodycznych kształtów. Bardzo interesujący jest także ruch, za pomocą którego artyści opowiedzieli ewolucyjny dramat. Szczególnie w pierwszej, przedludzkiej części spektaklu, kiedy dominują drgania i pulsowania, gdy grupują się pierwsze monady komórek i zachwyca niebanalna twórczość natury, także ruch potraktowany jest bardzo abstrakcyjnie i kreatywnie, pełen naturalnej ciekawości, odkrywania nowych możliwości, które nawet w odbiorze zapośredniczonym, z dala, w pandemicznym onlajnie daje się odczuć. Kiedy dochodzi do głosu historia nas, ludzi, naszych walk o ogień, o pierwszeństwo, o dostęp do zasobów, w tym kobiet, gubi się już ta prymarna ciekawość i twórczość, schematy społecznych performansów stają się oczywiste i przewidywalne, a temat się konkretyzuje oscylując między miłością a walką.
Wyjątkowo… samotnie
Historia ludzi, to przejście od prymatu wspólnoty, do indywidualizmu. Tak też dzieje się w spektaklu, kiedy działanie grupowe rozpada się na mikroprezentacje, a następnie performujący swój własny, indywidualny ruch, artyści działają równolegle, zapętleni i zamknięci we własnych bańkach. Wzrokiem szukają Innego, bezskutecznie próbują nawiązać dialog. Niestety, pozostają samotni w swoim unikatowym, ale zarazem niezrozumiałym, języku gestów i poruszeń. Na koniec spektaklu wszyscy stają przed nami jak anonimowy tłum obcych sobie, wyalienowanych jednostek.
W pewnym sensie ta historia jest znana i oczywista. Oglądając ją jednak z pewnego oddalenia, z widowni, czy zza ekranu (trochę jak przez okular mikroskopu), możemy poczuć żal, smutek za utraconą jednością pulsujących wspólnie komórek, prostą, a jakże piękną i twórczą materią. Wszechobecne i dominujące ja oddziela nas od świata. Wgląd w tę naszą kondycję dotyczy zarówno pojedynczego życia i przeżywania samotności pośród innych samotnych ja, jak i całego gatunku homo sapiens. Zabrnęliśmy za daleko w antropocentrycznym zachwycie. Dramatycznie potrzeba nam świadomej środowiskowo ekonomii moralnej, która przedstawi podsycanie konsumpcji oraz promocję hiperindywidualizmu w kategoriach kompromitacji i skandalu pisze prof. Ewa Bińczyk w swojej książce Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu[1].
Czas zatem dostrzec i dowartościować inne formy, spójność i wewnętrzny porządek odmiennych bytów, kształty, ruchy, możliwości, inne ekonomie i odejść od utrwalonej, ale niczym nieuzasadnionej hierarchii z człowiekiem na szczycie ewolucyjnej drabiny. Słabo wypadamy wobec doskonałych jednokomórkowców i wobec idealnych roślinnych architektur, wystylizowany ruch, w którym wyraża się ja, nie jest ani trochę ciekawszy, lepszy, czy formalnie doskonalszy od tańca nie-ludzkich artystów. Spektakl Walka o ogień i wzrost gospodarczy stanowi więc zarówno zachwyt nad tym, co nie-ludzkie, jak i postulat zmiany paradygmatu myślenia, który pozwoli nam odzyskać relacje z Innymi, wspólnie tworzyć, inspirować się, dawać sobie przestrzeń, a w końcu także odzyskać utracone poczucie jedności. Choć nie ma w nim konkretnej wizji przyszłości, pytania, przed którymi nas stawia i problemy, z którymi konfrontuje, domagają się od nas uruchomienia wyobraźni i szukania możliwych przyszłości w głębi wewnętrznego pragnienia.
Zmiana perspektywy
Jak dowiadujemy się z opisu spektaklu, twórcy czerpali inspiracje nie tylko z przywołanego już filmu Walka o ogień, ale także z publikacji prymatologa Fransa de Waala i ewolucjonisty Dougala Dixona. W tym sensie praca Polskiego Teatru Tańca wpisuje się w nurt twórczości interdyscyplinarnej, szukającej styku nauki i sztuki. Zmienia to nie tylko obszary zainteresowań, ale także sposób pracy nad zagadnieniami, domaga się pogłębionych badań nie tylko dotyczących ruchu i tańca, ale także biologii, czy filozofii, ekonomii i antropologii. Polski Teatr Tańca informuje, że spektakl stanowi część dłuższej pracy rocznego idiomu zatytułowanego: Człowiek Roślina, realizowanego w roku 2021. U źródeł tego procesu badawczego leży rozpoznanie, że oto spektakle tańca dokonują się także w przyrodzie, a kreatywność nie-ludzkich artystów, stanowi inspirację i domaga się dowartościowania szczególnie w świecie na skraju katastrofy klimatycznej i zanikającej bioróżnorodności. Schyłkowy antropocen,,zapóźnocen, jak nazywają ten czas niektórzy badacze, to czas kontemplacji odchodzącego świata, który zachwyca, choć na ratunek, może być już za późno. W ten nurt myślenia wpisuje się spektakl Walka o ogień i wzrost gospodarczy. Stanowi przestrogę, smutną konstatację, ale także zaprasza do snucia posthumanistycznej wizji świata współdzielonego przez różne, odmienne, ale równie ważne istnienia.
[1] Ewa Bińczyk, Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2018.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl