Gdy widzowie zajmą już swoje miejsca, na scenie rozpoczyna się tajemniczy rytuał: jedna z performerek powoli zbliża się do stojącej na środku sali opaski z wielkimi, zwierzęcymi rogami, i powoli zakłada je na głowę. Prosty gest przemienienia otwiera spektakl, w którym trzy choreografki językiem performansu przybliżają widzom proces szamańskiej terapii tańcem. Praca nad projektem rozpoczęła się wiosną 2015 roku: Maria Stokłosa zaproponowała Magdzie Ptasznik i Marcie Ziółek współpracę nad spektaklem bazującym na metodzie terapii tańcem. Podstawowym źródłem inspiracji stała się dla nich działalność Anny Halprin, która pomogła w latach 60. XX wieku zredefiniować znaczenie tańca współczesnego. Stał się on dzięki temu formą artystycznego rytuału, przestrzenią społecznego zaangażowania i osobistej odnowy twórcy.

Wersja do druku

Udostępnij

Gdy widzowie zajmą już swoje miejsca, na scenie rozpoczyna się tajemniczy rytuał: jedna z performerek powoli zbliża się do stojącej na środku sali opaski z wielkimi, zwierzęcymi rogami, i powoli zakłada je na głowę. Prosty gest przemienienia otwiera spektakl, w którym trzy choreografki językiem performansu przybliżają widzom proces szamańskiej terapii tańcem.   

 

Praca nad projektem rozpoczęła się wiosną 2015 roku: Maria Stokłosa zaproponowała Magdzie Ptasznik i Marcie Ziółek współpracę nad spektaklem bazującym na metodzie terapii tańcem. Podstawowym źródłem inspiracji stała się dla nich działalność Anny Halprin i jej słynna książka z 2000 roku – Taniec jako sztuka uzdrawiania. Do zdrowia przez ruch i twórczą pracę z uczuciami (polskie wydanie: 2010). Praca Halprin pomogła w latach 60. XX wieku zredefiniować znaczenie tańca współczesnego. Stał się on dzięki temu formą artystycznego rytuału, przestrzenią społecznego zaangażowania i osobistej odnowy twórcy. Wykorzystanie tańca jako części procesu terapeutycznego – dotyczącego zarówno chorób ciała, takich jak rak czy AIDS, jak i chorób mentalnych – stało się przełomowe. Połączenie twórczości artystycznej z zaangażowaniem w problemy sprawiedliwości społecznej i pomocy chorym, na zawsze rozszerzyło spektrum działań współczesnych tancerzy i choreografów.

 

Obok motywu terapii tańcem i ruchem w spektaklu wyraźnie ujawnia się także inna, niezwykle silna inspiracja, zaczerpnięta ze współczesnych praktyk szamańskich. Performerki sięgają do twórczości lamy Tsultrim Allione, która w ramach tybetańskiej tradycji buddyjskiej stworzyła praktykę karmienia demonów. Opierając się między innymi na filozofii tybetańskiej, ale także zachodniej (uważana jest za kontynuatorkę myśli Carla Gustava Junga), Allione stworzyła metodę pracy z podświadomością. Konfrontacja z własnymi demonami, czyli z myślami i doświadczeniami kryjącymi się w mroku umysłu, ma zastąpić charakterystyczne dla cywilizacji Zachodu spychanie i wypieranie skomplikowanych i trudnych przeżyć.

 

 Performerki wykorzystują  metody Halprin i Allione lokalnie  – dokonując ich przekładu na własne doświadczenia. Ma to niezwykłe konsekwencje: w spektaklu przenikają się ich tożsamości artystyczne i prywatne. W ciałach i w głosach tancerek ucieleśniają się historie ich lęków i pragnień, a granica między tym, co autentycznie uzewnętrznione a tym, co stanowi artystyczną inscenizację i autokreację, nieustannie się zaciera.

 

Rytuał ustukturyzowany

 

Specyficzna forma spektaklu  – próba ukazania procesu, w którym uczestniczą artystki –uniemożliwia mu ostateczną krystalizację. To projekt zmieniający się, wciąż ulegający aktualizacji. Mimo to, spektakl wyróżnia bardzo wyraźna struktura,  składająca się z kilku powtarzających się w różnych konfiguracjach modułów. Pierwszym segmentem, który stanowi także oś spektaklu, jest wspomniane wcześniej karmienie demonów: dosłowne ucieleśnienie lęku, który przyjmuje kształt wyobrażonej postaci. Pozostając w bezruchu, każda z tancerek szczegółowo opisuje figurę, jaką przyjął jej demon. Różne są lęki, do których sięgają artystki – lęk przed oceną, przed odrzuceniem itd. – i podobnie różne są demony, które tancerki przywołują. Doświadczenie spotkania z demonem opiera się w dużej mierze na pracy z wyobraźnią, plastycznej próbie naszkicowania własnego lęku. Konfrontacja z nim, polegająca napróbie dialogu, w którym podmiot wciela się w wyobrażonego w demona – i późniejsze karmienie go – aż do nasycenia, które wrogiego demona przeminienia w sprzymierzeńca – prowadzi do ujarzmienia lęku. Spotkanie z obcym, wcielającym się w snutą przez każdą z nich opowieść, konfrontacja z lękiem, ucieleśnionym w wyjętej ze snu postaci, wypowiedzenie i wytańczenie lęku – oto sposoby, jakimi performerki próbują okiełznać trudne doświadczenia z przeszłości, lub całkiem żywe, tkwiące w duszach i ciałach napięcia.

 

Kolejny moduł tworzą swoiste taneczne kalambury: każda tancerka samotnie staje na środku sali, a pozostałe na zmianę rzucają jej hasła, mające stanowić źródło i temat jej ruchu. Zaproponowana gra rozładowują atmosferę – jest  mniej przejmująca niż sesje z demonami, momentami przypomina wręcz dziecięcą zabawę. Pytanie tylko, czy wywoływane w niej emocje — gniewu, pychy, radości – nie wymykają się spod kontroli i nie stają się niebezpiecznie rzeczywiste? Cienka granica między tym, co autentyczne i prywatne, a tym co, zaprojektowane i odegrane, stanowi jeden z ważniejszych tematów spektaklu. Sam proces kiełznania lęku, z którego  czerpią artystki, opiera się przecież na zapośredniczeniu tego, co autentyczne (lęku) poprzez  stworzoną  w wyobraźni postać  (demona). W warstwie narracyjnej fikcja zlewa się z indywidualnym doświadczeniem, na metapoziomie –  sztukę przenika życie.

 

Trzeci segment to… rozmowa artystek o ich pracy. Tancerki siadają w kole, w środku którego znajduje się mikrofon. Następnie po kolei podejmują głos, mówiąc o tym, co w zawodzie choreografki jest ciekawe, co trudne, jak wygląda ich życie. Rozmowa z początku wydaje się elementem zupełnie nieodpowiednim, wybijającym z rytualnego, transowego rytmu spektaklu, czymś zbyt banalnym i literalnym. Dopiero z perspektywy czasu można dostrzec , jak bardzo polityczny –  nawet dzisiaj –  charakter ma rozmowa trzech artystek o naturze ich pracy. To spektakl realizowany wyłącznie przez kobiety, a jedyne ciała, jakie widzimy na scenie, są ciałami kobiecymi , co ma  swoje konsekwencje. Równocześnie, w myśleniu stereotypowym, zawód choreografa nadal kojarzony jest z mężczyznami. Trzy artystki, ubrane w obcisłe kombinezony w panterkę, rozmawiające o byciu matką, tancerką, choreografką, niezwykle subtelnie przełamują niewidoczne może, ale wciąż istniejące schematy, a cielesna, silna kobiecość przenika całą konstrukcję spektaklu. Dodatkowo scena ta po raz kolejny uzmysławia, jak cienka jest granica między ucieleśniającą się w postaci performerką a jej własnym, intymnym doświadczeniem. Artystki kreują spektakl i pojawiające się w nim postaci, równocześnie obnażając przed widzem własną prywatność.

 

 Ostatni moduł stanowi wspólny ruchowy trans: w otoczeniu kolorowych świateł i głośnej muzyki artystki zanurzają się w dynamicznym, chaotycznym tańcu. Każda z nich porusza się niezależnie – mijają się na scenie, pozornie zupełnie wyobcowane z tego, co je otacza. Mimo to, jeśli pilnie obserwujemy ich taniec, widzimy że wzajemnie czerpią ze swoich jakości ruchowych,  inspirując się do cielesnych poszukiwań. Taneczny rytuał, w którym prawdziwie obecne zdają się jedynie ciała, staje się dla widza poruszający: to, co postrzegane okiem, wpływa także na percepcje cielesną. Bliskość ciał, które obserwujemy, siła ich ekspresji, wzmaga doświadczenie ucieleśniania cudzych działań.

 

Gdy sztuka leczy

 

 Złote demony to spektakl ciekawy, choć niekoniecznie łatwy w odbiorze. Performatywna trudność polega na poszukiwaniu sposobów na przekazanie innym prywatnej konfrontacji z demonem, czegoś, co nie sposób pokazać i o czym trudno się opowiada. Praktyki szamańskie i terapeutyczne z założenia ukierunkowane ą na pracę wewnętrzną, konforontują podmiot z nim samym. . Wybrane przez tancerki narzędzia –  opowieść i taniec – są wobec siebie komplementarne, aczkolwiek nie wyczerpują tematu: historia zostaje niedopowiedziana, a widz samodzielnie musi zmagać się z pozostawioną mu namiastką tajemnicy. W pewien sposób artystki podsuwają nam metody Halprin i Allione jako coś wartego uwagi, możliwego do wykorzystania. Niezwykle intrygująca jest przestrzeń w której zazębiają się sztuka i terapia, obszary kojarzone jako odmienne, posługujące się różnymi dyskursami i pełniące zróżnicowane  role w życiu jednostki i społeczeństwa. Przełamanie stereotypu i zaczerpnięcie narzędzi z obu dziedzin prowadzi do ciekawych rozwiązań. Sztuka posługuje się gestem umownym i pozwala dystansować się od dosłowności, terapia z kolei ma jasno określony cel: poprawę jakości ludzkiego doświadczenia, wniknięcie w sfery ignorowane czy uciszane w wielu współczesnych zachodnich modelach życia. Dodatkowo w przypadku tańca silnego znaczenia terapeutycznego nabiera aktywność psychofizyczna, wyzwolenie i oczyszczenie podmiotu poprzez ruch. Połączenie obu sfer tworzy frapujące przeżycie estetyczne, na które warto się otworzyć.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Katarzyna Szugajew.
Fot. Katarzyna Szugajew.
Fot. Katarzyna Szugajew.
Fot. Katarzyna Szugajew.
Fot. Katarzyna Szugajew.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close