Sposób, w jaki epoka wybiera swoje ikony, zawsze pozostaje do pewnego stopnia tajemniczy. . Kto odgadnie, jaki traf decyduje, że właśnie ten, a nie inny człowiek zapisze się w zbiorowej pamięci? Czy postacie historyczne mogły przewidzieć, że jeszcze wiele lat po śmierci będą trwały w świadomości młodszych pokoleń, na kartach książek czy jako figury dyskursu? Ich kulturotwórczy wpływ rozciąga się daleko poza granice czasu, w którym żyły. Do takich osób niewątpliwie należy Isadora Duncan – persona symboliczna dla sztuki tańca, prekursorka wielkich zmian na tanecznej scenie. Już niejednokrotnie powracała jako wspomnienie czy inspiracja w dziełach artystów różnych dziedzin. I oto znów pojawia się przywołana do życia przez choreografa Jérôme’a Bela, który na tegorocznym Festiwalu Ciało/Umysł zaprezentował biograficzny spektakl pt. Isadora Duncan. Była to nie tylko okazja do przypomnienia historii słynnej tancerki, lecz również pretekst do zadania pytania o jej znaczenie dla nowych, ważnych dzisiaj kontekstów – zarówno artystycznych, jak i kulturowo-społecznych. quo.

Wersja do druku

Udostępnij

Sposób, w jaki epoka wybiera swoje ikony, zawsze pozostaje do pewnego stopnia tajemniczy. . Kto odgadnie, jaki traf decyduje, że właśnie ten, a nie inny człowiek zapisze się w zbiorowej pamięci? Czy postacie historyczne mogły przewidzieć, że jeszcze wiele lat po śmierci będą trwały w świadomości młodszych pokoleń, na kartach książek czy jako figury dyskursu? Ich kulturotwórczy wpływ rozciąga się daleko poza granice czasu, w którym żyły.

Do takich osób niewątpliwie należy Isadora Duncan – persona symboliczna dla sztuki tańca, prekursorka wielkich zmian na tanecznej scenie. Już niejednokrotnie powracała jako wspomnienie czy inspiracja w dziełach artystów różnych dziedzin. I oto znów pojawia się przywołana do życia przez choreografa Jérôme’a Bela, który na tegorocznym Festiwalu Ciało/Umysł zaprezentował biograficzny spektakl pt. Isadora Duncan. Była to nie tylko okazja do przypomnienia historii słynnej tancerki, lecz również pretekst do zadania pytania o jej znaczenie dla nowych, ważnych dzisiaj kontekstów – zarówno artystycznych, jak i kulturowo-społecznych. Bo że dorobek Duncan ma charakter ponadczasowy, o tym świadczy jej żywa wciąż obecność w myśli i w praktyce współczesnych twórców. Także tutaj, na festiwalowej scenie, postać Isadory nie pojawiła się jako relikt przeszłości, lecz weszła w interesujący dialog z aktualnym status quo.

***

Czas i przestrzeń spektaklu zostały podzielone między dwie performerki oraz… tekst czytany. Dla widzów przyzwyczajonych do sztuki najnowszej zaskakująca mogła być regularna, schematyczna konstrukcja przedstawienia, w którym główną rolę dzierżą aktorka do spółki z narratorką. Najwidoczniej jednak taka była intencja Bela – zrekonstruować obraz Duncan w warunkach niemalże laboratoryjnych, w oparciu o na materiały archiwalne i uporządkowaną chronologię. Efektem tego podejścia jest spektakl o charakterze w dużej mierze informatywnym, który mógłby z powodzeniem pełnić posłużyć za ilustrację autobiografii Isadory Moje życie (jednego z podstawowych punktów odniesienia dla autorów performansu).

Nie należy jednak sądzić, że inicjatywa Bela i performerek sprowadza się do ról odtwórczych. Zarówno narratorka, Sheila Atala, jak i tancerka, Elisabeth Schwartz, swoim głosem i ciałem zdołały nadać Isadorze Duncan nowy wymiar materialnej, choć ulotnej egzystencji. Metodyczny, dokumentalistyczny wręcz styl tego wskrzeszenia dla niektórych zapewne wydał się nazbyt chłodny, innym zaś przyniósł jasność i przejrzystość perspektywy. Nawet jednak mimo tego, że to intelekt był pierwszym odbiorcą spektaklu, znalazło się w nim także miejsce dla bardziej uczuciowej refleksji, chociażby ze względu na pełne zaangażowania wykonanie ekspresyjnych tańców Isadory.

***

Elisabeth Schwartz od lat tańczy choreografie stworzone przez Isadorę, dzięki czemu jej ruch precyzyjnie oddaje pierwowzór. Odpowiednią technikę nabyła pod okiem Julii Levien – nauczycielki związanej ze szkołą tzw. Isadorables, czyli tancerek kształconych osobiście przez Duncan. Każdy, kto oglądał występy jej uczennic lub widział oryginalne nagranie samej Isadory, natychmiast rozpozna typową miękkość i skoczność jej tańca, przyswojone w niemal niezmienionym kształcie przez Schwartz. Odnosi się wrażenie, że performerka ucieleśniła również nastrój emocjonalny i przekaz skryty w tanecznych krokach i gestach. Odgrywając kolejno znane dzieła Duncan – m.in. Water Study, The Mother czy The Revolutionary – Schwartz każdorazowo bierze głęboki wdech, by zespolić się z duchem wykonywanej sztuki. Misterium emocji, jakie maluje się na twarzy Elisabeth, intryguje przede wszystkim dlatego, że w istocie dochodzi tutaj do spotkania dwóch rzeczywistości. Zgodnie z zamysłem spektaklu wizualizowana jest osoba Isadory, lecz tożsamość tej, która użycza jej ciała, nie pozostaje przezroczysta.

W dniu polskiej premiery przedstawienia Schwartz jest dojrzałą kobietą – wiekiem odbiega znacząco od młodych tancerek, które zazwyczaj widuje się na scenie. Dlaczego Bel wybrał do tej roli kogoś, kto przeżył więcej lat niż sama Duncan? Być może zamierzeniem było nie tylko ożywić historyczną tancerkę, ale także wydobyć jej ideowy potencjał. Isadora wsławiła się jako wizjonerka tańca wyzwolonego, co oznacza, że oprócz rewolucyjnej techniki wniosła do przestrzeni sztuki tanecznej także kwestie wolności, indywidualizmu i śmiałej kobiecości. Elisabeth Schwartz, występując w zwiewnej tunice Isadory, często z uniesioną głową i jawną przyjemnością na twarzy, daje wyraz pewności siebie. Godna spadkobierczyni ideałów Isadory nie zataja wieku ani nie zasłania zbytecznym retuszem naturalnych zmian swojego ciała. Nie powściąga też osobistych przeżyć, które przebijają z interpretacji wykonywanych tańców.

Sztuka Duncan miała na celu przełamywanie tak sztywnej formy baletowej musztry, jak krępujących artystkę i kobietę norm społecznych. Co więcej, artystka potrafiła to robić, nie uciekając się do obscenicznych prowokacji. Dumna i pełna gracji Schwartz idzie tą samą drogą emancypacji, która wprawdzie dowodzi kobiecej siły, lecz nie wzbrania się też przed delikatnością. Czy to już całe przesłanie? Momentami wyzywające spojrzenie tancerki, dostojny krok i półuśmiech satysfakcji zdają się mówić coś więcej. Tak jakby Bel chciał przez swoje dzieło odzyskać nie tylko historię Isadory, ale również właściwą jej mentalność.

***

Trzeba przyznać, że chociaż artystyczne dziedzictwo Duncan do dziś oddziałuje na umysły ludzi kultury, to wiele wartości czy idei tamtych czasów uznaje się za przestarzałe. Niektóre z nich samoistnie straciły aktualność wobec nowych okoliczności, inne jednak wyrugowano jak gdyby z rozpędu, w ferworze postmodernistycznego entuzjazmu. Spektakl Bela hamuje ten rozpęd, porządkując chaos informacji i wydarzeń. Narratorka krok po kroku przedstawia nam sytuacje i konteksty, a niestrudzona Schwarz kilkakrotnie powtarza choreografie – bez słów lub z komentarzami do poszczególnych figur zmuszając widza do zatrzymania biegu wrażeń i pogłębionego namysłu nad tym, co w pierwszej chwili uznałby może za mało interesujący anachronizm.

Jakie zatem wątki zostały przypomniane wraz z twórczością Isadory? Główne motywy jej tańców są aż nadto wyraziste, bo zaczerpnięte wprost z życia artystki: ekstaza zakochania, rozpacz po stracie dzieci czy bojowniczy manifest rewolucji. Być może istotniejsze jest jednak to, co stanowi podbudowę wszystkich tych treści – liryczny ton i bezpretensjonalna prostota wypowiedzi. Jeżeli bowiem czegoś brakuje we współczesnej sztuce, to miejsca na codzienne i skromne, a przecież poetyckie doświadczenia. Bosa tancerka, zanim stanie się symbolem takiego czy innego konceptu, jest najpierw bosą tancerką, człowiekiem przeżywającym swoje tu i teraz. Narracyjna konwencja spektaklu podkreśla tę zasadę. W niektórych momentach słowa podążają za ruchem Elisabeth, nazywając konkretne figury i budując tym samym taneczne opowiadanie. W jednej chwili abstrakcja gestu zamienia się w czytelny obraz płynącej wody lub matki obejmującej dziecko.

Trudno jednak nie zauważyć tutaj pewnego konfliktu, który pojawia się na styku treści i formy przedstawienia. Chcąc zilustrować werbalnie wrażliwość Isadory, osłabia się metaforykę tańca, zaś życie ujęte w linearną strukturę biografii traci swój pierwotny dynamizm. Wszystko przez nieco dydaktyczny wydźwięk performansu, który ostatecznie przybrał postać rozbudowanego wykładu z ruchową demonstracją. W tym jednak także można dopatrzyć się świadomego działania autorów, skoro jednym z tematów poruszonych na scenie była edukacyjna misja Duncan. Wychodząc z założenia, że sztuka nie sprowadza się jedynie do wytwarzania dzieł, ale przede wszystkim formuje jednostki i kształtuje ludzkość jako całość, Isadora poświęciła wiele uwagi swojej działalności pedagogicznej. Nauczając tańca, starała się jednocześnie krzewić pozytywne wzorce wśród młodych, a swoje Isadorables otaczała macierzyńską wręcz troską. Wychowane przez nią tancerki przekazały kolejnym pokoleniom wypracowane metody, dzięki czemu dydaktyka Duncan przetrwała do dziś i nadal pozwala rozwijać się artystkom takim jak Elisabeth Schwartz. W przedstawieniu Bela jesteśmy świadkami przedłużenia tego procesu – w którymś momencie artystka przyjmuje rolę mentorki. Oprócz lekcji teoretycznej, jaką był w zasadzie cały spektakl, zaproponowano widzom praktyczną naukę choreografii Isadory. I znów ci, którzy spodziewali się artystycznego eksperymentu, mogli poczuć się rozczarowani – był to klasyczny przykład warsztatu tańca. Tymczasem jak nadmienia narratorka, poprzez swoje nauczanie Isadora pragnęła przyczynić się do wychowania nowego, lepszego społeczeństwa. Tym bardziej więc dziwią konserwatywne metody, wybrane przez twórców spektaklu.

Oglądając przedstawienie Bela, wciąż balansujemy na niewidocznej granicy między wczoraj a dziś. Wierne odwzorowanie historii spotyka się z oczekiwaniami współczesnej publiczności, nie zawsze wychodząc z tej konfrontacji zwycięsko. Gdyby jednak pamięć o przeszłości zlewała się doskonale z teraźniejszością, gdyby nie uwierała swoją niezręczną czasem formą, mielibyśmy nikłe pojęcie o różnicach, jakie dzielą ludzi na przestrzeni lat. Aby dzieła Isadory mogły nadal stanowić pożywkę dla młodej twórczości, musi przetrwać rozumienie ich istoty i kontekstu, na tle którego się zrodziły. Jest to nie tylko praca dla archiwisty, lecz także odpowiedzialność twórcy – rodzaj rytualnego obrzędu przypomnienia, dzięki któremu sztuka zachowuje ciągłość. Tak też Elisabeth wytańczyła partytury Duncan – z dokładnością, z jaką odprawia się ceremoniał. I być może na tym właśnie polega największa wartość spektaklu Bela, że pozwala przeszłości przemówić własnym głosem.

***

Historia Isadory wymagała przypomnienia z wielu względów i nie pojawiła się na festiwalu przypadkowo. Tancerka została mianowana duchową patronką tegorocznej edycji Ciało/Umysł pod wymownym hasłem Przestrzeń jak powietrze. Trudno sobie wyobrazić wybór bardziej odpowiedni dla naszego czasu, w którym szczególnie mocno odczuwamy potrzebę swobody, oddechu i powrotu do natury. W rozmowie po premierze Elisabeth powtórzyła za Isadorą, że taniec jest dla niej kwestią życia. Jak zobaczyliśmy w spektaklu, Duncan faktycznie uczyniła ze sztuki tanecznej medium swojej egzystencji, szczerze wierząc w jej potencjał transformacyjny. Pozostaje i nam uwierzyć, że w tańcu zawsze możemy szukać zmiany i nowych początków.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot, Marta Ankiersztejn dla Ciało/Umysl
Fot, Marta Ankiersztejn dla Ciało/Umysl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close