Podobno przysłowia są mądrością narodów. To, które stało się tytułem felietonu, przyszło mi do głowy, kiedy oglądałem rozmowę Krzysztofa Stanowskiego i Jasia Kapeli, poświęconą w dużej części kwestii opłaty reprograficznej. Odbyła się ona na internetowym Kanale Sportowym, w programie o wdzięcznej nazwie Hejt park. Nigdy wcześniej nie słyszałem ani o kanale, ani o programie, ani o prowadzącym Krzysztofie Stanowskim, a na rozmowę trafiłem trochę przypadkowo, poprzez link podrzucony przez znajomego z dopiskiem tak niestety naród widzi artystów. Nie wiem, dlaczego temat znalazł się w programie poświęconym chyba innej tematyce niż kultura i sztuka, ale taka konfrontacja odmiennych punktów widzenia mogłaby dać interesujące rezultaty, o ile jej uczestnicy mieliby jasno określone stanowiska, potrafili merytorycznie bronić swoich racji i byli otwarci na argumenty drugiej strony. Natomiast w tym przypadku poświęciłem dwie godziny z życia, aby być świadkiem zderzenia dwóch rodzajów demagogii: pseudo-liberalnego przekonania Krzysztofa Stanowskiego, że wszystko, co ma wartość w tym także twórczość artystyczna jest towarem na sprzedaż, a artyści, którzy się nie sprzedają powinni zmienić zawód na tzw. normalny i działalność artystyczną traktować jako hobby oraz oderwanego od rzeczywistości stanowiska Jasia Kapeli, próbującego w dość nieudolny sposób bronić wartości sztuki i znaczenia twórców dla społeczeństwa. Używając terminologii sportowej, prowadzący znokautował swojego gościa przy entuzjastycznym wsparciu widzów programu, mających również możliwość zadawania pytań. Należałoby w zasadzie spuścić zasłonę milczenia na to żenujące widowisko, ale jest to niemożliwe, ponieważ program do tej pory ma już ponad dwa miliony odsłon. Lektura komentarzy utwierdza w przekonaniu, że próby udowodnienia tezy o sensowności wspierania ekonomicznego artystów spełzły na niczym oraz że nazwa programu jest jak najbardziej uzasadniona.
Dlaczego w ogóle piszę o tym w felietonie poświęconym tematyce tanecznej, ukazującym się w portalu zajmującym się tańcem Powody są dwa. Pierwszy: prowadzący, wymieniając w rozmowie różne formy twórczości, które jego zdaniem o ile nie dadzą się przełożyć na pieniądze, mają charakter działalności hobbystycznej uwzględnił również taniec. Stwierdzenie takie działa na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Z czasów, kiedy tańczyłem, pamiętam, że w rozmowach z osobami spoza środowiska teatralnego padało czasem pytanie co robię. Kiedy odpowiadałem, że tańczę, często pojawiał się komentarz no dobrze, ale ja pytałem, z czego żyjesz. Próba wytłumaczenia, że taniec jest takim samym zawodem jak każdy inny, skłaniała rozmówcę do konstatacji, że mam fajnie bo nie dość, że sobie potańczę, to jeszcze mi za to płacą. Dopiero dłuższa rozmowa w której mogły się pojawić takie tematy jak droga przygotowania do zawodu, warunki jego uprawiania, z jednej strony zbliżone do specyfiki świata sportu, a z drugiej wymagające kunsztu artystycznego pozwalała pokazać pytającemu, że tancerz to pełnoprawny zawód.
Jak widać, problem braku zrozumienia specyfiki zawodu tancerza jest aktualny i dzisiaj, a sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że o ile w przeszłości większość tancerzy pracowała w teatrach, w których miała etaty oraz wiążące się z nimi uprawnienia w zakresie ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego, to dzisiaj duża ich część działa jako artyści niezależni pracujący w systemie projektowym, którzy takiego zabezpieczenia socjalnego są często pozbawieni (w okresach, kiedy projektów nie realizują). Problem ten nie dotyczy tylko ludzi związanych z tańcem, ale również innych zawodów artystycznych. I w tym sensie szkoda, że program Krzysztofa Stanowskiego nie stał się forum, na którym tę problematykę można było przybliżyć osobom niezwiązanym ze sztuką. Nie wiem zresztą, czy taki był rzeczywisty cel programu czy też chodziło jedynie o wygenerowanie tytułowego hejtu. Ale w ramach sportowego wyzwania chciałbym zaproponować prowadzącemu powrót do tematu i zaproszenie do rozmowy kogoś bardziej kompetentnego i potrafiącego bronić interesów artystów. Z pewnością takich ludzi w Polsce nie brakuje.
Powód drugi, dla którego piszę o tym wydarzeniu: oglądając program skierowany do widzów interesujących się głównie sportem, zastanawiałem się, w jaki sposób można im przybliżyć specyfikę tańca jako formy aktywności zawodowej. Pomyślałem, że większości ludzi praca kojarzy się z wysiłkiem, także fizycznym. I przypomniałem sobie artykuł Madeline Schrock, który ukazał się w Dance Magazine w 2020 roku[1], analizujący badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych dotyczące wysiłku fizycznego związanego z wykonywaniem różnych zawodów. Wynika z niego, że tancerz znajduje się na pierwszym miejscu listy dwudziestu najbardziej wymagających pod tym względem zawodów, wyprzedzając sportowców i atletów. Ocena dokonana była w czterech kategoriach wytrzymałość, siła, koordynacja i elastyczność i tylko w jednej (siła) sportowcy wyprzedzają tancerzy. Na liście znaleźli się także strażacy, robotnicy budowlani i zawodowi kierowcy. Zresztą tancerz to nie jedyny zawód artystyczny, ujęty w zestawieniu na dziewiątym miejscu umieszczono choreografów. Taniec to zatem ciężka praca fizyczna i być może u wielu osób spoza branży informacja ta byłaby w stanie zmienić jego postrzeganie.
Załączona do przywołanego artykułu tabelka jest też źródłem informacji dotyczących liczby osób zatrudnionych i wysokości zarobków w poszczególnych zawodach. Przeciętne roczne wynagrodzenie tancerza w Stanach Zjednoczonych wynosi 43 056 dolarów, podczas kiedy sportowcy zarabiają ponad dwukrotnie więcej, bo 87 030 dolarów. Wspominam o tym, ponieważ kwestia zarobków sportowców i artystów stanowiła ważny temat rozmowy Krzysztofa Stanowskiego i Jasia Kapeli. Kiedy jej słuchałem, przypomniała mi się zasłyszana anegdota o trenerze piłkarskiej reprezentacji Anglii, Grahamie Taylorze. Podobno wybrał się kiedyś do Covent Garden na spektakl Royal Ballet, w którym tańczyła Darcey Bussel. Zachwycony jej kunsztem, zapytał z ciekawości towarzyszącą mu osobę o zarobki gwiazdy brytyjskiego baletu. Kiedy usłyszał, że 150 000 funtów, skomentował nieźle, ale jego zdziwienie nie miało granic, kiedy dotarło do niego, że chodzi o roczne dochody, a nie tygodniówkę. Myślę, że przytoczona anegdota pokazuje również, że to, jak nas piszą i widzą zależy nie tylko od tego, jak prezentuje się obserwowana osoba lub zjawisko, ale również od punktu widzenia patrzącego oraz pryzmatu przekonań i stereotypów, przez które patrzy.
Na koniec chciałbym podzielić się refleksją trochę innego rodzaju. 27 maja 2021 roku odeszła Carla Fracci. Urodzona w Mediolanie córka motorniczego tramwaju, dzięki talentowi, ciężkiej pracy i determinacji osiągnęła w tańcu wszystko i stała się dla Włochów najsłynniejszą primabaleriną świata, ikoną kultury oraz inspiracją dla wielu pokoleń tancerzy. Mieszkańcy Mediolanu mogli pożegnać swoją gwiazdę zarówno w La Scali, w której foyer została wystawiona trumna z ciałem artystki, jak i podczas głównych uroczystości pogrzebowych, które miały miejsce w kościele św. Marka. Wielu z nich wspominało ją nie tylko jako wybitną tancerkę i artystkę, ale też jako niezwykłą osobowość, z której Mediolan był dumny. W uroczystościach wzięli udział burmistrz Mediolanu, prezydent regionu Lombardii oraz przedstawiciele kierownictwa La Scali, co nadało im oficjalny państwowy charakter. Burmistrz Mediolanu, Giuseppe Sala, zadeklarował, że miasto uczci pamięć Carli Fracci, dedykując jej biały tramwaj. Na zdjęciach widać długą kolejkę ludzi czekających, aby oddać ostatni hołd artystce. Patrząc na nich, przypomniała mi się atmosfera, która towarzyszyła pogrzebowi Diego Maradony i pomyślałem, że wielcy artyści tańca, tak jak wielcy sportowcy, mogą stać się bohaterami zbiorowej wyobraźni. Szkoda, że nie w Polsce.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl