Jak zdradza Jacek Tyski w programie do spektaklu, inspiratorem i pomysłodawcą przedsięwzięcia był dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak. To on podsunął choreografowi twórczość muzyczną dwóch kompozytorów i wykonawców jednocześnie: Piotra Orzechowskiego i Krzysztofa Ścierańskiego. Może nadużyciem byłoby powiedzieć, że są to diametralnie różne osobowości, ale na pewno różniące się tak silnie, że sklejenie ich podczas jednego wieczoru może się wiązać ze sporym ryzykiem artystycznym. Ryzyko to podjęła Opera Krakowska, decydując się na stworzenie spektaklu na tle polskich przedstawień baletowych niemal eksperymentalnego.
Tytuł baletu w choreografii Jacka Tyskiego Dwie historie, jeden taniec sugerowałby, że na scenie Opery Krakowskiej zobaczymy opowiedziane za pomocą charakterystycznego dla choreografa języka tańca dwa wątki dramaturgiczne. Tymczasem w istocie chodzi o powtórzenie tego samego motywu.
Jak zdradza Jacek Tyski w programie do spektaklu, inspiratorem i pomysłodawcą przedsięwzięcia był dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak. To on podsunął choreografowi twórczość muzyczną dwóch kompozytorów i wykonawców jednocześnie: Piotra Orzechowskiego i Krzysztofa Ścierańskiego. Może nadużyciem byłoby powiedzieć, że są to diametralnie różne osobowości, ale na pewno różniące się tak silnie, że sklejenie ich podczas jednego wieczoru może się wiązać ze sporym ryzykiem artystycznym. Ryzyko to podjęła Opera Krakowska, decydując się na stworzenie spektaklu na tle polskich przedstawień baletowych niemal eksperymentalnego. Na świecie wprawdzie (a także i u nas) tańczenie do muzyki wykonywanej przez kompozytorów-instrumentalistów, częściowo nawet improwizowanej, nie jest nowością, ale nie spotyka się go często. Wynika to przede wszystkim ze sposobu pracy zespołów baletowych, które przyzwyczajone są raczej do powtarzalności i wypracowywania artystycznej doskonałości przy jednorodnym pod względem melodyki, rytmu i tempa „podkładzie muzycznym”. W tym przedstawieniu tancerze muszą przygotowaną choreografię wykonywać i w pewien sposób lekko dopasowywać do wykonania muzycznego, które oddaje specyfikę jazzu, a więc zmienia się i ewoluuje. Zapewne kompozytorzy-wykonawcy ze swej strony także musieli pójść na pewne ustępstwa formalne – tzn. wziąć pod uwagę, że tym razem swoją swobodę artystyczną muszą nieco ograniczyć, wpisując ją w ramy widowiska baletowego z udziałem sporej grupy tancerzy.
Pod względem formy wizualnej krakowski teatr również pokusił się o niebanalne rozwiązania, umieszczając widownię na scenie wokół (dokładnie z dwóch stron) kwadratowej przestrzeni będącej placem gry, lekko obniżonej w stosunku do powierzchni podłogi. Daje to efekt jakby tancerze poruszali się w mocno oświetlonym, płytkim basenie, który za pomocą tego światła zostaje w pewien sposób obramowany, oddzielony od pozostałej przestrzeni. Nie do końca jestem pewna, czy zgodnie ze słowami choreografa ten sposób prezentacji aż tak bardzo zbliża widzów do wykonawców i czyni z nich niemal uczestników wydarzenia artystycznego – może dotyczy to dwóch pierwszych rzędów, natomiast niewątpliwie zmienia perspektywę oglądania spektaklu, zwłaszcza tej części publiczności, której trafiły się miejsca z boku sceny. Wprawdzie większość choreografii jest ustawiona frontalnie, ale oglądanie jej z boku ma specyficzny smak, szczególnie scen zbiorowych. Pozwala to spojrzeć z innej niż zwykle perspektywy na fragmenty zbiorowe, niemal wniknąć między szeregi tańczących.
Tytuł baletu mówi o „historiach: i „tańcu”, jednak odnieść można wrażenie, że dominantą całości pozostaje muzyka. Trudno nie zatrzymać się nad tym elementem, bo stał się on nie tylko zalążkiem i inspiracją do powstania całości, ale i chyba najbardziej zapada w pamięć. Publiczność gromadzona na spektaklach w Operze Krakowskiej zdecydowanie różniła się od zwykłej widowni baletowej, bo wiele osób przyszło tu dla jazzu granego przez Orzechowskiego i Ścierańskiego. Trudno określić ilu na widowni zasiadło admiratorów ich talentu, a ilu miłośników tańca, ale gromkie oklaski dla kompozytorów świadczyły o tym, że muzyka była tu magnesem przyciągającym w mury opery zupełnie inną publiczność. To doskonały pomysł, zresztą i sami kompozytorzy opowiadali w mediach o swoim niezwykłym, pierwszym doświadczeniu z tańcem do ich muzyki, ze zinterpretowaniem jej przez artystów baletu. Osnową pierwszej części spektaklu stała się muzyka Piotra Orzechowskiego z albumu 15 studies for the Oberek. Rzeczywiście w niektórych momentach wychwycić można było w stonowanej, nieco melancholijnej muzyce, echa polskich tańców ludowych, ich drobne elementy – jakby muzyk zdekonstruował oberka i powstałe skrawki obudował własną inwencją. U Krzysztofa Ścierańskiego dominantą była melodia i rytm, pojawiło się wiele fragmentów, które można by nazwać zdecydowanie „tanecznymi”, ze względu na puls. Imponująca była także różnorodność utworów i paleta barw, jakie muzyk wydobywał z kilku gitar elektrycznych, które zmieniał w tempie wprost błyskawicznym.
Jakie odzwierciedlenie znalazły te dwa muzyczne światy w choreografii Jacka Tyskiego? Założenie było ciekawe: opowiedzieć jedną historię dwa razy, za pomocą odmiennych środków i do innej muzyki, stąd w tytule „dwie historie”. Nie jest to do końca usprawiedliwione, bo jednocześnie w programie choreograf podaje w punktach scenariusz (taniec zbiorowy, wyłonienie postaci, konflikt, duet miłosny, rozterki, zdrada, walka o akceptację w grupie, odrzucenie, próba powrotu, wspólny finał), według którego skonstruował obie części baletu, a oko uważnego widza wychwyci w obu częściach kilka sekwencji identycznych pod względem dramaturgicznym, mimo posługiwania się odmiennym językiem tańca. Język tańca…. – nie jestem pewna, czy staranie się, aby zróżnicować go ze względu na charakter muzyki, aż tak dalekie odejście od swojego rozpoznawalnego już stylu (głównie w części drugiej przedstawienia) nie spowodowało, że choreografia Jacka Tyskiego nie zachwyca tak, jak to się działo w przypadku większości jego poprzednich prac. W pierwszej części pojawiają się charakterystyczne dla artysty elementy: mocne uplastycznienie tułowia tancerza, elastyczność gestów rąk, rozpoznawalne pozy i przejścia w parterze. Chwilami spektakl rodzi coś na kształt wzruszenia, zwłaszcza w kameralnych, subtelnych duetach. Jednak już w scenach zbiorowych tego zabrakło, być może również dlatego, że pod względem synchronizacji – bardzo ważnych w choreografiach Tyskiego – nie wystarczyło precyzji. Przez większość czasu odnosiłam wrażenie, że tancerzy jest w tej niewielkiej przestrzeni za dużo i obawiają się oni, iż przy bardziej ekspresyjnych sekwencjach powpadają na brzegi „basenu”. Estetycznie efektowny skądinąd zabieg inscenizacyjny z padającymi na scenę płatkami czerwonych róż za którymś razem staje się nużący i ckliwy.
Druga część baletu, powtarzająca dramaturgiczny zarys pierwszej, została zrealizowana przez choreografa w stylu zbliżonym do tańca jazzowego, a przynajmniej z wieloma jego elementami, które mogą podobać się widowni i być bardzo spektakularne. Jednak niedokładne wykonanie przez zespół i brak zgrania w scenach zbiorowych spowodowało, że nie zachwycały one tak, jak powinny. W dodatku można było odnieść wrażenie, że np. czarne płaszcze z długimi połami w części drugiej, które miały uatrakcyjnić męski taniec, raczej sprawiały problemy tancerzom. Zresztą w obu częściach kostiumy, choć ciekawe konstrukcyjnie, nie dodawały urody ciałom tancerzy, psując proporcje ciała.
Jedna scena zapadała głęboko w pamięć: gdy zainspirowany muzyką choreograf postanowił na moment zabawić się baletową konwencją i kazać wykonać elementy klasycznego pas de deux – synchronicznie – kilku parom tancerzy, jednak bez dosłowności, raczej jako delikatną parodię. Widać było, jak artyści krakowskiego baletu rozluźniają się i wkraczając na znany teren tańczą jak uskrzydleni.
Jacek Tyski: Dwie Historie – jeden Taniec, premiera: 29 października 2016, Opera Krakowska.
REALIZATORZY:
Choreografia: Jacek Tyski
Muzyka: Piotr Orzechowski, Krzysztof Ścierański
Scenografia i kostiumy: Anna Sekuła
Reżyseria światła: Dariusz Pawelec
Dyrygent: Grzegorz Brajner
TANIEC:
Giulia Bellotti, Paulina Cisłowska, Agnieszka Chlebowska, Martyna Dobosz, Małgorzata Dorosiewicz-Witczak, Julia Galambos, Dzina Kazyrskaya, Bożena Kowalska, Anastasiya Krasouskaya, Mizuki Kurosawa, Mariana Morfin-Sanchez, Agnieszka Raczyńska, Katarzyna Sanocka, Maki Sekuzu, Clara Ushizaka, Leonardo Cusinato, Robert Kędziński, Maciej Pluskowski, Dzmitry Prokharau, Tomasz Staniak, Takafumi Tamagawa, Vadzim Trukhan, Yauheni Yatskevich
fortepian:
Piotr Orzechowski
gitara basowa, gitara elektryczna:
Krzysztof Ścierański
Wydawca
taniecPOLSKA.pl