Piszę ten felieton dwa dni po powrocie z II Kongresu Tańca, zorganizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca. Moje myśli i obrazy są jeszcze bardzo świeże i nasycone emocjonalnością, która towarzyszyła całemu przedsięwzięciu. Mam tu na myśli temperaturę obrad i dyskusji w poszczególnych panelach, zaświadczającą o tym, że spotkali się w Warszawie ludzie, którym sprawy środowiska tańca w Polsce nie są obce i obojętne. Kongres zdiagnozował dziesiątki problemów, których nie pozostawił w próżni. Na wiele postulatów i bolączek odpowiedzi znajdowały się niemal natychmiast, a tam, gdzie to było niemożliwe, słyszeliśmy deklaracje zbadania możliwości rozwiązań oraz rozstrzygnięć prawnych.
Piszę ten felieton dwa dni po powrocie z II Kongresu Tańca, zorganizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca. Moje myśli i obrazy są jeszcze bardzo świeże i nasycone emocjonalnością, która towarzyszyła całemu przedsięwzięciu. Mam tu na myśli temperaturę obrad i dyskusji w poszczególnych panelach, zaświadczającą o tym, że spotkali się w Warszawie ludzie, którym sprawy środowiska tańca w Polsce nie są obce i obojętne. Kongres zdiagnozował dziesiątki problemów, których nie pozostawił w próżni. Na wiele postulatów i bolączek odpowiedzi znajdowały się niemal natychmiast, a tam, gdzie to było niemożliwe, słyszeliśmy deklaracje zbadania możliwości rozwiązań oraz rozstrzygnięć prawnych.
Kongres bez wahania uważam za przełomowy – o jego randze i znaczeniu świadczy zarówno skala zaprezentowanych tematów, jak i środowiskowej reprezentacji. Mam jednak poczucie, że nie wykorzystaliśmy w pełni potencjału, jaki otworzył dla nas IMiT. Podziwiałam spokój, z jakim dyr. Aleksandra Dziurosz prowadziła Kongres, przyjmując w imieniu Instytutu kolejne zobowiązania, oraz wyważenie, z jakim odnosiła się do wypowiedzi tchnących truizmem. Przypominam, że jest nie tylko urzędnikiem, ale także tancerką, choreografką i pedagogiem z tytułem profesora UMFC, a więc towarzyszy jej doświadczenie, pozwalające odpowiedzialnie komentować wszystkie poziomy zjawisk, które towarzyszą codzienności polskiego środowiska tańca. Podziwiam, bo mnie chwilami nie starczało cierpliwości, by w środku, swojego, widać niedoskonałego, humanizmu, nie odczuwać dysonansu, a nawet irytacji. Kongres uwidocznił bowiem, jak bardzo hermetyzujemy swoje małe światy, jak intensywnie izolujemy się w swoich grupach komfortu, jak silnie pielęgnujemy brak zainteresowania tym, co robią inni, wreszcie, jak słaby jest przepływ informacji i nie sięganie tam, gdzie ona leży. Dobrym prawem felietonisty jest uwypuklanie pewnych cech, nawet jeśli nie definiują one całej grupy. Robię to dziś nie po to, by kogokolwiek dotknąć, ale zwyczajnie obudzić. Najbardziej wyrazisty przykład dotyczy wiedzy o prawie, którego nie znamy i nie potrafimy interpretować, a w związku z tym zobligować naszych kontrahentów do jego przestrzegania. Skarżymy się na złe prawo, które w naszym poczuciu krzywdzi nas w sposób szczególny. Chciałoby się rzec „Dura lex sed lex”[1], ale przecież w tym gąszczu przepisów mogą nam pomóc się poruszać ludzie do tego przygotowani, którzy podpowiedzą, jak dochodzić swoich praw pracowniczych, autorskich, freelancerskich; gdzie szukać pomocy w czasach pandemii, do kogo adresować postulaty dotyczące karty tancerza zawodowego i jak przepisy prawa mogą stać się naszą tarczą w kooperacji z partnerami, którzy szukają sposobu na opóźnienie np. wypłat naszych honorariów. Instytut Muzyki i Tańca stworzył dla całego środowiska niebywałą w skali kraju możliwość skorzystania z nieodpłatnych porad prawnych, także online[2]. Okazuje się, że nie korzystamy z tej szansy, bezradnie przyznając się, że o tej inicjatywie nie wiedzieliśmy. Podobnie jak o działaniu, również nieodpłatnego, poradnictwa psychologicznego, odpowiadającego na traumy pandemii, o blokach informujących na stronie Instytutu o procedurach przekwalifikowania zawodowego tancerzy, o audycjach, miejscach pracy, grantach, stypendiach, projektach choreograficznych i edukacyjnych, dedykowanych kierunkach studiów, o portalu taniecPOLSKA.pl etc. Gdzie szukać wiedzy o aktywności swojego środowiska, jeśli nie w pierwszej kolejności na stronach prowadzonych przez IMiT? Żaden Kongres nas nie wyręczy w dbałości o własne sprawy. Żadna informacja nie zostanie wrzucona bezpośrednio do naszych skrzynek pocztowych, bez względu na nasze zasługi, talent czy umiejętności, ale żyjemy w czasach mediów społecznościowych, wystarczy kliknąć „lubię to” na FB IMiT-u i portalu taniecPOLSKA.pl, by kluczowe posty wyświetliły się na naszym profilu, jak ta o poradnictwie prawnym i psychologicznym, która była udostepniana co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście razy.
W materiałach kongresowych znalazły się opracowane przez zespół pod kierownictwem prof. Doroty Ilczuk szacunkowe dane dotyczące aktywności naszego środowiska. Postulowane przez wielu hasło „policzmy się”, uzyskało bezcenną postać materialną. Ciekawa jestem, ilu spośród tancerzy, choreografów, pedagogów, instruktorów, teoretyków i menadżerów tańca ma nawyk stałego zaglądania na strony IMiT, wyłączając kongresowe poruszenie? Uderzmy się w piersi, uznajmy, że „Nobody’s perfect”, po to, by skorygować nasze zwyczaje, by otworzyć się na inne środowiskowe przestrzenie, wreszcie, by na kolejnym Kongresie nie trzeba było wracać do zagadnień już opracowanych i zadawać pytań, na które odpowiedzi zostały dawno temu udzielone i są dostępne w zasięgu ręki/kliknięcia myszy. Dajmy szansę Aleksandrze Dziurosz i jej zespołowi skupić się na obszarach, które są trudne i palące, co wynika i z dynamiki rozwoju środowiska tańca, i z okoliczności zewnętrznych, takich jak np. pandemia Covid 19.
[1] Dura lex sed lex – twarde prawo, lecz prawo, rzymska zasada prawnicza wyrażająca nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą należy bezwzględnie stosować się do przepisów, niezależnie od ich uciążliwości oraz konsekwencji dla zobowiązanego.
[2] Inicjatywa narodziła się w wyniku konsultacji ze Stowarzyszeniem Forum Środowisk Sztuki i Tańca – przyp. red.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl