Podczas lektury Tańca na gruzach z tyłu głowy kołatała mi myśl, że ta pozycja niechybnie trafiłaby na łamy czasopisma „Student” do rubryki Książki najgorsze, którą pod pseudonimami Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz prowadził Stanisław Barańczak. We wstępie do wydania książkowego swoich felietonów Barańczak wyjaśnił istotę działalności krytycznej dwóch młodych autorów – Feliksa Trzymałko oraz Szczęsnego Dzierżankiewicza, którzy zdecydowali się reaktywować rubrykę Antoniego Słonimskiego z „Wiadomości Literackich”: „myślę […], że zbyt łatwo rezygnujemy z tego obowiązku krytyka literackiego, jakim jest również piętnowanie zjawisk, które zagrażają samemu bytowi i sensowi literatury”, słusznie zauważając, że „o obliczu literatury decydują utwory ambitne i wybitne; o mózgach czytelników decydują jednak kryminały wydawane w stutysięcznych nakładach”. Refleksję Barańczaka można odnieść do wielu książek o balecie i tańcu, które ukazały się w Polsce w ostatnich latach. Nie brakuje wśród nich takich, które szkodzą baletowi.

Wersja do druku

Udostępnij

Podczas lektury Tańca na gruzach[1] z tyłu głowy kołatała mi myśl, że ta pozycja niechybnie trafiłaby na łamy czasopisma „Student” do rubryki Książki najgorsze, którą pod pseudonimami Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz prowadził Stanisław Barańczak. We wstępie do wydania książkowego swoich felietonów Barańczak wyjaśnił istotę działalności krytycznej dwóch młodych autorów – Feliksa Trzymałko oraz Szczęsnego Dzierżankiewicza, którzy zdecydowali się reaktywować rubrykę Antoniego Słonimskiego z „Wiadomości Literackich”: „myślę […], że zbyt łatwo rezygnujemy z tego obowiązku krytyka literackiego, jakim jest również piętnowanie zjawisk, które zagrażają samemu bytowi i sensowi literatury”[2], słusznie zauważając, że „o obliczu literatury decydują utwory ambitne i wybitne; o mózgach czytelników decydują jednak kryminały wydawane w stutysięcznych nakładach”[3].

Refleksję Barańczaka można odnieść do wielu książek o balecie i tańcu, które ukazały się w Polsce w ostatnich latach. Nie brakuje wśród nich takich, które szkodzą baletowi. Zwrócił na to uwagę Sławomir Pietras, pisząc między innymi o Prawdziwych wspomnienia Mali K.[4] i Bogini tańca[5].

Powieści biograficzne

Prawdziwe wspomnienia Mali K. to powieść biograficzna oparta na wspomnieniach Matyldy Krzesińskiej. Dziwię się Naszej Księgarni, że opublikowała tę książkę, ponieważ w 1996 roku ukazały się w Polsce wspomnienia tej wielkiej artystki zatytułowane Matylda Krzesińska. Wspomnienia [6], z sugestywnym dodatkiem na stronie tytułowej Romans z carem Mikołajem i lata następne. Podstawą kolejnej powieści biograficznej – Bogini tańca – są natomiast pamiętniki Bronisławy Niżyńskiej. Szkoda, że Wydawnictwo Znak Literanova zainwestowało w powieść, a nie wydało oryginalnych pamiętników Bronislava Nijinska: Early Memoirs[7]. Boję się, że na przykład uczniowie szkół baletowych będą czerpać wiedzę o życiu i działalności artystycznej Krzesińskiej i Niżyńskiej z powieści o nich – z czym się już zetknąłem – a nie ze źródeł, jakimi są wspomnienia lub pamiętniki (nie ukrywajmy, także stronnicze). Mają tę przewagę nad powieściami, że są świadectwem, za które odpowiedzialność biorą ich autorzy.

W nurcie powieści biograficznej mieści się także Tancerka Weroniki Wierzchowskiej[8], której bohaterką jest Helena Cholewicka, solistka baletu Warszawskich Teatrów Rządowych. Autorka nie ukrywa, że fakty, które ustalili historycy baletu, tworzą swego rodzaju siatkę, którą ona wypełniła fikcyjnymi postaciami i sytuacjami. Autorka nie aspiruje do budowaniu portretu primabaleriny i ulubienicy warszawskiej publiczności, o czym można się przekonać, czytając prasę tamtego okresu. Cholewicka nie zostawiła po sobie wspomnień, a źródła są na tyle skąpe, że wykorzystała je już w swoich pracach Janina Pudełek[9]. Kto szuka wiedzy, znajdzie ją w książkach tej ostatniej, kto szuka opowieści o artystce wpisanej w pejzaż historyczny i atmosferę tamtych czasów, może sięgnąć po powieść Wierzchowskiej. To jednak zupełnie inna strategia niż w poprzednich dwóch przypadkach. Autorka nie żeruje na materiałach już opublikowanych, tylko od początku kreuje świat przedstawiony –prawdopodobny, ale nieprawdziwy.

Książka mówiona

Kiedy zobaczyłem książkę Zofii Rudnickiej Gerard Wilk. Tancerz[10], pomyślałem: nareszcie tancerka napisała książkę o tancerzu. Nareszcie za pisanie o wybitnym artyście baletu zabrała się osoba, która rozróżnia poszczególne figury baletu klasycznego, style tańca, nie myli kroków z pozami… Wreszcie ktoś, kto od początku śledził karierę tego wybitnego tancerza, opisze, na czym polegał jego fenomen, wielkość, wybitność…

Tymczasem otrzymaliśmy produkt biografiopodobny (jak wyrób czekoladopodobny). Zofia Rudnicka zgodnie z konwencją kreśli portret artysty od dzieciństwa do śmierci. Widać, że to portret podmalowany przyjaźnią. W tle pojawia się klimat czasów, w których oboje dorastali, pracowali, żyli. Rudnicka pewnie niczego nie ukrywa o Wilku, ale też nie odsłania wielkich rewelacji, o których ludzie związani z baletem by nie wiedzieli, np. o jego orientacji seksualnej i jego partnerach. Autorka opisuje świat, w którym funkcjonował Wilk w Polsce, w Belgii i we Francji. I nie mam do niej o to pretensji, bo taka postawa gwarantuje, że portret artysty jest soczysty. W tym tkwi urok tej biografii. Mam jednak żal do autorki, że opisując dość przenikliwie Gerada Wilka jako człowieka i czasy, w jakich żył, nie zadbała, by z taką samą dociekliwością przybliżyć fenomen jego techniki tanecznej, zdolności kreacyjne na scenie. Zamiast opisywać brukselskie kluby (czasami kilka razy), w których balowali po premierach tancerze, wolałbym, aby Rudnicka opisała role, które widziała i zapamiętała, o których rozmawiała ze scenicznymi partnerami i partnerkami bohatera książki. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że po przeczytaniu książki ciągle towarzyszy mi fraza: Gerard Wilk wielkim tancerzem był. Jak u Gombrowicza. Nie rozumiem, dlaczego Rudnicka nie zdecydowała się zamieścić w książce – chociażby w postaci aneksu – spisu ról, jakie zatańczył Wilk w zespole Baletu XX Wieku Maurice’a Béjarta. Nie było ich aż tak wiele, to miedzy innymi: Święto wiosny i Ognisty ptak, Noces (muz. I. Strawiński), Actus Tragicus (muz. J. S. Bach), Eros i Thanatos (collage), Ce que la mort me dit (muz. VI Symfonia G. Mahlera), Serait – ce la Mort (muz. R. Strauss), Golestan, ou le jardin des roses (trad. muz. irańska), Notre Faust (muz. J. S. Bach, tango argentyńskie), V Comme(muz. G. Verdi), Le Marteau sans Maitre i Pli Selon Pli (muz. P. Boulez), Bolero (muz. M. Ravel), Mathilde (muz. R. Wagner) i Les Vainqueurs (muz. R. Wagner i muz. indo-tybetańska)., Romeo i Julia (muz. H. Berlioz), Gaîté Parisienne (muz. J. Offenbach), Amor di Poeta (muz. R. Schumann, N. Rota). Możliwe, że było ich nieco więcej, nie badałem szczegółowo życiorysu Wilka, ale po tym spisie widać, jak różnorodne były to dzieła.

Książka Rudnickiej ma charakter książki mówionej, w której wspomnienia własne nakładają się na cudze. Czasami chce się krzyknąć podczas lektury „gdzie był redaktor?’.

Biografia bulwarowa

Przez kilkadziesiąt stron książki Taniec na gruzach zadawałem sobie pytanie: kto jest jej bohaterem? Nina Novak, polska tancerka, która w 1946 roku wyemigrowała do Ameryki i odniosła komercyjny sukces, czy Wiktor Krajewski, który od pierwszej strony mizdrzy się do czytelnika, kokietuje go pytaniami i insynuacjami?

Nie wiem, kogo autor pytał w środowisku baletowym o Ninę Novak, a ten nie wiedział, kto zacz[11]. Trzeba pamiętać, że kariera tancerki w Polsce trwała bardzo krótko. Przed II wojną światową była – jak podaje Bożena Mamontowicz-Łojek – solistką w Balecie Polskim[12]. Po wojnie tańczyła w zespole Feliksa Parnella (jako Nina Nowak) i Mikołaja Kopińskiego (tu występowała między innymi z bratem Edmundem i jego żoną Ireną Koszałkówną). O okresie powojennym rodzeństwa Nowaków pisałem w książce Conrad Drzewiecki. Reformator polskiego baletu[13]. Chociaż jej kariera w Polsce trwała krótko, nazwisko zostało odnotowane w najważniejszych książkach poświeconych baletowi[14]. Zdaje się, że Wiktor Krajewski nie dość dokładnie odrobił lekcję, zanim zabrał się za pisanie. A może liczył, że wystarczy uruchomić magnetofon, a Nina Novak wszystko opowie.

Rozumiem, że autor czasami nie może zasnąć, bo trudno mu uwolnić się od bohatera książki, nad którą pracuje, ale czy musi od razu dzielić się tym z czytelnikiem? No, chyba, że nie wie lub nie ma o czym pisać. Nie interesują mnie też stany emocjonalne autora przed spotkaniem z bohaterką: „Zastygłem w bezruchu. Biorę haust powietrza. Wydech. Wydech. Wydech.”[15] Z drugiej strony patrząc na cytowany fragment, trudno się dziwić, że tak rozchwiany emocjonalnie reporter nie panuje nad rozmową z bohaterką, a przy braku elementarnej wiedzy baletowej, nie potrafi wychwycić pomyłek rozmówczyni, skorygować błędów, do czego, z racji wieku, Nina Novak ma prawo. Na stronie 328 tancerka wspomina: „W poznańskiej operze również przeżywam artystyczne uniesienie. Widownia przyjmuje mnie równie entuzjastycznie, jak w Warszawie. Tańczę Jezioro łabędzie, które reżyseruje Olga Stawska. Stawska była solistką, gdy formowano balet reprezentacyjny”[16]. Olga Stawska nazywała się Olga Sławska-Lipczyńska i była jedną z dwóch primabalerin zaangażowanych w 1937 roku do Baletu Polskiego. W 1961 pracowała jako zastępcą dyrektora do spraw artystycznych Państwowej Średniej Szkoły Baletowej w Poznaniu i nigdy nie reżyserowała Jeziora łabędziego. Nina Novak wystąpiła prawdopodobnie w Jeziorze łabędzim w inscenizacji Stanisława Miszczyka[17].

W książce Taniec na gruzach prawda miesza się ze zmyśleniem. Autor nie bardzo wie, czy chce być interlokutorem ubóstwianej primabaleriny, czy wszystkowiedzącym, narratorem który wchodzi np. w rolę matki przyszłej tancerki: „Nowakowa […] pomodliła się w intencji zmarłych. Szybko jednak zapomniała o słowach znajomej, bo całą swoja uwagę skupiła na rzeczach dla niej najistotniejszych – domu. […] Ciąża nie dokuczała jej przez całe dziewięć miesięcy, poza lekkimi bólami w krzyżu i obrzękiem kostek. Janina co rusz czuła, że dziecko kopie i okręca się dookoła. »Chyba jakąś tancerkę urodzę, bo takie piruety wywija« – czasem żartowała”[18].

W tej książce nie chodzi o fakty, ani o prawdę. Autor gra na emocjach bohaterki i czytelnika. Jak w prasie bulwarowej. Jest tajemnicza bohaterka, wokół której można zrobić duże zamieszanie. Kto by się przejmował faktami. Sądząc po bogatej szacie graficznej, autor miał okazję wiele z nich zweryfikować, a przynajmniej doprecyzować, ale tego nie zrobił.

Książki, które szkodzą

Nie chciałem pisać recenzji książki Zofii Rudnickiej, którą wszyscy recenzenci się zachwycili. Ale kiedy przeczytałem Taniec na gruzach, pomyślałem z żalem, że pewne książki nie powinny ujrzeć światła dziennego, bo szkodzą; bo fałszują rzeczywistość lub przedstawiają ją w krzywym zwierciadle; bo infantylizują tancerki i tancerzy. Wreszcie szkodzą tym, którzy chcieliby stworzyć biografię opartą na dokumentach, a nie domniemaniach, wykraczającą poza plotkarskie opłotki. Który wydawca w Polsce zdecyduje się na kolejną książkę o Wilku, Novak, Krzesińskiej czy Niżyńskiej?

Copyright taniecPOLSKA.pl (oryginał)

***

Adrienne Sharp, Prawdziwe wspomnienia Mali K., przeł. Bożenna. Stokłosa, Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 2012

Ewa Stachniak, Bogini tańca, przeł. Nina Dzierżawska, Znak LiteraNova, Kraków 2017

Weronika Wierzchowska, Tancerka, Prószyński Media, Warszawa 2017

Zofia Rudnicka, Gerard Wilk. Tancerz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019

Taniec na gruzach. Nina Nowak w rozmowie z Wiktorem Krajewskim, Proszyński i S-ka, Warszawa 2020


[1] Taniec na gruzach. Nina Nowak w rozmowie z Wiktorem Krajewskim, Proszyński i S-ka, Warszawa 2020

[2] Stanisław Barańczak, Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytycznoliterackich 1975–1980, Wydanie ulepszone, Znak, Kraków 2009, s. 14.

[3] Ibidem.

[4] Adrienne Sharp, Prawdziwe wspomnienia Mali K., przeł. Bożenna Stokłosa, Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 2012.

[5] Ewa Stachniak, Bogini tańca, przeł. Nina Dzierżawska, Znak LiteraNova, Kraków 2017.

[6] Matylda Krzesińska, Matylda Krzesińska. Wspomnienia, przeł. Danuta Kułakowska, Philip Wilson,Warszawa 1996.

[7] Bronislava Nijinska: Early Memoirs, translated and edited by Irina Nijinska, Jean Rawlinson, introduction: Anna Kisselgoff, Holt, Rinehart and Winston New York 1981.

[8] Weronika Wierzchowska, Tancerka, Prószyński Media, Warszawa 2017.

[9] Janina Pudełek, Warszawski balet romantyczny 1802-1866, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1968, i Warszawski balet w latach 1867-1915, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1981.

[10] Zofia Rudnicka, Gerard Wilk. Tancerz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019.

[11] Por. Taniec na gruzach…, s. 7-8.

[12] Bożena Mamontowicz-Łojek, Terpsychora i lekkie muzy, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1972, s. 60.

[13] Stefan Drajewski, Conrad Drzewiecki. Reformator Polskiego baletu, Dom Wydawniczy rebis, Poznań 2014, s. 48.

[14] IrenaTurska, Almanach baletu polskiego 1945-1974, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków1983; Irena Turska, Krótki zarys historii tańca i baletu, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1983; TacjannaWysocka, Dzieje baletu, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970.

[15] Taniec na gruzach. Nina Nowak w rozmowie z Wiktorem Krajewskim, s. 29.

[16] Ibidem s. 328.

[17] Piotr Czajkowski, Jezioro łabędzie, chor. Stanisław Miszczyk, dekoracje i kostiumy Stanisław Jarocki, dyrygent Stanisław Słowiński, premiera w Operze Poznańskiej 30 stycznia 1961 roku.

[18] Taniec na gruzach…, s. 51-52.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Prawdziwe wspomnienia Mali K.
Bogini tańca
Tancerka
Gerard Wilk.Tancerz
Taniec na gruzach

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close