A co to właściwie jest Krzesany?

 

W muzyce góralskiej istnieją na przykład „ nuty krzesane”, czyli melodie przygrywane w szybkim i szarpanym rytmie do tańca krzesanego. Jednocześnie słowo „ krzesany”, będące tytułem „ poematu choreicznego” skomponowanego przez Wojciecha Kilara w 1974 roku i jednocześnie mojego teraz baletu oznacza charakterystyczną dla tańców podhalańskich grupę kroków i figur tanecznych. Najprościej mówiąc, krzesany to jeden z elementów tańca góralskiego. Na Podhalu znany jest też obrzęd krzesania, związany z pojawieniem się nowego ognia i symbolizujący nadejście wiosny. Jego kulminacją jest szalony taniec. W tym sensie możemy mówić o korelacjach Krzesanego ze Świętem wiosny.

Wersja do druku

Udostępnij

Joanna Brych: Panie Henryku, trochę mnie Pan zaskoczył.  Zgodnie ze zwyczajem w Krzesanym dominuje taniec męski. Tymczasem Pan, podczas konferencji prasowej, więcej uwagi poświęcił tancerkom (a zwłaszcza ich oczom). Dlaczego?

 

Henryk Konwiński: Moim zdaniem płeć piękna dominuje w każdym przypadku, nawet jeśli chodzi o taniec z gruntu męski. Owszem, muzyka Wojciecha Kilara kojarzy się z siłą i witalnością, ma w sobie coś zbójnickiego, ale w utworze znajdują się też piękne tematy liryczne. Chociażby skrzypce brzmią tak jakby grały anioły. I jak tu się obyć bez dziewcząt…

Ale jednak w zamyśle Conrada Drzewieckiego to był bardzo męski balet.

 

W tym momencie muszę się przyznać, że w pierwszej części swojej choreografii wykorzystałem też Siwą Mgłę, skomponowaną przez pana Wojciecha Kilara w 1979 roku, a więc już po Krzesanym. Jest to bardzo impresjonistyczny w swoim charakterze poemat wokalno-symfoniczny, stworzony z inspiracji podhalańską „nutą wierchową”. W przepiękny i melancholijny sposób ewokuje wizję zamglonego górskiego krajobrazu. A co najważniejsze baryton śpiewa m.in. – „ Siwo mgła, siwo mgła, niescęsno siwo mgła, co mi do dziéwcyny chodnicki zaległa”. Czyż nie jest to romantyczne?

Dla mnie jest to taki liryczny moment tęsknicy. Stąd też w moim balecie nie mogło zabraknąć kobiet. Ale w tym samym utworze, mimo ścielących się  – mówiąc poetycko – mgieł pojawiają się też gwałtowne momenty. Ich kulminacją – zgodnie z moją wizją – jest Krzesany, w którym w sposób zupełnie naturalny i całkowicie uzasadniony dominuje taniec męski. Chciałbym, aby widz uznał te dwa utwory za jedność.

 

Tancerki będą tańczyć na pointach?

 

Pointy znalazły zastosowanie w wielu moich choreografiach. W Krzesanym byłoby to jednak nadużycie. Nigdy nie forsuję tej techniki na siłę – wszystko zależy od tego, czy daną muzykę „widzę” na pointach, czy też nie.

 

A co to właściwie jest Krzesany?

 

W muzyce góralskiej istnieją na przykład „ nuty krzesane”, czyli melodie przygrywane w szybkim i szarpanym rytmie do tańca krzesanego. Jednocześnie słowo „ krzesany”, będące tytułem „ poematu choreicznego” skomponowanego przez Wojciecha Kilara w 1974 roku i jednocześnie mojego teraz baletu oznacza charakterystyczną dla tańców podhalańskich grupę kroków i figur tanecznych. Najprościej mówiąc, krzesany to jeden z elementów tańca góralskiego. Na Podhalu znany jest też obrzęd krzesania, związany z pojawieniem się nowego ognia i symbolizujący nadejście wiosny. Jego kulminacją jest szalony taniec. W tym sensie możemy mówić o korelacjach Krzesanego ze Świętem wiosny.

Lubi Pan wyprawy w Tatry?

 

Bardzo. Pamiętam wszystkie wakacje w górach. Obrazy pięknej przyrody, wspaniałe widoki. Noszę w sobie wszystkie te przeżycia, przechowuję je w sercu, są moim wewnętrznym azylem, a od czasu do czasu wybuchają i wtedy robię balet.

 

Bodajże w 1996 roku zdobył Pan Kościelec, u którego stóp znajduje się nagrobek  Mieczysława Karłowicza z mottem Non omnis moriar.

 

Do jego Pieśni skomponowałem balet w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Tam też po raz pierwszy spotkałem się zawodowo z Dominikiem Muśko, wtedy solistą baletu poznańskiego, a obecnie kierownikiem zespołu baletowego Teatru Wielkiego w Łodzi. Dominik przepięknie zatańczył moją choreografię. Tańczył też zresztą w Krzesanym Conrada Drzewieckiego.

To Conrad Drzewiecki zaraził Pana choreografią?

 

Niewątpliwie to on mnie popchnął w jej stronę. Stało się to, kiedy doznałem poważnej kontuzji kręgosłupa. Leżałem w szpitalu na przeróżnych wyciągach i czekałem na operację. Byłem kompletnie załamany psychicznie. Wtedy odwiedził mnie Conrad i powiedział: „ Słuchaj, jest jeszcze choreografia. Wprawdzie żadna muza koło Ciebie nigdy ot tak nie usiądzie i nie powie Ci co należy zrobić, ale masz po prostu słuchać muzyki, myśleć, pracować, kombinować i obserwować”. I tak robię do dzisiaj. Conrad otworzył mi też oczy na taniec współczesny. To dzięki niemu poznałem nowe techniki i osiągnięcia zachodniej sztuki tańca.

Poznaliście się w Polskim Teatrze Tańca ?

 

Dużo wcześniej. Było to jeszcze w Operze Poznańskiej, w której obaj tańczyliśmy. Zresztą dzięki wspaniałym lekarzom do operacji w ostateczności nie doszło. Co więcej udało mi się wrócić na scenę, a Conrad scedował na mnie jedną ze swoich ważniejszych wtedy ról, za co jestem mu do dzisiaj bardzo wdzięczny.

To Pana pierwsze spotkanie z zespołem baletowym Teatru Wielkiego w Łodzi ?

 

Tak, i praca z tym zespołem sprawia mi ogromną radość. Dotąd najwięcej spektakli zrealizowałem dla Opery Śląskiej. Pora na nowe wyzwania, a także nową publiczność. Cieszę się, że w repertuarze teatru pojawi się moja choreografia.

Inspiracją była dla Pana muzyka?

 

Absolutnie. Zawsze inspiracją jest dla mnie przede wszystkim muzyka. A muzyka Wojciecha Kilara jest mi szczególnie bliska. To był wspaniały kompozytor, cudowny człowiek, samo dobro i kultura.

 

Nie jest to jednak Pana pierwsze spotkanie z muzyką Wojciecha Kilara?

 

Pierwszy był jednoaktowy balet W górę – w dół  wystawiony w 1975 roku w Operze Śląskiej, w którym za zgodą kompozytora wykorzystałem aż trzy jego utwory: Riff-62,Générique i właśnie Upstairs – Downstairs. Dużo wtedy rozmawialiśmy; były to długie i piękne rozmowy. Potem razem z zespołem z trwogą czekaliśmy na werdykt. A tymczasem WojciechKilar po jednej z prób powiedział mi najcudowniejszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałem: „ nie wiedziałem, że mogę się wzruszyć oglądając swoją muzykę”.

 

 

Potem były Balety Tatrzańskie ?

 

Bardzo miło wspominam powstawanie tego baletu.  Często wtedy bywałem w domu państwa Kilarów na ul. Kościuszki w Katowicach. I znowu dużo rozmawialiśmy. Pan Kilar zaproponował piękny tytuł Ad Montes – Balety Tatrzańskie. Ku górom… Dla niego góry to było sanktuarium. I znowu usłyszałem dużo dobrych słów, które potem pomogły mi w moich zagranicznych wyjazdach [1].Wtedy po raz pierwszy wykorzystałem fragment Siwej Mgły i Krzesanego, ale w scenariuszu muzycznym znalazły się też Preludium Chorałowe i Kościelec.

O muzyce Kilara powiedział Pan: prosta, ale nie prościutka… Jak sobie radzą tancerze?

 

Bardzo dobrze. Pierwsza próba była może trochę nieśmiała, musieli oswoić się z rytmem. Teraz jest już w ich ciele. Ta muzyka to cudowna esencja „ górskości”. Trzeba ją wziąć do siebie, do środka, trochę ją sobie przywłaszczyć. Ja też tak robię.

A na próby przychodzi Pan już z gotową choreografią?

 

Zazwyczaj przychodząc na salę mam ogólną wizję, którą realizuję na konkretnych tancerzach. W przeszłości Krzesany kończył Balety Tatrzańskie. Teraz pozostanie mniej więcej w wymyślonym  przeze mnie wcześniej kształcie. Dokonam tylko niezbędnych korekt, gdyż pierwotnie był przygotowany na mniejszy zespół. Podobnie rzecz się ma z Siwą Mgłą. Jej ostatnie takty były tylko początkiem Krzesanego, a obecnie została rozbudowana na cały zespół i dodatkowo na uczniów Ogólnokształcącej  Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi. Jestem bardzo zadowolony, że ta cudowna młodzież wystąpi w moim spektaklu.

A w jaki sposób zapisuje Pan swoje balety?

 

Ja baletów nie zapisuję. Rysuję za to muzykę, używając własnego, tylko mi znanego „ alfabetu”. To jest mój kod tajemny, tylko przeze mnie czytany i tylko ja wiem co w tym miejscu ma się zdarzyć. Bywają zabawne sytuacje – dyrygent ma swoją partyturę, a ja korzystam ze swojego zapisu. I tak sobie razem dyrygujemy. Inaczej nie potrafię. Tak sobie kiedyś wymyśliłem, że ja tę muzykę widzę w jakiś sposób narysowaną i ona mi się potem kształtuje „na ludziach”. Nie używam pięciolinii, tylko podążam warstwami, które układają mi się w graficzną, wielowymiarową przestrzeń.

To w jaki sposób przekazywane są Pana kompozycje?

Mowa ciała jest najbardziej czytelnym językiem. Choreografię pokazuję na sobie, w takim zakresie, w jakim jest to możliwe i konieczne. Często posługuje się terminologią baletową. Niektóre rzeczy sugeruję. Mam do czynienia z zawodowcami. Problemy w komunikacji raczej się więc nie zdarzają. A przekazywanie – jest przeciez technika zapisu wideo – zawsze można zobaczyć „ jak to było”…

Na próbie podpatrzyłam, że będzie też ruch na podłodze… Jakim językiem się Pan posłuży? Klasycznym czy bardziej zaczerpniętym z tańca modern?

 

W moim rozumieniu technika klasyczna jest bazą każdego tancerza i choreografa. Jeżeli umiemy się nią posługiwać, jesteśmy przygotowani na wszystko i  możemy „wariować”. Mój ruch wypływa też z natury, czyli z tego, co jest w nas.  Tylko trzeba to wszystko bardziej na scenie podkreślić, zaznaczyć, uwypuklić, unieść do góry.

Pozwala Pan na improwizację?

 

Tylko o tyle, o ile oczekuję, żądam i proszę żeby „być” w spektaklu. Żeby żadnych ruchów nie wykonywać mechanicznie, a rozumieć, że one są po coś i mają wypływać z naszego wnętrza.

 

Jakiś czas temu powiedział Pan: „ kiedyś najważniejszym aspektem pracy nad spektaklem był czas. Nie twierdzę przez to, że obecnie przedstawienia są gorsze, jednakowoż wszechobecny pośpiech kładzie się cieniem na wiele artystycznych przedsięwzięć”. Brakuje go Panu?

 

Zawsze. Ale to też jest znak naszego czasu. Wszystko teraz pędzi. Szybko, bardzo szybko trzeba wystawić balet i już. Od razu musimy znać perfekcyjnie muzykę, mieć wszystko w detalach opracowane. Nie ma czasu na fantazję, nikt nie będzie czekać na natchnienie. Kiedyś sobie kreatywności w takich warunkach nie wyobrażałem, a teraz muszę, bo inaczej tworzyć się nie da.

 

Ile osób pomaga Panu w przygotowaniu premiery?

W tej chwili mam przy sobie troje asystentów z teatru. Są ze mną od początku, idą krok w krok. Znają doskonale całą choreografię. Pilnują szczegółów, cyzelują każdy ruch i gest. To jest bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie. Ich pomoc jest  dla mnie bezcenna.

 

Afisz zapowiada trzy premiery. Czy będą trzy obsady?

 

Do mojego Krzesanego zaangażowany został cały zespół i dodatkowo uczniowie szkoły baletowej. W partiach solowych wymieniać się będą poszczególni artyści, ale w której premierze kto z kim zatańczy jeszcze nie zdecydowałem. Oby tylko wszystkim dopisało zdrowie. Solo wokalne zaśpiewa Arkadiusz Anyszka.

Gdyby miał Pan porównać swoją wersję do choreografii  Conrada Drzewieckiego…

 

Tyle czasu już minęło od Krzesanego Conrada. Nie chcę chyba robić porównań. Wprawdzie niedawno ( jeszcze za jego życia) balet był wznowiony. Ja w ogóle przygotowując swoją wersję Krzesanego nie musiałem oddalać się od wizji Conrada. Miałem od razu swoją. Nie sugerowałem się. Nie jest to widowisko ludowe, ani żadna konkretna opowieść. Mój balet jest po prostu o życiu, radości, górach, mgle, liryzmie, kobietach. Jest to moje widzenie muzyki. Widzenie muzyki gór. I mam nadzieję, że nie jestem wbrew muzyce.

Dziękuję za rozmowę.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)


[1] W sztuce Henryka Konwińskiego szczególnie cenię to, co bliskie mi jest w sztuce w ogóle. Zdolność tego artysty do przekazywania najistotniejszych, skomplikowanych znaczeń w formach bogatych i wyrafinowanych, lecz

w sposób prosty, bezpośredni i przekonywujący (…) „W górę – w dół” to jakby pocisk precyzyjnie trafiający w sedno współczesnej wrażliwości myślowej i estetycznej. Jeżeli początkowo projekt realizacji mojej muzyki wydał mi się ryzykowny, to obecnie nie tylko nie wahałbym się oddać w ręce Henryka Konwińskiego jakiegokolwiek innego utworu, lecz uczyniłbym to z pełnym zaufaniem i najlepszymi nadziejami– słowa, których użył Wojciech Kilar

rekomendując Henryka Konwińskiego do otrzymania stypendium na wyjazd do Baletu XX Wieku Maurice’a Béjarta w Brukseli.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Na zdjęciu: Zapis choreografii „Krzesanego”.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close