Znaczenie Kreacji dla całego zespołu Polskiego Baletu Narodowego można zamknąć w dwóch słowach: odwaga i aktywność. W dzisiejszym świecie sztuki artysta nie może być już tylko odtwórcą, choćby najzdolniejszym. Musi być kreatywny, pomocny, aktywny, otwarty. Udział w „workshopach” bardziej, niż jakakolwiek inna praca na sali czy na scenie, wzmacnia te cechy dobrego tancerza. Gdy sięgniemy pamięcią do pierwszych czy drugich warsztatów, przypomnimy sobie krótkie, w większości dość zachowawcze choreografie, wywodzące się z techniki tańca klasycznego lub dość tradycyjnych form tańca współczesnego, nauczanych  w polskich szkołach baletowych. Były to formy skromne tak czasowo, jaki i liczebnie – prace solowe i duety, często wykonywane przez samych choreografów, najczęściej do muzyki klasycznej. Od tego czasu wiele się zmieniło.

Wersja do druku

Udostępnij

Decyzja o stworzeniu w warszawskim Teatrze Wielkim instytucji warsztatów choreograficznych dla tancerzy Polskiego Baletu Narodowego była jedną z najbardziej trafnych decyzji dyrektora Krzysztofa Pastora. Piąta edycja tych wyjątkowych „workshopów” skłania do podsumowania efektów Kreacji. Założenie z pozoru proste, jest dość skomplikowane w realizacji: teatr umożliwia grupie chętnych spośród tancerzy zespołu PBN stworzenie i wystawienie swoich dzieł choreograficznych. Większość działań przy przygotowaniach i prezentacji efektów tej pracy wykonują tancerze. Są nie tylko choreografami i wykonawcami, ale także scenografami, projektują i nawet częściowo szyją (!) kostiumy, projektują oświetlenie, pracują przy organizacji prób, reklamie i oprawie informacyjnej przedsięwzięcia. Dzięki temu Kreacje otwierają niektórym artystom baletu drogę do samorealizacji na polu choreografii, a niektórym także w innych zawodach związanych z teatrem. To inwestycja w przyszłość tancerzy, którzy pozbawieni prawa do wcześniejszej emerytury już teraz muszą myśleć, co będą robić i jak zarabiać na życie, gdy ich czas na scenie dobiegnie końca.

Jednak najważniejszym celem Kreacji miało być stworzenie swego rodzaju poligonu doświadczalnego i inkubatora dla nowych talentów choreograficznych. Połączenie tych dwóch pojęć tylko pozornie wydaje się sprzeczne, bo doskonale obrazuje specyfikę warsztatów. To inkubator – bo w polskim, i nie tylko polskim, świecie tańca mało który początkujący choreograf ma tak cieplarniane warunki do eksperymentowania i stawiania pierwszych kroków na drodze do samodzielnej twórczości. Oczywiście, choreografowie z PBN muszą przezwyciężać wiele trudności: pracować nad koncepcją spektaklu w czasie wolnym między obowiązkami zawodowego tancerza prężnie działającej kompanii, namawiać do udziału w swojej pracy kolegów z zespołu, którzy także poświęcają na ten cel swój wolny czas, starać się o różnego rodzaju pomoc ze strony teatru (wykorzystanie możliwości technicznych sceny im. Młynarskiego, gdzie odbywają się spektakle, czas i obsługę sceny podczas prób, pozyskiwanie elementów scenografii i kostiumów z pracowni teatru, itd.). Mimo to większość niezależnych choreografów może o takim zapleczu tylko pomarzyć. Z drugiej strony to poligon doświadczalny, na którym tancerze są do pewnego stopnia pozostawieni sami sobie i ponoszą całkowitą odpowiedzialność za swoje artystyczne wybory. Podczas pierwszych warsztatów dyrektor Pastor starał się w pewien sposób nadzorować i wspomagać twórczość swoich tancerzy, raz nawet postanowił wskazać temat przewodni Kreacji, wokół którego miała być osnuta większość dzieł, jednak – chyba słusznie – zarzucił ten pomysł, a wraz z kolejnymi edycjami dawał „kreacjonistom” coraz więcej swobody. W tym roku i dyrektor, i wielu kolegów z zespołu i pracowników teatru przyznawało, że specjalnie nie oglądało wcześniej prób Kreacji, ponieważ chciało mieć całkowitą niespodziankę i świeże spojrzenie na gotowe choreografie, które zostały pokazane podczas premierowego wieczoru 19 kwietnia.

Znaczenie Kreacji dla całego zespołu Polskiego Baletu Narodowego można zamknąć w dwóch słowach: odwaga i aktywność. W dzisiejszym świecie sztuki artysta nie może być już tylko odtwórcą, choćby najzdolniejszym. Musi być kreatywny, pomocny, aktywny, otwarty. Udział w „workshopach” bardziej, niż jakakolwiek inna praca na sali czy na scenie, wzmacnia te cechy dobrego tancerza. Gdy sięgniemy pamięcią do pierwszych czy drugich warsztatów, przypomnimy sobie krótkie, w większości dość zachowawcze choreografie, wywodzące się z techniki tańca klasycznego lub dość tradycyjnych form tańca współczesnego, nauczanych  w polskich szkołach baletowych. Były to formy skromne tak czasowo, jaki i liczebnie – prace solowe i duety, często wykonywane przez samych choreografów, najczęściej do muzyki klasycznej. Od tego czasu wiele się zmieniło i zmiany zarówno w zespole, jak i w repertuarze PBN korespondują ze zmianami dotyczącymi Kreacji, co przenosi się na ich efekt końcowy. Przede wszystkim z roku na rok zwiększa się liczba uczestników warsztatów oraz ich odwaga i kreatywność. Coraz częściej oglądamy miniaturowe spektakle na kilkoro tancerzy, do ciekawej, także awangardowej, muzyki, albo zgrabnie i interesująco dobranych kolaży muzycznych. Coraz większą rolę w tworzeniu klimatu i kształtowaniu przestrzeni odgrywa też światło, na ile tylko pozwalają na to możliwości sceny kameralnej TW – ON. Największa jednak ewolucja nastąpiła w języku tańca używanym przez młodych choreografów. Ci biorący udział w warsztatach od pierwszej, drugiej lub trzeciej edycji zdążyli już nawet wypracować swój własny rozpoznawalny alfabet, a przynajmniej zawęzić i określić krąg swych ruchowych zainteresowań i inspiracji. Początkujący odważnie sięgają po mieszankę technik współczesnych od tańca modern po hip-hop, od improwizacji kontaktowej po breakdance, akrobatykę czy elementy pantomimy. Coraz mniej w tych choreografiach prostej anegdoty, ale paradoksalnie coraz bardziej wyraziste i czytelniejsze przesłanie, a także coraz większa, uzyskiwana prostszymi środkami teatralnymi, teatralność.

Dorobek Kreacji to przede wszystkim kilkadziesiąt choreografii. Jedne pojawiły się tylko podczas pokazów warsztatowych i nie miały dłuższego żywota scenicznego (czasem z przyczyn oczywistych – po prostu nie były dobre). Inne były prezentowane później podczas pozateatralnych wieczorów choreograficznych i baletowych – incydentalnie, ale jednak cieszyły oczy nie tylko warszawskich widzów. Pojawiła się też „elita” choreografii, które powróciły na scenę Teatru Wielkiego w ramach repertuarowych wieczorów baletowych PBN jak When You End and I Begin Roberta Bondary.

Rozpoczynając swoją dyrekcję Krzysztof Pastor mówił, że będzie szczęśliwy, jeśli w ciągu kilku lat spośród uczestników warsztatów wyłoni się choćby jeden nowy choreograf. Zatem już dziś może być szczęśliwy po wielokroć  –  do „wychowanków” Kreacji śmiało zaliczyć można Roberta Bondarę i Jacka Tyskiego, bo choć obaj rozpoczęli swoją przygodę z choreografią jeszcze przed pierwszą edycja warsztatów, to dzięki nim mieli okazję i warunki „rozwinąć skrzydła”. W wyniku sukcesów artystycznych, jakie odnieśli tworząc podczas worshopów otrzymali szanse tworzenia na zamówienie Polskiego Baletu Narodowego (Persona Bondary i W poszukiwaniu kolorów Tyskiego) oraz na innych scen polskich i zagranicznych. Robert Bondara właśnie kończy pracę nad baletem Čiurlionis w Wilnie, Jacek Tyski nad Carmen w Szczecinie, w przyszłym sezonie ma stworzyć dla warszawskiego baletu swojego Hamleta. Do dwójki choreografów dołączy wkrótce Anna Hop, która co roku zachwyca warsztatową publiczność swoją umiejętnością przekładania melodii i rytmu dowolnej muzyki na ruch nasycony plastycznością i komizmem. Widać, jak wraz z każdą kolejną choreografią (od W malinowym chruśniaku z 2010 roku do tegorocznego Collars) artystka zawęża krąg swoich artystycznych narzędzi – może nawet za mocno? Obiecujące choreografie pokazali także, szczególnie w ciągu ostatnich dwóch lat, Eduard Bablidze, Barbara Bartnik i Lachlan Philips, więc jeśli sprzyjający klimat Kreacji się nie zmieni, można liczyć, że i oni będą mieli jeszcze wiele do powiedzenia i pokazania polskim miłośnikom tańca. Ważne, że coraz rzadziej w dziełach uczestników warsztatu widać bezpośrednie inspiracje jednym konkretnym twórcą, a raczej przenikanie się wpływów światowych sław i choreografów, z którymi mają okazję sami współpracować jako tancerze. Świat kultury – w tym świat tańca – jest dziś dużo bardziej otwarty i dostępny. Dawniej często tancerze z Warszawy nie wiedzieli, co dzieje się na scenie baletowej w Gdańsku czy Wrocławiu, dziś dzięki multimediom mogą na bieżąco śledzić wydarzenia z niemal całego świata. Ci, którzy wiążą swoją przyszłość z choreografią, skwapliwie z tych możliwości korzystają i tym samym dołączają do międzynarodowej rodziny twórców, dla których geograficzne i narodowe podziały nie mają znaczenia.

TaniecPolska (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close