Koniec Wielkiej Wojny to opowieść o nieuniknionym konflikcie jako o zasadzie organizującej prywatne i polityczne mikro- oraz makrokosmosy, a tym samym – wyznaczającej dramaturgiczną oś naszych intymnych i zbiorowych biografii. Leszek Bzdyl, Katarzyna Chmielewska, Piotr Stanek i Katarzyna Ustowska w serii śmieszno-strasznych scenek z życia (nie)codziennego ucieleśniają pulsujące w ich postaciach napięcia, tkając swoją narrację z dramatów i końców świata, o których wielka historia nawet nie wspomni, a które, często przemilczane i stłamszone, eskalują w końcu w groźne fobie, prowadzące do werbalnych i cielesnych aktów (auto)agresji. Wojna zaczyna się bowiem i tańczy w nas.

Wersja do druku

Udostępnij

Najnowszy spektakl Teatru Dada von Bzdülöw jest zapisem wejścia w ciemność, ponowoczesnym raportem z oblężonego miasta, w którym stan wojenny niejako utracił swój nadzwyczajny wymiar i stał się sposobem bycia-w-świecie w jego kolektywnym i jednostkowym wymiarze. Twórczynie i twórcy przedstawienia zwracają uwagę na totalność batalistycznych doświadczeń, których niekończącą się kronikę jednocześnie inscenizują i dekonstruują, uruchamiając mechanizm, momentami makabrycznej, parodii, z jednej strony wyostrzającej, z drugiej – łagodzącej absurdy życio-walki.

Koniec Wielkiej Wojny to opowieść o nieuniknionym konflikcie jako o zasadzie organizującej prywatne i polityczne mikro- oraz makrokosmosy, a tym samym – wyznaczającej dramaturgiczną oś naszych intymnych i zbiorowych biografii. Leszek Bzdyl, Katarzyna Chmielewska, Piotr Stanek i Katarzyna Ustowska w serii śmieszno-strasznych scenek z życia (nie)codziennego ucieleśniają pulsujące w ich postaciach napięcia, tkając swoją narrację z dramatów i końców świata, o których wielka historia nawet nie wspomni, a które, często przemilczane i stłamszone, eskalują w końcu w groźne fobie, prowadzące do werbalnych i cielesnych aktów (auto)agresji. Wojna zaczyna się bowiem i tańczy w nas.

Mimo że akcja spektaklu rozgrywa się w groteskowym bezczasie, jego twórczynie i twórcy dają nam do zrozumienia, że oto znalazłyśmy/znaleźliśmy się w samym środku polskiego piekła, w którym to, co fantazmatyczne splata się tym, co rzeczywiste w upiornych, chocholich tańcach postheroicznej świadomości z martyrologiczną wyobraźnią, zawirusowaną ksenofobią i tęsknotą za Wielką – białą i heteronormatywną – Polską. Kreowana przez Bzdyla postać sfrustrowanego Urzędnika Zieleni Miejskiej, którego przez życie wiodą przeciwstawne siły euforii i depresji, jest ucieleśnioną alegorią nacjonalistycznych dyskursów w ich rynsztokowo-ulicznym wydaniu. Jego skrajnie i ostentacyjnie ksenofobiczne monologi w krzywym zwierciadle odbijają paranoiczną realność homogenicznej wspólnoty, negującej możliwość innego niż przemocowe współistnienia z radykalną innością, którą w Końcu Wielkiej Wojny reprezentuje Mr Uber Eats (Stanek).

Biedny dostawca jedzenia do biało-czerwonej krainy rodem z mizoginiczno-antysemickich snów przybywa z alternatywnej rzeczywistości queerowych tańców, do której wraca po pracy, trwając tym samym w dramatycznym i rozdzierającym konflikcie dwóch tożsamości, z których jedna warunkuje przetrwanie, druga natomiast szczęście. Bohater Stanka ma koszulki na każdą okazję; T-shirty z Polską Walczącą, w zależności od okoliczności, wymienia na te z motywami maryjno-jezusowymi albo oznaczającymi przynależność do rozmaitych subkultur. Jego niekończące się przebieranki wydają się z jednej strony błyskotliwą parodią polskiego przywiązania do symboli, z drugiej – wizualizacją mechanizmów mimikry, rozumianej tutaj jako tożsamościowy performans, którego dramaturgię organizuje proces stawania się większością w celu upodobnienia się do opresywnej normy.

Obraz permanentnie skonfliktowanego świata dopełniają postaci kreowane przez Chmielewską (Miss Media) i Ustowską (Mały Powstaniec). Pierwsza z nich to zafiksowana na przetwarzaniu informacji i danych kobieta sukcesu, będąca karykaturalną synekdochą rzeczywistości wielkich korporacji i nieznośną w swoim samozachwycie, popularną influencerką. Druga, najbardziej w tym spektaklu przejmująca i niejednoznaczna, jest dzieckiem zafascynowanym wojną – tym z wiersza Herberta, które nie lubi bajek, woli bawić się w zabijanie.

Figura Małego Powstańca odsyła do zjawiska medialno-popkulturowej pornografizacji przemocy, ale też do strywializowanego kultu poległych, fundującego ponowoczesne martyrologie. W tym drugim kontekście niezdrowe zainteresowanie śmiercią (i możliwością jej dotknięcia/zadania), które przejawia bohater/ka, jest, jak sądzę, już nie tylko świadectwem niepokojącej żywotności romantycznych fantazmatów w zbiorowej nieświadomości, ale także sugestywną przestrogą przed konsekwencjami ich pielęgnowania. Jak bowiem pisała Maria Janion – „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody”[1].

Niepokojący, choć przy okazji wręcz nieprzyzwoicie śmieszny i figlarny, Mały Powstaniec istnieje poza czasem i przestrzenią, łącząc przeszłość z teraźniejszością oraz porządek koszmarnych fantazji z porządkiem, nie mniej przerażającej, rzeczywistości. Jego nieoczywista ontologia i enigmatyczność uspójniają spektakl, którego dramaturgiczną ramę wyznacza motyw niekończącej się batalii. Twórczynie i twórcy Końca Wielkiej Wojny niejako zawieszają różnicę między konfliktami zbrojnymi a codziennymi – zarówno tymi tylko pomyślanymi, jak i mniej lub bardziej intensywnie doświadczanymi – walkami i napięciami, przekonująco dając nam do zrozumienia, że pierwsze granaty zawsze wybuchają w głowach, a słowa dręczą, kaleczą i w końcu – zabijają. Wstrząsającym tego zapisem jest najmocniejsza scena spektaklu, w której wszystkie postaci przepoczwarzają się w paskudne reprezentacje prywatnych i zbiorowych fobii oraz obsesji, ucieleśnionych w gwałtownych ruchach i agresywnych wrzaskach, układających się w kakofoniczną alegorię społeczeństwa dramatycznych, i już chyba nieuleczalnych, podziałów. Warto tutaj podkreślić, że w tym obrazie pulsującej wściekłości wszyscy wydają się równie niebezpieczni – nawet bohater Stanka jako uciśniony Inny, reprezentujący kontrhegemoniczny porządek, pragnie zmasakrować swoje klientki i swoich klientów. Twórczynie i twórcy nie stopniują nienawiści. Zło, które rodzi się z doświadczenia wykluczenia i przemocy bywa bowiem równie destrukcyjne jak rasizm czy homofobia.

Teatr Dada von Bzdülöw w Końcu Wielkiej Wojny przedstawia tragikomiczną wizję świata, odkrywając niepokojącą i w pewnym sensie żałosną śmieszność tego, co straszne. Poetyka groteski, w której utrzymany jest spektakl, a która, jak u Gombrowicza, staje się dla performerek i performerów sposobem wyrwania się spod zniewalającego działania formy, utożsamionej tutaj z oficjalną hierarchią kultury, a co za tym idzie – z dominującym porządkiem reprezentacji. Przerysowanie służy jednak nie tyle pogłębionej diagnozie zastanej rzeczywistości, ile raczej gorzkiej parodii jej, radykalnie wyostrzonych, absurdów. Błazenada, którą do rytmu grunge’owo-punkowych piosenek Nagrobków i Mikołaja Trzaski, uprawiają na scenie artystki i artyści, pozwala im na zbudowanie alternatywnej narracji o Polsce. Twórczynie i twórcy uwypuklają śmiertelną grozę zastanej sytuacji i konstruują o niej opowieść poza mainstreamowym kluczem ofiarniczo-cierpniętniczym.

Twórczynie i twórcy w swoim teatralnym raporcie z ksenofobicznej Polski nie wychodzą poza poziom oczywistości. W tle ich rozważań pobrzmiewa słynne „myśmy wszystko zapomnieli” oraz majaczą medialne obrazy z ulicznych performansów skrajnej prawicy. Powracają także, klasyczne już, socjopolityczne koncepcje późno-ponowoczesnych kryzysów wspólnotowości, wynikających między innymi z bezkrytyczno-euforycznych celebracji indywidualności oraz wolnego rynku. To, co wydarza się na scenie, wydaje się więc przede wszystkim teatralnym powtórzeniem medialnych narracji, przy czym ta swoista tabloidowość spektaklu nie unieważnia jego znaczenia; wręcz przeciwnie – Koniec Wielkiej Wojny jako groteskowa, rozwrzeszczana i monstrualna synekdocha kapitalistyczno-prawicowych obsesji jednocześnie hipnotyzuje i poraża.

Kolażową strukturę opowieści, którą snuje Teatr Dada von Bzdülöw, obok pola bitwy jako metafory opisującej strukturę i dramaturgię współczesnego świata, uspójnia motyw rzeczywistości wielu bogów bez Boga. Stwórca (Wojan Trocki) pozostaje w centrum przedstawienia – jest wodzirejem na tym mrocznym dancingu, zwieńczonym kuriozalnym, straszno-śmiesznym karaoke z brawurowymi wokalno-choreograficznymi występami Bzdyla, Ustowskiej, Chmielewskiej i Stanka. Mimo jego(wszech)obecności, nie przypadkiem wspominam o nim dopiero teraz. Bohater Trockiego, chociaż hipnotyzujący, aż nazbyt dosłownie domyka uruchamiane w Końcu Wielkiej Wojny sensy. Inne postaci go nie dostrzegają, ale, zazwyczaj nieświadomie, nawiązują z nim dialog. Stwórca jest tutaj bowiem przede wszystkim pustą figurą retoryczną, niemym adresatem desakralizowanych modlitw, co można rozumieć jako aluzję do miejsca, które zajmuje on w (po)nowoczesnych dyskursach. Zestawiając rozśpiewanego Pana z rozsierdzonym, kipiącym jadem Urzędnikiem, Dada obnaża także mechanizm wykoślawiania chrześcijańskich ideałów w nacjonalistyczno-martyrologicznych narracjach.

Samotny bohater Trockiego plącze się z gitarą między pozostałymi postaciami jako bierny obserwator ich zmagań i słabości. Twórczynie i twórcy spektaklu nie przedstawiają go jednak jako złego demiurga pełnego cierpień świata, lecz ciężar odpowiedzialności przenoszą na ludzką stronę. Stwórca jest tutaj przede wszystkim figurą wyobraźni, którą pozbawiono wpływu na rzeczywistość. Tak jak Nietzscheański szaleniec w 125. fragmencie Radosnej wiedzy wykrzykiwał swoje słynne „Bóg umarł! (…) I my go uśmierciliśmy!”, tak bohaterki oraz bohaterowie Końca Wielkiej Wojny mogliby wrzasnąć „Bóg nie działa. I to my pozbawiliśmy go sprawczości!”.

Ostatnie sceny spektaklu wydają się absurdalną wariacją na temat Fukuyamowskiego końca historii w jego celowo prymitywnym i ironicznie dosłownym odczytaniu, dla którego kontrapunkt stanowi refren z jednego z utworu Nagrobków „nie będzie już dobrze, nie będzie wesoło”. Twórczynie i twórcy przedstawienia zostawiają publiczność z upiorną piosenką na ustach, raz jeszcze (jak we wcześniejszych spektaklach z ich, by tak rzec, „polskiej trylogii”, czyli Strategii i INTRO) dowodząc, że język Teatru Dada potrafi nad wyraz dotkliwie wgryzać się w tkankę polskiej rzeczywistości i krytycznie deformować to, co niejako już z definicji jest wykolejone.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Koniec Wielkiej Wojny

Teatr Dada von Bzdülöw

Reżyseria: Leszek Bzdyl & Katarzyna Chmielewska

Muzyka: Mikołaj Trzaska i Nagrobki (Maciek Salamon, Adam Witkowski)

Kostiumy: Milena Czarnik

Reżyseria świateł: Michał Kołodziej

Obsada: Leszek Bzdyl, Katarzyna Chmielewska, Piotr Stanek, Katarzyna Ustowska, Wojan Trocki

Premiera: 23 sierpnia 2019

 


[1] Maria Janion, List do uczestników Kongresu Kultury, Warszawa 7 października 2016., http://www.kongreskultury2016.pl/wp-content/uploads/2016/10/Maria-Janion.pdf (dostęp: 10 października 2019).

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner
Fot. Dominik Werner

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close