Czuły to spektakl inspirowany zbiorem esejów i wykładów autorstwa Olgi Tokarczuk zatytułowanym Czuły Narrator. Reżyserka, Anna Nowak, zwraca w nim uwagę na mechanikę tworzenia dramaturgii przez choreografa oraz na to, jak często twórca porusza się pomiędzy poznaniem a tajemnicą. Pyta: Kim/czym jest właściwie to mówiące „ja”, ów głos, który znajduje sobie tylko wiadome punkty oparcia tak, ze historia brzmi pewnie i budzi zaufanie?. Recenzję pokazów premierowych napisała dla Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca Katarzyna Gardzina.
Spektakl taneczny pt. Czuły Kieleckiego Teatru Tańca, zrealizowany w ramach projektu Przestrzenie Sztuki 2024 – Taniec to pierwsza duża realizacja Anny Nowak na polskiej scenie. Tancerka i choreografka powróciła do Polski po latach kariery m.in. w słynnym zespole Company Wayne McGregor, w której najpierw przez wiele lat tańczyła, a potem była pedagogiem – asystentem przekazującą choreografie założyciela grupy, by wreszcie pracować jako dyrektor prób i koordynator projektów w licznych kompaniach tańca współczesnego. Ze swoimi, w dużej mierze zupełnie innymi od polskich (karierę zaczynała w zespole baletowym Teatru Wielkiego – Opery Narodowej), doświadczeniami z pracy z bardzo różnymi twórcami i odtwórcami wkroczyła właśnie na polską scenę choreograficzną wygrywając otwarty konkurs KTT na „dużą” premierę choreograficzną zrealizowaną w ramach projektu finansowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i organizowany przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.
Ten polski debiut można było oglądać 26 i 27 października na scenie Kieleckiego Centrum Kultury, gdzie siedzibę i główną scenę ma Kielecki Teatr Tańca, od lat operator projektu Przestrzenie Sztuki – Taniec. Zespół KTT specjalizujący się jako jedyny w Polsce w tańcu jazzowym, choć oczywiście nie tylko, stanął więc przed niełatwym zadaniem sprostania wymaganiom Nowak, która pracowała wszak na światowych scenach z najlepszymi tancerzami. Zespół sprostał tym wymaganiom bardzo dobrze, nie tylko pod względem technicznym, ale i wyrazowym. Można też przypuszczać, że praca nad tym spektaklem była dla tancerek i tancerzy KTT bardzo ciekawym, ważnym, rozwijającym i angażującym doświadczeniem, a jak sami mówili po premierze – mogli dać też bardzo dużo „od siebie”.
Nie przypadkowo tytuł Czuły kojarzyć się może z cyklem esejów Olgi Tokarczuk Czuły narrator. Jak widać pisarstwo noblistki inspirować może też sztukę tak zdecydowanie niewerbalną jak taniec. Anna Nowak przed premierą zapowiadała: Poczucie skończoności wszystko banalizuje, ponieważ tylko to, co nie poddaje się naszemu poznaniu, może wzbudzać nasz entuzjazm i zachować cudowny status tajemnicy”. Dzieliła także swoją metodę pracy nad choreografią na dwie części, dwie krainy: krainę linearności z góry zaplanowanej, gdzie każde odstępstwo od wytyczonego przebiegu niweczy plan i zamierzony efekt oraz „Krainę Metaksy”, gdzie wszystko może się zdarzyć, a wykonawcy w czasie rzeczywistym trwania spektaklu mogą decydować o jego rozwoju i przebiegu. Widz oczywiście nie ma wiedzy, które elementy lub fragmenty należą do którego z tych światów, zostaje sam na sam w ciemności sali z rozwijającym się przed nim dziełem sztuki. O ile bowiem dla choreografki równie ważny jak dzieło był proces twórczy angażujący tancerzy – czuły i wrażliwy na współtworzenie, o tyle publiczność nie ma możliwości dotarcia do tych inspiracji i emocji, pozostaje postawiona przed dziełem skończonym, choć być może innym każdego wieczora.
Do realizacji Czułego Anna Nowak zaprosiła kompozytora Macieja Zakrzewskiego, scenografkę i projektantkę kostiumów Dominikę Soszkę, autora scenografii audiowizualnej, czyli filmu choreograficznego Pawła Madalińskiego i asystentkę choreografa Paulinę Jaksim. Światła wyreżyserował Grzegorz Pańtak. Spektakl trwający niespełna godzinę ma charakter afabularny, a widz dopiero pod koniec wieczoru może (chociaż nie musi) rozwiązać wszystkie zagadki postawione przed nim w różnych momentach przedstawienia. Czy tytułowy Czuły (Narrator) jest upostaciowiony? Jeśli tak, to kto nim jest? Czemu tańczące postaci, raz indywidualności, raz tworzące niezdefiniowaną zbiorowość w projekcjach przenoszą się na skalne półki i urwiska nad jakimś zbiornikiem wodnym? Czemu służą i dlaczego tak kiczowate są elementy kostiumów tancerzy, z początkowo skąpe (jak sama Anna Nowak przyznaje zwykle w swoich dotychczasowych pracach nie ubierała tancerzy w kostiumy, a jedynie w taneczną „bieliznę), z wolna rozbudowujące się aż do przedostatniej ekstatycznej sceny zabawy? Aspekt estetyczny kostiumów – przyznam – nie trafił w moją wrażliwość i choć zagrał we wspomnianej scenie feerii, to zbyt długo pozostawał niezrozumiały: czemu w tak jakościowej i subtelnej w wielu momentach choreografii muszą drażnić mnie połyskliwe elementy bielizny?
Nie szata jednak zdobi człowieka, warto więc skupić się przede wszystkim na choreografii. Anna Nowak zaproponowała ruch bardzo „jakościowy” – plastyczny, ale wymagający również doskonałego przygotowania fizycznego, technicznego, a także niejednokrotnie wielkich zakresów. Zaczęło się od pięknego solo tancerza w „spódnicy”, który powoli, jakby z namysłem i przełamywaną nieśmiałością objął scenę w posiadanie, a potem „wpuścił” na nią kolejnych artystów, sam wirując trochę na podobieństwo derwisza. Kolejne sekwencje spektaklu można podzielić na przeplatające się sceny zbiorowe, lub duety i sola. Nie wszystkie tak samo zapadały w pamięć, nie wszystkie też w równym stopniu operowały tym plastycznym i kojącym ruchem (zapewne trochę różnorodnego wkładu ruchowego zaproponowali też sami tancerze), niektóre zaś były po prostu zbyt rozbudowane i rozciągnięte. Tempo przedstawienia z początku doskonałe, płynne i rozwijające się, z czasem ostygło, na co wpływ miały dłużyzny w muzycznej tkance elektronicznych kompozycji Macieja Zakrzewskiego. Dwa bodaj fragmenty z wyrazistym rytmem, skontrastowane z resztą, to za mało by ożywić percepcję widza. Nastrój poszczególnych scen i emocje zawarte w tańcu pięknie podkreślały światła. Dlatego mimo wspomnianych wyżej mankamentów, które dla innego odbiorcy zresztą mogą być atutem, spektakl był przyjemnością, zanurzeniem się w świat dźwięków, ruchów i obrazów otulających raczej niż pobudzających, kojących i dających wytchnienie.
Osobną uwagę i pochwały należy poświęcić „scenografii audiowizualnej”, czyli fragmentom filmu, nakręconego z udziałem tancerzy w nieczynnym kamieniołomie. Szczególnie długa sekwencja pod koniec spektaklu zaprezentowana na opuszczonej kurtynie przed sceną feerii zwracała uwagę poetycznością spowolnionych ruchów tancerzy, nieruchomymi kadrami i widokami na skąpane w deszczy skały i ciała tancerzy na nich umiejscowione . Film przywodzi mi na myśl kolorytem i sposobem ukazania ruchu w plenerze najlepsze dawne polskie filmy baletowe rozgrywane w naturze, jak miniatury z udziałem np. Alicji Boniuszko, czy nawet, mimo wszelkich różnic w dynamice, Krzesanego Conrada Drzewieckiego. Kontrast filmu z choreografią na scenie był oczywisty, zwłaszcza w zderzeniu ze wspomnianą już barwną dzięki szalonym kostiumom częścią, ale… chyba bardziej chciałabym go zobaczyć osobno, jako zupełnie indywidualne dzieło sztuki.
Jeśli więc Czuły czymś grzeszy – a mam poczucie, że mógłby to być spektakl o wiele doskonalszy – to nadmiarem. Nadmiarem sekwencji, ich długością, różnorodnością stylów i technik tańca, ozdobnością nabudowywanych stopniowo kostiumów, kolorami świateł. Czuły – czyli wrażliwy – Narrator kojarzy mi się z początkiem przedstawienia, niekoniecznie już z jego pełnią. Najwyrazistsze jego sekwencje to te kameralne, delikatne, skoncentrowane na jakości ruchu i gestu osadzonego na tle muzycznej i wizualnej „mgły”. Tymczasem można sądzić, że publiczność zapamięta głównie zbiorowy wybuch barwnej radości przed finałem. Czasem wrażliwość i wysublimowanie dzieła wymaga użycia ostrych nożyczek…
Wydawca
taniecPOLSKA.pl