Spektakl Koda (a tribute) Janusza Orlika i Joanny Leśnierowskiej, zapowiadany jako swoiste podsumowanie ich piętnastoletniej współpracy, odbieram jako intrygujący i wielopłaszczyznowy dialog pomiędzy twórcami. Mimo kilkunastoletniego stażu nie zaniechali jeszcze poszukiwań nowych form i metod pracy, nadal potrafią nie tylko zaskoczyć, ale i zachwycić swoimi artystycznymi wyborami. Niemal każda ich premiera skłania do porzucenia dotychczasowych przyzwyczajeń czy schematów postrzegania ich twórczości. Przysłuchuję się dialogowi artystów dość długo, od pierwszych premier. Ta „rozmowa” ma wiele nieoczekiwanych brzmień, zwrotów i barw i – co dla mnie najważniejsze – wciąż jest wyzwaniem.

Wersja do druku

Udostępnij

Spektakl Koda (a tribute) Janusza Orlika i Joanny Leśnierowskiej, zapowiadany jako swoiste podsumowanie ich piętnastoletniej współpracy, odbieram jako intrygujący i wielopłaszczyznowy dialog pomiędzy twórcami. Mimo kilkunastoletniego stażu nie zaniechali jeszcze poszukiwań nowych form i metod pracy, nadal potrafią nie tylko zaskoczyć, ale i zachwycić swoimi artystycznymi wyborami. Niemal każda ich premiera skłania do porzucenia dotychczasowych przyzwyczajeń czy schematów postrzegania ich twórczości. Przysłuchuję się dialogowi artystów dość długo, od pierwszych premier. Ta „rozmowa” ma wiele nieoczekiwanych brzmień, zwrotów i barw i – co dla mnie najważniejsze – wciąż jest wyzwaniem.

Wszystko zaczęło się od inauguracji programu Stary Browar Nowy Taniec w październiku 2004 roku, którego kuratorką została Joanna Leśnierowska. Dwa miesiące później na nowo powstałej scenie Janusz Orlik pokazał swój pełnospektaklowy debiut choreograficzny – zrealizowany wspólnie z Pią Libicką spektakl Exérése Monobloc. Od tego momentu na wiele sposobów ścieżki twórcze Leśnierowskiej i Orlika przecinały się, by w końcu dojrzeć do takich spektakli, jak Insight czy Koda. Na szczęście duet Leśnierowska & Orlik współpracuje ze sobą w dość niezależny sposób, jest w tej relacji miejsce na przysłowiowy oddech i własne poszukiwania. Pozwala im to znaleźć nowe inspiracje, przychodzące zwyczajnie w toku codziennych działań czy rozmów. Orlik od 2002 roku jest przecież także tancerzem brytyjskiego zespołu Vincent Dance Theatre, a Leśnierowska realizowała projekty z innymi twórcami[1]. Jako kuratorka całego programu Stary Browar Nowy Taniec zaprasza również do współpracy wielu artystów.

Piętnaście lat to znaczący staż w efemerycznym świecie tańca, w którym szybko znikają inicjatywy, zespoły, a nawet miejsca[2]. Warto spojrzeć choćby w kalejdoskopowym skrócie na wcześniejsze działania artystyczne Joanny Leśnierowskiej i Janusza Orlika w Starym Browarze, które przecież prowadzą ich i nas (widzów) do Kody (a tribute).

Patrząc na działania, które doprowadziły do współpracy Leśnierowskiej i Orlika, jako pierwszy należy wymienić spektakl Whatever you wish (2003). Jego koncepcję i choreografię stworzyły Joanna Lesnierowska i Natalia Draganik, powołując jednocześnie do istnienia Towarzystwo Gimnastyczne. W kolejnym roku odbyła się premiera Exérése Monobloc (2004) Pii Libickiej i Janusza Orlika, przedstawienia dotyczącego kondycji tancerki, kiedy ciało odmawia posłuszeństwa z powodu choroby. Towarzystwo Gimnastyczne zrealizowało jeszcze dwie premiery, Obcojęzyczność (2005) i Nic (2007), w których tematyzowane były strategie teatralne i relacja performer – widz. W ostatnim z nich Janusz Orlik wziął udział jako tancerz.

W podobnym czasie Janusz Orlik stworzył swój autorski spektakl – A bliźniego swego jak siebie samego (2006) – i prawdopodobnie myślał już o Live on stage (2008)[3]. Pierwsze solo należało do intymnych wyznań, było szczere, skupione na emocjach, drugie – dotyczyło kondycji artysty, wchodziło w grę z formą koncertu, było to zabawne widowisko, buchające teatralnością, a od strony formalnej stało się zupełnym zaprzeczeniem minimalistycznego Nic.[4] W 2011 roku Orlik zmierzył się – jak przystało na dojrzałego choreografa – z dziełem Igora Strawińskiego i wyreżyserował swój wariant Święta wiosny, gdzie Joanna Leśnierowska zadebiutowała jako reżyserka świateł[5]. Wraz z zaproszonymi przez siebie artystami, Joelem Claessonem i Nicholasem Keeganem, Orlik stworzył niezwykle fizyczny, zmysłowy spektakl, będący ważką propozycją odczytania kanonicznego dzieła rosyjskiego kompozytora. Dynamika, tempo, choreografia oraz wykonawstwo zdobyły uznanie publiczności, dzięki czemu spektakl został zaproszony na Polską Platformę Tańca 2012[6]. Patrząc na rozwój Janusza Orlika od momentu debiutu do wspomnianego Święta wiosny, czyli na przestrzeni siedmiu lat, da się zauważyć, że artysta potrafi odnaleźć nieoczywisty sposób na wykonanie z klasą każdego repertuaru, od minimalistycznych form, jak w Nic poprzez aktorskie i performerskie uwodzenie widza jak w Life on stage, aż do realizacji choreografii bazującej na precyzyjnej technice, co można było podziwiać w Święcie wiosny.

Rok 2011 przyniósł także premierę pierwszego w pełni autorskiego, poetyckiego spektaklu Rekonstrukcja Joanny Leśnierowskiej, oraz wyznaczyłjak sądzęmoment zwrotny w jej praktyce choreograficznej. W przypadku Rekonstrukcji zamiast tradycyjnego programu z ideą oraz informacją o inspiracji artysty, Leśnierowska prezentuje cykl zdjęć wykonanych polaroidem oraz minimalistyczny zapis:

„Didaskalia pamięci.

Fakty wyobraźni.

Remanent wspomnień.

Przekład z Ja.

Rekonstrukcja”

Od tego momentu zaczyna odchodzić od przyszpilania działań twórczych komentarzem słownym, jakby coraz bardziej i bardziej pociągały ją obrazy, a prowadziła – intuicja. Kulminacją tych poszukiwań jest spektakl z 2014 roku – …Rooms by the see, o czym sama artystka pisze wprost w programie:

„Na początku tej pracy jest obraz.
Wiele obrazów.
Mówią, że zobaczyć je, to zamieszkać w nich”

Przedstawienie to zostało również wpisane w cykl spotkań z Joanną Leśnierowską Ćwiczenia w patrzeniu, który będzie korespondował z jej późniejszym programem w Nowym Teatrze w Warszawie, zatytułowanym Poszerzanie pola. W jego ramach Joanna Leśnierowska prowadziła cykl wykładów wprowadzających w teoretyczny kontekst prezentowanych później spektakli.

Duetowi Leśnierowska & Orlik polska historia tańca będzie zawdzięczać także odkrycie postaci Yanki Rudzkiej. Z pomysłu Leśnierowskiej powstał Projekt Yanka Rudzka[7], który po dwóch latach badań i artystycznego researchu w Polsce i Brazylii zaowocował dwoma premierami: Zaczyn (2016)[8] i Wielogłos (2018). Janusz Orlik wspierał Joannę Leśnierowską w researchu, prowadził próby z polskimi i brazylijskimi tancerzami, aktywnie uczestnicząc w tworzeniu warstwy ruchowej przedstawienia. Na liście realizatorów obu spektakli wymieniony jest obok Joanny Leśnierowskiej jako autor kompozycji. Projekt Yanka Rudzka przywraca pamięć o zapomnianej polskiej choreografce, która wyjechała do Brazylii i otworzyła tam pierwszą szkołę tańca współczesnego, zyskując poważanie wśród brazylijskich tancerzy i choreografów. Dzięki naturalnie obudzonej w niej fascynacji lokalną kulturą taneczną potrafiła wykorzystać jej potencjał podczas nauczania niemieckiego tańca wyrazistego.

Jeszcze kilka słów o spektaklu Insight (2013)[9], który powstał jako poetycka wypowiedź o lęku, przeczuciach uosabianych w fizycznych, ruchowych działaniach; solo intymnie dialogujące z Rekonstrukcją. W 2018 roku przyszedł czas na kolejną premierę solowej pracy Janusza Orlika – Mute[10], która pełni podobną rolę w jego dorobku co Rekonstrukcja u Joanny Leśnierowskiej, jako w pełni autorska propozycja artystyczna. Spektakl ten odbieram jako kontynuację kilku motywów z Insight, zauważalną pod względem dramaturgii ciała, opartej ponownie o przyruchy, performatywną, ucieleśnioną obecność napiętą do granic możliwości somy, i o ciszę. Pojawia się także zniekształcony dźwięk, ucieleśniony i pochodzący z głąb trzewi, a jednak przetworzony i mechanicznie zniekształcony, jakby niezdolny sformułować słowa. Dźwięk przywołuje skojarzenie z muzyką, a to prowadzi artystę w stronę najnowszego spektaklu, Kody, która jako główny temat wybiera muzykę jazzową Krzysztofa Komedy.

Odnoszę wrażenie, że to najbardziej partnerski projekt duetu Leśnierowska – Orlik. Twórcy doskonale się tu uzupełniają, współdziałając ze sobą: ona jest odpowiedzialna za wizualny kształt spektaklu, za słowa, reżyserię, dramaturgię ciała i światła, on – za muzyczne wyczucie i rozeznanie, praktykę choreograficzno-taneczną i mistrzowskie wykonanie.

W Kodzie powracają obrazy i motywy znane z wcześniejszych spektakli, szukające ujścia w nowych formach i koncepcjach. Ponadto spektakl jest rodzajem hołdu dla Krzysztofa Komedy, jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów, jazzmanów. Artysta przez wiele lat związany był z Poznaniem, później z Krakowem i Warszawą. Od lat 50. próbował tworzyć i rozwijać nowoczesny jazz, co – jak zauważali nasi zachodni sąsiedzi – było nowatorską ideą po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jazz traktowany przez ówczesne polskie władze jako wywrotowy i szkodliwy, bo zbyt kosmopolityczny, z oczywistych względów nie cieszył się wsparciem decydentów rządowych, ale wśród publiczność zyskał ogromną popularność. Mimo wielu prozaicznych problemów – od braku instrumentów i finansowych środków na działania, po brak przestrzeni do gry – po latach starania artysty o możliwość tworzenia w dobrych warunkach zostały jednak zwieńczone wielkim sukcesem, dzięki czemu powstała genialna muzyka i przyszły słowa docenienia. Jako jeden z pionierów nowoczesnego polskiego jazzu Komeda zdobył światowe uznanie. Popularności przysporzyła mu także muzyka filmowa. Jego kariera na tym polu zaczęła się od współpracy z Romanem Polańskim, która później zaowocowała przyjaźnią artystów oraz realizacją kolejnych wspólnych projektów.

W Kodzie możemy usłyszeć utwory Komedy z późnych lat 60., okresu niezaprzeczalnego już uznania artysty. W spektaklu wybrzmiewają pełne wersje: Svantetic (nagranego w Montmartre Jazz Club w Kopenhadze w 1965) Kwintetu Krzysztofa Komedy – Night Time, Day Time Requiem / poświęconego pamięci Johna Coltrane’a (nagrano podczas Jazz Jamboree ’65 w Warszawie), Kwartetu Krzysztofa Komedy oraz Litania (nagrana w Studiu Polskiego Radia w Warszawie w 1967 roku) Kwintetu Krzysztofa Komedy.

Przy okazji najnowszej premiery Leśnierowskiej i Orlika warto zauważyć, jak zmieniały się relacje pomiędzy muzyką jazzową a tańcem. Jazz był absolutną nowością, a jego krytycy i znawcy – szczególnie Leopold Tyrmand i Stefan Kisielewski – uważali za stosowane sugerowanie widzom, jaka etykieta obowiązuje podczas koncertów. Przywołam wskazówki Leopolda Tyrmanda dla publiczności. W prasie muzycznej krytyk pisał, że można krzyczeć „jeszcze”, ale nie można wołać „bis”, że mile widziane są oklaski podczas wykonywania kolejnych partii muzycznych. W wielu opiniach ówczesnych znawców pojawia się także zdecydowany sprzeciw wobec traktowania współczesnego jazzu jako muzyki tanecznej.[11] Taka opinia była dość popularna w latach 50., ale w kolejnej dekadzie wszystko się zmieniło. Sam Komeda napisał wtedy Etiudy baletowe (1962),do których choreografię stworzył Witold Gruca, a wykonywała je między innymi Krystyna Mazurówna. W tym samym czasie Magazyn „Jazz” ogłosił, że na świecie do jazzu od dawna już się tańczy. [12]

Jeszcze jak można tańczyć jazz! Odwołując się do utworów Komedy, twórcy Kody

na swój sposób składają mu hołd, a Orlik z brawurą i ekstrawagancją do nich tańczy. Prawdopodobnie choreografia Orlika jest odmienna od tańca, o którym myślał Tyrmand (w tamtym okresie nikt o nowej choreografii przecież nie słyszał), czy inny dziennikarz magazynu „Jazzu”, ale okazuje się, że tańczyć do jazzu można w wielkim stylu.

Koda to bardzo intensywny występ solowy, tancerz daje się uwieść muzyce od momentu rozbłyśnięcia świateł do samego końca spektaklu. Choreografia Orlika i Leśnierowskiej opiera się bowiem na improwizacji sterowanej głosem w czasie rzeczywistym, metodzie stosowanej w czasie procesu twórczego, którą posłużyli się po raz pierwszy przy tworzeniu spektaklu Insight. Polega ona na możliwości sugerowania tancerzowi działań ruchowych. W tym przypadku podczas improwizacji Janusza Orlika Joanna Leśnierowska obserwuje i reaguje w czasie rzeczywistym na jego frazy ruchowe na scenie. Mówi, kiedy odczuwa potrzebę zmiany intensywności czy formy jego tańca, przywołuje różne skojarzenia, które wpływają na kolejne rozwiązania ruchowe. W ten sposób prowadzą swoisty dialog pomiędzy słowem a ruchem, widzeniem a działaniem – improwizują razem. Jak wiadomo, improwizacja jest wpisana w istotę jazzu. Dialog w Kodzie rozgrywa się więc nie tylko pomiędzy twórcami i widzami, ale także, na poziomie formalnym, pomiędzy choreografią a muzyką jazzową. Spektakl oparty jest na rzemiośle i umiejętności prowadzenia ciała wobec muzyki. Improwizacja sterowana głosem w czasie rzeczywistym to niejedyna metoda wspólnej pracy artystów nad spektaklem. Powracają także inne strategie jak praca z obrazem, znana z przygotowań do …Rooms by the see, szukanie wizualnego ekwiwalentu dla wypowiedzianego hasła, słowa czy frazy. Kompilacja różnych metod twórczych, a szczególnie efekt końcowy, przybliżają Kodę do poezji konkretnej. Spektakl łączy obraz, światło i ruch. Przygotowania do niego obejmowały research dotyczący plakatów jazzowych – przeprowadzony przez Leśnierowską – oraz teorii improwizacji jazzowych, a także próby, podczas których Janusz Orlik mógł przełożyć zdobytą wiedzę na ruch.

Podczas spektaklu zwracam uwagę, że po każdym z utworów w ścieżce dźwiękowej pozostawione zostały głośne oklaski widzów, o których tyle passusów napisał Tyrmand. Początkowo uznałam je za nawiązanie do „przykazań” krytyka, później – do wczesnej twórczości Joanny Leśnierowskiej z okresu Towarzystwa Gimnastycznego, którego trzy kolejne spektakle – Whatever you wish, Obcojęzyczność, Nic poświęcone były percepcji widza i bezlitosnemu rozmontowywaniu mechanizmów i strategii teatralnych. Oklaski są specyficznym kodem, który różnie funkcjonuje w tańcu – na przykład jako mile widziana reakcja publiczności podczas spektakli baletowych przy nagradzaniu solistów za skomplikowane partie taneczne, lub jako mało akceptowane działanie widzów w trakcie spektakli tańca współczesnego. Tyrmand przekonuje, że w czasie koncertów jazzowych jest to jak najbardziej słuszne zachowanie. Jaki jest więc wynik małego śledztwa wokół oklasków? Może jednak bardziej prozaiczny, że są to oklaski wpisane w ścieżkę dźwiękową nagrania koncertowego zespołu Komedy? Może po prostu nie ma jednej odpowiedzi…

Sądzę, że widzowie, którzy oczekiwali od duetu Leśnierowska – Orlik konceptualnego tańca na białej podłodze, nie zawiedli się, podobnie jak publiczność, która chciała zobaczyć taniec w stylu pure movement (czystego ruchu). Nie sądzę, by ktokolwiek spodziewał się zaproponowanej przez artystów formy Kody, tak nasyconej ruchem, wykonawczą brawurą, a zarazem pokorą wobec muzyki. Nieco podobne uwiedzenie muzyką i przyzwolenie, by zawładnęła ciałem tańczącym, pamiętam ze Święta wiosny Janusza Orlika, a także z Rekonstrukcji Joanny Leśnierowskiej. Ze spektaklu Insight w Kodzie powracają do mnie raczej sposoby obrazowania ciała, napięcie w nim obecne, małe przyruchy. Janusz Orlik po raz kolejny udowodnił, że jest artystą wszechstronnym, świetnie odnajdującym się w minimalizmie, pure dance i w jazzie; choreografem, który tworzy bez nerwowego wypluwania jednej produkcji po drugiej, z umiarem, który przynosi świetne efekty.

Sznyt Joanny Leśnierowskiej można w Kodzie rozpoznać po unikalnej reżyserii świateł. W każdej części zmienia się kompozycja oświetlenia, a co za tym idzie – nastrój, a także odwołania do spektakli, które wcześniej stworzyli. Reżyseria światła na równi z muzyką wyznacza dramaturgię spektaklu.

W pierwszej scenie uwagę przykuwa pobłyskujące, pulsacyjne światło, przywodzące na myśl kompozycję z Insight. Drugie skojarzenie pojawia się, gdy z półmroku coraz bardziej wyłania się podłoga, a na niej czarno-białe pasy przypominające szachownicę w pasażu handlowym Starego Browaru, gdzie kiedyś odbywały się tzw. Randki w ciemno. Podczas randek choreografowie/tancerze „uwodzili się, próbując inspirować wzajemnie, łącząc dźwięk z tańcem, czego efektem były niezwykłe jam session. Projekt Randek wyszedł od Michaela Schumachera, jednego z najlepszych improwizatorów na świecie, który w Browarze improwizował ze świetnymi polskimi muzykami – Dominikiem Strycharskim, Mikołajem Trzaską oraz Bartłomiejem i Marcinem Olesiami, i oczywiście tancerzami.

Dalej na scenie rozbłyskują boczne światła znane już z Insight, potem górne w półkolu, zastosowane wcześniej w Rekonstrukcji. Unikalna reżyseria świateł, charakterystyczna dla wszystkich projektów Joanny Leśnierowskiej, z lekkością przypomina o sobie w Kodzie. Takich małych śledztw w sprawie funkcjonowania poszczególnych elementów spektaklu można przeprowadzić znaczniej więcej.

Koda, zgodnie z tytułem, w swoją strukturę ma wpisaną brawurę, kumuluje przecież wszystkie elementy, które mają prowadzić do finału utworu. Napięcie i emocje muszą więc rosnąć z każdym taktem. Podobnie dzieje się podczas spektaklu – Orlik co rusz znajduje nową formę ruchową, aby odpowiedzieć na dźwięki muzyki. Jego język ruchowy zmienia się od wdzięcznego, przypominającego jazzowe struktury taneczne, świadomie nawiązujące do lat 60., po napięcia, przyruchy i izolacje obecne w ciele, aż po porywającą improwizację. W jego tańcu przejawia się elegancja, świetna technika i oddanie. Ponieważ Koda ma formę solową, Orlik bez przerw i zatrzymań rozwija kolejne frazy ruchowe. Jest wciąż aktywny, jakby każda nuta budziła w nim inne obrazy ruchowe. Balansuje na scenie, nieustannie się przeobraża i zdecydowanie nie pozwala widzowi o sobie zapomnieć. Niedawno można było go oglądać w wyciszonym i niemal statycznym Mute, opartym na minimalistycznym, w dużej mierze wyobrażonym ruchu. Tymczasem w Kodzie poraża wielość zastosowanych form i rozwiązań ruchowych. Są w tej choreografii świetne wyczucie czasu i dramaturgia, nie pozwalające Orlikowi przekroczyć granicy wyczerpania. Dla widzów spektakl nie trwa ani o sekundę za długo – dzięki zmiennej motoryce i zróżnicowanemu materiałowi ruchowemu, Orlik trzyma ich w napięciu do samego końca.

Koda ma znamiona premiery, która powinna zostać zapisana w historii, nie tylko dlatego, że formalnie stanowi ukoronowanie piętnastoletniej, intensywnej pracy duetu Leśnierowska – Orlik. Sama okoliczność premiery zawiera w sobie jednak ambiwalencję – z jednej strony przywołuje okrągły jubileusz, z drugiej – zgodnie z tytułem nie pozwala zapomnieć o zbliżającym się finale pewnej epoki. Trudno uciekać od okoliczności, które pojawiają się w tle premiery Kody (a tribute), a więc zbliżającego się końca programu Stary Browar Nowy Taniec w jego obecnym kształcie.

Struktura Kody rozpięta jest więc na osi czasu – jako rodzaj podsumowania w naturalny sposób odnosi się do przeszłości, ale czyni to w celu wypracowania nowego języka, czyli pójścia o krok dalej, w przyszłość.

***

Sugerowany w tytule hołd powinniśmy złożyć nie tylko Krzysztofowi Komedzie, polskiemu jazzmanowi, ale także dwójce kolejnych poznańskich artystów: Joannie Leśnierowskiej i Januszowi Orlikowi za niespokojne piętnaście lat współpracy, spektakle o dopracowanej, porywającej formie oraz samej kuratorce Starego Browaru za kreowanie programu prowokującego do myślenia i przekraczania zastanych granic. Wielkie brawo! Lub zgodnie z naukami Tyrmanda, można krzyknąć „jeszcze”!

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Kreacja: Janusz Orlik, Joanna Leśnierowska

Muzyka: Krzysztof Komeda Trzciński

Spektakl sfinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania.

Premiera: 20 grudnia 2019, Stary Browar w Poznaniu, Studio Słodownia +3

 


[1] Joanna Leśnierowska współpracowała także przy Prawej półkuli (2009) Marii Stokłosy, w kolejnych latach była solistką w Unknown. Seans (2012) w choreografii Renaty Piotrowskiej oraz JOSHA (2012) w choreografii Márty Ladjánszki.

[2] Sądzę, że na taką skalę, jak w tańcu, wygasanie dobrze prosperujących działań, to zjawisko niespotykane w innych sztukach.

[3] Spektakl był prezentowany na Polskiej Platformie Tańca w 2010 roku. http://archiwum.polskaplatformatanca.pl/2010/#prezentacje

[4] Pisałam o tym szerzej w rozdziale Dzieci Browaru i ich rówieśnicy w książce Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Centrum Sztuki Mościce, Tarnów 2011.

[5] Por. Joanna Leśnierowska, Indywidtualistki, [w:] Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą. Pokolenie Solo, Cricoteka, Kraków 2013.

[8] Pisałam o tym szerzej na łamach „Teatru”, 2016 nr 10, w artykule Yanka Rudzkanarodziny mitu, wersja online dostęp: http://www.teatr-pismo.pl/ludzie/1555/yanka_rudzka_%E2%80%93_narodziny_mitu/.

[9] Spektakl także został wybrany do prezentacji podczas Polskiej Platformy Tańca 2014, por. http://www.polskaplatformatanca.pl/pl/2014/wybrane-spektakle/insight

[10] Spektakl prezentowany podczas ostatniej Polskiej Platformy Tańca w Gdańsku2019. http://www.polskaplatformatanca.pl/pl/2019/spektakle/janusz-orlik-mute-

[11] Por. Magdalena Grzebałkowska, Komeda. Osobiste życie jazzu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 7, 78-79.

[12]Op.cit., s. 300.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski
Fot. Maciej Zakrzewski

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close