Utarło się mówić, że Jezioro łabędzie to najsłynniejszy balet klasyczny. Rzeczywiście tancerki w białych paczkach machające ramionami niczym skrzydłami stały się swoistą ikoną, symbolem baletu w ogóle, ale jeśli chodzi o ilość wystawień i różnorodnych wersji, to palmę pierwszeństwa bez wątpienia dzierży Dziadek do orzechów.
Prapremiera baletu odbyła się 6 grudnia 1892 roku w Teatrze Maryjskim. Spektakl spotkał się z nieprzychylnym przyjęciem krytyki: nie spodobał się niemiecki temat, mieszczański salon w I akcie, dziecięca tematyka, brak większej liczby popisowych tańców dla primabaleriny oraz, podobno, niezwykle niegustowne kostiumy i scenografia. Mimo to tytuł utrzymał się na rosyjskich scenach. Z czasem baletowa baśń o dzielnym Dziadku do orzechów i Królu Myszy stała się, obok pozostałych baletów Czajkowskiego, filarem światowego repertuaru baletowego.
Utarło się mówić, że Jezioro łabędzie to najsłynniejszy balet klasyczny. Rzeczywiście tancerki w białych paczkach machające ramionami niczym skrzydłami stały się swoistą ikoną, symbolem baletu w ogóle, ale jeśli chodzi o ilość wystawień i różnorodnych wersji, to palmę pierwszeństwa bez wątpienia dzierży Dziadek do orzechów.
To trzeci i ostatni balet Piotra Czajkowskiego. Zamówienie złożył ponownie dyrektor Teatru Maryjskiego w Petersburgu, Iwan Wsiewołożski, zachęcony sukcesem Śpiącej królewny. Choreografię miał ułożyć ówczesny dyrektor tamtejszego baletu, mistrz w tworzeniu baletowych widowisk, Marius Petipa. Temat został zaczerpnięty z baśni szalenie wówczas modnego pisarza Ernsta Theodora Amadeusza Hoffmanna o Klarze, dziewczynce, która pod choinkę otrzymuje od ojca chrzestnego zabawkę-dziadka do orzechów. Wsiewołożski sam zresztą opracował libretto, ostateczny plan spektaklu był jednak wynikiem kompromisu między dyrektorem, kompozytorem i choreografem, który chciał w ramy baśni wtłoczyć tradycyjną liczbętańców solowych i zespołowych oraz popisowe pas de deux. Czajkowski, już doświadczony po Śpiącej królewnie, pracował pod dyktando Petipy, który skrupulatnie dawał wskazówki, co dany taniec i jego muzyka mają wyrażać, jakie efekty powinny być zastosowane, jakie tempo, a nawet ile taktów powinien mieć dany fragment. Używając różnych nietuzinkowych instrumentów, jak trąbki i bębenki, kompozytor starał się oddać świat dziecięcej wyobraźni. W partyturze odnajdziemy nawet chrupanie pękających łupin orzechów…
Gdy rozpoczęły się próby, Petipa ciężko zachorował, więc pracę nad Dziadkiem do orzechów przejął jego asystent, Igor Iwanow. Wypełniając plan Petipy, stworzył własne dzieło, o innym stylu, którego ślady możemy podziwiać właściwie tylko w pas de deux z II aktu i czasem zachowywanym układzie walca śnieżynek. Reszta choreografii Iwanowa, wielokroć modyfikowana i przerabiana, nie zachowała się. To, co oglądamy dziś na światowych scenach, jest konglomeratem choreografii Iwanowa, Aleksandra Gorskiego (który Klarę przerobił na Maszę i uczynił z niej od początku do końca bohaterkę baletu, każąc jej wykonywać także pas de deux przeznaczone dawniej dla władczyni Krainy Słodyczy – Cukrowej Wieszczki), Fiodora Łopuchowa, Wasilija Wajnonena i Jurija Grigorowicza, opracowywany przez kolejnych choreografów i tancerzy.
Prapremiera baletu odbyła się 6 grudnia 1892 roku w Teatrze Maryjskim. Spektakl spotkał się z nieprzychylnym przyjęciem krytyki: nie spodobał się niemiecki temat, mieszczański salon w I akcie, dziecięca tematyka, brak większej liczby popisowych tańców dla primabaleriny oraz, podobno, niezwykle niegustowne kostiumy i scenografia. Mimo to tytuł utrzymał się na rosyjskich scenach.
Z czasem baletowa baśń o dzielnym Dziadku do orzechów i Królu Myszy stała się, obok pozostałych baletów Czajkowskiego, filarem światowego repertuaru baletowego. Wszystko to dzięki tancerzom z Rosji i Związku Radzieckiego, którzy przenieśli Dziadka do orzechów na Zachód. Dziś żaden szanujący się teatr nie może sobie pozwolić na niegranie Dziadka do orzechów w sezonie świątecznym – to już „nowa świecka tradycja”, a wersje gwiazdkowego baletu mnożą się jak grzyby po deszczu. Oprócz wspomnianych wyżej klasycznych fragmentów, przeciętny świąteczny widz oczekuje od Dziadka do orzechów głównie barwności, baśniowej atmosfery, a nawet sporej dawki bożonarodzeniowego kiczu w postaci tańczących cukierków w Krainie Słodyczy, aniołków, kolorowych choinek itp. Dzięki temu Dziadek doskonale wpisał się w amerykański sposób świętowania i pokochała go popkultura, przetwarzając na rewie na lodzie, liczne kreskówki (w tym z Barbie w roli Klary), musicale i filmy fabularne, w ostatnich latach m.in. Dziadek do orzechów w reżyserii Andrieja Konczałowskiego (2010) i Dziadek do orzechów i cztery królestwa w reżyserii Lassego Hallströma i Joe Johnstona.
To, co w początkach jego scenicznego żywota petersburscy baletomani uznali za wadę, czyli skromną liczbę baletowych popisów, dziś przemawia paradoksalnie na korzyść tego tytułu. To doskonały balet do wystawiania przez szkoły i studia baletowe, choreografię można zawsze przygotować tak, by sprostały jej dzieci na różnym etapie kształcenia, a nawet dla najmłodszych adeptów znaleźć jakieś zadania sceniczne. W końcu cały I akt rozgrywa się podczas Wigilii, na którą rodzice Klary i Franza zaprosili swoich przyjaciół z dziećmi właśnie. Nic dziwnego, że w okresie świątecznym dosłownie cały świat wystawia Dziadka…
Z drugiej strony taki stosunkowo mało kanoniczny choreograficznie, trochę szalony dramaturgicznie (rys baśni fantasty E.T.A. Hoffmanna) balet, chyba jak żaden inny skłania twórców do reinterpretacji i poszukiwań. Czegóż zatem ze świątecznym baletem nie wyczyniano! W XX wieku choreografowie chętnie powracali do literackiego źródła libretta, nasycając swoje wersje nastrojami tajemniczości i grozy, charakterystycznymi dla Hoffmannowskiego pierwowzoru. Tym samym Drosselmeyer zyskiwał niepokojące rysy, przestając być dobrodusznym ojcem chrzestnym, a na scenę wkraczały automaty lub upiorne myszy, np. z czerwonymi jarzącymi się oczyma, jak w wersji Rolanda Petita. Pamiętam, jakie poruszenie i lawinę listów wywołało zaprezentowanie przez Bogusława Kaczyńskiego w cyklu Rewelacja miesiąca w polskiej telewizji wersji Marka Morrisa pod tytułem The Hard Nut. W spektaklu współczesna rodzina lat 60. obojętnie świętowała Boże Narodzenie, a pod drzewkiem dzieci znalazły m.in. lalkę Barbie, mechaniczne czołgi i armie figurek G.I. Joes. Morris włączył do swojego spektaklu wątek baśni w baśni, zgodnie z w literackim pierwowzorem, w którym Ojciec Chrzestny opowiada Klarze o księżniczce Pirlipacie i twardym orzechu Krakatuku. Historia ta wyjaśnia zresztą, skąd wziął się Dziadek do orzechów,czyli zamieniony weń przez zły czar siostrzeniec Drosselmeyera. Ten wątek eksponuje wielu choreografów, włącznie z Toerem van Schaykiem i Waynem Eaglingiem, których wersja znajduje się w repertuarze Polskiego Baletu Narodowego. Podobnie historię przeistoczenia się siostrzeńca Drosselmeyera w dziadka do orzechów opowiada Christian Spuck z baletem w Zurychu, nadając całości wymiar jarmarczno-komiczno-cyrkowy. Dosłownie na arenie cyrkowej swojego Dziadka do orzechów umieścił Maurice Béjart, także w wielu innych inscenizacjach powracają odniesienia do cyrku lub wesołego miasteczka, bo oba te przybytki symbolicznie łączą bajkowość, kicz z odrobiną niewytłumaczalnej grozy i niesamowitości. I na naszym podwórku mamy nietuzinkowe odczytania baletu Czajkowskiego. Kielecki Teatr Tańca zrealizował spektakl w technice tańca jazzowego z elementami klasyki, tańca współczesnego i hip-hopu, a akcja rozpoczyna się we współczesnej galerii handlowej. Z kolei Opera Bałtycka przenosi widza do Paryża, a w II akcie nawet na scenę Opery Paryskiej, dokąd kieruje Klarę, marzącą o karierze tancerki, jej ojciec chrzestny, słynny choreograf. Sam zaś Dziadek do orzechów okazuje się być nie księciem z bajki, ale księciem baletowym, pierwszym solistą paryskiej sceny.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl