Wersja do druku

Udostępnij

Piąty już, a drugi zorganizowany w Łodzi, Międzynarodowy Konkurs Sztuki Choreograficznej im. Sergiusza Diagilewa potwierdził powszechne przekonanie, że w naszej części świata kameralne formy choreograficzne wciąż dają nieograniczone pole do kreacji dla coraz to nowych pokoleń twórców, którzy coraz odważniej czerpią z różnych tradycji – od klasycznej, akademickiej po zdobycze awangardy XX i XXI wieku.

Założeniem i celem konkursu jest promowanie sztuki choreograficznej .Inicjator, założyciel i dyrektor konkursu Alexandr Azarkevitch ma też nadzieję prezentować  polskiej widowni zarówno początkujących, jak i bardziej doświadczonych choreografów oraz ich różne spojrzenia na taniec. Konkurs ma stać się także rodzajem hołdu i przypomnieniem sylwetki Siergieja Diagilewa – wielkiego reformatora baletu. Dla polskich miłośników sztuki tańca stwarza to niepowtarzalną okazję do porównań stylów i tradycji, jakie prezentują artyści  z różnych stron świata. Zwłaszcza że – być może ze względu na patrona konkursu – pojawiają się na nim propozycje łączące tradycje baletowe danego kraju z nowoczesnym łączeniem technik tańca i sięganiem do różnych kultur. Na tle innych przeglądów i festiwali w Polsce, łódzki konkurs wyraźnie odróżnia się mocniejszym zakorzenieniem w tradycji baletowej.

Na tegoroczną edycję konkursu nadesłano około stu zgłoszeń, spośród których w pierwszym etapie selekcji wybrano czternaście finałowych, zaprezentowanych na scenie łódzkiego Teatru Wielkiego 12 listopada br. Konkurs był otwarty zarówno dla debiutantów, jak i artystów posiadających już własne zespoły i teatry, czasem więc trudno było porównywać choreografie twórców dopiero „poszukujących”, lub wręcz uczących się wyrażania siebie za pomocą choreografii z dojrzałymi dziełami doświadczonych choreografów. Niemal wszyscy uczestnicy zaprezentowali choreografie do kolaży muzycznych i niemal wszyscy pokazali kompozycje wykorzystujące do maksimum limit czasowy określony regulaminem – 12 minut. W wielu przypadkach był to błąd, bo ciekawe skądinąd pomysły, język ruchowy i przesłanie zyskałyby na wyrazistości w bardziej skondensowanym układzie. Z rzadka zawodziło za to wykonanie, choć były i takie przypadki, kiedy braki u tancerzy odbijały się na całości choreografii.

Generalnie jednak konkurs miał wysoki poziom – zdecydowanie wyższy niż w latach ubiegłych. Wiele pokazanych miniatur mogłoby pojawić się na przeglądach, festiwalach czy wieczorach baletowych wzbudzając prawdziwy aplauz publiczności, jak to miało miejsce w Łodzi. Luisa Signorelli z Włoch skomponowała trzyczęściową choreografię Exit na czworo tancerzy, w sposób dość tradycyjny łączącą technikę tańca klasycznego i  modern. Układowi nie brakowało uroku i czytelności, ale wydawał się jednostajny i bez głębszego przesłania. Przeciwieństwem było trudne, również emocjonalnie solo w choreografii Stephena Ehrlicha z Niemiec (tańczyła Izabelle Rune), w którym tancerka musiała udźwignąć zarówno duże napięcie dramatyczne, jak i intensywność muzyki Bernarda Hermanna. To między innymi temu programowi konkursowemu dobrze zrobiłaby kondensacja formy.

Spore wrażenie wywarła choreografia Indivisibles Ivana Belozertseva, nasycona dyskretnym komizmem, bazująca na stylistyce klownady i ograniu rekwizytu – krzesła, które było partnerem dla trójki tancerzy. Podobnie zapadającą w pamięć choreografię przygotował Konstatin Keikhel z Rosji. Subtelny duet Distance przyciągał uwagę wspaniałą płynnością ruchu, jasnym zamysłem i dobrym zagospodarowaniem przestrzeni scenicznej. Ten walor miała także choreografia Zbigniewa Czapskiego-Kłody Mixed Emotion, ale zdarzały się w niej przestoje nie do przyjęcia. Kilka znakomicie współgrających z muzyką elementów orientalnych to za mało, by przykuć uwagę widzów na całe 12 minut! Z kolei etiuda Forever Michała Chróścielewskiego była dość prostą ilustracją muzyki Chopina, zbyt nachalnie kojarzącą się z „romantycznym” cierpieniem. Pierwszą siódemkę konkursowych prezentacji zamknęła Or Marin z Izraela bawiąc, ale i szokując układem White – duetem na dwie „eskimoski”, namiot i sztuczny śnieg.

Grzegorz Pańtak ma w swoim repertuarze lepsze choreografie. Czteroosobowe Dokąd miało wprawdzie świetną dynamikę i elementy akrobatyczne, ale nawet wypracowany warsztat doświadczonego choreografa nie zawsze radzi sobie z przywołaniem abstrakcyjnych pojęć. Gromka owacja rozległa się po zabawnym i przewrotnym Nothing in common Dmitryja Zalesskego z Białorusi. Początkowa zabawa ciałem, badanie granic ruchomości stawów i mięsni dwóch tancerzy, a szczególnie ich stóp odzianych w czerwone skarpetki, pod koniec przeobraziła się w wesołą przyśpiewkę o dwóch gęsiach. Na podobne zrozumienie nie mógł liczyć Idan Cohen z Izraela, który w oryginalny – choć nieco przydługi i przegadany sposób – reinterpretował muzykę z Jeziora łabędziego w choreografii 3 pieced swan, op. 1. Mocne wrażenie wywarł za to prawdziwy teatr tańca i ruchu, jaki stworzyła na łódzkiej scenie w niespełna dwanaście minut Svetlana Unegova-Kuldysheva (Rosja) w Fotos. Były projekcje multimedialne, elementy cyrku, taniec na pointach i klownada, zdarta płyta i barwne kostiumy. Nadmiar bywa jednak równie szkodliwy, jak niedosyt. Idealną harmonię wszystkich elementów spektaklu tanecznego udało się  odnaleźć Serhijowi Konowi (Ukraina). Jego The ballad about friend do fragmentu przejmującej kantaty Prokofiewa to prawdziwy majstersztyk: śmiałe, naturalne wykorzystanie elementów folkloru, patosu, nawet komizmu we wstrząsającej miniaturze o męskiej przyjaźni na wojnie. Wrażenia tego nie udało się już przebić ani patetycznemu – ale momentami intrygującego estetycznie – układowi Angel Ivo Van Zwietena z Holandii, ani niezwykle dojrzałej, absolutnie profesjonalnej choreografii Give up the Ghost Sashy Evtimovej z Macedonii.

Jury konkursu, w którym zasiadali Olivier Patey, Marek Różycki, Radu Poklitaru oraz gośc specjalny konkursu prezydent Międzynarodowej Rady Tańca IDC UNESCO w Paryżu  Alkias Raftis przyznało Grand Prix Bursztynowego Fauna Sashy Evtimowovej z Macedonii. Pierwszą nagrodę zdobył Serhii Kon. On także, ex aequo z Dmitrem Zalesskym otrzymał nagrodę grona dziennikarzy i krytyków tańca w składzie: Elżbieta Pastecka, Katarzyna Gardzina, Wiesław Kowalski, Igor Rakowski-Kłos. Specjalną statuetkę Nadzwyczajnego Fauna za wkład w zjednoczenie artystów i instytucji związanych ze sztuką tańca na całym świecie otrzymał Alkis Raftis. Wręczenie nagród 13 listopada  uświetnił swoim występem Kiev Modern Ballet. Ukraiński zespół stworzony przez Radu Poklitaru po raz pierwszy w Polsce pokazał spektakl baletowy Carmen. TV do muzyki Georges’a Bizeta.

Trudno polemizować z werdyktem jury: Sasha Evtimowova zaprezentowała utwór najbardziej dojrzały, dopracowany w najmniejszych szczegółach, wspaniale zainscenizowany. Można jedynie mieć zastrzeżenia do małej oryginalności jej języka ruchu – złożonego z cytatów zaczerpniętych wprost z Jiříego Kyliána. Również wykorzystanie przestrzeni, jej aranżacja za pomocą przesuwanych świetlnych płaszczyzn, a nawet „ćwiczebne” kostiumy tancerzy – wszystko to nieodparcie przywodziło na myśl czeskiego choreografa. Na tle tej i innych „zachodnich” choreografii (reprezentanci Włoch, Holandii, Niemiec, Izraela) ciekawiej i oryginalnie zaprezentowali się przybysze zza wschodniej granicy. Wychodząc od klasycznych, uznanych tradycji baletowych i znakomitej techniki tańca tworzyli miniatury nie pozbawione efektów komicznych, klownady, ale też i rodzimego folkloru, którego–  nie wiedzieć czemu – zachodni twórcy się wstydzą. Serhii Kon  potrafił włączyć do swej bardzo krótkiej choreografii zarówno elementy komiczne, jak i bardzo dramatyczne, pas na pograniczu akrobatyki przy jednoczesnej nieprzerwanej płynności ruchu. Pojawiły się kozackie „prysiudy”, pantomima ukazująca żołnierskie rozrywki, ale jednocześnie było to szalenie dalekie od tradycyjnego „baletu z akcją” – choreografowi udało się stworzyć czytelą alegorię przyjaźni i poświęcenia. Z kolei Dmitr Zalessky i Ivan Belozertsev postawili na połączenie fizyczności tańca z dyskretną grą aktorską, na zatarcie granicy między tańcem abstrakcyjnym a opowiadającym, także grając na poczuciu humoru widzów. Zaskoczenie i śmiech, gdy dwaj tancerze w czerwonych skarpetkach z Nothing in common stają się dwoma gąsiątkami z rosyjskiej czastuszki było zdecydowanie clou konkursowego wieczoru. Okazuje się, że na wschodzie choreografom udało się wyzwolić spod dominacji klasyki, ale też nie zachłysnąć bezkrytycznie estetyką post modern, lecz wypracować na ich styku własną drogę.

TaniecPolska (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Sasha Evtimova, Grand Prix 2011. Fot. Michał Matuszak.
Serhii Kon. Pierwsza Nagroda. Fot. Michał Matuszak.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close