Polka Iwony Pasińskiej i Igora Gorzkowskiego opiera się na pomyśle, który był już kiedyś zrealizowany w podobnej formie. Historia kobiety opowiedziana przez siedem tancerek to główny temat krótkometrażowego dokumentu Krzysztofa Kieślowskiego Siedem kobiet w różnym wieku (1978), w którym wystąpiła m.in. Ewa Wycichowska. Przypominam film Kieślowskiego głównie z tego powodu, że mimo wielu różnic, jest on bardzo bliski Polce Igora Gorzkowskiego (reżyseria i dramaturgia) i Iwony Pasińskiej (choreografia), zrealizowanej w Polskim Teatrze Tańca. Tyle tylko, że u Kieślowskiego chodziło o balet i o poświęcenie, jakiego wymaga uprawianie tej formy sztuki: bohaterki (a właściwie bohaterka, bo wszystkie sceny tego dokumentu składają się na jedną, wspólną narrację o symbolicznej tancerce) niemal nic nie mówią, tylko ćwiczą. Ich życie polega głównie na pracy i wyrzeczeniach, zaś wzniosłe momenty splendoru czy uniesień artystycznych to tylko chwila, bo zaraz potem czeka je szybki koniec kariery.

Wersja do druku

Udostępnij

Polka Iwony Pasińskiej i Igora Gorzkowskiego opiera się na pomyśle, który był już kiedyś zrealizowany w podobnej formie. Historia kobiety opowiedziana przez siedem tancerek to główny temat krótkometrażowego dokumentu Krzysztofa Kieślowskiego Siedem kobiet w różnym wieku (1978)[1], w którym wystąpiła m.in. Ewa Wycichowska, dyrektor Polskiego Teatru Tańca w latach 1988-2016. Rozpisany na siedem dni, które rozdzielają kolejne sekwencje, film ukazuje fragmenty z życia tancerki baletowej: początkowo jako małej dziewczynki, już pilnie trenującej, następnie młodej dziewczyny poddawanej nieustannej krytyce, tresurze i morderczym treningom (co ciekawe, tańczy ona choreografię Conrada Drzewieckiego). Wreszcie, w ostatnich partiach dokumentu widać bohaterkę już nieco starszą (choć obiektywnie nadal młodą), która dostaje coraz mniej ról, jest rzadziej obsadzana. W końcowej scenie następuje odwrócenie początkowych ról – teraz kobieta uczy małe baletnice odpowiednich pozycji.

 

Przypominam film Kieślowskiego głównie z tego powodu, że mimo wielu różnic, jest on bardzo bliski Polce Igora Gorzkowskiego (reżyseria i dramaturgia) i Iwony Pasińskiej (choreografia), zrealizowanej w Polskim Teatrze Tańca. Tyle tylko, że u Kieślowskiego chodziło o balet i o poświęcenie, jakiego wymaga uprawianie tej formy sztuki: bohaterki (a właściwie bohaterka, bo wszystkie sceny tego dokumentu składają się na jedną, wspólną narrację o symbolicznej tancerce) niemal nic nie mówią, tylko ćwiczą. Ich życie polega głównie na pracy i wyrzeczeniach, zaś wzniosłe momenty splendoru czy uniesień artystycznych to tylko chwila, bo zaraz potem czeka je szybki koniec kariery.

 

W PTT jest inaczej, choć także w przedstawieniu  mamy siedem tancerek (Urszula Bernat-Jałocha, Julia Hałka, Paulina Jaksim, Katarzyna Kulmińska, Katarzyna Rzetelska, Sandra Szatan, Emily Wong) i w jego narracji wykorzystany jest motyw siedmiu dni tygodnia, a celem jest opowiedzenie o uniwersalnym doświadczeniu kobiety. Zamiast jednak, jak Kieślowski, skoncentrować się na jednym aspekcie, Gorzkowski z Pasińską przyjmują perspektywę wszechogarniającą i kosmiczną, próbując nazwać i zaprezentować na scenie całość kobiecego bytu.

 

Zaczyna się bowiem od boga (co nie dziwi, bo wedle planu kuratorskiego rok 2018 w Polskim Teatrze Tańca to „Rok Bogów”):

„A siódmego dnia Pan Nasz, stworzyciel wszystkiego, strudzony swoim dziełem wypoczywał. I zdarzyło się, że Pan Nasz przysnął i kiedy spał, melodia mu wpadła przez ucho do głowy i wyjść nie chciała, póki Pan Nasz jej nie nazwie. I rzekł Pan – będzie Polka. I była”[2]. To fragment scenariusza autorstwa Igora Gorzkowskiego, który w trakcie spektaklu odczytywany jest przez kobiecy głos z off-u. W dalszych częściach przedstawienia tekst zmienia się w rymowany poemat, oparty głównie na rymach nomen omen żeńskich, co prawda przez cały czas na tych samych końcówkach („miała-chciała-skakała-dała-upolowała-obstalowała-płakała”), co tworzy  

efekt dziecięcej wyliczanki. W połączeniu z pobrzmiewającą metaforyką biblijną przynosi  to dwa podstawowe tropy interpretacyjne: po pierwsze, że tego spektaklu nie należy traktować zupełnie serio, po drugie, że kobiecość jako doświadczenie ma w sobie potencjał metafizyczny lub wpisana jest w rodzaj „wyższego planu”.

 

Wyraźnie  pokazuje to pierwsza scena: nagie kobiety tańczą w głębi sceny poprzedzielanej półkolistymi, wysokimi kubikami (scenografia Andrzeja Grabowskiego). Po chwili światło pada na leżące na ziemi ubrania. Kobiety powoli do nich podchodzą, nakładają na siebie swetry i sukienki. Patetyczna muzyka Zbigniewa Kozuba dodaje temu obrazowi wzniosłości. To symboliczne otwarcie w połączeniu z werbalną narracją przywołuje wprost historię wygnania z raju, kiedy to Adam i Ewa odkryli, że są nadzy. Nałożenie kostiumy staje się w Polce równoznaczne z uzyskaniem tożsamości.

 

A jaka to właściwie tożsamość? Podobnie jak u Kieślowskiego kolejne sceny dotyczą różnych faz życia kobiety. Rzecz w tym, że kobiecość nie rozpoczyna się tutaj od dzieciństwa, zabaw z matką lub siostrą, ale od potańcówki, podczas której rozbrzmiewa muzyka polki. Chłopcy na lewo, dziewczyny na prawo. Oni dumnie wypinają piersi, one zawstydzone, choć chętne do tańca, siedzą na ławkach. Wreszcie dochodzi do wzajemnego zbliżenia i utworzenia wspólnego korowodu.  Ta polka, powracająca zresztą w różnych momentach spektaklu, coraz bardziej zdeformowana zarówno w warstwie muzycznej, jak i tanecznej, z czasem zaczyna przypominać chocholi taniec.  W czasie pierwszej zbiorowej zabawy, tylko jedna  dziewczyna, wyraźnie nie chce w tym uczestniczyć. W pewnym momencie próbuje przerwać korowód i zaczyna dziko tańczyć sama. Ten furiacki wybuch ekspresji szybko się jednak kończy – tancerka ze zmęczenia pada na ziemię. I to właściwie był jedyny moment w Polce, w którym udaje się uniknąć stereotypu.

 

Spektakl Gorzkowskiego i Pasińskiej  przedstawia kobietę jako postać właściwie niemal przez całe życie uzależnioną od mężczyzny. Zaczyna się od pierwszego tańca na zabawie, potem jest wspólne życie – czasem wypełnione przemocą czasem niemożliwością porozumienia się z partnerem (jak w długim duecie Pawła Malickiego i Katarzyny Rzetelskiej). Nawet gdy fantazjuje, to jest to fantazja o erotycznej konfiguracji z dwoma mężczyznami. Pojawiająca się w spektaklu scena opowiadająca o przyjaźni kobiecej mogła mieć potencjał emancypacyjny lub nie powielać stereotypów. Ale narracja z off-u dość szybko sprowadza przyjaźń do wspólnego plotkowania, nie wykraczając poza klisze dotyczące relacji między kobietami.

 

Trudno nie zauważyć, że spektakl w wielu momentach wykorzystuje  również schematy konserwatywnej narracji. Właściwie już wpisanie w porządek „boskiego stworzenia” sprawia, że odbiera się kobiecości siłę (ostatecznie, „została Polka stworzona przez PANA [wyróżnienie autora] Boga”), zaś sprowadzanie życia kobiety jedynie do relacji z mężczyznami lub sprzątania, szczebiotania i zakupów jedynie  pogłębia taką interpretację.

 

Można bronić tego spektaklu z płaszczyzny politycznej: mimo tego, że  mamy rok 2018, wiek XXI, Czarne Protesty, akcję „#metoo” i trzecią falę feminizmu, to w Polsce sytuacja kobiet nadal jest beznadziejna, co właśnie Polka pokazuje. Rzecz tylko w tym, że w dziele Gorzkowskiego i Pasińskiej mało jest śladów, który naprowadzałyby na taką interpretację. W spektaklu polityka w ogóle nie istnieje – jest jedynie radosna codzienna krzątanina, „uniwersalne” doświadczenie kobiece, emocjonalne rozterki i horyzont metafizyczny. Jedynie czasami pojawiają się sygnały, że opowieść dzieje się współcześnie (ponieważ bohaterka kupuje sobie sukienkę na Zalando). Polski jednak w Polce nie ma.

 

Spektakl PTT wydaje się dość anachroniczny, czasami bardziej niż film Kieślowskiego. Co charakterystyczne, w obu dziełach w ogóle nie oddaje się głosu tancerkom – choć należy sprawiedliwie dodać, że u Pasińskiej tancerze mieli wpływ na choreografię. Pod koniec lat 70.  opowieść o jakimś uniwersalnym, esencjalnym doświadczeniu kobiecym mogła jeszcze działać, ale dziś pomysł, by tworzyć równie „wielkie narracje” wydaje się nie na miejscu, zwłaszcza w perspektywie współczesnej wiedzy na temat płci (kulturowej i biologicznej), wzorców genderowych (normatywnych i nienormatywnych), tożsamości seksualnych (daleko wykraczających poza binarne rozróżnienia na „hetero” i „homo”)  Mam wrażenie, że perspektywa narracyjna tego spektaklu wykorzystuje jeszcze „dawne” modele opowiadania: pokazanie perspektywy kobiecej ma tu na celu stworzenie jakiegoś normatywnego, a jednocześnie specyficznego (bo wyłącznie kobiecego) wzorca. Czy możliwa byłaby taka sama narracja o mężczyznach? Chyba nie, bo przecież perspektywa męska jest tą najbardziej „ogólnoludzką”, nie trzeba jej specjalnie kształtować, ani wkładać w określone ramy i stereotypy kulturowe. Zresztą z reguły opowieści o mężczyznach to historie wybitnych jednostek, a nie abstrakcyjnych grup. Oczywiście, tytuł spektaklu odwołuje się nie tylko do tożsamości, lecz także do tańca. W zakresie choreografii Polka była ciekawa, choć mam wrażenie, że nie w pełni wykorzystano wszystkie pomysły. Powtarzający się korowód polki w miarę upływu spektaklu coraz bardziej przypominał wadliwy mechanizm, gubił rytm i tempo. W poszczególnych scenach dotyczących kolejnych elementów życia kobiety ruch już był dużo bardziej współczesny, nie czerpał z tradycji ludowej, ani ze współczesnych potańcówek. Szczęśliwie udało się uniknąć ilustracyjności w pozach i gestach, jednak brakowało przede wszystkim dramaturgii. Być może tancerze jeszcze się „rozegrają”, ale na premierze choreografia wyglądała na nieskończoną:, wiele było przestojów, fragmentów niewykończonych lub ze zbyt dużymi pauzami. Z kolei przez to, że zbyt wielu tancerzy tańczyło indywidualne wariacje w tle, widz przestawał obserwować głównych solistów danych scen.

 

Działalność Polskiego Teatru Tańca od czasu wyboru nowej dyrekcji koncentruje się na redefiniowaniu tradycji kulturowej naszego kraju, jednak każdy kolejny spektakl zdaje się raczej jedynie „odświeżać” tradycję, prezentując ją w przystępnej formie estetycznej. Próżno szukać tutaj ożywczego dialogu czy prób przepracowania pewnych problematycznych kwestii związanych z polskim dziedzictwem kulturowym. (wyjątkiem jest może cykl Wieczorów dziadowskich, także niepozbawiony wad, jednak unikający nadmiernego „folkloru” czy czerpania z tradycji ludowej). PTT ma długą tradycję teatru autorskiego, której Polka (już drugie, po Żniwach, dzieło duetu Gorzkowski – Pasińska) jest częścią. Ciekawie by było, już w Roku Bogów, zobaczyć także spektakle, które wchodzą z tym modelem w polemikę lub twórczy dialog.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 



[2] Cyt. za: http://ptt-poznan.pl/pl/node/281 (dostęp: 20.02. 2018)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Andrzej Grabowski.
Fot. Andrzej Grabowski.
Fot. Andrzej Grabowski.
Fot. materiały prasowe Polskiego Teatru Tańca.
Fot. materiały prasowe Polskiego Teatru Tańca.
Fot. materiały prasowe Polskiego Teatru Tańca.
Fot. materiały prasowe Polskiego Teatru Tańca.
Fot. materiały prasowe Polskiego Teatru Tańca.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close