Czym różni się Pana inscenizacja Poskromienia złośnicy od wersji Johna Cranko?

Główna myśl baletu i jego wydźwięk są inne. Wydaje mi się, że moja inscenizacja jest nieco subtelniejsza. Oddaliłem się od Szekspirowskiej historii, zwłaszcza jeśli chodzi o scenografię, staram się wyraźnie pokazać, że nie chodzi tu o poskromienie kobiety przez mężczyznę (wizja nie do zaakceptowania w dzisiejszych czasach), ale o spotkanie dwóch wyjątkowych osobowości. Dalsza interpretacja należy do widzów…!

Wersja do druku

Udostępnij

Już ponad 20 lat jest Pan dyrektorem-choreografem Les Ballets de Monte-Carlo, jak mógłby Pan podsumować ten czas?

 

Trudno jest podsumować ten czas, jednak było to wyjątkowe połączenie pracy na zamówienie ze swobodą twórczą. Stworzyłem dla Les Ballets de Monte-Carlo ponad 30 baletów; kilka z nich znalazło swoje miejsce w repertuarach zespołów światowej klasy.

 

Jak scharakteryzowałby Pan swój styl choreograficzny? Skąd czerpie Pan inspiracje? Czy któryś z choreografów bądź innych artystów jest dla Pana wzorcem?

 

Nuriejew sklasyfikował mój styl jako „postklasyczny”, co wydaje się trafniejsze od określenia „neoklasyczny”. Na co dzień nie stawiam sobie pytania, czy moje wykształcenie nie jest jedynie akademickie, ponieważ człowiek i tak nie ucieknie od swojej tradycji.

 

Można powiedzieć, że inspiracją jest dla mnie życie samo w sobie. Przez cały czas obserwuję ludzi i pozwalam opowiadać ciału o tym, czego nie da się czasem opisać słowami. Oglądam wiele spektakli, dużo obserwuję innych, chłonę rzeczywistość. Naturalnie, jestem również zafascynowany działalnością Cunnighama czy Piny Bausch. Im bardziej lubię jakiegoś choreografa, tym bardziej się od niego oddalam.

 

Jak przebiegała praca nad Poskromieniem złośnicy w Teatrze Bolszoj? Czy współpraca z rosyjskimi tancerzami różni się w jakiś sposób od współpracy z tancerzami zachodnimi?

 

Nie ma większej różnicy, ewentualnie z wyjątkiem ich przygotowania technicznego. Jednak później, podczas pracy nad choreografią, wszyscy tancerze powinni skupić się tylko na niej. Koniec końców, każdy tancerz może okazać się po prostu dobry lub zły, mniej lub bardziej zaangażowany, pokorny bądź niepokorny. Rosyjscy tancerze, przynajmniej ci, z którymi miałem okazję współpracować, byli bardzo zdyscyplinowani, na pewno nie mniej niż tancerze europejscy.

 

Czym różni się Pana inscenizacja Poskromienia złośnicy od wersji Johna Cranko?

 

Główna myśl baletu i jego wydźwięk są inne. Wydaje mi się, że moja inscenizacja jest nieco subtelniejsza. Oddaliłem się od Szekspirowskiej historii, zwłaszcza jeśli chodzi o scenografię, staram się wyraźnie pokazać, że nie chodzi tu o poskromienie kobiety przez mężczyznę (wizja nie do zaakceptowania w dzisiejszych czasach), ale o spotkanie dwóch wyjątkowych osobowości. Dalsza interpretacja należy do widzów…!

 

Jakie są Pana plany choreograficzne? Czy szykuje Pan jakiś spektakl z okazji 25-lecia swojej pracy z Ballets de Monte-Carlo?

 

Obecny sezon jest pełen nowości, w lutym odbędzie się premiera Singing in the train, a w lipcu Letter to a man Michaiła Barysznikowa i Roberta Wilsona. Z okazji 30-lecia zespołu zaprezentujemy pod koniec kwietnia wieczór przygotowany przez Jiříego Kyliána.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (oryginał)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close