Tegoroczna edycja Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie odwoływała się przede wszystkim do ruchu w różnych przestrzeniach miasta – poszczególne prace wykonywane były w miejscach zdecydowanie do tego nie przeznaczonych (galeria handlowa, kuźnia matrycowa, Garnizonowy Klub Oficerski). Jednakże oprócz nich, lubelska publiczność mogła – jak zazwyczaj – podziwiać twórców z różnych krajów w Sali Widowiskowej Centrum Kultury. Podczas festiwalu mogliśmy zobaczyć artystów z różnych stron Europy, odmiennych od siebie, różnorodnych – prezentujących się solo, w duecie, w małej grupie.
Tegoroczna edycja Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie odwoływała się przede wszystkim do ruchu w różnych przestrzeniach miasta – poszczególne prace wykonywane były w miejscach zdecydowanie do tego nie przeznaczonych (galeria handlowa, kuźnia matrycowa, Garnizonowy Klub Oficerski) [1]. Jednakże oprócz nich, lubelska publiczność mogła – jak zazwyczaj – podziwiać twórców z różnych krajów w Sali Widowiskowej Centrum Kultury. Podczas festiwalu mogliśmy zobaczyć artystów z różnych stron Europy, odmiennych od siebie, różnorodnych – prezentujących się solo, w duecie, w małej grupie.
Wielka Brytania
Już pierwszy dzień Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca pokazał, że tańczyć może każdy – bez względu na ograniczenia fizyczne. Give me a reason to live Claire Cunningham to solo, dla którego inspiracją były dzieła holenderskiego malarza Hieronima Boscha. Jego siłą jest przede wszystkim niesamowita energia performerki. Przed nami ciało, poruszające się dzięki kulom, które przywodzić mogą na myśl anielskie skrzydła z obrazów Boscha, religijny aspekt jego twórczości). . Początkowo Cunningham wykonuje serię ruchów, opierając się o nie: podnosi się i opada, przenosi ciężar ciała na ręce, które utrzymują resztę ciała, wysoko unosi nogi. Wirtuozerskie działania nie są jednak statyczne, a tancerka przesuwa się po scenie – z jej centrum przenosi się do skrajnych punktów w rogu, by znów powrócić na sam środek przestrzeni. Jej skupienie, a zarazem precyzja każdego ruchu pozwalają na zastanowienie, jak bardzo jej ciało jest wytrenowane, by przezwyciężyć trudność zadania, jakie przed sobą postawiła. W kolejnej scenie artystka kładzie kule, zostaje w samej bieliźnie i rozpoczyna sekwencję opartą na oddechu. To moment bezpośredniego spotkania: widzów – w większości osób zdrowych, z niepełnosprawną performerką. Dopiero teraz widać, że jej ciało nie jest idealne, posiada defekty, uniemożliwiające prawidłowe poruszanie się. Jest ono jednak piękne w swej niedoskonałości, która nie jest tu eksponowana. Przeciwnie, Cunningham udowadnia, że każda fizyczność posiada potencjał, który można wykorzystać. Przez całą scenę oddycha miarowo, jest bardzo spokojna i opanowana. To kontrast do ostatniej sekwencji, w której wspięta na kulach przy tylnej ścianie przestrzeni odśpiewuje utwór Jana Sebastiana Bacha. To wykonanie jawi się niczym manifest jej obecności, ukazanie, że ciało nienormatywne posiada nie mniejsze możliwości niż to zwyczajnie zbudowane. Moment ten wywołuje wzruszenie, a także uznanie, empatię i zastanowienie nad problematyką, jaką porusza tancerka.
W opisie spektaklu przeczytać możemy, że spektakl dedykowany jest 70.000 ofiar osób niepełnosprawnych uśmierconych metodą eutanazji w ramach programu Nazi Aktion T4, zainicjowanego przez III Rzeszę , mającego na celu eliminację tych, którzy zostają uznani za niewartych życia. Cunningham zwraca też uwagę na reformy opieki społecznej, wprowadzone w Wielkiej Brytanii – choć nie precyzuje, o które z nich dokładnie chodzi, przypomnieć można tu zmiany z 2013 roku, kiedy to dotychczasowy dodatek na życie dla osób niepełnosprawnych, Disability Living Allowance, został zastąpiony przez Personal Independence Payment. W ten sposób zakończono dożywotnie przyznawanie świadczeń, wprowadzając okresowe kontrole, zaostrzając przy tym przepisy, przez co prawo do świadczeń straciły tysiące osób niepełnosprawnych. Czy takie działania w stosunku do osób z defektami fizycznymi nie czynią z nich gorszej części społeczeństwa, nie wykluczają, podobnie jak założenia Nazi Aktion T4? Sprzeciwiając się temu, artystka pokazuje jednocześnie, że niepełnosprawni są tak samo wartościowi jak osoby zdrowe, jednakże należy im pomóc, by mogli funkcjonować w społeczeństwie na pełnych prawach.
Idiot-Syncrasy to natomiast duet w wykonaniu Igora Urzelai oraz Moreno Solinasa. Artystyczne poszukiwania rozpoczęli od czerpania z tradycji folkowej Kraju Basków i Sardynii. Na powitanie przepięknie odśpiewują utwór, odnoszący się właśnie do nich, który przede wszystkim prezentuje ich jako bardzo dobrych wokalistów. Kolejne sekwencje udowadniają jednak, że są także wspaniałymi performerami, potrafiącymi zarówno rozbawić publiczność, jak i bardzo konsekwentnie prowadzić ruch. Siłą ich pracy jest nieustanne podskakiwanie, które wykonują przez cały spektakl. Początkowo ubrani w dżinsy i bluzy sportowe skaczą razem, nadając pracy miarowy rytm. Po dłuższej chwili rytmiczne pulsowanie udziela się także widzom, wprawiają ich w trans. Mężczyźni jednak nie przestają, cały czas podskakują, rozbierając się przy tym. Pozostając w koszulkach i krótkich spodenkach kontynuują swe praktyki, przemierzając scenę w różnych kierunkach, próbując także podskoków na jednej nodze. W pewnym momencie jeden z nich znika na chwilę, by pojawić się z butelką alkoholu płynu. Obaj wypijają kieliszek barwnej nalewki ”, a następnie kierują się w stronę widzów. Toast, jaki wznoszą wybrane przez nich osoby, nagrodzony zostaje gromkimi brawami, to jednak nie koniec atrakcji: performerzy przynoszą więcej butelek i plastikowe kieliszki – teraz każdy ma możliwość dołączenia do zabawy. Rozluźnienie, jakie panuje na widowni skontrastowane zostaje z powagą artystów, którzy kolejne sekwencje starają się wykonać z jeszcze większa precyzją. Gdy po raz kolejny ściągają koszulki, okazuje się, że pod nimi mieli jeszcze jedne, z własnymi podobiznami na piersiach. To wyraz dystansu do samych siebie, zabawy obecnością na scenie. Ustawiono na niej dwie białe ściany różnej długości, służące za parawany, za które w końcowej części pracy wskakują Igor i Moreno. Jaki jest cel ich działania? Wydaje się, że artyści chcieli pokazać przede wszystkim pracę ciała, które jest niczym zaprogramowana maszyna. Podskoki są tu głównym środkiem wyrazu, sprawiają, że tempo ruchu nie zmienia. Mimo lekkości poszczególnych fragmentów, widać tu złożoność zadania, jakie postawili przed sobą tancerze – zabawa połączona została z intensywną pracą.
Portugalia i Francja
Tego samego wieczoru, tuż po Idiot-Syncrasy pokazano Hu(r)mano Marco da Silva Ferreira z Portugalii. To szósta praca choreografa, za którą został nominowany do nagrody dla Najlepszego Młodego Portugalskiego Artysty 2015. W spektaklu, oprócz choreografa występuje trójka innych tancerzy. Ruch, jaki prezentują jest spokojny, ale też bardzo płynny, szybko przechodzą tu z jednej sytuacji do drugiej. W bardzo nikłym świetle obracają się wokół własnej osi, delikatnie ocierając się o siebie. Dużo scen opartych jest na dotyku, bezpośrednim zetknięciu się z drugą osobą. Czasami jest to bliższy kontakt, prawie przytulenie się do partnera, innym razem ustawienie się naprzeciwko niego i spojrzenie mu prosto w oczy. Interesująca jest scena, w której jeden z performerów odchodzi od pozostałych, zastygłych w pochylonych pozycjach, a po chwili kolejni zmieniają miejsca, niczym w przestrzennej grze.. Choreograf pokazuje w ten sposób specyfikę relacji międzyludzkich – naprzemiennego zbliżania się do siebie i oddalania, w zależności od sytuacji. Sekwencje zbiorowe skontrastowane zostały tu ze sceną solową, dzięki czemu podkreślono też wzajemny stosunek jednostki i grupy. Spektakl przypomina badanie jak w miejskim kolektywie funkcjonuje indywidualizm, czy ma szansę przetrwania, czy może grupa wywołuje tak duże napięcie, że jedynym wyjściem pozostaje dostosowanie się do panujących reguł.
Odmiennie zaprezentowałsię zespół francusko-amerykański w Relative Collider Liz Santoro i Pierre’a Godarda. Na scenie znajduje się czwórka performerów, jednak funkcjonują oni nieco inaczej niż u Marco da Silva Ferreira. Trójka z nich wykonuje bowiem działania ruchowe, czwarty ustawiony jest natomiast przy komputerze, przy którym steruje dźwiękiem, czytając także fragmenty tekstowe i pełniąc funkcję narratora, nadającego spektaklowi tempo. Całość została ściśle zaplanowana, nie ma tu mowy o przypadkowości, improwizacji. Artyści bazują na powtarzalności ruchu i jego zapętleniu. Stojąc w półkolu, początkowo jedynie zginają na zmianę lewą i prawą nogę. Kiedy jednostajność gestu staje się nużąca, pojawiają się zgięcia rąk, potem też zamiana miejsc. Choreografia ograniczona jest jednak do minimalnychgestów, przez co wytrzymałość widza wystawiona zostaje na próbę. Gdy wydaje się, że nic już się nie wydarzy, artyści dynamizują swoje ruchy, rozchodzą się i przemierzają przestrzeń w różnych kierunkach. Moment ten przynosi ulgę, jednak powolne, niewielkie gesty powracają w końcowej partii pracy. Relative Collider jest niczym ukazanie działania maszyny, złożonej z ludzkich ciał, nabierającej bardzo powolnego rozpędu, by zatrzymać się na dobre. Zastanawiające jednak, na ile percepcja widza jest w stanie zaangażować się w obserwację tancerzy, których działanie niekiedy bardziej męczy niż przyciąga.
W małej Sali Warsztatów Kultury zaprezentował się jeszcze jedne francuski twórca. Movement on Movement to solo w wykonaniu Noé Souliera, bazujące na połączeniu tekstu i ruchu. W projekcie tym artysta odtwarza fizyczne sekwencje, pojawiające się w Technologiach improwizacyjnych Williama Forsythe’a. To zdecydowanie lecture-performance, w którym Soulier demonstruje różne narzędzia, których można używać do generowania i analizowania ruchu. W pewnym momencie granica między słowem a gestem zaciera się – nie wiadomo już które z nich inicjuje kolejne działania.Jedne działania komentują tu drugie, podkreślając ich znaczenie i eksponując poszczególne elementy. Performer odnosi się do Forsythe’a, jednocześnie tłumacząc własne podejście do ruchu, ukształtowane zawodowym doświadczeniem. To ono staje się w spektaklu ważniejsze, pokazuje współczesne podejście do tańca, jego ram i historii. Wszystko, co się tu wydarza, ma miejsce w dialogu słowa i gestu, pojawiają się także odwołania do innych artystów. W stworzeniu takiej konstrukcji Soulier miał jeden cel – zadać pytanie o sens i znaczenie opowiadania o ruchu poprzez ruch, sprawdzenie, czy jest to możliwe, a jednocześnie czytelne dla widzów.
Ukraina i Białoruś
Podczas tegorocznej edycji nie zabrakło także naszych najbliższych sąsiadów. Prace artystów z Ukrainy i Białorusi to najkrótsze prezentacje XIX edycji festiwalu, połączone w jednym bloku. Rozpoczęła go najkrótsza z nich – Jamais vu Antona Safonova z Ukrainy. To zaledwie ośmiominutowa etiuda solowa, za którą artysta otrzymał trzecią nagrodę podczas konkursu Solo Dance Contest 2015, odbywającego się w ramach Gdańskiego Festiwalu Tańca. Tytuł pracy przetłumaczyć można jako „nigdy nie widziałem”, oznaczać może też „nową perspektywę”. Artysta odwołuje się tu do doświadczania sytuacji, którą rozpoznajemy, a mimo to wydaje się nam obca. Nośnikiem minionych zdarzeń i myśli jest jego ciało, poprzez które komunikuje wszystkie swoje wątpliwości. Bardzo dobrze uwypuklona zostaje praca mięśni, podkreślona zmęczeniem, kroplami potu na twarzy artysty. Działania, które wykonuje urywają się jednak, tancerz kilka razy wraca do punktu wyjścia, rozpoczynając swoje poszukiwania od początku. Prezentuje przy tym swoją sprawność, płynnie przechodzi przez ruch w pionie i przy podłodze, w tak krótkim wykonaniu ukazując zarówno lekkość, jak i siłę oraz zdecydowanie.
„Wyobraź sobie miejsce które bardzo dobrze znasz. Teraz wyobraź sobie twarz ukochanej osoby, żony lub syna. I nagle – przestaje to istnieć. Po prostu o tym zapominasz! Nie na długo! Na 1 minutę” – napisali artyści Buchok ART Family z Ukrainy w tekście do spektaklu Yes No Maybe. Głównym tematem jest tu zagadnienie wyobraźni, dzięki której możemy osiągnąć wszystko.Ale też pytania, jak ona działa, , czy może stać się niebezpieczna? Początkowo dwoje tancerzy – kobieta i mężczyzna – wykonują tę samą choreografię leżąc, ich ruchy są zamaszyste i intensywne. Potem jednak uspokajają się, rozpoczynając kolejna sekwencję od klęczenia, które każde z nich prowadzi w inną stronę. Poddają się wtedy impulsom, nie wchodząc ze sobą w interakcję. Zastanawiające, kim są – wyobraźnia, której radzą użyć, wskazuje, że może być to para, której relacje nie zawsze przebiegają poprawnie, czasem mijają się, przez co odczuwają żal, a nawet lekką zazdrość. Widoczne jest to w momentach solowych – początkowo to mężczyzna demonstruje swoje umiejętności, potem przychodzi kolej na kobietę. Obie prezentacje oparte są na splotach dłoni, wyrazistych ruchach rąk. Brak porozumienia charakteryzuje natomiast kolejną scenę, w której oboje biegają dookoła, każde w innym kierunku. Kiedy się zatrzymają, , każde z nich wykonuje inne gesty. Spotykają się dopiero na końcu – dotykając twarzy, mierzwiąc włosy, zamaszyście potrząsając głowami. Czy to zaprzeczenie tego, co się właśnie między nimi wydarzyło, ruch mówiący o tym, by spróbować od nowa? Twórcy założyli, że każdy z widzów sam zinterpretuje ich działania, nie dają jednoznacznej odpowiedzi, co, oprócz wyobraźni, jest tematem ich pracy. To chyba najbardziej w niej fascynuje.
Blok spektakli artystów zza wschodniej granicy zamyka Grain duetu Sergey Poyarkov i Igor Chipovsky z Białorusi. To solo w wykonaniu Chipovsky’ego, które rozpoczyna się w bardzo intymnym świetle. Na scenie widoczny jest zarysowany światłem okrąg, w którym tkwi artysta. Czy jest w nim zamknięty, uwięziony? Niekiedy można odnieść takie wrażenie, ponieważ jego ruchy są bardzo zamaszyste, , przepełnione emocjonalnością, symbolizując rozterki i wątpliwości. Po chwili rozpoczyna serię przejść: jego sylwetka prezentuje się wyraźnie, by następnie zniknąć w mroku. Kiedy kończy taneczne zmagania z własnym ciałem, wychodzi, a wtedy słychać strzał. Na scenie pojawia się kilkadziesiąt małych czerwonych piłeczek – czy zginął, sam wystrzelił? Twórcy nie dają jednoznacznej odpowiedzi, podobnie jak w przypadku Yes No Maybe zaufać musimy naszej wyobraźni i intuicji.
Tegoroczna edycja Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca to przede wszystkim różnorodność: miejsc, do których publiczność musiała dotrzeć, pochodzenia artystów, stylów tworzenia, poruszanych tematów. Festiwal zaprogramowano w taki sposób, by widz otrzymał wybór. Nie narzucano też jednotorowego myślenia, przeciwnie – w większości przypadków występuje tu swoboda interpretacyjna. Zdecydowanie najważniejsze stało się ciało, ukazane z różnych perspektyw, w różnorakich kontekstach i konfiguracjach. Raz występowało solo, w innych choreografiach – z partnerem lub kilkoma; było bardziej lub mniej doskonałe, wytrenowane, zaprogramowane niczym maszyna lub indywidualne. Wielość twórców i dzieł, jaką przedstawili widzom organizatorzy nie męczyła jednak percepcji odbiorców, lecz dała możliwość, by przyjrzeć się tańcowi europejskiemu z nieznanej dotąd perspektywy, docenić zarówno wschodnich, jak i zachodnich artystów.
Claire Cunningham
Give me a reason to live
choreografia, występ: Claire Cunningham
projekt światła: Karsten Tinapp
projekt dźwięku: Zoe Irvine
dodatkowa muzyka: Nesciens Mater, Jean Mouton, Den Tod, Jan Sebastian Bach
kostiumy: Shanti Freed
mentorzy: Kristin De Groot (Bosch Project), Janice Parker (Scotland)
producent wykonawczy: Nadja Dias/ menadżer: Gregor Knueppel
wsparcie: the Bosch 500 Foundation, Dance Umbrella, Comune di Bassano del Grappa, La Briqueterie, D.ID Dance Identity, Festival CEMENT (Holandia), Dansateliers Rotterdam, The Work Room (Glasgow) and Dance House (Glasgow)
Igor and Moreno
Idiot-Syncrasy
twórcy, wykonawcy: Igor Urzelai i Moreno Solinas
wsparcie artystyczne: Simon Ellis
projekt oświetlenia: Seth Rook Williams
projekt dźwięku: Alberto Ruiz Soler
kostiumy i dekoracje: Kasper Hansen
współpraca przy kostiumach: Sophie Bellin Hansen/ praca nad głosem: Melanie Pappenheim
podziękowania dla: Roberto Casarotto, Dantzagunea, Keren Kossow, Louise Jardin, Helen Holden, Wieke Eringa, El Graner, Justyna Latoch, Lola Maury, Laura Ortu, Alicia Otxandategi, SÍN Culturalis Központ, Jitka Tumova, Ann Van den Broek i wszystkim pozostałym którzy nam pomogli/ spektakl zamówiony przez The Place, sfinansowany ze środków Arts Council w ramach programu Grants for the Arts, ze wsparciem Yorkshire Dance, Cambridge Junction, Centro per la Scena Contemporanea, Bassano (Włochy) i BAD Festival w Bilbao
Marco da Silva Ferreira
Hu(r)mano
choreografia: Marco da Silva Ferreira
taniec: Anaísa Lopes, Duarte Valares, Marco da Silva Ferreira i Vítor Fontes
muzyka: Rui Lima and Sérgio Martins
oświetlenie i nadzór techniczny: Wilma Moutinho
projekt: Marco da Silva Ferreira and Pensamento Avulso, Performative Art’s Association
kostiumy: Marco da Silva Ferreira
partnerzy: Jazzy Dance Studio; Feira Viva; O Espaço do Tempo, Teatro Virgínia e Quinta do Rio
wsparcie finansowe: Governo de Portugal, Secretaria de Estado da Cultura Direção Geral das Artes; Materiais Diversos e Teatro Municipal do Port
Noé Soulier
Movement on Movement
pomysł i interpretacja: Noé Soulier
produkcja: WP Zimmer
współprodukcja: Festival d’automne à Paris, La Ménagerie de verre (Paryż), Kaaïtheater (Bruksela), Bruges Concertgebouw/ wsparcie: Centre National de la Danse (Paryż)
podziękowania dla Forsythe Company
Liz Santoro & Pierre Godard
Relative Collider
pomysł: Pierre Godard i Liz Santoro
choreografia: Liz Santoro
tekst: Pierre Godard
dźwięk: Brendan Dougherty
kostiumy: Reid Bartelme
performerzy: Pierre Godard, Cynthia Koppe, Liz Santoro i Stephen Thompson
koprodukcja: Théâtre de Vanves, L’Atelier de Paris – Carolyn Carlson, The Chocolate Factory, and Abrons Arts Center
współpraca: FUSED (French US Exchange in Dance), Point Ephémère, Jerome Foundation, DRAC Ile-de-France, Centre National de la Danse i ImPulsTanz Festival.
Anton Safonov
Jamais vu
choreografia: Anton Safonov
tancerz: Anton Safonov
muzyka: Owen Belton – 03 (The Second Person)
Buchok ART Family
Yes No Maybe
produkcja: Alina i Viacheslav Buchok (Buchok ART Family)
taniec: Alina i Viacheslav Buchok
muzyka: Doyeq – Ballet In A Box, Murcof – Ultimatum, Erissoma – Austerity Landscapes, Nuage – Farenheit 17
projekt wspierany przez: „DK – more culture!”
Sergey Poyarkov & Igor Chipovsky
Grain
choreografia: Sergey Poyarkov
taniec: Igor Chipovsky
światło: Semen Davidenko
muzyka: Deathprod
kostiumy: Sergey Poyarkov
[1] Por. poprzednią relację Marty Seredyńskiej z XIX Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca: Taniec, którego sceną jest miasto – o związkach przestrzeni z ruchem podczas XIX Międzynarodowych Spotkaniach Teatrów Tańca w Lublinie, taniecPOLSKA.pl, 23 grudnia 2015: http://www.taniecpolska.pl/krytyka/321
Wydawca
taniecPOLSKA.pl