We wspólnie wykreowanym Przenikaniu umiejętności taneczne i wyrazowe obu tancerek-choreografek znakomicie ze sobą współgrają. Spektakl wydobywa to, co warsztacie i wyobraźni performerek jest najciekawsze, ale również ukazuje ich mniej znane oblicza. Haracz, zwykle kojarzona z poetyckością zabarwioną swoistym humorem i dystansem, odsłania pełnię subtelności i wrażliwości. Olszowska, której spektakle często mówią o wewnętrznych doświadczeniach, tu opowiada o świecie zewnętrznym. Współpraca dwóch dojrzałych twórczyń zaowocowała pięknym, przemyślanym spektaklem, w którym osobowości choreografek dopełniają się i łączą, ukazując cały ich kunszt kompozycyjny, umiejętności wykonawcze i wyrazistą ekspresję.

Wersja do druku

Udostępnij

Publiczność wchodzi do sali i zajmuje miejsca. Na brzegu sceny siedzą dwie ubrane na biało kobiety: Anna Haracz i Iwona Olszowska. Jedna opiera głowę na ramieniu drugiej. Ciemność jest lekko rozświetlona poświatą dużego ekranu, na którym wyświetla się błękitno-mleczna projekcja: mgławica gwiazd? Kosmos? Na podłodze ułożono pojedyncze gałęzie, z sufitu zwisają dwa pęki długich, białych linek z wplecionymi piórami. Tancerki spokojnie czekają na zapełnienie widowni.

 

Powoli zapala się światło, rozbrzmiewa pulsacyjna muzyka. Płynnym, falującym ruchem kobiety  powoli wstają i przenoszą się do centrum sceny. Okazuje się, że ich włosy są splecione w jeden wspólny warkocz, co jednak nie ogranicza możliwości ruchowych performerek, a przeciwnie – podkreśla zespolenie ciał i operowanie połączonym ciężarem duetu. Tancerki podnoszą się wzajemnie, miękko przetaczają jedna po drugiej, partnerując sobie z uwagą i delikatnością. W końcu rozplatają włosy, ale rozdzielenie jest tylko symboliczne – kobiety wibrują wspólną energią i do końca spektaklu będą sprawiać wrażenie połączonych niewidoczną nicią w taki sposób, jak wyrastające nad ziemię rośliny zdają się oddzielnymi bytami, podczas gdy wyrastają ze wspólnego, ukrytego pod powierzchnią korzenia.

 

W kolejnej scenie bohaterki odkrywają świat, w którym się znalazły. Rozglądają się, badając go, zaciekawione i oczarowane przypatrują się rzeczywistości. Tłem dla ich symultanicznie rozgrywających się partii solowych jest projekcja wideo ukazująca fragment materii nasuwającej skojarzenia z siecią rzek, ale i ze zwierzęcym krwiobiegiem. Tancerki poruszają się zamaszyście, w lekkim, swobodnym ruchu zataczają obszerne koliste linie, jak gdyby rysowały w powietrzu kolejne okręgi symbolizujące cykle – pór roku, odnawiania się, odradzania. Być może jesteśmy świadkami Początku, Narodzin lub zwyczajniej: re-Kreacji mitu założycielskiego dla planety Ziemia.

 

Bohaterki znajdują kolejne gałęzie. Najpierw wspierają się na nich, niczym na kosturach, następnie inkorporują je, niemal stapiając się z nimi i same stając się drzewami. Muzyka nabiera tempa i głębi, pojawia się głośno wybijany rytm. Jedna z kobiet zaczyna śpiewać w niezrozumiałym języku. Bohaterki powoli tracą cechy nowo przybyłych, zaciekawionych istot i biorą na siebie funkcje strażniczek, otaczają las opieką. Stają się driadami – nimfami drzew, a równocześnie kapłankami matki Natury. W projekcji ukazuje się dym, przenikający powietrze, miękko oplatający wszystko, co spotka na swojej drodze. Ten obraz może koić swoją plastycznością, może jednak nasuwać również pytanie o źródło dymu. Ognisko, przy którym odpoczywają podróżniczki? Czy pożar lasu wywołany głupotą lub zachłannością człowieka? Pozornie niewinny obraz niemal niezauważalnie zapowiada nieszczęście. Tymczasem kapłanki skończywszy „otańczać” las, przysiadają na grubych plastrach krążkach ściętych drzewnych pni. Ponownie pojawia się motyw odkrywania nowego świata, przyglądania się mu.

 

Muzyka jest delikatna, ruch tancerek – subtelny. Projekcja na ekranie ukazuje zielone organiczne kształty, jak gdyby bąble tworzące się na dnie jeziora, a następnie odrywające się od niego i w postaci niedużych kółek szybujące w górę. Driady bawią się wielką wspólną gałęzią, stającą się już to drążkiem baletowym, już to poprzeczką trzepaka, na którym bawią się niczym beztroskie małe dziewczynki. Czas zabawy mija, kobiety przechodzą do rytuału: jedna z kapłanek siedzi nieruchomo na ziemi, trzymając w ręku gałąź niczym totem, druga tańczy. Po chwili następuje zamiana ról. Obie performerki tańczą lekko i delikatnie, są jednak między nimi wyraźne różnice. Iwona Olszowska porusza się powoli, płynnie, na przemian jak gdyby gaśnie i rozpala się, gładko przechodząc między tymi dwoma stanami. Gdy siedzi, niemal lewituje, niebywale lekka, sięgająca czubkiem głowy ku niebu. Anna Haracz rozwija długie frazy, by nagle je zatrzymywać, jej długie kończyny, tworzą wyraźne, często krzyżowane, linie proste. Kiedy przyjmuje pozycję siedzącą, zatapia ciężar ciała w ziemi, osadza go na niej, jest niezwykle zrównoważona. Ani lekkość Olszowskiej, ani stabilność Haracz nie są jednak przejawem relaksu i czerpania siły z ziemi, a wręcz przeciwnie; bohaterki są napięte. Rytuał nie jest tu celebracją, lecz raczej próbą powstrzymania katastrofy lub przygotowania się do niej. Narasta mechaniczna, drażniąca muzyka, wprowadzająca w ten miękki organiczny świat nieprzyjemną twardość ostrza piły. Na projekcji kołyszą się ogromne rośliny – Ziemia oddycha niespokojnie. W tym momencie można sobie uświadomić, że pniaki, na których siedziały przed chwilą performerki, to plastry odcięte z drzewnych pni. To nie odłamane wiatrem konary, a mechanicznie amputowane, wygładzone fragmenty martwych drzew. Jednym z ich kolejnych wcieleń może być papier, który rzeczywiście pojawia się jako rekwizyt: z pogniecionych kartek powstają skrzydła dla jednej z performerek w roli anioła i kostur dla drugiej w roli starzejącej się kobiety. Postaci idą jasną ścieżką wytyczoną przez snop światła – czy ku śmierci, czyli domknięciu cyklu życia?

 

Nie, zmierzają dalej. Obraz na projekcji staje się realistyczny, widać gałęzie pokryte pączkami. Słychać kapiącą wodę, jak gdyby topniał śnieg lub lodowe sople. Wiosna może przynieść nadzieję i nowe szanse, o tej porze roku potencjał zmiany jest silnie wyczuwalny. Na scenie pojawia się więcej gałęzi, tancerki ponownie zrastają się z nimi i ze sobą. Na tle dudniącej muzyki ruch rozgrywa się w łamanym, pulsacyjnym staccato, bohaterki walczą z bezsilnością, pogrążone w transie próbują działać, ocknąć się z niemocy. W projekcji powraca kosmos. Ponownie spotykamy anioła i starą kobietę, tym razem skrzydła i kostur są zrobione z gałęzi. Wszechświat widoczny na projekcji przekształca się w oceaniczną falę. Tancerki znów wchodzą na drzewne pieńki, które dzięki zręcznemu oświetleniu stają się kamieniami na strumieniu. Driady przyjęły rolę najad – nimf rzek i jezior, może równocześnie też ich sióstr, nereid – nimf mórz. Obmywają twarze wodą, chwytając w dłonie deszcz. Nie mają jednak czasu się tym nacieszyć, zasłaniają sobie usta, oczy, uszy, nie mogąc znieść postępującego niszczenia przyrody przez człowieka.

 

***

Spektakl miał premierę w listopadzie 2015 roku. Fundusz na jego produkcję uzbierano metodą crowfundingową na portalu polakpotrafi.pl. Solidarność i przenikanie się intencji twórczyń z chęciami ofiarodawców i ofiarodawczyń pozwoliły artystkom sfinansować wszystko, czego potrzeba, by powstało przedstawienie. Tej samej jesieni rozpoczęła się nowa faza dyskusji na temat wycinki drzew w puszczy Białowieskiej – PGL Lasy Państwowe domagało się od Ministra Środowiska zwiększenia limitów wycinki drzew, co argumentowano rzekomym zagrożeniem lasu przez wzrost populacji kornika. W opinii licznych ekologów, naukowców Polskiej Akademii Nauk i organizacji pozarządowych obecność chrząszcza to naturalny element cyklu życia puszczy, w który nie należyingerować. Pojawiły się zarzuty, że motywacja osób popierających zwiększenie wycinki ma podłoże ekonomiczne – drzewo jest cennym i pożądanym surowcem. Setki osób podpisywały petycje, brały udział w pikietach i marszach, patrolowały Białowieżę i dokumentowały jej stan.[i] Ta solidarność nie przyniosła jednak tak wymiernego efektu jak składka na produkcję spektaklu – wbrew opinii specjalistów limity zrewidowano i zezwolono na zwiększoną wycinkę drzew. Nieintencjonalnie Przenikanie stało się komentarzem do tych wydarzeń. Ze sfery mitu i duchowości wkroczyło w sferę bieżącej rzeczywistości. Nie tracąc kosmicznego wymiaru, mówi o naszym tu i teraz, przestrzegając przed tym, co może nastąpić, jeśli zapomnimy, że człowiek nie jest władcą natury, a jej częścią. Szkodząc przyrodzie, niszczy własny dom i narusza równowagę stałego przenikania.

 

* * *

Iwona Olszowska tworzy swoje spektakle przede wszystkim w nurcie tanecznej improwizacji, jest również propagatorką i nauczycielką m.in. świadomości ciała, improwizacji kontaktowej i Somatic Movement Education w oparciu o Body Mind Centering®. Wszystkie te metody zawierają silny pierwiastek dialogu, harmonii i uważności. Anna Haracz również zajmuje się obszarem improwizacji i jest nauczycielką różnych jej odmian – opracowała m.in. program terapii poprzez improwizację taneczną; ponadto uczy jogi i medytacji, a związana z tymi praktykami perspektywa holistycznego postrzegania świata jest wyraźnie widoczna w jej spektaklach. We wspólnie wykreowanym Przenikaniu umiejętności taneczne i wyrazowe obu tancerek-choreografek znakomicie ze sobą współgrają. Spektakl wydobywa to, co warsztacie i wyobraźni performerek jest najciekawsze, ale również ukazuje ich mniej znane oblicza. Haracz, zwykle kojarzona z poetyckością zabarwioną swoistym humorem i dystansem, odsłania pełnię subtelności i wrażliwości. Olszowska, której spektakle często mówią o wewnętrznych doświadczeniach, tu opowiada o świecie zewnętrznym. Współpraca dwóch dojrzałych twórczyń zaowocowała pięknym, przemyślanym spektaklem, w którym osobowości choreografek dopełniają się i łączą, ukazując cały ich kunszt kompozycyjny, umiejętności wykonawcze i wyrazistą ekspresję.

 

Przenikają się także poszczególne warstwy spektaklu: projekcje uzupełniają obraz sceniczny, wnosząc w niego nowe treści, zmienna dynamika muzyki równoważy stałość przepływu ruchu i wzmacnia lub tonuje emocjonalność budowaną przez performerki. Taniec jest głównym środkiem wyrazu, ale nie dominuje nad innymi składowymi; kiedy to potrzebne, pozwala im przejmować prowadzenie, nie ulega pokusie powtórzenia wszystkiego, co wydarza się w warstwie plastycznej czy akustycznej. Dzięki temu powstaje wyjątkowo harmonijne przedstawienie. Oprócz tego, że koi widownię, a może nawet hipnotyzuje ją, przekazuje ważne treści, nie popadając równocześnie w ton pouczania. Przenikanie jest również po prostu piękne – pozwala się wyciszyć i zatopić w kontemplacyjnym zamyśleniu.

 

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Przenikanie

Pomysł, reżyseria obrazu, dźwięku, tańca i światła: Anna Haracz, Iwona Olszowska

Struktura choreograficzna: Iwona Olszowska

Taniec i improwizacja: Anna Haracz, Iwona Olszowska

Muzyka: Marcin Janus, przy udziale Anny Haracz i Iwony Olszowskiej

Kostiumy: Anna Haracz, Iwona Olszowska

Oprawa wizualna: Natalia Osuch

Produkcja: Maria Muskat, DITTA (Dance Is In The Air)

Premiera: 15 listopada 2015



[i] Dokładną analizę argumentów obu stron dyskusji można znaleźć np. tutaj: Patryk Strzałkowski, Białowieża: „las” czy „drzewostan”? Wyjaśniamy spór o wycinkę w puszczy, wiadomości.gazeta.pl 8.01.2016, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19444913,bialowieza-las-czy-drzewostan-wyjasniamy-spor-o-wycinke.html

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Macie
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.
Fot. Maciej Zakrzewski.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close