Choreografia to przestrzeń poszukiwań. Nie ma uniwersalnych drogowskazów, ani utartych ścieżek, które nieomylnie prowadzą do zamierzonego celu. Każdy proces twórczy jest inny, bo zależy od swojego medium – ciała tancerza. Dlatego praca choreografa, niezależnie od doświadczenia, wiąże się z podejmowaniem drogi zawsze od początku; z błądzeniem i dokonywaniem wyborów. Polski Teatr Tańca od wielu lat daje tancerzom możliwość własnych choreograficznych poszukiwań. Działające przy PTT Atelier stwarza warunki do eksperymentów i wspiera artystów w rozwijaniu własnego języka. Festiwal Atelier, który w tym roku odbywał się już po raz dziewiąty, pozwala tancerzom zaistnieć jako twórcze indywidualności.

Wersja do druku

Udostępnij

Choreografia to przestrzeń poszukiwań. Nie ma uniwersalnych drogowskazów, ani utartych ścieżek, które nieomylnie prowadzą do zamierzonego celu. Każdy proces twórczy jest inny, bo zależy od swojego medium – ciała tancerza. Dlatego praca choreografa, niezależnie od doświadczenia, wiąże się z podejmowaniem drogi zawsze od początku; z błądzeniem i dokonywaniem wyborów. Polski Teatr Tańca od wielu lat daje tancerzom możliwość własnych choreograficznych poszukiwań. Działające przy PTT Atelier stwarza warunki do eksperymentów i wspiera artystów w rozwijaniu własnego języka. Festiwal Atelier, który w tym roku odbywał się już po raz dziewiąty, pozwala tancerzom zaistnieć jako twórcze indywidualności.

 

W programie IX Festiwalu Atelier znalazły się cztery premiery, a troje tancerzy (Marcin Motyl, Adrian Radwański i Monika Błaszczak – uczennica Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu) zadebiutowało jako  choreografowie. Natomiast premierę spektaklu Touch me Andrzeja Adamczaka (który choreograficzny debiut ma już dawno za sobą) poprzedził pokaz jednej z jego wcześniejszych prac, Need me (2014), również zrealizowanej w ramach Atelier.  

 

Need Me podejmuje zagadnienie dwoistości ludzkiej natury i ambiwalentnej relacji dwóch dopełniających się pierwiastków – żeńskiego i męskiego. W błyskotliwym duecie z Katarzyną Rzetelską, Adamczak przedstawia jednak nie tyle relację damsko-męską, co kruchą i ciągle zmienną wewnętrzną równowagę. To psychologicznie ujęcie potrzeby jedności, nieustannie poddawanej próbie poprzez przeciwstawne dążenia instynktów. Choreografia gra synchronią i jej przełamywaniem, oraz bliskością ukazywaną z wielu perspektyw – stałą współzależnością ruchu między partnerami niezależną od przestrzennego dystansu.

 

Touch me koncentruje się na doświadczeniu dotyku i budowanych poprzez niego relacjach międzyludzkich. W spektaklu temat ten ukazany jest w wielu aspektach: jako najbardziej pierwotna forma komunikacji, źródło przyjemności, głęboka ludzka potrzeba i swoiste uzależnienie – ale bywa też narzędziem dominacji, a nawet przemocy, powodując fizyczny lub psychiczny ból.

Trio (w składzie: Andrzej Adamczak, Katarzyna Rzetelska, Sandra Szatan) prezentuje różne reakcje na dotyk, badając jego potencjał do uwalniania emocji. Przyjemność czerpana z dotyku lub ucieczka przed nim, przedstawione chwilami w groteskowym przerysowaniu, z czasem ustępują miejsca bardziej złożonym zależnościom. Między tancerzami nawiązują się relacje, które stają się główną siłą napędową spektaklu. Za poddaniem się dotykowi, akceptacją bądź odrzuceniem kontaktu, dostrzec można szerokie spektrum motywacji i odczuć, nie zawsze mieszczących się w sferze komfortu.  

 

Oba spektakle przemawiają spójnym autorskim stylem, którego podstawą jest bogata choreograficzna eksploracja jednego tematu, jasno sprecyzowanej myśli. Podobieństwo tytułów, oraz – częściowo – obsady skłania do postrzegania tych prac jako dyptyku. Choreograf stara się jednak oddzielać je od siebie, bardzo starannie unikając w ruchu wszelkich nawiązań i podobieństw.

 

Plan w choreografii Marcina Motyla wyróżnia wyjątkowo dopracowana plastyczność ruchu, zbliżająca spektakl do teatru fizycznego. Choreograf odrzuca taneczną wirtuozerię, podkreślając w zamian intencjonalność działań i gestów. Precyzyjnie konstruuje znaczenia i zaskakuje zmiennością sytuacyjnych kontekstów, które niemal na równi z ruchem budowane są za pomocą muzyki, światła i rekwizytu.

 

Spektakl rozpoczyna sekwencja utrzymana w konwencji pokazu gimnastycznego. Troje tancerzy (Marcin Motyl, Agnieszka Fertała, Zbigniew Kocięba) w odseparowanych światłem przestrzeniach, z widoczną przyjemnością oddaje się ćwiczeniom przy dźwiękach pogodnej muzyki. Ruch przypomina pływanie, aura relaksu rozwiewa się jednak momentalnie, gdy na scenie pojawia się kamizelka ratunkowa. Choć następujący wkrótce potem taniec z pozoru przypomina zabawę, w której uczestnicy odbierają sobie nawzajem kamizelkę, jest wyraźnie podszyty  determinacją walki o przetrwanie.

 

Scena ta otwiera ciąg dość luźno powiązanych fabularnie obrazów o mocnej społecznej wymowie, w których na pierwszy plan wysuwa się temat imigrantów. Stojąca na podeście ze skrzyni tancerka przybiera ikoniczne pozy siły i zwycięstwa. Naśladuje Statuę Wolności i lot Supermana, a powiewa za nią peleryna z amerykańskiej flagi. Chwilę później inna kobieta w muzułmańskim nikabie (Mariola Hendrykowska) z tej samej skrzyni wyjmie karabin.

 

Zostaje w pamięci scena, w której dwie kobiety tańczą  przy akompaniamencie dawnego popowego hitu Aisha. W nieco burleskowym charakterze epatują sexapilem i pewnością siebie. Jedna z nich nosi jednak na twarzy zasłonę, a jej taniec przerywany jest seriami niewidzialnych ciosów, pod którymi kuli się i upada. W finale, pośród salw złotego konfetti i baloników w kolorach ukraińskiej flagi, uśmiechają się do widzów maski Obamy, Merkel, Putina, i Tuska. Choć bez śladu cytatu, pobrzmiewa w ich parodystycznym tańcu echo Zielonego stołu Kurta Joossa.

 

Wymowa spektaklu balansuje na granicy „teorii spiskowej”, w której porządek świata determinują plany szarych eminencji. Przede wszystkim jednak Plan jest wnikliwą, choć przedstawioną w krzywym zwierciadle, opowieścią o europejskim i amerykańskim stylu życia – o podszytym egocentryzmem kulcie indywidualności, o ideologii sukcesu i społecznym wyobcowaniu, o zakorzenionej w stereotypach nietolerancji, oraz o wolności, sprowadzanej do powierzchownych symboli.

 

UNISOno Adriana Radwańskiego również dotyka problematyki społecznej, ujmuje ją jednak z psychologicznej perspektywy. Spektakl, oparty na osobistym doświadczeniu i obserwacjach młodego choreografa jest poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy? Jaki mamy na to wpływ? Jak kształtuje nas otoczenie?

 

UNISOno opowiada o wchodzeniu w dorosłość; momencie opuszczenia znanego i bezpiecznego środowiska szkoły czy rodziny. Autor zauważa, że każdy posiada definiujący go rys charakterologiczny, dominantę, która zaciera się i traci jednoznaczność pod wpływem kolejnych życiowych decyzji i spotkań, zderzenia z wielością postaw, charakterów i poglądów.

 

Tytuł spektaklu to akronim utworzony od cech przypisanych postaciom: uprzejmy, nieokiełznana, inteligentny, skromna, odważna. Sugeruje też zgodność, unifikację, choć jednocześnie zawiera w sobie ich zaprzeczenie. Scenografię, rekwizyt i oś akcji stanowią papierowe torby, występujące również w podwójnym znaczeniu – maski, powierzchownej osłony, oraz metafory kumulowanych cech i doświadczeń.  Postaci oznaczone są początkowo kolorami toreb-masek, ale dopiero sposób w jaki odnoszą się do innych gromadzonych paczek, pozwala odczytać ich osobowość. „Uprzejmy” (Marcin Motyl) delikatnie, z czułością niemal rozkłada je przed sobą, „inteligentny” (Adrian Radwański) precyzyjnie składa je i segreguje, „odważna” (Katarzyna Rzetelska) natychmiast  stawia siebie w centrum koła, a „skromna” (Katarzyna Kulmińska) odgradza swoją przestrzeń papierowym murem. Różnice charakterów prowadzą do serii interakcji, pod wpływem których tancerze z czasem uwalniają się od definiujących ich masek. Spektakl przypomina nieco społeczny eksperyment, który wciąga obserwatora w dramaturgię zawiązujących się relacji, przybieranych ról i postaw, antycypowanych scenariuszy rozwoju akcji.

 

W grupie znajduje się też postać, która nie poddaje się wpływom – uosabiająca chaos „nieokiełznana” (w tej roli Sandra Szatan). Kiedy pozostali upodabniają się w końcu do siebie, jednocząc w pracy nad papierową konstrukcją, ona odmawia podporządkowania się regułom grupy. Burzy wspólne dzieło, w szale rozrzucając papier. Jednak dla jej upartej indywidualności nie ma akceptacji – w końcu pozostali przemocą pozbawiają  ją maski.

 

Choreograficzny debiut Moniki Błaszczak zrealizowany został z zadziwiającym rozmachem. Śnienie to projekt site-specific, w którym autorka zaprasza do odkrywania budynku szkoły baletowej. Każdy jego zakątek wypełniają postacie alegoryczne, biblijne, mitologiczne i literackie, w które wcielają się uczniowie i uczennice wszystkich klas poznańskiej OSB, oraz gościnnie – uczniowie szkoły muzycznej. Pojawiają  się również słynne osoby związane z historią tańca (spotkać można było m.in. Isadorę Duncan zaplątaną w długi szal), oraz z historią samej szkoły (m.in. jej patronka, Olga Sławska-Lipczyńska, prowadząca lekcję tańca dla swoich podopiecznych). Jeszcze innetajemnicze postacie,  przypominające duchy, przechadzają  się po korytarzach, wciągając widzów w krótkie rozmowy i taneczne improwizacje.

 

Każde z pięter symbolizuje  inną sferę – piekło, ziemia i niebo, w które wpisane zostają poszczególne motywy. Twórcy dokładają  starań, by wykreować oniryczny nastrój. Przechadzając się korytarzami i zaglądając do sal, widzowie oglądali krótkie etiudy taneczne i muzyczne, lub przyglądają  się działaniom w najrozmaitszych przestrzeniach – we wnękach okiennych, na kratach, balustradach, czy schodach. Na ścianach pojawiają się rysunki, fragmenty poezji i komentarze odnoszące się do przeszłości szkoły i losów jej uczniów.  

 

Trasę zaprojektowano tak, by zwiedzający mógł samodzielnie odkrywać i dokonywać wyborów. Widz zostaje całkowicie zanurzony w wykreowanym świecie. Jednak trwająca około godziny wędrówka pozostawia niedosyt – to zbyt krótko, by uważnie przyjrzeć się wszystkim detalom, Śnienie zaprasza raczej, by doświadczać i cieszyć się ulotnymi wrażeniami.

 

Oprócz premierowych realizacji poznańskich artystów, w programie festiwalu znalazły się również dwa spektakle gościnne. Zagubieni w skórze (chor. Anna Piotrowska) Bytomskiego Teatru Tańca i Ruchu ROZBARK podejmuje temat ciała z brutalną szczerością, oddziałując na widza całą gamą afektywnych środków. Natomiast Zbliżenia Teatru Tańca Zawirowania stawiają pytania o autentyczność i wyobrażenia na temat bliskiej osoby. Na kanwie miłosnego trójkąta rozgrywa się zawsze aktualna opowieść o miłości, zdradzie i rozczarowaniu.

 

Festiwalowi towarzyszyła również wystawa fotografii pt. Taniec autorstwa Macieja Hadrycha – utrwalona w kadrach historia Polskiego Teatru Tańca pod kierownictwem Conrada Drzewieckiego oraz Ewy Wycichowskiej.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Andrzej Adamczak „Touch me”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Andrzej Adamczak „Touch me”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Andrzej Adamczak „Need me”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Andrzej Adamczak „Need me”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Andrzej Adamczak „Need me”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Marcin Motyl „Plan”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Marcin Motyl „Plan”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Marcin Motyl „Plan”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Adrian Radwański „UNISOno”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Adrian Radwański „UNISOno”. Fot. Maciej Zakrzewski.
Adrian Radwański „UNISOno”. Fot. Maciej Zakrzewski.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close