Podczas V edycji, odbywającego się w Lublinie Maat Festivalu dużą uwagę poświęcono procesowi pracy, ukazaniu artystów zupełnie inaczej niż zazwyczaj – nie tylko na scenie, ale także w momencie kształtowania twórczych wizji czy codziennych treningów. Po raz pierwszy lubelski festiwal przybrał formułę rezydencyjną – stając się zarazem pierwszym rezydencyjnym festiwalem w Polsce. W ten właśnie sposób kurator festiwalu, Tomasz Bazan, stara się kreować w Lublinie miejsce dla tańca, w którym twórcy mogą swobodnie pracować, a publiczność ma szansę poznać ich bliżej. Podczas odbywających się przez cały rok poszczególnych rezydencji artyści skupiali się nie tylko na kształtowaniu spektakli, odbywały się bowiem także warsztaty oraz spotkania z nimi. Każda z rezydencji dokumentowana była przez Patrycję Płanik, która nagrywała treningi, warsztaty, rozmowy oraz zwyczajne chwile z życia tancerzy.
Teatr dokumentalny w Polsce w ostatnich latach znacznie się rowijał. Od powstania w gdańskim Teatrze Wybrzeże pierwszego polskiego teatru dokumentalnego – Szybkiego Teatru Miejskiego (2004 rok), twórcy coraz częściej sięgają po autentyczne historie, zapisane i zarejestrowane wcześniej na różnego rodzaju nośnikach. A jak to wygląda, jeśli chodzi o taniec? Tutaj także znaleźć można aspekty dokumentalne, chociaż w nieco innej formie niż w teatrze dramatycznym. W Europie nane są bowiem zespoły, które ze swoich spektakli stworzyły ich filmowe wersje – jak na przykład DV8 Physical Theatre czy Ultima Vez. Pojawiają się także filmy przedstawiające wybranych twórców. W 2011 roku miała miejsce premiera dzieła Wima Wendersa, poświęconego Pinie Bausch. Film zrealizowany w technologii 3D jest hołdem złożonym niemieckiej choreografce przez reżysera, ale też opowieścią o samym tańcu. Z twórczością ważnych postaci europejskiego i amerykańskiego tańca zmierzyli się także polscy twórcy. W zrealizowanym przez Komunę//Warszawa projekcie Re//mix artyści odwoływali się do wybranych dzieł lub metod pracy danego choreografa, prowadzili badania, próbowali odtwarzać dawne choreografie (mierzono się między innymi z takimi postaciami jak Yvonne Rainer, Trisha Brown czy Merce Cunningham).
Proces pracy ważniejszy?
Podczas V edycji, odbywającego się w Lublinie Maat Festivalu dużą uwagę poświęcono procesowi pracy, ukazaniu artystów zupełnie inaczej niż zazwyczaj – nie tylko na scenie, ale także w momencie kształtowania twórczych wizji czy codziennych treningów. Po raz pierwszy lubelski festiwal przybrał formułę rezydencyjną – stając się zarazem pierwszym rezydencyjnym festiwalem w Polsce. W ten właśnie sposób kurator festiwalu, Tomasz Bazan, stara się kreować w Lublinie miejsce dla tańca, w którym twórcy mogą swobodnie pracować, a publiczność ma szansę poznać ich bliżej. Podczas odbywających się przez cały rok poszczególnych rezydencji artyści skupiali się nie tylko na kształtowaniu spektakli, odbywały się bowiem także warsztaty oraz spotkania z nimi. Każda z rezydencji dokumentowana była przez Patrycję Płanik, która nagrywała treningi, warsztaty, rozmowy oraz zwyczajne chwile z życia tancerzy. Przed rozpoczęciem festiwalu w Internecie pojawiły się krótkie fragmenty filmowe, pełniące jednocześnie funkcję zapowiedzi grudniowych prezentacji poszczególnych artystów. Świetnie skonstruowane i zmontowane stanowiły prolog do festiwalowego kontaktu z twórcą.
W czasie czterodniowego tanecznego święta forma dokumentalna obecna była w Lublinie codziennie. Przed każdym z występów widzowie oglądali film Patrycji Płanik, będący rozwinięciem wcześniejszych zapowiedzi internetowych. Każdy z nich był inny, ukazywał danego artystę w sposób naturalny, podczas pracy, warsztatów, zwyczajnego dnia, treningu, śniadania czy przejścia ulicą. Cykl tych ośmiu dokumentów nazwany został Dance.doc. Publiczności, interesującej się bardziej teatrem dramatycznym tytuł ten kojarzyć się może z nazwą rosyjskiego teatru dokumentalnego Teatr.doc. Rosyjscy artyści zajmują się przede wszystkim trudnymi problemami społecznymi i politycznymi, w swej pracy korzystają z materiałów autentycznych (na przykład artykułów prasowych). Często też nagrywają przeprowadzane w fazie gromadzenia materiałów rozmowy, które potem służą im jako materiał do stworzenia spektaklu. Podobnie jak Teatr.doc z problemem społecznym postanowił zmierzyć się jeden z festiwalowych artystów – Rafał Urbacki, podejmując się realizacji pracy na temat sytuacji osób bezdomnych. Jednak Dance.doc to przede wszystkim dokumentacja pracy dziewiątki artystów, ich swego rodzaju filmowe portrety rezydencyjne.
V edycja festiwalu przebiegała pod hasłem border-line, które dosłownie oznacza linię graniczną. Można interpretować ją jako przekroczenie granicy między artystą a widzem. Dzięki filmom dokumentalnym publiczność wnika bowiem w świat artysty, poznając go także prywatnie. Twórca nie jest już osobą nieosiągalną, pojawiającą się jedynie na scenie i niejako z założenia budującą pewien rodzaj dystansu. Nie odnosi się to jednak wyłącznie do rezydentów Maat Festivalu – dużą uwagę poświęcono bowiem samemu Teatrowi Maat Projekt. O nas bez nas – organizm Maat to film Patrycji Płanik, podsumowujący działania artystów związanych z Maat Projekt w ciągu ostatnich lat. Natomiast exandnext Summary of the body to dokument zrealizowany w oparciu o materiały zgromadzone podczas IV edycji festiwalu. Ponadto publiczność miała też okazję zobaczyć film ukazujący proces pracy nad spektaklem Orlando, a także najnowszą realizację Tomasz Bazana, czyli Whatever. Wydarzenia festiwalowe mogły więc przybliżyć widza nie tylko do rezydentów, ale także do organizatorów, podsumowując ich wcześniejsze dokonania.
Spektakl kontynuacją filmu
W przypadku wielu festiwalowych artystów zauważyć można bardzo wyraźny związek filmu dokumentującego rezydencję z prezentowaną na festiwalu pracą. Czasem jest to kontynuowanie jednego tematu, innym razem podobieństwo formy, którą zastosowano w filmie i spektaklu. Drugi sposób korespondencji między dwoma mediami najlepiej obrazuje #abyss.witchroulette Koriny Kordovej i Przemysława Kamińskiego. Film Patrycji Płanik, dokumentujący rezydencję artystów jest chyba najbardziej abstrakcyjną propozycją w całym cyklu Dance.doc. Montaż i kolorystyka, podkreślone warstwą dźwiękową sprawiają wrażenie odrealnienia, co nadaje prezentacji rezydentów odrobiny tajemniczości. Podobnie dzieje się w spektaklu, jednak zanim widzowie zobaczą na scenie artystów, przez chwilę pozostają w przestrzeni sami. Moment oczekiwania wydłuża się, co pozwala na dokładną obserwację sceny, na której (na podwyższeniach) ustawione zostały trzy laptopy. Na ich ekranach nie wyświetlono nic, umieszczone w pustej przestrzeni wydają się jedynie czekać na uruchomienie. Przypomina to nieco Rekonstrukcję Joanny Leśnierowskiej, gdzie wykorzystany sprzęt multimedialny dopełniał ruch. W pracy Kordovej i Kamińskiego jest podobnie – w kolejnych sekwencjach na ekranach pojawiają się bowiem różnego rodzaju obrazy (między innymi samej artystki). Kiedy tancerze wkraczają w końcu na scenę, są bardzo pewni siebie, lecz poruszają się powoli i trochę nienaturalnie, jakby z przerysowaniem odgrywali wymyślone przez siebie postaci. Przemieszczają się w przestrzeni tak, jak gdyby czas i przestrzeń, w których przebywają zupełnie nie miały znaczenia. W kolejnych sekwencjach ich ruchy są płynne, momentami drapieżne, innym razem nieco delikatniejsze. Nie składają się w spójną kompozycję, bardzo jednak intrygują. Zastanawiający jest też sam tytuł festiwalowej pracy. Abyss oznaczać może otchłań, przepaść. Wrażenie takiej atmosfery wywołuje przede wszystkim warstwa wizualna – kolorystyka i światło. Drugi człon nazwy spektaklu powstał natomiast z połączenia słów witch (czarownica) i roulette (ruletka). Patrząc na Korinę Kordovą można mieć wrażenie, że jest ona kobietą, którą kierują jakieś nieznane i zagadkowe siły. Tajemniczości dopełnia tu także warstwa dźwiękowa spektaklu.
Swoiste przedłużenie nagrań wykonanych przez Patrycję Płanik dostrzec można w spektaklach dwóch często współpracujących ze sobą artystek – Magdaleny Jędry i Anny Steller. Tancerki kontynuują w nich tematy poruszone w filmowych materiałach. W pracy Ruch myśli. Rekonstrukcja Jędra początkowo czeka aż publiczność zajmie miejsca, ubrana w zwyczajny strój treningowy – podobnie jak w filmie dokumentującym jej rezydencję. Dopiero po chwili wychodzi, by pojawić się znów w ciemnoróżowej sukience. To przekroczenie kolejnej linii granicznej – przejście od momentu ćwiczeń do spektaklu. Ruchy tancerki są delikatne, wydaje się niczym rozkwitający dopiero kwiat (o którym wspomina w filmie Patrycji Płanik).
Natomiast Anna Steller w Solove jest bardzo wyciszona i skupiona. Na nagraniu dokumentującym rezydencję zobaczyć można tancerkę siedzącą na ławce obok młodego mężczyzny. Nie odzywają się do siebie, nie uzewnętrzniają przeżywanych emocji. Widać jednak, że obecność drugiej osoby jest dla każdego z nich ważna. W prezentowanej na festiwalu pracy artystka skupiła się na problemie przekazywania emocji przez ciało. Inspiracją spektaklu było Łaknąć Sary Kane Tekst ten – pełen miłosnych wyznań, ale jednocześnie wskazujący na samotność osoby wypowiadającej go, posłużył Steller jako podstawa do wywoływania w sobie różnorodnych stanów emocjonalnych. Tancerka znajduję się w jednym punkcie w przestrzeni. Początkowo wydaje się być nieruchoma – jakby właśnie przeżywała wiele emocji, nie uzewnętrzniając ich jednak. Jej ruchy są minimalne, widoczne pozostają jedynie impulsy, kierujące jej ciałem. Po dłuższej chwili zmienia miejsce w przestrzeni, jednakże się robi to bardzo spokojnie i w dużym skupieniu. Następuje znów dłuższy moment, kiedy obserwować można niewielkie poruszenie poszczególnych partii ciała artystki. Tytuł spektaklu sugeruje miłość samotną – zastanawiające więc jest, a czy obecna na scenie tancerka w tej właśnie chwili ukazuje traumę miłosnego odrzucenia czy może jest to potrzeba bliskości drugiej osoby? Solove sprzyja więc refleksji, ale też wyciszeniu, pozwala zwolnić, zastanowić się nad otaczającą rzeczywistością, nad emocjami, które przeżywamy.
Wykorzystane szanse?
W ideę sztuki dokumentalnej najlepiej wpisało się dwóch rezydujących w Lublinie artystów: Rafał Urbacki i Mikołaj Mikołajczyk. Temat, którego zbadania podjął się Rafał Urbacki niewątpliwie nie jest łatwy. Jak wygląda w Polsce sytuacja ludzi bezdomnych? Co doprowadziło ich do tego stanu i co można zrobić, aby im pomóc? Pod wielkim dachem nieba cz. 1 to tytuł pracy, którą artysta zaprezentować miał w Lublinie. Urbacki w ramach rezydencji badał życie osób bezdomnych, zastanawiał się też, jakie działanie należy podjąć, by doprowadzić do zmiany społecznej. Niestety, podczas festiwalu widzowie mogli zapoznać się jedynie z materiałami, które miały pokazywać proces pracy twórcy, a nie sam efekt końcowy (artysta nie zaprezentował w pełni swojej pracy, co – jak powiedział rozpoczynając spotkanie z widzami – było reakcją na spektakl Mikołaja Mikołajczyka). Do rozmowy Urbacki zaprosił także z publiczność. Próbował wspólnie zastanowić się nad panującą obecnie sytuacją i działaniami, które można podjąć, by ją zmienić. Gdyby jego prezentacja festiwalowa miała inny kształt, można by ją zapewne uznać za najlepszy wyraz sztuki dokumentalnej. Jednak to, co pokazał artysta, jest jedynie prezentacją trudnego tematu społecznego, który należy lepiej zbadać, by móc go w dobry sposób przedstawić.
W przypadku Mikołaja Mikołajczyka hasło border-line jest jak najbardziej trafione. Swoim spektaklem artysta wywołał chyba największe emocje wśród gości festiwalu, którzy nierzadko po obejrzeniu pracy zastanawiali się, jakie są granice współczesnej sztuki i czy choreograf właśnie w tym momencie ich nie przekroczył. Mikołajczyk znany jest z tego, że w swoich realizacjach wykorzystuje elementy własnej biografii, przez co jego twórczość można nazwać swego rodzaju sztuką dokumentu (szczególnie ważny jest tutaj Tryptyk, zwracający uwagę na zmianę zawodową w życiu tancerza – zwrot od tańca klasycznego do współczesnego). Jednak tym razem jego wypowiedź miała jeszcze bardziej osobisty charakter – odnosiła się do przykrych wydarzeń sprzed kilku miesięcy , gdy krakowski Teatr Nowy zerwał współpracę z artystą i dwunastoma osobami pracującymi z nim nad spektaklem przygotowywanym z okazji Roku Lutosławskiego. Projekt Lutosławski…jesteś kimś kogo kiedyś znałem to wyraz rozczarowania artysty zaistniałą sytuacją. Cały żal Mikołąjczyk przelewa na publiczność, nie oszczędzając nikogo, a z ofiary zmieniając się w osobę zadającą ból. Wykorzystuje przy tym autentyczne materiały – prywatne zdjęcia, wiadomości, które otrzymał od współpracowników po odwołaniu projektu, a nawet oficjalny list Piotra Siekluckiego do dyrektora Instytutu Muzyki i Tańca (list na potrzeby spektaklu przybrał w formę piosenki). Największe kontrowersje wzbudza jednak wyświetlane w końcowej sekwencji nagranie, na którym młode Azjatki katują małego szczeniaka. Z pewnością spektakl Mikołajczyka nazwać można dokumentalnym – artysta nie tylko wykorzystuje materiały, które dotyczą jego samego, ale korzysta również z realnego nagrania, które stworzył ktoś inny. Mimo że efekt rezydencji wydawać się może zbyt brutalny i osobisty, Mikołaj Mikołajczyk zwrócił w ten sposób uwagę na ważny problem relacji międzyludzkich – prywatnych i zawodowych. Bez wątpienia jest to najmocniejsza wypowiedź V edycji Maat Festivalu. Nie zdominowała jednak pozostałych prezentacji.
Praca SOL Kai Kołodziejczyk, która przede wszystkim oddziałuje na widza dzięki warstwie wizualnej i świetlnej, powstała w wyniku autorefleksji nad dotychczasową karierą artystki. W ID-ANCE Barbara Bujakowska korzysta z rekwizytów kojarzących się z dziecięcą zabawą. Spektakl skompowanowano tak, by poszczególne sceny powtarzały się, by dochodziło do ich zapętlenia. Natomiast Anita Wach w Mute oddaje głos innym artystom (wśród nich między innymi Yvonne Rainer czy Marina Abramović),, bezpośrednio cytując lub przywołując ich dzieła.Oglądając materiał filmowy z zarejestrowanym przez Patrycję Płanik procesem twórczym poszczególnych rezydentów można było snućnprzypuszczenia na temat końcowych efektów ich poszukiwań. Każda z grudniowych prezentacji jednak w pewien sposób zaskakiwała. Osiem artystycznych rezydencji sprawiło więc, że powstały prace odnoszące się do różnych tematów i wykorzystujące różnorodne środki.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl