
Fot. Waldemar Zdrojewski.
Spektakl Atsushiego Takenouchiego zatytułowany Embrance (Objęcie), choć dostarczył wyjątkowych, zmysłowych wrażeń, niósł ze sobą także całe bogactwo znaczeń. Przypominał o pewnej zasadniczej prawdzie – kultura, cywilizacja dzieli, a doświadczenie natury, również własnej, daje wyjątkową okazję, by doświadczyć jedności ze światem, innymi istotami i w końcu – z samym sobą.
Spektakl Atsushiego Takenouchiego zatytułowany Embrance (Objęcie), choć dostarczył wyjątkowych, zmysłowych wrażeń, niósł ze sobą także całe bogactwo znaczeń. Przypominał o pewnej zasadniczej prawdzie – kultura, cywilizacja dzieli, a doświadczenie natury, również własnej, daje wyjątkową okazję, by doświadczyć jedności ze światem, innymi istotami i w końcu – z samym sobą.
W lutym 2017 roku Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie polska publiczność po raz kolejny miała przyjemność delektować się niezwykle estetycznym spektaklem butoh Atsushiego Takenouchiego z muzyką na żywo w wykonaniu towarzyszącej artyście od lat Hiroko Komyi. Tancerz chętnie bywa w Polsce. a od kilku lat regularnie przyjeżdża na zaproszenie Fundacji Pompka, która zajmuje się upowszechnianiem butoh i – szerzej – kultury japońskiej w naszym kraju.
– Moim zdaniem spektakle Takenouchiego cieszą się ogromnym powodzeniem, dlatego, że są prawdziwe – mówi Anita Zdrojewska, prezeska fundacji i organizatorka wydarzenia. – Jego ciało i duch integrują się z przestrzenią, wciągając widzów w doświadczenie metafizyczne. Umiejętność przełożenia pełnego spektrum ludzkich emocji na minimalistyczny, a jednocześnie niezwykle silny w odbiorze język tańca butoh, dana jest tylko tym mistrzom, którzy po latach osobistych i głębokich poszukiwań dotarli do uniwersalnego źródła bytu – dodaje.
Wprawdzie obecnie tancerz mieszka we Włoszech, jego związki z krajem pochodzenia są silne. Wyrasta z rodzimej tradycji butoh jako kulturowego ruchu i nurtu tańca. W awangardowym buncie ciała, jak czasem się je określa, artysta odnosi się do kategorii japońskich, do sposobu, w jaki Japończycy – mówiąc językiem Marcela Maussa [i] – używają ciała zarówno w twórczości artystycznej, jak i w sferze prywatnej. Taniec tradycyjny we wszystkich kulturach zawsze czerpał z codziennego ruchu, który towarzyszył pracy. Rytm, postawa, sposoby kierowania energii wewnątrz ciała – wszystko to znamy choćby z polskich tańców tradycyjnych. Butoh jest wyjątkowym przykładem awangardy, która negując mieszczańskie formy, sięga po kulturowy rdzeń, robi krok wstecz, by odnaleźć w ruchu to, co pierwotne, organiczne, bliskie prostej codzienności, ale zarazem, a może właśnie dlatego, dalece abstrakcyjne.
Jinen butoh
Atsushi Takenouchi stworzył specyficzną, autorską drogę butoh, którą określił mianem Jinen Butoh (por. wywiad z Atsushim Takenouchim [ii]). Stoi za nią wizja zintegrowanej, przenikniętej życiem „Natury”, nieustannie i dynamicznie zmieniającej się, przyjmującącej jedynie chwilowe formy. Według tej koncepcji taniec jest rytuałem, podczas którego dokonuje się regres z poziomu codziennej świadomości do poziomu świadomości pierwotnej. Przeżycie, w trakcie tańca, przemiany w kwiat, kamień, drzewo, daje poczucie głębokiego szczęścia i harmonii ze światem. Dlatego butoh Takenouchiego spotyka się z zainteresowaniem szerokiego grona odbiorców na całym świecie. Wyraźnie wskazuje na potrzeby współczesnych ludzi i na negatywne konsekwencje cywilizacji, jak m.in. wszechobecny dualizm (dobro – zło, ciało – dusza, ładne – piękne), poczucie wyobcowania i tęsknoty za wspólnotą oraz za bliskością „Natury” (szczególnie przez tancerza rozumianej) w innym człowieku, w świecie otaczającej nas przyrody, w procesach życiowych związanych z – przeżywaniem lęku i smutku, czyli w doświadcz starości, śmierci, rozpadu. Butoh Takenouchiego to więc wyjątkowa okazja, by uczyć się doświadczania świata w inny. Stąd ogromne zainteresowanie warsztatami z mistrzem, które traktowane są nie tylko jako element pracy artystycznej, ale także terapeutycznej czy rozwojowej.
Spektakl, który mieliśmy okazję obejrzeć w tym roku w Warszawie, poruszył wielu uczestników. Po jego zakończeniu we foyer panował nastrój uroczystego wzruszenia. Byliśmy naprawdę dotknięci pięknem tej wizualnej i dźwiękowej opowieści, w której uczestniczyliśmy, bardzo osobistej, intymnej, ale także uniwersalnej. Analizując taniec butoh ,trudno uchwycić go linearnie i ująć w słowa to, co wydarza się na scenie. Można jedynie zrekonstruować działanie, obrazy, efekty, przyglądając się znaczeniom, jakie w sobie niosły.
Jasne i ciemne
Już gromadząc się na widowni, uczestnicy mogli dostrzec w centrum sceny przestrzenną formę – udrapowaną tkaninę w kolorze ciemnozłotej zieleni czy starego złota. Mogłaby to być samotna góra albo głaz porośnięty mchem –jednolity, zwarty i mocny. Kiedy muzyka ożywiła przestrzeń, forma zaczęła się przekształcać. Spod ciężkiej tkaniny wychyliło się ciało tancerza odziane w podwójną szatę, której jedna część była ciężką tkaniną koloru ciemnej, złotej zieleni, druga – kobiecą suknią, delikatną i lejącą się, w kolorze jasnego złota. Skóra tancerza zdawała się również lśnić złotem, mieliśmy przed sobą drogocenną, kunsztowną formę. Chwilami, podczas ruchu, jasne złoto wyłaniało się także spod ciemnej tkaniny, jako jej awers. Światło i cień tańczyły ze sobą, czasem w harmonii, innym razem gwałtownie, jak gdyby walcząc o swoje pierwszeństwo. Poruszające się w przestrzeni ciało nieustannie zmieniało się, przybierając różne kształty. Raz było piękną, długowłosą kobietą, by za chwilę stać się groteskową staruszką, bezradnie patrzącą nam w oczy. W jednej chwili pełne czułości w delikatnych, niemal matczynych gestach, nagle stawało się gwałtowne i niszczycielskie, szalone i pozbawione granic. Patrząc na te zjawy, iluzje postaci, można zadać sobie pytanie – kim właściwie jesteśmy? Będąc tu i teraz, nosimy w sobie cały wachlarz możliwości – wyobraźnię, pamięć ciała, wiele równoległych historii,. W tej części spektaklu tańczył nie tylko Takenouchi. Podążały za nim także cienie na ścianach, co nie było przypadkiem. Nie tylko bowiem kostium, ale także światło, rozszczepiło osobę tancerza, ukazując wielość cielesnych form, które przecież są zaledwie cieniem. A co jest prawdą, a nie złudzeniem i powierzchowną formą?
Punkt kulminacyjny spektaklu wyznacza intensywny taniec rytualny. Transowa, spotęgowana muzyka, silnie korespondująca z ruchem, wraz z rytmem szamańskiego bębna prowadziła nas w zaświaty, w sferę śmierci. Na naszych oczach, w konwulsyjnym tańcu, postać dosłownie odarła się z kostiumu, ściągając go z siebie niczym wylinkę. Tancerz pozbawiony formy, na chwilę stracił moc. To przełomowy moment. Takenouchi już nie zatańczy przed w fantazyjnych formach, odtąd na scenie obecne tylko jego ożywione ciało, ciało w organicznym ruchu. W tej części spektaklu mieniło się także oświetlenie, zniknęły cienie na ścianach. Muzyka znów ożywiła postać, a ciało w delikatnym tańcu zdawało się wyłaniać ze światła. Lśniło, choć nie było już na nim złotych szat. Tancerz wędrował ku nam, jak ku linii horyzontu. Jakbyśmy tu właśnie mogli się spotkać, na granicy pomiędzy dwoma światami. Patrząc na niego, dostrzegamy w nim siebie –bez upiększeń, bez złotych szat i w ruchu nie tak gwałtownym i szerokim. Ten ruch przypominał drgnienia i poruszenia roślin, przetaczanie się kamieni, ruch materii, który nie ma końca. Trudno nam przyznać się do jedności z materią. Ale kiedy, podążając za tancerzem, uczymy się odkrywać jej siłę i piękno, symbolicznie otwierają nam się oczy.
Embrance
Czym było więc owo tytułowe objęcie w formach, cieniach, rozszczepieniach, albo w historii obnażonej istoty wędrującej ku linii horyzontu? Mówi się „być w objęciach śmierci”, ale przecież można znaleźć się także w objęciach życia. „Objęcia” oznaczają tu absolutne zanurzenie, bycie w środku rzeczywistości – po „tej” czy po „tamtej” stronie. To zanurzenie kojarzy się z intensywną, performatywną obecnością tancerza, tak wyjątkową w tańcu butoh. Gdyby nie jego totalna obecność, nie byłby on w stanie utrzymać uwagi widzów podczas solowego performansu odbywającego się w tak surowym, minimalistycznym anturażu. Od Takenouchiego trudno było oderwać wzrok, a całość scenicznego działania, z perspektywy upływającego podczas prezentacji czasu, wydawała się zaledwie intensywną chwilą. Jako widzowie byliśmy częścią tego przedsięwzięcia. Poprzez swoją absolutną obecność tancerz włączał nas w swoje działanie, angażując ł nasze zmysły i emocje. Można powiedzieć, że to właśnie my, uczestnicząc w spektaklu, doznaliśmy objęcia, przygarnięcia i spotkania. Dlatego wyszliśmy poruszeni.
Gest objęcia najbardziej kojarzy się z pierwotnym odruchem, intymnym przytuleniem – gestem matki wobec dziecka, albo przylgnięciem do siebie kochanków. Ma w sobie oczywistość odruchu, impulsu, a zarazem niesie potężny ładunek emocji i, jak żaden inny gest, wiele znaczy i wiele zmienia. Objęcie daje nam poczucie jedności – a przecież rozpoczyna się od poczucia odrębności. Osobność ta przynosi nam samotność i tęsknotę. Kiedy poczucie to sięgnie zenitu, przychodzi gest – objęcie. I wówczas nastaje jedność. Mimo że tak różni, tak sobie odlegli, możemy stać się jednością. Ten naturalny, prosty gest daje nadzieję pokonania granic i barier, przełamania naszej samotności.
Angielskie słowo „embrance” ma wspólny rdzeń ze słowem „embryo”. Któż, jak nie dziecko w łonie matki jest bowiem objęty w bardziej doskonały sposób, które objęcie w większym stopniu oznacza jedność? Ciekawe, że tegoroczny spektakl stanowi semantyczne dopełnienie lub kontynuację ubiegłorocznego o tytule Jedność[iii]. Pozostaje pytanie, dlaczego Takenouchi zwraca nam uwagę na ten znaczący gest? Dlaczego przypomina, że stanowi on remedium na podziały i samotność, na ból i cierpienie? Będąc niezwykle aktywnym, żyjąc w w obecnej niespokojnej rzeczywistości wskazuje na to, co uniwersalne, co nie prowadzi do wojen, zła, gwałtu, ale ku głębokiemu pocieszeniu i wspólnocie. Choć twórczość japońskiego tancerza w żadnym razie nie jest dosłowna, ani publicystyczna, wyrasta z tradycji Kazuo Ohno, który twierdził, że całe życie jest tańcem. Wszystko, co nas otacza, w czym uczestniczymy, co nas dotyka, boli, smuci i cieszy, znajduje reprezentację w naszym ciele, odbijając się w nim, zostając jako ślad. Nie możemy zmienić świata, ale taniec, a szczególnie butoh, ze swoją naturalnością i szczerą intymnością, butoh, które powstało także w reakcji na zło wojen i gwałt bomby atomowej zrzuconej na Hiroshimę i Nagasaki, stanowi ważny gest. Piękno i delikatność, której doświadczyliśmy objęci przez artystę światem jego tańca, wzruszenie, jakie towarzyszyło temu spotkaniu, pozostanie w nas na długo.
[i] Marcel Mauss, S posobyposługiwania się ciałem,w: Socjologia i antropologia, przeł. Marcin Król, Jerzy Szacki i inni, Warszawa 1973, s. 533-566.
[ii] Por. Joanna Sarnecka, Życie, śmierć, kwiat – Jinen Butoh Atsushiego Takenouchiego, taniecPOLSKA.pl, 8 marca 2016: http://taniecpolska.pl/krytyka/334
[iii] Op.cit.
taniecPOLSKA.pl