Animal studies to w Polsce dziedzina dopiero rozwijająca się, badająca relacje człowieka i zwierząt, ich wspólnych zależności,  a także znaczenie problematyki animalistycznej we współczesnej kulturze czy humanistyce. Jak wiele łączy nas ze zwierzętami? Czy rzeczywiście  uprawniona jest jedynie ludzka perspektywa patrzenia na świat ? Pytania te stawia Anna Królica w projekcie Z perspektywy żaby, realizowanym w 2015 roku w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu. Istotne, że publiczność miała okazję oglądać różnorodne propozycje poruszające problematykę zwierzęcą – istnieje ona zarówno w relacjach między ludźmi, jak i na płaszczyźnie człowiek-zwierzę; zderza ze sobą cechy ludzkie i zwierzęce, pojawiające się w jednej przestrzeni, a nierzadko też w jednym ciele.

Wersja do druku

Udostępnij

Animal studies to w Polsce dziedzina dopiero rozwijająca się, badająca relacje człowieka i zwierząt, ich wspólnych zależności,  a także znaczenie problematyki animalistycznej we współczesnej kulturze czy humanistyce. Jak wiele łączy nas ze zwierzętami? Czy rzeczywiście  uprawniona jest jedynie ludzka perspektywa patrzenia na świat ? Pytania te stawia Anna Królica w projekcie Z perspektywy żaby, realizowanym w 2015 roku w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu (dwa bloki – wiosenny i jesienny). Warto zaznaczyć, że na interdyscyplinarny program złożyły się wydarzenia performatywne z zakresu tańca (których kuratorką była Królica), a także towarzyszące im spotkania, dyskusje czy wystawa edukacyjna (zainicjowane przez CK ZAMEK).W tekście opisującym zamysł projektu Anna Królica pisze:

 

Coraz częściej choreografie określają nie tylko abstrakcyjne parametry człowieka poruszającego się w przestrzeni wobec przepływu czasu, ale do najistotniejszego aspektu tańca urasta kontekst – swoista rama, w którą wpisuje się działania i wypowiedzi performerów. Dzięki tak przedefiniowanej wizji tańca, razem z antropologami i filozofami rozważającymi o miejscu zwierząt w naszej rzeczywistości, podążają choreografowie. Ostatnimi czasy nabrzmiewa potrzeba podniesienia raz jeszcze kwestii zwierząt, która pojawia się coraz częściej w coraz prężniej rozwijanych „animal studies”, między innymi stawiając sobie za cel uwzględnienie innej niż ludzka perspektywy patrzenia na świat i rozumienia go. Raz jeszcze zastanowienia się nad tzw. animal question, czyli postawienia sobie pytania o miejsce zwierząt w świecie, relacje pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, zdefiniowania sobie zwierzęcia na nowo[i]

 

Z perspektywy żaby zdecydowanie założenia te realizuje, co udowadniają zaproszone przez kuratorkę spektakle. Istotne, że poznańska publiczność miała okazję oglądać różnorodne propozycje poruszające problematykę zwierzęcą – istnieje ona zarówno w relacjach między ludźmi, jak i na płaszczyźnie człowiek-zwierzę; zderza ze sobą cechy ludzkie i zwierzęce, pojawiające się w jednej przestrzeni, a nierzadko też w jednym ciele. Okazuje się więc, że dla współczesnych choreografów zwierzęta mogą być pewnego rodzaju inspiracją, punktem odniesienia, czy tematem opisywanym w pracy, powodem do badania motoryki ich (oraz własnego) ciała, różnic w funkcjonowaniu obu organizmów. Każda z czterech propozycji, które znalazły się w programie wiosennej edycji projektu, w zupełnie inny sposób daje możliwość przyjrzenia się problematyce zwierzęcej w tańcu, dostrzeżenia jej znaczenia, a zarazem poszukiwania podobieństw i różnic między cechami ludzkimi i zwierzęcymi.

Człowiek-zwierzę?

 

Na otwarcie projektu wybrany został What they are instead of? Angeli Schubot i Jareda Grandingera. To duet bardzo organiczny, bazujący na fizyczności, współoddziaływaniu na siebie performerów. Pusta przestrzeń, biała podłoga, oświetlenie zwyczajne, robocze – bez zbędnych efektów. Ważni są tylko oni – oboje w dżinsach, sportowych butach, szarych t-shirtach. Na pozór nie wyróżniają się szczególnie, a jednak po chwili obserwujemy ich relację, która wydaje się wyjątkowa. Początkowo dwoje tancerzy stoi przy jednej z bocznych ścian przestrzeni scenicznej: delikatnie podnoszą się ze skulonych pozycji do całkowitego wyprostowania, ich ciało poddaje się rytmicznemu pulsowaniu. To jakby symboliczne  zaznaczenie początku, narodzin, procesu kształtowania się człowieka, przebiegającego etapami. Od samego początku pojawia się też element kluczowy – oddech, głośny i miarowy. Wywołuje głównie  skojarzenie ze sferą seksualną – i nie jest ono przypadkowe. O ile początkowe gesty performerów można uznać za niewinne, kolejne są już bardzo konkretne, dosłowne.  

 

Schubot i Grandinger prezentują cały zestaw pozycji, opartych na dotyku, bezpośrednim zetknięciu się ze sobą dwóch ciał. Raz kobieta przytula do piersi mężczyznę, innym razem  siedzi, podczas gdy on stopami dotyka jej stóp, potem oboje pochylają się nad podłogą, by w końcu przejść do leżenia. Kolejne ułożenia ciał są coraz bardziej zaskakujące, nie boją się dotykania żadnej ich części, a granice intymności zostają przełamane. Ta bliskość ma jednak różne wymiary – nie jest jedynie delikatna i subtelna, z kolejnymi minutami spektaklu staje się gwałtowna i nieokrzesana. Momenty spokoju, wyciszenia, ale i powolnego odkrywania drugiej osoby, poznawania i akceptowania jej specyfiki, pewnego rodzaju czułość przerywane zostają  mocniejszymi akcentami. Są różne rodzaje relacji – zdają się mówić artyści, zaznaczając, że kontakty między dwoma osobami mogą przybrać różny wymiar, także ten, oparty na przemocy. W jednej z sekwencji tancerka zaczyna przeciąga go po podłodze, po chwili sytuacja się odwraca – to on dominuje, jest jednak bardziej gwałtowny – przerzucają kobietę  przez całą scenę, unosi nad podłogą i zataczając jej ciałem okręgi. Potem jednak oboje wracają do leżenia – stykają się ze sobą, patrzą sobie w oczy i znów zaczynają energicznie ocierać się o siebie, by przejść do sprawnych i szybkich partnerowań.

 

Wszystkim gestom performerów towarzyszy pulsowanie ich ciał oraz oddech utrzymany w jednostajnym rytmie, nadający spektaklowi tempo. Skojarzenia ze sferą seksualną nie są tu przypadkowe – tancerze (choć przez cały czas ubrani) zachowują się jakby byli w stanie nieustannej kopulacji (opartej jedynie na stosunku fizycznym, mechanicznym, pozbawionej emocjonalności), przechodzenia przez kolejne pozycje seksualne –co czasem wywołuje śmiech i zażenowanie, innym jednak  razem pozwala na zagłębienie się w problem kontaktu międzyludzkiego. Ich ruchy można uznać zarówno za charakterystyczne dla człowieka, jak i powiązane ze zwierzęcością – drapieżne, niepohamowane, intensywne, kierowane instynktem. Artyści stawiają przed nami pytanie: ile zwierzęcości może być w człowieku? Jeśli nasze funkcjonowanie oprzemy jedynie na cielesnych aspektach posiada ono jakości uważane zazwyczaj za zwierzęce. Bliskość między ludźmi przedstawiona zostaje tu jedynie jako oparta na popędach współzależność.

 

Zastanawiający jest także przepływ energii między dwoma ciałami – które z nich poczuło impuls jako pierwsze? Poprzez dotyk przekazują go sobie, stając się w pewnym momencie jednym organizmem – oddychają wspólnie, przez cały czas, niczym w transie, pozostając w ciągłym wibrowaniu. Po serii dynamicznych ruchów, przejścia przez różne pozycje: stanie, leżenie, siedzenie, ocieranie się o siebie, uderzanie w siebie (czy to pewnego rodzaju damsko-męska walka o dominację?) następuje jednak moment rozbijający nieco akcję spektaklu. Tancerze znów podchodzą do skrajnej ściany przestrzeni, zaczynają powtarzać gesty z początku, rozpoczynając cały cykl od nowa i ponownie zagłębiając się w odkrywanie swojego współistnienia. Zmęczenie wydaje się jednak ogarniać całą salę – widać je zarówno w sposobie poruszaniu się tancerzy (są coraz bardziej ociężali, a jednak nadal walczą z własną fizycznością), jak i  w reakcjach publiczności, dla której obserwacja zmagań z cielesnością staje się wyczerpująca. W pewnym momencie gaśnie światło – Schubot i Grandinger nadal jednak oddychają głośno, zaznaczając, że proces, któremu się poddali jeszcze się nie skończył i pozostawiają otwarte zakończenie. Artyści nie ukazują ludzkiego ciała w sposób uładzony, nie starają się udowadniać, że jest ono estetyczne i pełne harmonii. Przeciwnie – ukazują je jako fizyczną materię, poddawaną wielu procesom charakterystycznym dla wielu żywych istnień. Celowo odarte z kulturowych znaczeń ciała bazują jedynie na własnej obecności, wystarcza im bliskość, obcowanie ze sobą, pozbawione intelektualnego kontaktu, rozmowy, uczucia. Performerzy udowadniają, że granice intymności mogą zostać przełamane, dając tym samym do zrozumienia, że posiadamy pewne cechy, charakterystyczne dla zwierząt, że zwierzęcość jest także częścią człowieka.

 

Dosłownie i metaforycznie

 

Kolejne prace, będące składowymi projektu Z perspektywy żaby  już w sposób bardziej bezpośredni odwołują się do problematyki zwierzęcej. Nie ma bowiem nic bardziej dosłownego, niż sama obecność zwierząt na scenie. Na to właśnie najbardziej czekali widzowie przybyli na KARMI GO Izy Szostak. Inspiracją do jego powstania był film zamieszczony na serwisie YouTube, pokazujący Polaka karmiącego aligatora. W materiale tym kura była pożywieniem dla groźniejszego zwierzęcia, tym razem staje się główną bohaterką pracy.

 

 Początkowo jednak na scenie pojawia się sama Szostak – w białym kombinezonie zakrywającym całe ciało, z kapturem na głowie. Czyżby bała się czegoś lub przygotowywała się do skomplikowanego eksperymentu? Nie ma tu jednak laboratorium w sensie dosłownym – artystka przeprowadza badanie motoryki ciała ludzkiego i zwierzęcego oraz  różnic między nimi. Tancerka zaczyna od minimalnych ruchów głowy (przypomina to nieco dziobanie kury), siedząc skulona niczym małe dziecko. Gesty, które wykonuje stają się coraz bardziej wyraziste, widać jednak, że nie jest to codzienna motoryka człowieka – to naśladownictwo zwierzęcości, próba oddania specyfiki ruchu kury. Po chwili pojawia się jeszcze jeden bohater – aligator, pluszowa maskotka, tym razem bezbronna i pasywna. Można ją przytulić jak dziecko, można się nią pobawić nie czując strachu, traktując jak przedmiot, materię nieożywioną, która nie może odpowiedzieć na nasze działanie. Jest bowiem tylko zabawką, zaspokajającą potrzeby rozrywki i wywołującą pozytywne emocje. Co jednak by się stało, gdyby był  żywy? Spotkanie ze zwierzęciem nie jest już sytuacją bezpieczną, zmianie ulega wzajemna relacja człowiek-zwierzę, w której pierwszy podporządkowuje się drugiemu, bardziej nieokiełznanemu, o reakcjach trudnych do przewidzenia . Szostak stawia więc przed nami pytania o granice, jakie wynikają z tych relacji, o to, jak bardzo jesteśmy podobni, ale i o fundamentalne różnice w funkcjonowaniu świata ludzi i zwierząt. Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad specyfiką tego drugiego? W jaki sposób zwierzęta odnajdują się w rzeczywistości, jak odczuwają i odbierają świat, czy są do nas podobne?

 

Problemom tym możemy przyjrzeć się  bliżej w końcowej części spektaklu. Oto na scenę wkracza tak długo wyczekiwana kura. Wcześniejsze działania performerki nie przyciągają tak wielkiej uwagi jak ona – w tym przypadku można zdecydowanie uznać dominację zwierzęcia nad człowiekiem. Co jest tak wyjątkowego w tej sytuacji? Przecież to zwyczajna kura, jakich wiele w gospodarstwach wiejskich, skąd więc całe to zamieszanie? Być może dla wielu to jednak okazja, by pierwszy raz obserwować zwierzę, żyjemy bowiem w czasach, które nie sprzyjają temu na co dzień. Kura kroczy więc dumnie  przez scenę, zatrzymując się co chwilę, zmieniając kierunki (widać, że oddziałują na nią ostre światło i głośna muzyka sterowana na żywo przez Kubę Słomkowskiego). Zaczyna bardzo wyraźnie wybierać kierunek, w którą podąża, tak jakby chciała przed czymś uciec, jak gdyby mniej oświetlone pola były bezpieczniejsze. Nie mamy wpływu na to, co zrobi. Może za chwilę podejdzie do publiczności, będzie dziobać, niespokojnie gdakać? Mimo roli  gwiazdy wieczoru, widać wyraźnie, że scena nie jest dla kury odpowiednim miejscem, wyrwane  z naturalnego otoczenia zwierzę staje się pobudzone. Zastanawiająca w pracy Szostak jest granica między tym, co  normatywne, a zmianą utartych przyzwyczajeń – czy mamy prawo, by publicznie eksponować zwierzę w sposób zupełnie inny niż dotychczas? Czy spektakl jest odpowiednią formą, aby to czynić? Kura, jak każde zwierze posiada określone środowisko życia, więc przeniesiona w zupełnie inne, nie zachowuje się swobodnie – nie można więc mówić o przyglądaniu się w KARMI GO pierwotnej motoryce jej ciała, oddziałują na nią bowiem różnego rodzaju bodźce zewnętrzne. Choreografka stawia jednak przed widzami  bardzo ważne pytania o miejsce człowieka i zwierząt we współczesnym świecie, o relacje, jakie mogą między nimi zachodzić, a także skłania ku obserwacji tego, co dotąd nieznane, czemu wcześniej nie poświęcaliśmy tak dużej uwagi, również ze względu na brak bezpośredniego kontaktu.

 

W programie kuratorskim Anny Królicy pojawiło się jeszcze jedno zwierzę – tym razem w Wielorybie Tatiany Kamienieckiej,  solo z muzyką na żywo (Joanna Duda, Paweł Osicki), w metaforyczny sposób mówiące o problematyce zwierzęcej. Na scenie tancerka w stroju znanym już widzom z What they are instead of? (koszulka, dżinsy), boso przemierza przestrzeń, zaznaczając w niej swą obecność. Nie będzie tu jednak aktów przemocy, jak w duecie Schubot i Grandingera. Solo Kamienieckiej cechuje estetyczność, lekkość i „gładkość ruchu”.

 

W opisie spektaklu przeczytać można, że narodził się on z inspiracji postacią jurodiwego – rosyjskiej wersji świętego głupca (dobrze znanej w prawosławiu), uosobienia ekscentryka, nazywanego także szaleńcem Chrystusowym. Podobnym nawiązaniem może być także występujący w Biblii Jonasz, prorok, który uwięziony w brzuchu wieloryba, doświadczył  głębokiej psychicznej przemiany. Tancerka uosabia w swym ciele zarówno zwierzę, jak i człowieka: niekiedy jej ruchy przypominają pulsowanie wody (jakby właśnie płynęła i pokonywała szalejące fale), innym razem są delikatniejsze, prawie niedostrzegalne, by znów stać się zdecydowane i zamaszyste. Artystka przechodzi przez różne stany, nie przedstawia ich jednak w kolejności, stopniując – różne rodzaje energii się przeplatają się tu, sprawiając, że postać, którą widzimy na scenie nabiera niejednoznacznego charakteru. Czy jest jeszcze człowiekiem, czy może opanowały ją cechy zwierzęce, czy zdoła się zatrzymać i wrócić do swego pierwotnego stanu i bytu? Kamieniecka przełamuje granice miedzy tym, co ludzkie i zwierzęce, pokazując, jak różne jakości ruchowe mogą wpływać na odczytywanie cielesności, która pod wpływem różnorodnych doświadczeń nabiera innego wymiaru. Wieloryb jest chyba najbardziej niejednoznaczny z zaprezentowanych w ramach projektu prac, wzbudza najwięcej pytań i wątpliwości. Daje jednak możliwość dowolnej interpretacji, nic nie jest powiedziane tu wprost. Każdy ruch można odczytywać mając na uwadze zarówno perspektywę ludzką, jak i zwierzęcą, łączyć je, szukać podobieństw.

 

Plejada zwierząt

 

Wiosenna edycja Z perspektywy żaby obejmowała nie tylko propozycje dla dorosłych – znalazł się w niej także spektakl dedykowany najmłodszym. Karnawał zwierząt – produkcja Białostockiego Teatru Lalek i Podlaskiego Stowarzyszenia Tańca to zdecydowanie jednak praca dla każdego. Bez względu na wiek zachwycić można się formą, jaką proponuje choreografka, Karolina Garbacik. Punktem wyjścia był tu Karnawał zwierząt Charlesa Camille’a Saint-Saënsa, zbiór utworów muzycznych – fantazji zoologicznych kompozytora. Każda ze scen ukazuje innych bohaterów: pojawiają się słonie, żółwie, osły, kury, lwy, łabędzie… Wszyscy tancerze prezentują się w  elastycznych czarno-szarych trykotach, ich stroje są ujednolicone, nie mamy od początku zarysowanych postaci. Nad całością czuwa bowiem mężczyzna wyróżniający się – ubrany na czarno, będący swego rodzaju mistrzem ceremonii (a może to symbol samego kompozytora?). To on wyznacza momenty odgrywania  kolejnych sekwencji, zatrzymuje i daje znak rozpoczęcia akcji, steruje scenicznym światem.

 

Każda z miniatur, proponowanych przez Garbacik wyróżnia się zarówno pod względem ruchowym, jak i wizualnym. Gdy  mistrz ceremonii klaśnie w dłonie, następuje zatrzymanie, stop-klatka, podczas której nadaje on tancerzom kolejne tożsamości. Zabieg ten jest bardzo prosty – nakłada na ich głowy rekwizyty (wspaniale oddające charakterystykę postaci, proste a zarazem estetyczne), symbolizujące poszczególne zwierzęta. Dzięki temu, już po wznowieniu akcji tancerze nabierają nowych cech, ukazując relacje, które odnosić się mogą zarówno do świata zwierząt, jak i ludzi. Poprzez bardzo proste metafory najmłodsi odkryć mogą specyfikę ludzkich zachowań, rozróżnić dobre postępowanie od złego, śmiać się z zabawnych momentów czy zachowań tancerzy, ale też zachwycić pięknem ich ruchu.

 

 Interesujący jest także aspekt wizualny spektaklu. Nie tylko kostiumy czy rekwizyty mają tu znaczenie, istotna jest również scenografia (dzieło Mariki Wojciechowskiej) – kilkanaście białych krzeseł różnej wielkości, które ogrywane są przez tancerzy na różne sposoby: raz ustawiane od najmniejszego do największego przypominają drabinę, po której można wspinać się na szczyt; w innej scenie budowana jest z nich wysoka konstrukcja, na której potem spoczywają nieużywane rekwizyty; stawiane są pod ścianą i w okręgu, w małych grupach (wtedy też tancerze działają w dwóch planach – bliższym i dalszym). Są statyczne, ale mogą także towarzyszyć ruchowi, być przesuwane do woli. Całość dopełniona zostaje przepięknym światłem – każda kolejne sekwencja powoduje zmianę oświetlenia. Jest ono głębokie, poszczególne sceny wyróżnione zostają za pomocą barw, zarysowuje także pole działania tancerzy, dzięki czemu przestrzeń nabiera jeszcze bardziej abstrakcyjnego znaczenia, nie jest jednolita. Charakter i nastrój zaznaczony jest kolorami: spokojniejsze momenty rozgrywają się w otoczeniu zieleni i błękitów, bardziej energiczne – przy użyciu cieplejszych barw.  Plejada zwierząt, jaką stawia przed nami Garbacik udowadnia, że każdy posiada pewien zestaw cech, który jest dla niego charakterystyczny. Ludzka tożsamość jest jednak płynna – jeśli popatrzymy na ciągłe zmiany wizerunku tancerzy, odkryjemy, że nasza osobowość także ulega transformacji, kształtuje się pod wpływem otoczenia.

 

Czy można spojrzeć na świat z innej perspektywy niż ludzka? – chciałoby się zapytać po obejrzeniu wiosennych propozycji poznańskiego projektu. Zapraszając tak różnorodnych artystów, Anna Królica udowodniła, że jest to osiągalne, szczególnie jeśli w jednym dziele skonfrontuje się ze sobą cechy ludzkie i zwierzęce, poświeci uwagę specyfice obu grup. Każdy z czterech spektakli poruszał inne tematy, wszystkie jednak w pewien sposób ukazały, że zwierzęta w tańcu są dziś obecne, a próba skonfrontowania się z nimi powoduje odkrycie w sobie wzajemnych powiązań, znalezienie wspólnych cech, ale też odkrycie zachowań zupełnie nieznanych, obcych – i właśnie dlatego tak interesujących.

 

 

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

 

 

 

 

 

What they are instead of?

idea i wykonanie: Jared Gradinger i Angela Schubot
reżyseria świateł: Andreas Harder
współpraca: Lisa Densem, Sigal Zouk
produkcja: Jared Gradinger und Angela Schubot/ Two Fish
koprodukcja: Les Grandes Traversées, Bordeaux, Haus der Kulturen der Welt , Berlin und Schwelle7, Berlin
współpraca: Pictoplasma

 

KARMI GO

choreografia i wykonanie: Iza Szostak
muzyka i wykonanie: Kuba Słomowski

 

Wieloryb

choreografia i wykonanie: Tatiana Kamieniecka 
współpraca artystyczna: Arkadi Zaides 
muzyka: Joanna Duda i Paweł Osicki 
zrealizowano we współpracy z Klubem Żak w ramach rezydencja/premiera 2011 

 

Karnawał zwierząt

choreografia i reżyseria: Karolina Garbacik
scenografka: Marika Wojciechowska
produkcja: Charles Camille Saint-Saëns
koprodukcja: Białostocki Teatr Lalek i Podlaskie Stowarzyszenie Tańca
obsada: Anna Łaskarzewska, Patrycja Kozłowska (Klaudia Nierodzik), Izabela Maria Wilczewska, Adam Bartoszewicz, Tomasz Graczyk (Ziemowit Bogusławski), Michał Jarmoszuk, Mateusz Smaczny (Piotr Wiktorko)

 

Więcej o programie: www.zamek.poznan.pl/news,pl,20,5148.html

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Jared Gradinger & Angela Schubot „What they are instead of?”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Jared Gradinger & Angela Schubot „What they are instead of?”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Jared Gradinger & Angela Schubot „What they are instead of?”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Iza Szostak „KARMI GO”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Iza Szostak „KARMI GO”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Iza Szostak „KARMI GO”. Fot. Maciej Kaczyski/CK ZAMEK.
Tatiana Kamieniecka „Wieloryb”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Tatiana Kamieniecka „Wieloryb”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Tatiana Kamieniecka „Wieloryb”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Białostocki Teatr Lalek we współpracy z Karoliną Garbacik „Karnawał zwierząt”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.
Białostocki Teatr Lalek we współpracy z Karoliną Garbacik „Karnawał zwierząt”. Fot. Maciej Kaczyński/CK ZAMEK.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close