Pokazy filmów krótkometrażowych w ramach Short Waves Festival mają miejsce w Poznaniu już  od kilku lat. W czasie tegorocznej edycji, odbywającej się na przełomie marca i kwietnia, oprócz konkursów Poznań Open i Short Waves Grand Prix, po raz pierwszy zorganizowano także przegląd filmów dotyczących tańca. „Dances with Camera” to międzynarodowy konkurs, w którym wzięli udział artyści z różnych kontynentów. Z nadesłanych zgłoszeń organizatorzy wybrali dwadzieścia realizacji, które zaprezentowano podczas festiwalu. Zdecydowanie dostrzec tu można różnice między nagraniami polskich i zagranicznych autorów. Widać, że rodzimi twórcy nie mają jeszcze przede wszystkim doświadczenia (a może też możliwości?) technicznego, jak ich międzynarodowi koledzy – choć zdarzają się ciekawe interpretacje i kompilacje dźwięku i obrazu. Prace zagranicznych artystów są jednak bardziej przemyślane.

Wersja do druku

Udostępnij

Podczas polskich festiwali tanecznych odbywających się w ciągu kilku ostatnich miesięcy widzowie mogli oglądać nie tylko polskie i zagraniczne produkcje, uczestniczyć w panelach dyskusyjnych czy promocjach tanecznych wydawnictw.  Coraz większą rolę odgrywają bowiem także filmy o tańcu, dokumentujące tę dynamiczną sztukę. Podczas ubiegłorocznych XVII Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie zaprezentowano filmy składające się na wystawę Przyjdźcie, pokażemy Wam, co robimy. O improwizacji tańca, pokazywaną od czerwca do października 2013 roku w Muzeum Sztuki w Łodzi. Dzięki temu publiczność mogła zapoznać się z artystami amerykańskiego postmodern dance i improwizacji kontaktowej (między innymi Stevem Paxtonem, Nancy Stark Smith) a także z metodami ich pracy. Z kolei V edycja Maat Festivalu odbyła się pod hasłem „Przybądź! Bądź! Proces!” – zwrócono więc uwagę na proces powstawania dzieła, na akt tworzenia. Każda z rezydencji dokumentowana była przez Patrycję Płanik, a filmowy efekt jej pracy zobaczyć można było przed spektaklem danego artysty.  Podczas tegorocznej II edycji krakowskiego Festiwalu Tańca Współczesnego KRoki pokazano natomiast Silver i Blush Wim’a Vandekeybusa (Ultima Vez), które stały się dopełnieniem festiwalowych prezentacji.

 

Fabularna opowieść

 

Pokazy filmów krótkometrażowych w ramach Short Waves Festival mają miejsce w Poznaniu już  od kilku lat. W czasie tegorocznej edycji, odbywającej się na przełomie marca i kwietnia, oprócz konkursów Poznań Open i Short Waves Grand Prix, po raz pierwszy zorganizowano także przegląd filmów dotyczących tańca. „Dances with Camera” to międzynarodowy konkurs, w którym wzięli udział artyści z różnych kontynentów. Z nadesłanych zgłoszeń organizatorzy wybrali dwadzieścia realizacji, które zaprezentowano podczas festiwalu. Zdecydowanie dostrzec tu można różnice między nagraniami polskich i zagranicznych autorów. Widać, że rodzimi twórcy nie mają jeszcze przede wszystkim doświadczenia (a może też możliwości?) technicznego, jak ich międzynarodowi koledzy – choć zdarzają się ciekawe interpretacje i kompilacje dźwięku i obrazu. Prace zagranicznych artystów są jednak bardziej przemyślane – pod względem kompozycji, poruszanego tematu, montażu i wykorzystania technicznych środków. W opinii jury (Anna Głowińska, Anna Królica i Darek Arest) najlepszym filmem okazał się właśnie taki obraz.

 

 Nagrodzony Grand Prix festiwalu Washed  Daphne Mero (Izrael) to jedna z nielicznych typowo fabularnych opowieści prezentowanych w ramach „Dances with Camera” (trzeba przyznać, że większość z nich to luźno skomponowane materiały). Akcja filmu rozgrywa się w pralni, w której pracuje główna bohaterka. Początkowo oglądamy sceny zbiorowe, obrazujące zwykły dzień z życia pracownic i pracowników tego miejsca. To świetnie skonstruowane sekwencje, w których ruch tancerzy jest bardzo precyzyjny. Współgrają ze sobą w każdej sekundzie, bowiem w choreografii, którą wykonują dopracowano każdy szczegół. Ciekawie wygląda na przykład scena, w której kobiety ubierane są w ciemnoniebieskie robocze sukienki-uniformy. To moment przeobrażenia, ujednolicenia ich fizycznego wyglądu – w ten sposób nie są już indywidualnymi jednostkami, a tworzą zbiorowość. Zwykły dzień pracy pralni zostaje jednak zaburzony przez dziwne, a zarazem poruszające odkrycie. W wielkim koszu z rzeczami przeznaczonymi do prania zostają znalezione ślady krwi. To interesujący kontrast kolorystyczny – Washed utrzymane jest w szaro-niebieskich barwach, czerwień ożywia więc nieco filmowy obraz. Widok ten przywołuje wspomnienia jednej z pracujących kobiet. Retrospektywne sceny ukazują przemoc, jakiej doświadczyła ze strony trzech współpracowników. Doświadczenie to nie zostaje przedstawione dosłownie, zamiast brutalnych przepychanek mamy tu partnerowania oparte na bliskim kontakcie fizycznym. Dzięki temu przedstawiany problem nie wydaje się tak bardzo bezwzględny, zostaje nieco złagodzony, choć uświadamia jak daleko można posunąć się w cielesnej relacji z drugą osobą. Na końcu tej sekwencji mężczyźni wrzucają kobietę do wielkiej pralki. Widzimy jej drogę, aż do wyjścia na zewnątrz budynku – wygląda to tak, jakby znajdowała się już w zupełnie innej czasoprzestrzeni, w której można zapomnieć o dotychczasowych problemach. Obserwując bohaterkę filmu, zauważyć można jak bardzo wypiera ze swojej świadomości bolesne wspomnienia, od których nie może się uwolnić. Mimo że ruch tancerzy jest tu bardzo konsekwentny i zdecydowany, dużo w nim również subtelności, dzięki czemu jest to bardzo wyważona kompozycja.

 

Oprócz nagrody Grand Prix jury postanowiło też przyznać dwa wyróżnienia. Jedno z nich przypadło Drew Lint (Niemcy) za film Mirrors. Rozpoczyna się on od  pokazania fragmentu ludzkiego ciała – jak się okazuje są to kobiece plecy. Piękna czarnowłosa dziewczyna porusza się w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Podobnie jak w Washed widoczne są tu kontrasty kolorystyczne – tym razem czerni i bieli. Po chwili pojawiają się jeszcze dwie kobiece postaci. Wszystkie trzy ubrane są podobnie, dostrzec można między nimi jedynie niewielki różnice fizyczne (owal twarzy, małe zróżnicowanie wzrostu). Widzowie mogą się zastanawiać, czy  mają do czynienia z trzema różnymi  bohaterkami, czy może trzeba obliczami tej samej kobiety. Obraz Drew Lint daje się wyraz niepewności dotyczącej indywidualnej tożsamości, którą każdy z nas czasem odczuwa. Początkowo kobieta porusza się pewnie, stopniowo jednak jej gesty stają się zdecydowane. W kolejnych sekwencjach tancerki wykonują ten sam zestaw ruchów, starając się być przy tym jak najbardziej precyzyjne. Choreografia rozwija się równolegle do warstwy muzycznej. Mimo iż Mirrors to film krótki, przyciąga swoją tajemniczością i niejednoznacznością występujących w nim postaci. Chwilami przypominać też może dłuższy spot reklamowy lub trailer pełnometrażowej opowieści, której mógłby być jedynie zapowiedzią.   

 

Oprócz zwycięskiej pracy Daphne Mero typowo fabularny jest jeszcze jeden z dwudziestu konkursowych fimów – The Stronger autorstwa Gabrielle Lansner (USA). To chyba najbardziej przejmujący ze wszystkich zgłoszonych do konkursów filmów. Interesująca wydaje się tu muzyka, odzwierciedlająca emocjonalny stanu głównych bohaterek. Początkowo oglądamy ujęcia prezentujące wiele kobiet różnych narodowości, o różnych kolorach skóry. Każda z nich ubrana jest w sukienkę, podkreślającą jej piękno. Można stwierdzić, że to próba pokazania wartościowości kobiety, a także równości międzykulturowej. Inspiracją do powstania filmu była sztuka Augusta Strindberga Silniejsza, w której motywem przewodnim jest konflikt pomiędzy dwoma kobietami. To właśnie dlatego po pierwszych sekwencjach, w których pokazanych zostało wiele bohaterek reżyserka skupia się jedynie na dwóch z nich. Obie są piękne, obie mają w sobie wystarczający  urok, by oczarować tego samego mężczyznę. Widzimy jak jedna z nich spędza chwile z ukochanym, będąc z pewnością szczęśliwą u boku partnera. Nie trwa to jednak długo, ponieważ druga staje się powodem rozbicia tego związku. Rozpacz po zdradzie ukochanego towarzyszy kolejnym scenom. Należy zaznaczyć, że obraz obu kobiet jest tu skontrastowany. Pierwsza z nich – ciemnowłosa, o jasnej karnacji, wygląda bardzo elegancko w każdym ujęciu. Jej rywalka jest natomiast ciemnoskóra, co podkreślone zostało przez jasne barwy, w które jest ubrana. Emocje, przeżywane przez kobiety świetnie oddają ich ruchy – początkowo delikatne, później już zdecydowane i bardziej gwałtowne. Mimo iż opowieść Gabrielle Lansner jest bardzo estetyczna, obejrzenie The Stronger pozostawia pytanie o prawo do szczęścia i granice, których przekroczenie sprawia drugiej osobie ból. Jak wiele kobiet doświadczyło ukazywanych przez reżyserkę sytuacji?  

 

 

Poczucie przestrzeni

 

Kilka prezentacji konkursowych bardzo wyraźnie odwołuje się do przestrzeni – zarówno krajobrazu miasta, jak i zamkniętych pomieszczeń. Wśród autorów zgłoszonych nagrań dostrzec można tendencję do chętniejszego ukazywania miejsc i towarzyszących im naturalnych ludzkich zachowań , a niezaplanowanych wcześniej choreografii. Jedną z tego typu prac jest druga wyróżniona przez jury realizacja – Rooms Paula Sarvisa (USA). Mamy tu do czynienia kompilacją różnego rodzaju scen. Część z nich ukazuje młodą kobietę w pustym pokoju. Można mieć nawet wrażenie, że jest ona w nim uwięziona, nie może się z niego wydostać. Tańczy w nim jednak bardzo świadomie – widać, że doskonale zdaje sobie sprawę z możliwości, jakie posiada, będąc w tego typu miejscu. Ten obraz przeplatany jest ujęciami przedstawiającymi starszą kobietę. Młodość i starość mieszają się tu ze sobą, wprowadzając widza w nostalgiczny nastrój. To bardzo sentymentalna realizacja, której podstawą stały się wspomnienia. Filmowym ujęciom towarzyszy narracja starszej pani, opowiadającej o życiowych doświadczeniach. Mimo że Rooms nie wydaje się oryginalny w swej kompozycji, temat, którego realizacji podjął się jego autor jest bardzo przejmujący, pobudza pamięć (odwołanie do własnych przeżyć) oraz wyobraźnię (myśl o tym, co się stanie, gdy będziemy w wieku snującej w filmie swoją opowieść kobiety).

 

W Rooms możemy obserwować solo tancerki w pustym pokoju. W 890 Broadway Marty Renz (USA) w takiej przestrzeni ukazane zostały dwie kobiety. Tytuł filmu sugeruje, że jest to adres, pod którym mieszkają bohaterki. Upewnia w tym widok z okna, który pokazany zostaje w kilku sekwencjach. Rysuje się tu zdecydowany kontrast pomiędzy spokojem miejsca, w którym żyją kobiety a hałasem ulicy. Obserwując młode dziewczyny, można zastanawiać się, jak bardzo chciałyby wyjść z pomieszczenia i znaleźć się na zatłoczonej ulicy. Nie udaje im się to jednak, więc cały czas tkwią w jednym pokoju. Oglądając 890 Broadway, można mieć jednak wrażenie, że jest to obraz nie do końca dopracowany. Kompozycja przypomina raczej połączenie przypadkowych sekwencji niż zaplanowany scenariusz działania. Bardziej interesujący niż ruch kobiet wydaje się natomiast sam wizerunek ewokującej kontrasty  przestrzeni.

 

Gwar ulicy ukazuje natomiast Global Tides Charly’ego Wenzela i Lindy Briedy (USA). Film ten eksploruje miejską przestrzeń. Nie ma w nim konkretnego bohatera, obserwujemy tu bowiem wielu ludzi poruszających się ulicami wielkiego miasta. Dużą uwagę zwraca prezentowana architektura – wielkomiejskie budynki dopełniają poczucie pośpiechu, jaki tu panuje. Nagranie zostało zmontowane w taki sposób, że mamy do czynienia z przyspieszeniem naturalnych zachowań osób na ulicy. W ten sposób zobrazowane zostało tempo życia w tak dużej aglomeracji i płynące z niego konsekwencje. Co można zrobić, by w tak szalonym rytmie móc jeszcze zachować indywidualizm? Czy środowisko może zdominować ludzi na tyle, by poddać się pośpiechowi i nie zwracać uwagi na to, jakimi drogami podążamy? Global Tides wydaje się jedynie z pozoru utrzymaną w lekkim tonie realizacją, porusza jednak dość poważny problem ludzkiej egzystencji.

 

Ruchowa impresja

           

Mimo iż wyróżnione przez jury filmy są najczęściej logicznie uporządkowanymi historiami, większość konkursowych prezentacji stanowią luźno skomponowane impresje, nie zawsze składające się w jednoznaczny obraz. Tego typu pracą jest z pewnością Concert for Shadows 1-10 Alessandro Amaducciego  (Włochy). Piętnastominutowa realizacja początkowo intryguje swoją dość niecodzienną forma, potem jednak zaczyna nużyć. Nie ma tu wykreowanej przez autora choreografii – to bardziej próba uchwycenia ruchu ludzkiego ciała. Somatyczność człowieka zostaje tu podkreślona przez zastosowaną przez reżysera konwencję – seria ujęć wygląda niczym zestaw zmontowanych ze sobą zdjęć rentgenowskich. Przedstawiany obraz nie jest jednoznaczny i prowokuje do zastanowienia się nad własną fizycznością, jednak jego monotonia ujmuje siły temu przekazowi. Bezpośrednio do ludzkiej cielesności odwołuje jeszcze jeden z konkursowych filmów – Cracks Alexa Pachóna (Hiszpania). To bardzo interesująca i niecodzienna praca, w której oglądamy młodego mężczyznę. Świetnie nagrane zostały detale pokazujące fragmenty jego ciała – początkowo są to jedynie dłonie, potem już całe ręce, stopy, korpus. Co ciekawe, w filmie tym warstwa wizualna i dźwiękowa są ze sobą ściśle powiązane. Nie wykorzystano tu jednak żadnego utworu muzycznego – ścieżkę audio tworzą bowiem dźwięki wydawane przez ciało tancerza, odgłosy tak zwanego „strzelania” stawów. Każdy ruch wydaje więc odpowiedni dźwięk, natomiast dźwięk pobudza ciało do wykonania kolejnego gestu. W ten sposób Cracks pobudza zmysły widzów, starając się wywołać w nich niecodzienne wrażenia. Reakcje na tego typu dźwięki są różne – jedni wzdrygają się, inni zapewne znają go doskonale, więc nie budzi w nich tak wielkich emocji. Należy również zaznaczyć, że realizacja Alexa Pachóna jest idealnie wyważona pod względem czasu trwania.

Jedną z niewielu polskich realizacji zgłoszonych do konkursowej rywalizacji jest The rite of spring Agnieszki Kobyłeckiej. Święto wiosny Igora Strawińskiego to jedno z najbardziej znanych i cenionych dzieł światowej choreografii. Co roku powstaje kilkadziesiąt jego realizacji i interpretacji. Widząc taki właśnie tytuł w programie festiwalu można było więc snuć wiele domysłów na temat tego, w jaki sposób do legendarnej pracy odniesie się autorka. Ci, którzy liczyli na odtworzenie znanej choreografii lub ruchowy komentarz do niej z pewnością byli zawiedzeni. Reżyserka połączyła bowiem Święto wiosny z wybuchem Wiosny Islamskiej w Syrii 15 marca 2011. W filmowym kadrze pojawia się więc krajobraz syryjski wraz z wojskową oprawą. Muzyka Strawińskiego ma tu wzmacniać napięcie – można odnieść jednak wrażenie, że utrudnia odbiór filmowego zestawu ujęć. Warstwa audio nie pasuje do nagrania wideo, a dysonans między nimi sprawia, że jedno z nielicznych polskich dzieł pokazywanych w ramach „Dances with Camera” wydaje się bardzo nieprzemyślane, nieprecyzyjne i chaotyczne. Podobna w prezentowanej treści jest także praca Rewada Al Zaqout (Syria) 99o. Mamy tu odwołanie występującego przed kamera mężczyzny do cielesnych i duchowych wspomnień. Najważniejsze staje się osobiste doświadczenie z czasu, gdy reżyser był więźniem syryjskiego reżimu. Uwagę zwraca nie ruch czy ludzkie ciało, lecz sam problem uwięzienia człowieka i dramatyczna walka o wolność. Takie też jest jego przesłanie – powstał on bowiem jako apel w sprawie wszystkich syryjskich więźniów, nie jako próba uchwycenia sposobu poruszania się człowieka czy historia wyrażana za pomocą choreografii.

 

Oprócz nagród przyznawanych przez jurorów w ramach „Dances with Camera” przyznano jeszcze jedno wyróżnienie. Oczywiście, werdykt ekspertów jest bardzo ważny, jednak dla niektórych cenniejszą opinią może stać się wybór publiczności. Widać tu różnice między upodobaniem jurorów i widzów festiwalowych. W opinii tych drugich zwyciężył bowiem Globe  trot Mitchella Rose (USA). To międzynarodowy projekt, angażujący 50 filmowców z siedmiu kontynentów, którzy sekunda po sekundzie śledzili, jak kilkadziesiąt osób wykonuje taniec choreografki Bebe Miller. Należy przyznać, że film ten został bardzo perfekcyjnie zmontowany. Patrzymy na choreografię wykonywaną kolejno przez różne osoby – czyżby było to odwołanie do hasła postmodern dance „tańczyć każdy może”? Kolejne gesty są rozwinięciem poprzednich, a ruchowi towarzyszy bardzo żywiołowa ścieżka dźwiękowa. Globe  trot ogląda się bardzo lekko – jest  niczym reklama promująca jakąś globalną akcję. Mimo swojej prostoty obraz ten potrafił przyciągnąć uwagę widzów, wprawić ich w dobry nastrój. Czy oznacza to, że publiczność, oprócz bardzo ambitnych realizacji, potrzebuje też czasem obejrzeć nieco bardziej przystępne prezentacje? A czy skomplikowane i coraz to bardziej wymyślne dzieła już jej tak nie zachwycają?

 

 

Strona festiwalu: http://shortwaves.pl/

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close