Początkiem ruchu jest znieruchomienie. Trzeba było powstrzymać się od pracy, od powrotu do domu, unieruchomić stoczniowe suwnice i portowe dźwigi, trzeba było zatrzymać tramwaje i kolej miejską, trzeba było stać godzinami pod stocznią, przestępując tylko z nogi na nogę, i w tym ściśniętym tłumie nagrywać na masywnych radiomagnetofonach transmitowane przez stoczniowy radiowęzeł pertraktacje Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z komisją rządową. Na gdańskich zdjęciach z sierpnia 1980 roku dobrze widać to znieruchomienie: siedzących na murze młodych robotników i stojące pod stoczniową bramą starsze kobiety. Czasem poruszenie i zafalowanie tłumu wywoływały rozrzucane zza bramy strajkowe gazetki, drukowane na powielaczu. Czasem ciała kuliły się w sobie na wibrujący dźwięk nadlatującego helikoptera, bo dla tych, którzy pamiętali Grudzień’70, brzmiało to złowróżbnie. Z tego strajku okupacyjnego w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, z tego zatrzymania codziennego rytmu miasta zrodził się bodaj największy ruch obywatelski w historii Polski.

Wersja do druku

Udostępnij

Początkiem ruchu jest znieruchomienie. Trzeba było powstrzymać się od pracy, od powrotu do domu, unieruchomić stoczniowe suwnice i portowe dźwigi, trzeba było zatrzymać tramwaje i kolej miejską, trzeba było stać godzinami pod stocznią, przestępując tylko z nogi na nogę, i w tym ściśniętym tłumie nagrywać na masywnych radiomagnetofonach transmitowane przez stoczniowy radiowęzeł pertraktacje Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z komisją rządową. Na gdańskich zdjęciach z sierpnia 1980 roku dobrze widać to znieruchomienie: siedzących na murze młodych robotników i stojące pod stoczniową bramą starsze kobiety. Czasem poruszenie i zafalowanie tłumu wywoływały rozrzucane zza bramy strajkowe gazetki, drukowane na powielaczu. Czasem ciała kuliły się w sobie na wibrujący dźwięk nadlatującego helikoptera, bo dla tych, którzy pamiętali Grudzień’70, brzmiało to złowróżbnie. Z tego strajku okupacyjnego w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, z tego zatrzymania codziennego rytmu miasta zrodził się bodaj największy ruch obywatelski w historii Polski.

Do sali BHP, w której miał siedzibę komitet strajkowy, ze wszystkich stron przybywały delegacje z zakładów pracy, ale też dziennikarze, literaci, aktorzy. Zjawił się również młody projektant graficzny, Jerzy Janiszewski, i to spod jego ręki wyszedł namalowany czerwoną plakatówką napis „Solidarność”, który charakterem nawiązywał do odręcznych, robotniczych haseł na murze oddzielającym stocznię od miasta, ale teraz jednoczącym stoczniowców i mieszkańców we wspólnym proteście. Namalowane przez Janiszewskiego litery przypominały idących ludzi z flagą. Można powiedzieć, że grafika Janiszewskiego symbolicznie wyprowadzała strajk okupacyjny poza stocznię, w Polskę, w przyszłość. To była poruszająca wizja zmiany. Janiszewski trafnie odczytał, że tu, pośród sypiających na styropianie strajkowiczów rodzi się ruch, który może już wkrótce ogarnąć cały kraj. I faktycznie, ten pochód „uczłowieczonych” liter, który nie był już ani pochodem pierwszomajowym, ani kolejką po mięso, ale ruchem obywatelskim „pod flagą biało-czerwoną”, ruszył w Polskę, a Lech Wałęsa, przywódca zwycięskiego strajku, okazał się niejako choreografem „karnawału Solidarności”, jak później nazwano tych kilkanaście miesięcy prawdziwie samorządnej Polski.

Jesienią 1980 roku Ernest Bryll do swego wiersza Psalm stojących w kolejce dopisał na życzenie kompozytora Wojciecha Trzcińskiego tekst refrenu i tak powstał najgłośniejszy przebój śpiewogry Kolęda-nocka[1] – „Za czym kolejka ta stoi…” w porywającym wykonaniu Krystyny Prońko:

Bądź jak kamień, stój wytrzymaj

Kiedyś te kamienie drgną

I polecą jak lawina

Przez noc.

Przez noc

Przez noc.

Bryllowi udało się metaforycznie wyrazić doświadczenie sierpniowego strajku: wytrwałe znieruchomienie dało początek nowemu powszechnemu ruchowi społecznemu. „Solidarność” faktycznie okazała się lawiną, która po dramatycznym przebiegu lat 80. ostatecznie zmiotła komunistyczny reżim.

Wcześniej jednak zagrożona władza pod przywództwem generała Jaruzelskiego wprowadziła stan wojenny, usiłując stłumić ogólnonarodowe poruszenie i położyć kres solidarnościowemu projektowi samorządnej Polski. Z tego czasu zapamiętałem epizod, który na chwilę rozjaśniał ponury nastrój po 13 grudnia 1981. Lipiec albo sierpień roku 1982, pierwsze lato stanu wojennego, plaża na Półwyspie Helskim, zwyczajowo okupowana przez naturystów. Któregoś słonecznego, upalnego dnia na palach falochronu stanęło nago w jednym szeregu pięć kobiet i sześciu mężczyzn, a namalowane kremem do opalania litery na ich torsach i biustach układały się w słowo S – O – L – I – D – A – R – N – O – Ś – Ć. Utrwalona na analogowym zdjęciu akcja nie wyszła poza kręg lokalnych plażowiczów i nie mogła wywołać szerszego poruszenia, fotografia była bowiem całkowicie niecenzuralna, i to nie tylko dlatego, że plażowy happening nosił wszelkie znamiona manifestacji politycznej wymierzonej w reżim Jaruzelskiego. Z pewnością nie odpowiadał również oczekiwaniom represjonowanej strony solidarnościowej, nie był zgodny ani z symboliką strajku sierpniowego[2], ani z symboliką oporu w stanie wojennym, brakowało mu bowiem barw narodowych i znaków religijnych.

Przypomniałem sobie ten spontaniczny, amatorski performans oglądając w grudniu 2018 roku przedstawienie Solidaritot / Solidar-Noc Polskiego Teatru Tańca i niemieckiej grupy bodytalk[3], a później czytając pierwsze recenzje[4]. Twórcy i wykonawcy zmierzyli się ze spetryfikowanym mitem Solidarności, poszukując alternatywnych wersji strajkowej historii i próbując sprywatyzować narrację o tym, co wydarzyło się blisko czterdzieści lat temu. Powstał spektakl bardzo ekspresyjny – obok tancerzy w ruch poszły biała i czerwona farba, kilka metrów białego płótna, pęk zielonej sałaty, kilkadziesiąt skrzynek po piwie. I jak na przestawienie taneczne – padło mnóstwo słów. Doceniając pasję i pracę międzynarodowego zespołu, z jeszcze większym podziwem wspominam odwagę oraz inwencję naturystek i naturystów z plaży w helskich Chałupach. Wystarczyła im jedna tubka kremu do opalania, by już wtedy, zaledwie dwa lata po narodzinach Solidarności, wykonać prawdziwie wywrotowy performans, który rzucał nowe spojrzenie na słynnych „21 postulatów”: równoważny udział kobiet i mężczyzn uchylał męsko nacechowaną legendę Sierpnia’80, a radosna nagość poszerzała społeczne rozumienie wolności o indywidualne prawo do dysponowania własnym ciałem.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 


[1] Premiera Kolędy-nocki odbyła się 20 grudnia 1980 roku w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

[2] „Dokumentacja fotograficzna strajku – jak zauważył Czesław Robotycki – jest bardzo dramatyczna, prawdziwa, uderzająca w najwyższe rejestry uczuć. Przedstawiana w większych cyklach, nawiązuje swoją dramatyczną poetyką do pięciu cyklów Artura Grottgera”. Zob. Czesław Robotycki, Sztuka à vista. Folklor strajkowy, „Konteksty” 1990, nr 2, s. 46.

[3] Polska premiera 18 grudnia 2018, Scena Tańca Studio w Warszawie. Dostępna rejestracja wideo: https://www.youtube.com/watch?v=1N_moERblio.

[4] Zob. teksty: Katarzyny Nowickiej, https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/relacje-recenzje-opinie,c,9/rozbiorka-solidarnosci,127304.html oraz Kiedy umiera solidarność – o „Solidaritot I Solidar-Noc” Polskiego Teatru Tańca i bodytalk, Justyny Stanisławskiej, taniecPOLSKA.pl, 5 lutego 2019: https://www.taniecpolska.pl/krytyka/599. Przy tej okazji prostuję błąd, jaki wkradł się do drugiej recenzji: Nocny patrol to nie nazwa zespołu, ale tytuł albumu zespołu Maanam.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Projekt Jerzego Janiszewskiego z sierpnia 1980
?Solidaritot / Solidar-Noc? Polskiego Teatru Tańca i bodytalk, 2018. Fot. Andrzej Grabowski
?Solidaritot / Solidar-Noc? Polskiego Teatru Tańca i bodytalk, 2018. Fot. Andrzej Grabowski

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close