Zakładałam, że w obecnym czasie nie będę pisać o kwarantannowej rzeczywistości. Pełno tego dookoła, sami wiemy jak jest, a i media, z braku innych spektakularnych wydarzeń, relacjonują nam to, czego sami doświadczamy – my, których udziałem jest praca w utrudnionych warunkach lub praca zdalna i ci, których kwarantanna całkowicie pozbawiła możliwości aktywności zawodowej. Do tej ostatniej grupy należą artyści baletu, którzy bez sal do ćwiczeń, bez możliwości pracy w grupie, pozbawieni kontaktu fizycznego i dostępu do sceny, praktycznie swojej sztuki uprawiać nie mogą. A jednak…Jednak wyjątkowa i różnorodna aktywność tancerzy baletowych w Internecie skłoniła mnie do zaskakującej refleksji, że być może ta, dla nas wszystkich okropna i wyjątkowa sytuacja, w jakieś niewielkiej mierze może mieć dla baletu jako takiego i reprezentujących go artystów parę pozytywnych efektów.

Wersja do druku

Udostępnij

Zakładałam, że w obecnym czasie nie będę pisać o kwarantannowej rzeczywistości. Pełno tego dookoła, sami wiemy jak jest, a i media, z braku innych spektakularnych wydarzeń, relacjonują nam to, czego sami doświadczamy – my, których udziałem jest praca w utrudnionych warunkach lub praca zdalna i ci, których kwarantanna całkowicie pozbawiła możliwości aktywności zawodowej. Do tej ostatniej grupy należą artyści baletu, którzy bez sal do ćwiczeń, bez możliwości pracy w grupie, pozbawieni kontaktu fizycznego i dostępu do sceny, praktycznie swojej sztuki uprawiać nie mogą. A jednak…

Jednak wyjątkowa i różnorodna aktywność tancerzy baletowych w Internecie skłoniła mnie do zaskakującej refleksji, że być może ta, dla nas wszystkich okropna i wyjątkowa sytuacja, w jakieś niewielkiej mierze może mieć dla baletu jako takiego i reprezentujących go artystów parę pozytywnych efektów. Pierwszym, choć obusiecznym, jest „zmuszenie” tancerzy do odpoczynku i przerwy w pracy. W ciągu sezonu artystycznego bardzo często zdarza się, że tancerze klasyczni pracują wręcz ekstremalnie ciężko, na granicy wytrzymałości i wydolności, a nierzadko i z przeciążeniami oraz kontuzjami. Dzieje się tak, bo repertuar teatrów operowo-baletowych układany jest zazwyczaj „pod operę”, w której spektaklach występują gościnni artyści z całego świata, przyjeżdżający na cykl prób i spektakli w systemie stagione. Miejscowy zespół baletowy musi się do tego dostosować, czyli również prezentować przedstawienia blokami, często w bardzo skumulowanych setach, a potem miesiącami pracować tylko w salach baletowych, gdy scenę zajmuje opera. Ponadto kariera tancerzy klasycznych jest bardzo krótka, dlatego poświęcający się jej artyści starają się, nierzadko za wszelką cenę, wytańczyć się, gdy jest po temu możliwość: gdy są w obsadzie, gdy jest wiele zaplanowanych spektakli, gdy pojawia się ciekawy choreograf. I choć organizm daje znać, że coś jest nie tak, boli, uwiera, brak sił, to oni pracują, radząc sobie z bólem za pomocą doraźnych środków. Czasem może to skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi w przyszłości. Tak więc przymusowy lockdown dla wielu artystów baletu to dodatkowe „wakacje”, podczas których ich organizmy mają szanse się zregenerować. Ale tak jak po wakacjach tancerze potrzebują czasu, aby wrócić do pełni formy i sprawności, tak samo będzie po kwarantannie. A od zbyt szybkiego i gwałtownego powrotu do wzmożonego wysiłku tylko krok do kontuzji, spowodowanych zmuszeniem rozleniwionych mięśni i ścięgien do pracy pełną parą. Wypada życzyć tancerzom, aby odpoczynek miał dla ich zdrowia pozytywne skutki, ale nie potrwał zbyt długo, a powrót do pracy był możliwe bezpieczny i „bezkolizyjny”.

Dlatego tancerki i tancerze klasyczni starają się ćwiczyć podczas kwarantanny tak, jak czyniliby to podczas codziennych porannych lekcji, czyli treningów w teatrze. Mogą korzystać z zajęć prowadzonych on-line przez własnych pedagogów albo przez baletmistrzów innych zespołów i teatrów, którzy na wyprzódki prezentują w sieci swoje wersje zestawów ćwiczeń i kombinacji rozgrzewających stopniowo całe ciało tancerza. Codzienna lekcja to jak codzienna modlitwa tancerza, odmawiana każdego dnia, aby rozruszać każdy mięsień, uelastycznić każde ścięgno, pomóc wyczuć balans, równowagę, ustawić pion, przywrócić właściwe ustawienia tej żywej maszyny do tańczenia – czy to po wysiłku, czy po spoczynku. Ta lekcja to także rzecz najbardziej zwyczajna w życiu zawodowego tancerza i chyba najbardziej tajemnicza i niezrozumiała dla postronnego widza – to całe „stanie przy drążku”. Teraz, gdy uziemieni w domach tkwimy przy komputerach, ten poniekąd intymny rytuał przyszedł do nas i możemy go oglądać w setkach wersji na naszych ekranach. Tak jak my pokazujemy, co jemy i czym się zajmujemy w domowym zaciszu w tym wyjątkowym czasie, tak tancerze pokazują, jak radzą sobie z uprawianiem swojego zawodu w domu. Pokazują czasem prosto, zwyczajnie, jak wykonują kolejne pas przy blacie lub parapecie, a kiedy indziej z fantazją – jak tanecznym krokiem, prezentując fragmenty choreografii ze znanych baletów sprzątają, wynoszą śmieci czy koszą trawnik, bo to wszystko okazja, by przemierzyć kawałek przestrzeni – a tego najbardziej brakuje tancerzom w kwarantannie. I myślę sobie, że te prezentacje bardzo przybliżają zaczarowany i owiany mgłą tajemnicy świat baletu.

Na a temat tańca klasycznego i wykonujących go artystów narosło wiele mitów – to truizm. To świat tak mały, tak hermetyczny, a wiedza na jego temat tak niedostępna, że osoby, które stykają się z nim tylko z rzadka podczas spektakli baletowych lub przy okazji nielicznych omówień w mediach i dawniej, i dziś opierają się głównie na własnych domysłach. Teraz, nawet gdy nie są miłośnikami baletu, przeglądając media społecznościowe, mają okazję, choćby przypadkiem, przekonać się, że baleriny to nie wątłe zjawy w różowych tiulowych spódniczkach i w koczkach, tylko zwyczajne dziewczyny w dresach, legginsach i t-shirtach, z włosami niedbale związanymi w kucyk. Że tancerze klasyczni to nie „faceci w rajtuzach”, tylko fajni chłopcy i mężczyźni w sportowych ciuchach ćwiczący z hantlami i na trawnikach w adidasach podnoszący swoje partnerki na jednym ręku. Że artyści baletu to nie „wychudzone szkieletory”, tylko młodzi ludzie, który gotują i pieką, jadają lody i urządzają kolacje dla rodziny. Wszechobecne transmisje, relacje i filmiki pokazują także, że nie są to delikatne mimozy, w czasie wolnym leżące na łabędzim puchu, tylko zwyczajni ludzie posiadający dzieci, małe mieszkanka, wynajęte pokoje, a w nich zwierzęta domowe.

Myślę, że magia baletu i magia teatru na tym „obnażeniu” nie straci, a wiele może zyskać. To zajrzenie za kulisy życia tancerzy może zaprzyjaźnić z tą sztuką sporo nowych odbiorców. Współczesny balet czasami nawet sam stara się walczyć ze stereotypową wizją samego siebie, zakorzenioną w społeczeństwie, opowiadając o codziennej pracy tancerzy za kulisami, bez baśniowej oprawy scenicznej, i o tym, że tworzone dziś spektakle odnoszą się do współczesnych problemów, a nie są tylko kolejnymi bajkami o zaczarowanych łabędziach. Ale nic nie przybliży baletu przeciętemu zjadaczowi chleba bardziej niż widok tancerki w rozciągniętym dresie, ćwiczącej przy blacie we własnej kuchni. Ujrzawszy ją tam, będziemy chcieli po kwarantannie zobaczyć artystkę w blasku reflektorów na scenie, o wiele już nam bliższą, choć przecież daleką na wielkiej scenie.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Na zdjęciu: Aneta Wira-Ostaszyk, SIMPLE.DANCER?s life. Fot. archiwum prywatne

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close