Jakiś czas temu zapytana o diagnozę dotyczącą stanu wiedzy o tańcu, powiedziałam, że polski taniec bardziej niż newsa potrzebuje eseju. Siadając do pisania pierwszego felietonu w nowym cyklu zainicjowanym przez taniecPOLSKA.pl, uświadomiłam sobie, że ta konkluzja nie tylko nie uległa dezaktualizacji, ale coraz bardziej nabiera cech grzechu zaniechania, za który siebie samą też po trosze obwiniam. Sprzyja temu poczuciu intensywne zanurzanie się w pochodzących z różnych okresów historii tańca XX i XXI wieku, archiwaliach, które studiuję w związku z pracami w kolegiach redagujących Słownik tańca i Polską Kronikę Tańca. Po 1989 zachłyśnięci rosnącym dostępem do materialnych i niematerialnych dóbr, o umownie „zachodnim” pochodzeniu, w części w sposób nieświadomy, ale w dużej mierze z premedytacją, odcinaliśmy się od przeszłości polskiego tańca, traktując ją jako zbiór zjawisk z półki démodé.

Wersja do druku

Udostępnij

Jakiś czas temu zapytana o diagnozę dotyczącą stanu wiedzy o tańcu, powiedziałam, że polski taniec bardziej niż newsa potrzebuje eseju. Siadając do pisania pierwszego felietonu w nowym cyklu zainicjowanym przez taniecPOLSKA.pl, uświadomiłam sobie, że ta konkluzja nie tylko nie uległa dezaktualizacji, ale coraz bardziej nabiera cech grzechu zaniechania, za który siebie samą też po trosze obwiniam. Sprzyja temu poczuciu intensywne zanurzanie się w pochodzących z różnych okresów historii tańca XX i XXI wieku, archiwaliach, które studiuję w związku z pracami w kolegiach redagujących Słownik tańca i Polską Kronikę Tańca. Po 1989 zachłyśnięci rosnącym dostępem do materialnych i niematerialnych dóbr, o umownie „zachodnim” pochodzeniu, w części w sposób nieświadomy, ale w dużej mierze z premedytacją, odcinaliśmy się od przeszłości polskiego tańca, traktując ją jako zbiór zjawisk z półki démodé. Na warsztatach i przyspieszonych kursach towarzysko-festiwalowych przyswajaliśmy nowe pojęcia, próbowaliśmy równać, przynajmniej w ambicjach, do tych najlepszych na zagranicznych scenach. I nie ma nic złego w takich dążeniach, można jednak, nie tracąc z oczu tego, co współczesne i śmiało dialogując z nowymi trendami, otworzyć również oczy na to, co wartościowe w naszej własnej historii, czasem zwyczajnie po to, by nie wyważać otwartych drzwi. Szczególnie bogatym źródłem jest bez wątpienia okres dwudziestolecia międzywojennego, obfitujący w niezwykłe zjawiska i postaci, które, szczególnie po 1949 roku, wyrokami pisanymi czy umownymi zostały skazane na niepamięć. Biografie tancerzy, którzy zaczynali swoje kariery z początkiem wieku XX, są często gotowymi scenariuszami filmowymi. W losach artystów nadzwyczajne odzwierciedlenie znajdują zawikłane dzieje polskiej historii. Choćby Halina Szmolcówna, uczennica Jana Walczaka i Enrica Cecchettiego, solistka Warszawskich Teatrów Rządowych i zespołu Anny Pawłowej, partnerka Aleksandra Wiolinina na tournée w Stanach Zjednoczonych, pierwsza solistka All Star Imperial Russian Ballet oraz Imperial Russian Ballet, z którym odbyła tournée po Australii i Nowej Zelandii, solistka Baletów Rosyjskich Diagilewa, z którym występowała m.in. w Londynie i Paryżu, wreszcie primabalerina warszawskiego Teatru Wielkiego i pedagog szkoły Tacjanny Wysockiej. Prywatnie żona wybitnego skrzypka, kompozytora i dyrygenta (także w Ballets Russes), dyrektora Filharmonii Warszawskiej, Grzegorza Fitelberga. Zmarła od ran odniesionych w trakcie bombardowania Warszawy, w pierwszych dniach okupacji hitlerowskiej. W Parku Skaryszewskim na Saskiej Kępie stoi rzeźba Stanisława Jackowskiego pt. Tancerka, mało kto dziś pamięta, że pozowała do niej Szmolcówna.

Z grubsza wiemy, że Ballets Russes to Wacław Niżyński, rzadziej pamiętamy o Bronisławie Niżyńskiej – chlubny wyjątek to Noces [Wesele], od niedawna w repertuarze Polskiego Baletu Narodowego – a już w sferze niebytu jest lista kilkudziesięciu nazwisk wybitnych polskich solistów, którym zespół Diagilewa także zawdzięczał swoje sukcesy. Leon Wójcikowski, Maksymilian Statkiewicz, Piotr Zajlich, Jan Ciepliński, Stanisław Idzikowski, Zygmunt Nowak, Anna Gaszewska, Maria Pawińska, Waleria Gnatowska czy Irena Jedyńska, sceniczna partnerka Leonida Miasina, to, z nielicznymi wyjątkami, postaci słabo lub w ogóle obecnie nieznane. W okresie po II wojnie światowej, kiedy polska kultura funkcjonowała najpierw pod wpływem socrealistycznych pryncypiów, a potem obsesyjnie pielęgnowanych – izmów różnej maści, nie było klimatu dla zatrzymywania w pamięci dokonań tancerzy, choreografów i pedagogów, którzy mieli w życiorysie „złe” pochodzenie i zachodnie kariery. Po 1989 kiedy mogliśmy już oficjalnie czytać Gombrowicza, Miłosza i paryską „Kulturę”, a w sferze tańca skupiliśmy się na doganianiu świata. Nieco zakompleksieni, za wszelką cenę poczęliśmy udowadniać, że my też wiemy, co to postmodern i nowy taniec. Do przeszłości nikt nie chciał wracać, choć tak wiele w niej dobrych tropów i osiągnięć, mających miejsce nawet w najtrudniejszych historycznie czasach. W ostatnim czasie pojawiają się na szczęście jaskółki: wydana przez IMiT wspólnie z Instytutem Adama Mickiewicza praca Polskie artystki awangardy tanecznej. Historie i rekonstrukcje pod redakcją Joanny Szymajdy, niestrudzona praca Joanny Sibilskiej na zajęciach realizowanych na UMFC, czy Projekt Yanka Rudzka według pomysłu Joanny Leśnierowskiej, realizowany przy wsparciu IAM. Ale takich Rudzkich na świecie jest dużo więcej: Stanisław (Stanislas) Idzikowski, uczeń i współpracownik Enrica Cecchettiego, autor podręcznika o jego metodzie – A Manual of the Theory and Practice of Classical Theatrical Dancing – Nina Nowak, primabalerina Ballet Russe de Monte Carlo, honorowa obywatelka pięciu amerykańskich miast, założycielka i dyrektor Ballet Classico Nina Novak de Caracas, Stefan Wenta, solista Fokine Ballets, dyrektor artystyczny Western Ballet of Los Angeles, choreograf w Hollywood, to tylko kilka postaci, których dokonania warto przypomnieć. I nie chodzi o stawianie pomników, z tymi sztuce tańca zdecydowanie nie po drodze, myślę raczej o programie wydawniczym, rekonstrukcjach wychodzących poza krąg środowiskowy, konferencjach, które przysporzą i wiedzy, i kompetencji. Powszechną świadomość na temat tańca oddaliśmy dziś w ręce komercyjnych stacji telewizyjnych. Rzadko protestujemy, gdy mieszane są porządki i terminy. Może czas coś zrobić, byśmy nie musieli leczyć przyszłych pokoleń z edukacyjnej traumy po klasach disco polo.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close