Regina Lissowska: Projekty prezentowane w cyklu Metamorfozy połączył temat przestrzeni – trzech budynków, które przekształcono w ośrodki kultury. W filmie Nikt nie uśmiecha się serdeczniej, niż przyjazny duch widzimy je wszystkie: Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, Les Brigittines w Brukseli, oraz La Briquieterie w Val de Marne (Vitry-sur-Seine, Francja). Jak wyglądało Twoje spotkanie z tymi przestrzeniami?

Clotilde Amprimoz: W pracy nad filmem ważne były dla mnie nie tyle jako przestrzenie [space], co jako miejsca [places]. Nie tylko ich architektura, ale też życie. Historie związane z tymi miejscami silnie pobudzały wyobraźnię. Istotny był też fakt, że te przestrzenie służą dziś sztukom performatywnym.

Wersja do druku

Udostępnij

Regina Lissowska: Projekty prezentowane w cyklu Metamorfozy połączył temat przestrzeni – trzech budynków, które przekształcono w ośrodki kultury. W filmie Nikt nie uśmiecha się serdeczniej, niż przyjazny duch widzimy je wszystkie: Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, Les Brigittines w Brukseli, oraz La Briquieterie w Val de Marne (Vitry-sur-Seine, Francja). Jak wyglądało Twoje spotkanie z tymi przestrzeniami?

 

Clotilde Amprimoz: W pracy nad filmem ważne były dla mnie nie tyle jako przestrzenie [space], co jako miejsca [places]. Nie tylko ich architektura, ale też życie. Historie związane z tymi miejscami silnie pobudzały wyobraźnię. Istotny był też fakt, że te przestrzenie służą dziś sztukom performatywnym.

 

Lissowska: W przeszłości miejsca te należały niejako do trzech różnych światów: władzy, duchowości i przemysłu. Czy w swojej pracy odnosisz się również do tych kategorii?

 

Amprimoz: Tak, choć nawiązania zaistniały głównie poprzez kostiumy. Starałam się uniknąć podejmowania tych tematów, na przykład kościoła, czy sytuacji robotników cegielni, w sposób polityczny. Ludziom związanym z tymi miejscami zadawałam proste pytania o historie i anegdoty, o odczucia i wspomnienia, o ich osobisty punkt widzenia. Mówili też o sprawach bardziej uniwersalnych – o uczuciach, które coś w każdym zmieniają, o miłości i śmierci. Moje podejście również nie było czysto dokumentalne, a raczej poetyckie. Szukałam powiązań między śladami i wspomnieniami, które składają się na kulturalną historię tych miejsc.

 

Lissowska: A jak w te przestrzenie wpisuje się ciało?

 

Amprimoz: Na wiele sposobów. W moich projektach często łączę wideo z ruchem. Chciałam, żeby ruch przybierał tu raczej proste formy, takie jak na przykład chodzenie. Starałam się wyobrazić sobie in situ sceny, z tańcem i muzyką, ale zawsze w dialogu z codziennością i prostotą. Na przykład rzeźby na dziedzińcu (M. Abakanowicz Nierozpoznani – przyp.) sprawiły, że chciałam zobaczyć przy nich ludzi naśladujących te same pozy, próbujących chodzić. Przypominało to chwilami swego rodzaju grę, dziecięcą zabawę.

 

Kostiumy również były pewnym nawiązaniem, łączącym ciało z przestrzenią. Odnosiły się do historii tych miejsc, do konkretnego okresu, dobrze więc było je wykorzystać. Nie chciałam jednak z ich pomocą odtwarzać scen czy sytuacji z przeszłości – chciałam pozostać w teraźniejszości.

 

Lissowska: Czyli poszczególne sceny kształtują się dopiero na miejscu, w dialogu z konkretną przestrzenią? Czy mogłabyś opowiedzieć więcej o tym procesie, poszukiwaniu „indywidualnego języka” dla tych miejsc?

 

Amprimoz: Za każdym razem wyglądało to nieco inaczej. Na przykład w Zamku zaczęłam od zwiedzania z przewodnikiem, starałam się dowiedzieć jak najwięcej o tym, co się tu wcześniej wydarzyło. Później spacerowałam po Zamku sama, przyglądając się detalom. Czasem nasuwały mi one wyobrażenia scen i próbowałam w myślach ułożyć konkretny kadr. Sam kostium również bywał inspiracją. Starałam się nawiązywać nie tylko do historii miejsca, ale też do „małych historii” jego pracowników. A czasem impulsem były jedynie przestrzeń i światło. Tak na przykład powstała scena, którą nagraliśmy w wieży, pod samym dachem. Światło przenikało tam przez pył, wzbijany w powietrze ruchem tancerki. Samo wyobrażenie sobie wszystkich tych scen przyszło dość szybko.

 

Lissowska: A jak wyglądało to w Brukseli i Val da Marne?

 

Amprimoz: Kiedy przyjechałam do Brukseli, w Les Brigittines odbywał się właśnie festiwal tańca. Było tam więc mnóstwo ludzi – publiczność, artyści i pracownicy – miejsce tętniło życiem. Postanowiłam po prostu zaczerpnąć po trochu z tego wszystkiego, co się działo. Poza tym, ze względu na historię Les Brigittines zależało mi też na kostiumie zakonnicy, a ich zdobycie okazało się niełatwe. Na szczęście udało nam się wypożyczyć dwa z teatru, ale tylko na jeden dzień, musieliśmy więc szybko podejmować decyzje – od czego zacząć? Co zrobić?

 

Te kostiumy miały jednak ogromną siłę wyrazu. Już sam prosty spacer w nich nasuwał pomysły i przekazywał tak wiele informacji, że była to prawie gotowa część pracy. Po tym doświadczeniu  miałam już wiele scen ukształtowanych w myślach.

W Val da Marne było zupełnie inaczej. Podczas mojego pobytu odbywały się głównie próby do spektaklu tanecznego. Moja praca tam miała raczej charakter dokumentalny. Sporo materiałów zebraliśmy podczas rozmów z dawnymi pracownikami cegielni, głównie ich wspomnienia na temat tego miejsca. W filmie na przykład pojawia się wypowiedź starszej kobiety z Włoch, której mąż był jednym z pracowników. Tym razem też dużo pracowaliśmy z tekstem.

 

Lissowska: Podobnie ukierunkowane społecznie projekty realizowałaś już wcześniej, prawda?

 

Amprimoz: Tak, było to raczej antropologiczne podejście, które łączyłam z filmami tanecznymi. Jest to rodzaj pracy, który naprawdę lubię i który chciałabym kontynuować. Taka możliwość wymiany myśli, doświadczeń, poznania różnych perspektyw jest niezwykle wzbogacająca. Czuję, że dzięki temu naprawdę spotykam ludzi, i naprawdę spotykam miejsca.

 

Lissowska: A co oznaczają dla Ciebie metamorfozy?

 

Amprimoz: To bardzo wdzięczny temat, który pozwala odnieść się do wielu różnych wyobrażeń. W moim filmie były to oczywiście przede wszystkim Metamorfozy Owidiusza. Jednak metamorfoza sama w sobie jest tym, z czego zawsze czerpie się w pracy artystycznej. W zasadzie robimy to codziennie – przekształcając rzeczywistość.

 

Lissowska: Dziękuję za rozmowę.

 

 

Rozmowa odbyła się w kontekście festiwalu kończącego międzynarodowy projekt „Metamorphoses”, którego organizatorem było Centrum Kultury „Zamek”,  a partnerami: Centrum Rozwoju Choreografii La Briqueterie w Val de Marne oraz les Brigittines w Brukseli. Projekt „Metamorfozy” otrzymał wsparcie Komisji Europejskiej w ramach Programu Kultura.

 

http://metamorphoses2014.wordpress.com

Więcej

 

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close