Po spektaklowym weekendzie, otwierającym XI Gdański Festiwal Tańca, przyszedł czas na Solo Dance Contest i ostatnią część Festiwalu. Przez cztery dni konkursu (10-13 czerwca) zaprezentowano ponad dwadzieścia prac.Jury (Magdalena Reiter, Marie Kinsky, Guy Cools, Peter Svenzon, Rodolpho Leoni) do ścisłego finału wybrało sześć etiud, z których niemal wszystkie były wykonywane przez ich choreografów/fki. Zróżnicowanie preferencji artystycznych jurorów i jurorek oraz ich relacji z tańcem (od wykonawczej i kreacyjnej, przez kuratorską, pedagogiczną, producencką, po krytyczną) pozwoliły wyłonić urozmaicony zestaw prac. Można było zauważyć wyraźną rozpiętość między tymi opartymi na introspektywnej cielesności i tymi bardziej ekstrawertycznymi.

Wersja do druku

Udostępnij

Prezentacje Solo Dance Contest 2019 – decyzje jury

Po spektaklowym weekendzie, otwierającym XI Gdański Festiwal Tańca[i], przyszedł czas na Solo Dance Contest i ostatnią część Festiwalu. Przez cztery dni konkursu (10-13 czerwca) zaprezentowano ponad dwadzieścia prac.[ii] Jury (Magdalena Reiter, Marie Kinsky, Guy Cools, Peter Svenzon, Rodolpho Leoni) do ścisłego finału wybrało sześć etiud, z których niemal wszystkie były wykonywane przez ich choreografów/fki. Zróżnicowanie preferencji artystycznych jurorów i jurorek oraz ich relacji z tańcem (od wykonawczej i kreacyjnej, przez kuratorską, pedagogiczną, producencką, po krytyczną) pozwoliły wyłonić urozmaicony zestaw prac. Można było zauważyć wyraźną rozpiętość między tymi opartymi na introspektywnej cielesności i tymi bardziej ekstrawertycznymi.

Pierwsze miejsce zdobył Daniel Morales[iii] za Invisible – skupioną etiudę choreograficzną, nasyconą wyrazistą obecnością sceniczną tancerza. Pierwsza część solo jest łagodna: to bardzo płynne i lekkie pokonywanie po spiralnej ścieżce diagonalu sceny, ze swobodną zmianą poziomów. W drugiej części tancerz porusza się z większym wysiłkiem, tracąc wcześniejszy spokój i płynność, jego ciało usztywnia się, a ruch staje się rwany. Powstaje wrażenie zmagania i próby powrotu poprzedniego stanu, zachowanego we wspomnieniu, ale chwilowo niedostępnego. Invisible to praca bardzo introspektywna i nastrojowa, starannie wykonana i oparta na dużej świadomości ciała. Podobny, somatyczno-techniczny charakter miała praca Silverline w choreografii Artura Bieńkowskiego. Tancerka, Wiktoria Reszka (której jury przyznało nagrodę specjalną), starannie wykonuje wymagające sekwencje taneczne, eksponujące jej elastyczność, siłę i szerokie zakresy ruchowe. Kompozycją rządzi logika relacji z kostiumem: poszczególne pozycje ciała generują różne kształty obszernej różowej bluzy, którą tancerka ma założoną na obcisły, wzorzysty kombinezon. Być może luźne ubranie jest metaforą nie do końca zrzuconej młodzieńczej skóry, która już wkrótce odsłoni pełny potencjał dorosłej artystki.

Drugą i trzecią nagrodę przyznano pracom silnie uteatralizowanym. One more drama Marie Klemm można postrzegać jako swoisty taneczny stand-up. Artystka prezentuje kolejne scenki, dla których wspólnym mianownikiem jest ukazane w komediowy sposób poczucie niewygody. Kilka razy zakłada i zdejmuje tę samą sukienkę, próbuje bawić się na dyskotece, na której muzyka zmienia się zbyt szybko, by dało się znaleźć w niej przyjemność… Kobieta stara dopasować się do rzeczywistości, ale bez skutku. Liczne repetycje wywołują wrażenie rutyny, w którą uwikłana jest bohaterka, a ekspresyjna gra aktorska pomaga wykreować postać o bogatym i chaotycznym życiu emocjonalnym. Trzecie miejsce i nagrodę publiczności otrzymał Yotam Peled za całkowicie odmienną, ponurą etiudę: Boys don’t cry, solo poruszające temat opresyjności wynikającej z konwencjonalnej koncepcji męskości. Praca zbudowana jest na opozycjach. Męski głos, powtarzający hasła-postulaty: strong, fearless, loyal, never soft, ustępuje miejsca delikatnej piosence śpiewanej przez tancerza, militarny charakter ruchu stopniowo mięknie, a schludny zestaw złożony z koszuli i spodni, zostaje zastąpiony liryczną sukienką. Ten manifest wrażliwości jest może nieco dosłowny, ale z pewnością spójny i konsekwentny.[iv]

Do finału weszły jeszcze dwie bardzo interesujące prace, ale znalazły się poza podium. Krystyna in flamenco mood Katarzyny Myrdy to pomysłowe splecenie ruchu i dźwięku ze – zdawałoby się – dość odległych od siebie estetyk. Tymczasem muzyka flamenco (i inne dźwięki o perkusyjnym charakterze, jak stukot obcasów) znakomicie współgra z tańcem współczesnym czy ruchem codziennym. Solo to świadczy o bogatej wyobraźni kompozycyjnej choreografki i jej dużej wrażliwości emocjonalnej. Z kolei Dance bitch dance Ivana Strelkina to praca tyleż fascynująca, co przygnębiająca. Szczupły, mocno umięśniony tancerz precyzyjnie wykonuje pulsacyjną choreografię, lecz jego wyraz twarzy pozostaje w całkowitym oderwaniu od tańca. Choć mimika ujawnia, że artysta odczuwa zmęczenie, strach, rezygnację, jego ciało bezbłędnie realizuje kolejne zadania. Etiuda jest udanym psychologiczno-politycznym komentarzem do warunków pracy w tańcu i wymagań zawodu.

Prezentacje spektakli – wieczór węgierski i Pink Mama Theatre

Wieczór 15 czerwca poświęcono twórczości węgierskiej. Jako pierwsze zaprezentowano solo Volitant Rity Góbi. Artystka w obcisłym czarnym kostiumie stoi na tle białej ściany wewnątrz dużego trójkąta, wyrysowanego na podłodze. Dwukolorowy zestaw barw uwyraźnia kontury ciała tancerki, która w skupieniu wykonuje gęsto utkane, drobne, izolowane ruchy. Po chwili zaczyna kreować iluzję: zwrócona do nas tyłem, ukrywa głowę między ramionami i przybiera pozy stwarzające wrażenie wprawdzie organicznych, ale niemal pozaludzkich bio-obiektów. Lśniąca jak lustro podłoga odbija skręcone ciało, przez co powstaje złudzenie patrzenia na kalejdoskopowe mozaiki, co jakiś czas zwielokrotnione cieniem tancerki. Po pewnym czasie artystka powraca do swojej ludzkiej postaci i wchodzi w głęboką relację z przestrzenią, eksplorując ją według sobie tylko znanych reguł. Choć nie da się ich zdeszyfrować, pochłaniają uwagę jak zagadka logiczna w obcym języku. Działaniom tancerki towarzyszą mechaniczne dźwięki, tworzące skomplikowany rytm, który współtworzą zmiany światła, niekiedy kreujące iluzję nagości lub zmiany koloru skóry na głęboką czerń. Warstwa akustyczna jest tak sugestywna, że umysł przyzwyczajony do jej korelacji z ruchem niemal nie zauważa, gdy zapada cisza. Obserwacja działań ciała pozwala wyobrazić sobie dalszy ciąg dźwięków, które już umilkły: stuki, pozytywkowe brzęki, szumy. W Volitant warstwa ruchowa, dźwiękowa i świetlna perfekcyjnie ze sobą współpracują, tworząc rodzaj matematycznego poematu

Rita Góbi pojawiła się na Solo Dance Contest z pracą Don’t Fuss! już w 2015 roku. Nie zdobyła nagrody, ale dwa lata później została zaproszona na festiwal ze spektaklem Counterpoint, powstałym we współpracy z Andreą Miltnerovą. Dzięki temu poznała Ruri Mitoh – Japonkę, zwyciężczynię konkursu w 2017 roku. Znajomość ta zaowocowała stworzeniem wspólnego spektaklu Freestyle, pokazanego na zakończenie węgierskiego wieczoru XI GFT. Choreografki są do siebie bardzo podobne: wzrost, budowę ciała, a nawet typ motoryki mają niemal identyczne. W spektaklu pogłębiają to wrażenie: ubrane w szorty i koszulki o takim samym kroju, z włosami ukrytymi pod czepkami pływackimi, są nie do odróżnienia. Scenę przecinają dwa pasy, wyznaczone wyklejonymi na czarnej podłodze białymi liniami i przywodzące na myśl tory na basenie. W tej przestrzeni tancerki w kostiumach o intensywnych, czystych kolorach eksplorują różnego rodzaju ruch sportowy: pływanie, biegi, sztuki walki. Tworzą iluzje, układając się w kształty przywodzące na myśl różne, w tym intymne, części ciała, tańczą „w towarzystwie” swoich cieni – kilku dodatkowych tancerek. Bawią się także geometrią, komponując swoje ciała w symetryczne i asymetryczne konfiguracje, mogące kojarzyć się z pływaniem synchronicznym. Nawiązują do sportowych zmagań, ale są samowystarczalne – nie potrzebują punktacji, ani tabeli wyników. Emanują czystą radością, a ich koleżeńska relacja nie ma wymiaru rywalizacji. Aspekt zabawy wprowadzony jest także w warstwie dźwiękowej, złożonej z wydawanych przez tancerki dźwięków, mogących kojarzyć się z estetyką rozrywkowych filmów animowanych.

Freestyle i Volitant powstały przy użyciu bardzo podobnych środków. Sugestywne zaznaczenie swojego miejsca w przestrzeni za pomocą linii prostych, kreacja iluzji optycznej, dehumanizacja ciała, zwielokrotnianie obrazu, ścisła relacja ruchu z dźwiękiem i światłem, wyrazistość kolorystyczna – w każdym spektaklu przyniosły jednak zupełnie inny efekt. Solo jest surowe, niemal ascetyczne, a duet, przy całej swojej precyzji, żywiołowy i komiczny. Warto oglądać te dwa tytuły w ramach jednego wieczoru, dzięki czemu można docenić różne odsłony talentu Góbi.

Pomiędzy strukturalnym wierszem a dowcipnym show umieszczono duet The Station w choreografii Ferenca Fehéra, w wykonaniu autora i Dávida Mikó. Początkowo scena jest ciemna, a z głośników dobiegają niezrozumiałe, nieco upiorne szepty. Mrok nieznacznie rozjaśnia się. Scenę wypełniają kłęby dymu, a w pionowym snopie światła ukazuje się dwóch mężczyzn. Nie wiadomo, czy jasny krąg wyznacza granicę ich schronienia, czy pułapki. Są w ciągłym ruchu: biegną w miejscu i po wewnętrznym obwodzie koła, wszystko w idealnym synchronie. Ruch jest miękki i rozkołysany. Ta scena trwa tak długo, że powstaje hipnotyczny efekt bezczasowości, a mężczyźni zdają się jednością. Gdy w końcu światło rozprasza się po całej scenie i muszą zmierzyć się z tym, co jest na zewnątrz kręgu – zaczynają się różnicować i zyskują indywidualne tożsamości. Pozostają w trudnej do przeniknięcia dla widzów relacji: na przemian zmagają się ze sobą i pomagają sobie. We wspieraniu się nie widać jednak życzliwości, tak jakby podniesienie kolegi po upadku czy podtrzymanie go, by umożliwić mu dalszy skok, płynęło z nużącego zobowiązania czy interesu, a nie z zaangażowania emocjonalnego. Z kolei w mocowaniu się nie ma agresji, ani wyraźnej woli zwycięstwa, dostrzec tu można raczej zniecierpliwienie niż determinację. Nawet bardziej brutalne sceny (jak „obgryzanie” ciała) nie sprawiają wrażenia bardzo dramatycznych. Powstaje obraz wymuszonego braterstwa, unii zbudowanej na rutynie. W spektaklu mowa jednak o czymś więcej niż tylko relacje międzyludzkie. Pod koniec jeden z tancerzy wykonuje solo, podczas którego porusza się jak lalka na niewidocznych sznurkach.[v] Ten zabieg sugeruje obecność siły wyższego rzędu i wnosi kontekst manipulacji, który powróci jeszcze jako próba poruszania „martwym” ciałem jednego z tancerzy przez drugiego. Być może więc przygnębiająca relacja nie jest efektem indywidualnych wyborów i predyspozycji, a uwarunkowań społecznych, w jakich jednostki funkcjonują.

Na zakończenie XI GFT 16 czerwca zaprezentowano Fashion Sławka Bendrata i Dominika Krawieckiego.[vi] Spektakl posługuje się charakterystycznym językiem ruchowym, często stosowanym w spektaklach ich zespołu Pink Mama Theatre: zautomatyzowanym, zacinającym się, pełnym repetycji i izolacji, przywodzącym na myśl mechaniczne lalki, a więc uruchamiającym kontekst sztuczności. Specyficzna jest również obecność sceniczna performerek i performerów, sprawiających wrażenie odizolowanych od widowni, bez reszty zanurzonych w wewnętrznym świecie spektaklu. Fashion poddaje refleksji tematykę przemysłu modowego. Zwraca uwagę na jego aspekty etyczne – takie jak wyzysk osób zatrudnianych w nieludzkich warunkach za symboliczne stawki, żerowanie na ubóstwie – i na ekologiczne konsekwencje nadprodukcji i konsumpcjonizmu. Uwypukla przemocowy i seksistowski charakter sesji reklamowych oraz przedmiotowe traktowanie modelek i modeli, a także kult jednostek uznawanych za szczególnie utalentowane. Fashion przywołuje postać projektanta Karla Lagerfelda, w którego wciela się jeden z performerów, monologujący na projekcjach wideo i wchodzący w interakcje z tancerzami na scenie. Zachowania i wypowiedzi dyrektora artystycznego domu mody Chanel są mieszanką cynizmu i elitaryzmu, którymi nasycony jest przemysł modowy. Spektakl piętnuje nierówności społeczne o podłożu rasowym i ekonomicznym, czyniąc to dosyć wnikliwie i starając się uniknąć dosłowności (nie zawsze z powodzeniem). W finale znienacka pojawia się obraz świata à rebours: naga (niezależna od mody?) performerka staje na rękach i śpiewa utwór, który dedykuje wszystkim osobom podlegającym systemowym opresjom. Publiczność zostaje poproszona o pomoc w utrzymaniu tancerki w pionie, co działa integrująco i mimo smutnych konstatacji spektaklu, pozwala mieć nadzieję na odwrócenie destrukcyjnych trendów społecznych.

XI Gdański Festiwal Tańca

Na pierwszą część XI GFT złożyły się emocjonalno-estetyzujące spektakle: psychologizujące Motus Animi Continuus Ewy Wycichowskiej i KaruzeJa Kon Temporary Project, dyskutujące z tradycją Rite of Spring Orly Portal i futurystyczny Post Anima Opinion Public. Zakończenie Festiwalu wypełniły spektakle o charakterze mniej emocjonalnym, a bardziej intelektualnym. Prace Rity Góbi zwracały uwagę swoją analitycznością, co nie musi automatycznie oznaczać skrajnej powagi – jej duet z Ruri Mitoh skrzył się przecież komizmem. Ferenc Fehér i Pink Mama Theatre zaprezentowali zaś wypowiedzi o wymowie politycznej. Można powiedzieć, że na początku Festiwalu przyglądano się Soma et Anima (jak brzmiało hasło kuratorskie XI GFT) w perspektywie przeżyć i uczuć, a na końcu – w perspektywie myśli i odpowiedzialności.

Stopki opisywanych spektakli

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 


[i] Relację z pierwszej części Festiwalu zob. na taniecPOLSKA.pl: http://www.taniecpolska.pl/krytyka/640 [dostęp: 25 lipca 2019].

[ii] Kolejne dni były na bieżąco relacjonowane przez Mirosława Barana na fan page’u Festiwalu: https://www.facebook.com/pg/gdanskifestiwaltanca/notes/?ref=page_internal [dostęp 16 lipca].

[iii] W konkursie Solo Dance Contest 2017 Morales zdobył drugie miejsce za etiudę IRM Vol. 1.

[iv] Warto zaznaczyć, że na polskiej scenie tańca temat opresyjnych wzorców męskości poruszał ostatnio spektakl Bromance Michała Przybyły i Dominika Więcka (opieka dramaturgiczna: Anna Królica). Dla taniecPOLSKA.pl spektakl recenzowała Regina Lissowska-Postaremczak: http://www.taniecpolska.pl/krytyka/585 [dostęp: 25 lipca 2019].

[v] Ta scena łatwo może skojarzyć się ze spektaklem Morgan and Freeman Ferenca Fehéra, zaprezentowanym na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Tańca Zawirowania w 2018 roku.

[vi] Autorka relacji nie oglądała spektaklu podczas XI GFT; zna go z prezentacji 13 czerwca 2019 w Centrum Sztuki Tańca w Warszawie.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Wiktoria Reszka „Silverline” – chor. Artur Bieńkowski. Fot. Jan Rusek
Marie Klemm „One more drama”. Fot. Jan Rusek
Yotam Peled „Boys don’t cry”. Fot. Jan Rusek
Ivan Strelkin „Dance bitch dance”. Fot. Jan Rusek
Katarzyna Myrda „Krystyna in flamenco mood”. Fot. Jan Rusek
Rita Góbi „Volitant”. Fot. Paweł Wyszomirski
Rita Góbi, Ruri Mitoh „Freestyle”. Fot. Paweł Wyszomirski
Ferenc Fehér, Dávid Mikó „The Station”. Fot. Paweł Wyszomirski
Ferenc Fehér, Dávid Mikó „The Station”. Fot. Paweł Wyszomirski

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close