Ostatnie dni VII Gdańskiego Festiwalu Tańca przyciągnęły do Klubu Żak ogromną publiczność. Program jednego z najciekawszych festiwali na taneczno-teatralnej mapie Polski, tym razem skomponowany przez Joannę Czajkowską i Marię Miotk, wart był uwagi – w jego ramach znalazły się spektakle zarówno rodzime, jak i zagraniczne. Program okazał się bardzo ciekawy, z ambicją do zaprezentowania odmiennych, często skrajnie różnych technik, stylów, a przede wszystkim rozmaitych strategii konstruowania dzieła teatralnego, którego podstawowym sposobem komunikacji z widzem jest szeroko rozumiany taniec. Te ambicje można śmiało uznać za zrealizowane.

Wersja do druku

Udostępnij

Ostatnie dni VII Gdańskiego Festiwalu Tańca przyciągnęły do Klubu Żak ogromną publiczność. Program jednego z najciekawszych festiwali na taneczno-teatralnej mapie Polski, tym razem skomponowany przez Joannę Czajkowską i Marię Miotk, wart był uwagi – w jego ramach znalazły się spektakle zarówno rodzime, jak i zagraniczne. Program okazał się bardzo ciekawy, z ambicją do zaprezentowania odmiennych, często skrajnie różnych technik, stylów, a przede wszystkim rozmaitych strategii konstruowania dzieła teatralnego, którego podstawowym sposobem komunikacji z widzem jest szeroko rozumiany taniec. Te ambicje można śmiało uznać za zrealizowane.

 

Pierwszym spektaklem piątkowego wieczoru były francuskie Bitwy (DéBaTailles Compagnie Propos) – ciekawy, bardzo żywiołowy mariaż tańca współczesnego, ludowego, hip-hopu i ewolucji cyrkowych. Ponadto  zaskakujący prostotą pomysł fabularny – pięciu mężczyzn w eleganckich garniturach rozmawia. Dyskutuje, wykłóca się, przepycha, walczy na śmierć i życie. I znów rozmawia. A wszystko to przy momentami wręcz dzikim akompaniamencie, granym na żywo przez trzech muzyków. W tym spektaklu doskonałość techniki nie jest najistotniejsza. Łącząca style i nieustannie testująca wytrzymałość i możliwości ludzkiego ciała choreografia służy przede wszystkim do zaprezentowania kalejdoskopu emocji. Opowieść o – na przemian – walczących, spiskujących i współpracujących ze sobą bohaterach można odczytywać rozmaicie. W kontekście, społecznym, politycznym, ewolucyjnym. Bez obaw o nadinterpretację można zobaczyć w niej również traktat o tańcu. U źródeł spektaklu Compagnie Propos leży fascynacja tradycją tańca jako sztuki, ale też i tańca rozumianego jako czysta rozrywka. Reżyser i choreograf Denis Plassard zawarł w swoim przedstawieniu inspiracje czerpiące z różnych definicji tańca i rytuałów z nim związanych. Oprócz koncepcyjnego eklektyzmu, Bitwy uwodzą humorem. Potężny ładunek ironii zmiksowany został tu z typowym dla Francuzów dowcipem. Louis de Funès i Bourvil – odbicia ikon francuskiego żartu można było niejednokrotnie zobaczyć w bohaterach przedstawienia.

 

Zaprezentowany tego samego wieczoru Kwartet męski estetycznie zajmował przeciwny francuskim Bitwom biegun. Tancerze Tomasz Foltyn, Paweł Konior, Piotr Skalski i muzyk Marcin Janus przygotowali spektakl, który na tle wcześniejszego przedstawienia zdawał się ruchowo dość powściągliwy. Kwartet Męski to modelowy wręcz przykład  improwizacji ruchowej i improwizacji kontaktowej– pełnej podtrzymywań, podnoszeń i przeniesień, dopełnionych elektronicznymi kompozycjami. Spektakl stanowi właściwie ciąg improwizowanych sekwencji, uzupełnianych często (auto)ironicznymi komentarzami – wspomagającymi, objaśniającymi, ale i bezlitośnie obnażającymi proces tworzenia. Improwizacja jest zresztą w tym przypadku punktem wspólnym zainteresowań wszystkich twórców Kwartetu męskiego.

 

Ten intrygujący teatralny eksperyment przede wszystkim bada performatywny wymiar tańca. W myśl postulowanej przez Arnolda Berleanta[1] nowej estetyczności, która tradycyjny podział na twórcę i odbiorcę, artystę i dzieło w odniesieniu do współczesnych działań artystycznych  uznaje za nieadekwatny, teatr tańca uznać należy za estetyczne pole, przestrzeń swobodnej wymiany [1]. Kwartet męski koncepcyjnie i formalnie wpisuje się w takie postrzeganie teatru tańca. Artyści, po pierwsze, wyraźnie akcentują własną cielesność, ujętą jako instrumentarium tworzenia sztuki. Po drugie – to akcentowanie wymierzone jest też w naszą, widzów, cielesność. W finale spektaklu jesteśmy zaproszeni do wspólnego tańca, który, jak chce Berleant, ma zwiększyć intensywność i jakość naszego doświadczania sztuki.

 

Pokazana w sobotę Volta Polskiego Teatru Tańca rozpoczyna się od olśniewającego plastycznie, niepokojącego obrazu – zuniformizowani tancerze stoją w równym rzędzie naprzeciw widowni. Białe kombinezony i przysłaniające oczy gogle, prócz intensywnego wrażenia identyczności, wyzwalają  ciągi skojarzeń. Dehumanizacja, zamknięcie, relacyjna atrofia. Tan zabieg  ujednolicenia wszystkich bohaterów niesie ciekawe konsekwencje – oglądając kolejne fragmenty spektaklu, zderzenia grupy i jednostki, różnych wspólnot i pojedynczych postaci, myślimy o przestrzeni eksperymentu, testu. Chyba słusznie, bo rozgrywane w różnych konfiguracjach partie spektaklu stanowią rodzaj (chwilami archetypicznej) prezentacji międzyludzkich związków, rozmaitych interakcji, relacyjnych zależności. Poszczególne postaci wydają się przy tym płynnie przechodzić z jednej tożsamości w drugą, jakby białe kombinezony kryły w sobie cielesności „przechodnie”, bezwolnie przyjmujące kolejne wcielenia. Volta  jest formą „eksperymentu w eksperymencie”. Odstająca wyraźnie od pozostałych poprzez inaczej zaakcentowaną fizyczność kobieca postać nieustannie narusza tworzącą się pajęczynę zależności. Wprowadza jeszcze większy niepokój, odsłaniając ciemną głębię kolejnych obrazów.

 

Choreograficznie Volta łączy w sobie czułość i brutalność, doskonale oddaje niejasny, dwuznaczny moralnie, ufundowany na sprzecznościach świat i jego bohaterów – rozpaczliwie pragnących bliskości i paraliżowanych lękiem przed nią. Układy ruchowe są tu bardzo precyzyjne, prowadzone z uwzględnieniem najdrobniejszych szczegółów – liczy się każde drgnienie ciała.

 

Otwarty finał spektaklu (taki charakter zakończenia sugeruje zresztą sam tytuł) potwierdza domysły, które rodzą się i umacniają przez cały czas jego trwania. Sterylna przestrzeń emocjonalnego eksperymentu jest zawsze „odkażona” tylko z założenia, tylko teoretycznie. Znakomity formalnie, frapujący znaczeniowo spektakl Andrzeja Adamczaka od początku zawiera w swojej konstrukcji jakąś tajemnicę, wplecioną pomiędzy narracją, niepokojącą dwuznaczność. Finał przedstawienia nie pozwala o tym niedopowiedzeniu zapomnieć.

 

Stalking Paradise, powstały ze współpracy Lubelskiego Teatru Tańca, Pracowni Fizycznej oraz choreografów Külli Roosny i Kennetha Flaka, otwierają efektowne, okalające scenę wizualizacje. Obrazy nieba i naturalnej zieleni budują przestrzeń pierwotną, poprzedzającą ludzkie istnienie. Słowo pojawia się w tym świecie na zasadzie kontrapunktu dla pozbawionej dwuznacznych naddatków natury. Wiara – to słowo odmieniane jest w spektaklu przez wszystkie przypadki, wokół niego zbudowana zostaje  przestrzeń ruchu. Ten zaś jest tutaj nasycony dużą świadomością, pozbawiony niepotrzebnych gestów. Spokojny, wyciszony, niezwykle płynny. Opozycyjny wobec wszystkich trywialnych, płytkich znaczeń, które współczesność wtłacza w definicję słowa podjętego przez Lubelski Teatr Tańca. Taniec jest w tym przedstawieniu językiem pozbawionym niedomówień, niejasności, nieporozumień. Nie ma w nim wrzasku, nerwowości, kompulsywności. Stanowi rodzaj komunikacyjnej platformy, przestronnej, o otwartym horyzoncie. Umożliwiającej dialog.

 

Drugą przestrzenią międzyludzkiej komunikacji jest w tym spektaklu słowo. Drażniące niedokładnością, dosadnością, rażące banałem. Niedoskonałe, będące nośnikiem sprzecznych wewnętrznie, wykluczających się znaczeń. To ono wypacza wiarę, która w swej istocie doskonale się bez niego obywa. Teatralny esej, bo takim mianem Stalking Paradise  można dość śmiało określić, bardzo mocno pokazuje proces trywializacji pojęcia, ale i mylenia go z innymi. Mylimy wiarę z przyzwyczajeniami, powtarzanymi frazesami, z pragnieniami i ambicjami. Mamy też wobec niej pewne oczekiwania. Przywołanie Stalkera Andrieja Tarkowskiego włącza w definicję wiary pragnienia, którymi często bywa ona motywowana.

 

Ostatnią prezentacją tegorocznej edycji gdańskiego festiwalu był spektakl You chorwackiego zespołu Zagreb Dance Company. Enes Kišević to chorwacki poeta, Robert Kurbaša – aktor, który zinterpretował jego tom Słońce, wiatr i ty. Ta interpretacja stała się dla chorwackiego zespołu bazą spektaklu – niezwykle intymnej, kameralnej opowieści o związku dwojga ludzi na przestrzeni całego ich istnienia.

 

You pełne jest symbolicznych gestów, z powtarzającym się kilkukrotnie motywem drogi, ścieżki. Początek przedstawienia zachwyca warstwą wizualną. Widzimy dwie, siedzące na krzesłach postaci – Kobietę i Mężczyznę. Obserwujemy formowanie się ludzkich istot, ich wkraczanie w świat. Spokojna, bardzo subtelna choreografia pełna jest tu ciekawych rozwiązań technicznych. Narodziny odbywają się w chmurze białego pyłu. Wysypywany przez tancerzy puder unosi się nad sceną przez cały czas trwania spektaklu, oni sami są nim grubo pokryci. Ten prosty, ale efektowny zabieg powoduje swoiste odrealnienie tego, co obserwujemy na scenie.

 

Po chwili postacie ruszają naprzód. Mozolnie, metodycznie prą do przodu, wzajemnie sobie przy tym pomagając. Od początku funkcjonują jako osobne byty, ale ich symboliczna nierozerwalność jest nieustannie podkreślana. Na podobnej zasadzie budowana jest też choreografia, która wykorzystuje ciągłe zespolenie, wzajemne przelewanie się ciał, czerpanie z siły drugiego, ale i oddawanie własnego ciała drugiemu, nieustanne splatanie dłoni. Najbardziej efektowną sceną jest ta, w której Kobieta ubiera długą spódnicę i staje na ramionach Mężczyzny. Spódnica zasłania większość jego ciała, dzięki czemu tancerze sprawiają wrażenie jednej postaci – jednego organizmu, złączonego w idealnie zsynchronizowanym tańcu.

 

Cykliczność świata i ludzkich losów jest w tej opowieści przedstawiona w przepięknej wizualnie scenie tańca Kobiety. W zasłaniającej stopy spódnicy krąży ona raz za razem po scenicznych deskach, a ścieżka, którą pokonuje układa się w kształt okręgu. Monotonny, hipnotyzujący ruch przywodzi na myśl cykliczność wszystkich zjawisk na Ziemi i poza nią. Zmieniających się pór roku, krążącego Księżyca, obrotów Ziemi, powtarzalności etapów składających się na każde istnienie.

 

You kończy poetycka prezentacja wideo. Widzimy tancerzy w zupełnie innej choreografii, tańczących we wnętrzu zamkniętego pomieszczenia. W ten sposób otrzymujemy swoisty rewers tego, co oglądaliśmy na scenie.

 

Chorwacki spektakl trwa zaledwie pół godziny. Jak się okazuje, tyle czasu potrzeba  na opowiedzenie losów pary ludzi. W moim osobistym rankingu You jest jednym z trzech najlepszych spektakli tegorocznego festiwalu. Skromny, lecz niezwykle efektowny, pozbawiony jakichkolwiek niepotrzebnych elementów, czy ozdobników. Imponujący niebanalnymi rozwiązaniami technicznymi, bez zbędnych słów.

 

Przedstawienia zaprezentowane w ramach VII edycji Gdańskiego Festiwalu Tańca  można potraktować jako swego rodzaju „ściągawkę” ze współczesnego teatru tańca – jego technik, stylów, ale przede wszystkim strategii tworzenia go. Co więcej – podobne wydarzenia jak trójmiejski festiwal przynoszą skondensowany obraz teatru tańca w ogóle. Tegoroczną edycję można uznać za jego bardzo budujący wizerunek.

 

 Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

VII Gdański Festiwal Tańca, 5 – 14.06.2015

Compagnie Propos

DéBaTailles

choreografia i reżyseria: Denis Plassard

wykonanie: Nicolas Bachet, Xavier Gresse, Sylvain Julien, Jim Krummenacker, Vincent Martinez

premiera: 11.2008

 

Kwartet męski

koncept i wykonanie: Tomasz Foltyn, Paweł Konior, Piotr Skalski, Marcin Janus (muzyka)

premiera: 28.02.2014

 

Polski Teatr Tańca

Volta

choreografia: Andrzej Adamczak

wykonanie: Urszula Bernat-Jałocha, Artur Bieńkowski, Paulina Jaksim, Zbigniew Kocięba, Kornelia Lech, Paweł Malicki, Marcin Motyl, Paulina Wycichowska

premiera: 7,8.12.2013

 

 

Lubelski Teatr Tańca

Stalking Paradise

choreografia, koncept: Külli Roosna, Kenneth Flak

wykonanie: Beata Mysiak, Anna Żak, Ryszard Kalinowski, Wojciech Kaproń, Aleksandra Łaba, Wojciech Łaba

premiera: 13.09.2014

 

 

Zagreb Dance Company

You

choreografia, wykonanie: Aleksandra Mišić, Ognjen Vučinić

premiera: 12.12.2013

 

    

           

 

 

 

 

                

     



[1] Arnold Berleant, Prze-myśleć estetykę. Niepokorne eseje o sztuce, przeł. Maria Kurosiewicz, Tomasz Markiewka, Kraków 2007.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Compagnie Propos „DéBaTailles”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO
Compagnie Propos „DéBaTailles”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO
Compagnie Propos „DéBaTailles”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO
Tomasz Foltyn, Paweł Konior, Piotr Skalski, Marcin Janus „Kwartet męski”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Tomasz Foltyn, Paweł Konior, Piotr Skalski, Marcin Janus „Kwartet męski”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Tomasz Foltyn, Paweł Konior, Piotr Skalski, Marcin Janus „Kwartet męski”. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Polski Teatr Tańca „VOLTA” – chor. Andrzej Adamczak. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Polski Teatr Tańca „VOLTA” – chor. Andrzej Adamczak. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Polski Teatr Tańca „VOLTA” – chor. Andrzej Adamczak. Fot. Maciej Moskwa/TESTIGO.
Lubelski Teatr Tańca „Stalking Paradise” – chor. Külli Roosna i Kenneth Flak . Fot. Renata Dąbrowska.
Lubelski Teatr Tańca „Stalking Paradise” – chor. Külli Roosna i Kenneth Flak . Fot. Renata Dąbrowska.
Lubelski Teatr Tańca „Stalking Paradise” – chor. Külli Roosna i Kenneth Flak . Fot. Renata Dąbrowska.
Lubelski Teatr Tańca „Stalking Paradise” – chor. Külli Roosna i Kenneth Flak . Fot. Renata Dąbrowska.
Zagreb Dance Company „YOU”. Fot. Renata Dąbrowska.
Zagreb Dance Company „YOU”. Fot. Renata Dąbrowska.
Zagreb Dance Company „YOU”. Fot. Renata Dąbrowska.
Zagreb Dance Company „YOU”. Fot. Renata Dąbrowska.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close