Praca w kolektywie to nie tylko siostrzeństwo, braterstwo i owacje na stojąco – to również cała strefa mroku, gdzie rodzą się konflikty interesów, doskwiera niemożność realizacji indywidualnych celów i frustracja, która narasta wraz z upływem czasu, aż do chwili, gdy można westchnąć z ulgą: „Mamy to!”. Owe światło i mrok przybliża trójmiejski kolektyw Hertz Haus w składzie: Magdalena Kowala, Natalia Murawska, Joanna Woźna oraz Anna Zglenicka w najnowszym spektaklu Hate Haus. Do współpracy zaproszono choreografkę Ramonę Nagabczyńską, a premiera wyprodukowana przez Stowarzyszenie Córy Kultury miała miejsce 17 listopada 2024 roku w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku.

 

Wersja do druku

Udostępnij

Główną osią spektaklu są relacje oraz procesy zachodzące w kolektywie Hertz Haus – co istotne i zaskakujące, wyłącznie w nim. Twórczynie podkreślają, że ich zamiarem nie było mówienie o kolektywizmie w uniwersalnym ujęciu. Przewrotnie zdecydowały się na pewną hierarchiczność i w procesie twórczym oddały decydujący głos choreografce. Zawężenie tematu do konkretnej, stosunkowo młodej grupy jest o tyle ciekawe, że widz po obejrzeniu Hate Haus pozostaje z jej obrazem, naświetloną kliszą, jednak w moim odczuciu spektakl nie stawia otwartych pytań, które skłaniałyby do dalszych refleksji nad kolektywną współpracą w ogólnym wymiarze. Jak najbardziej przedstawiona jest tu kwestia współdziałania, zaangażowania, konfliktu między celami jednostkowymi a grupowymi, pokuszę się jednak o stwierdzenie, że ukazane zjawiska są już świetnie rozpoznane nie tylko przez osoby znające koncepcję dynamiki procesu grupowego i inne zagadnienia psychologii społecznej, ale również te, które mają po prostu za sobą doświadczenie pracy w zespole. Poruszam ten wątek z poczuciem niewykorzystania pełni potencjału spektaklu, choć przyjmuję, że wynika ono ze świadomej decyzji twórczyń. Ramona Nagabczyńska sięgnęła po wypracowaną na gruncie etnografii metodę obserwacji uczestniczącej, dążącej do jak najlepszego zobrazowania obserwowanej grupy społecznej. Metoda ta zakłada bezstronne zbieranie materiałów przez możliwie niewidocznego obserwatora, na wynik badań mają jednak wpływ jego wcześniejsze doświadczenia, refleksja oraz sama jego obecność, która wpływa na dynamikę grupy. Nagabczyńska zbudowała spektakl wokół cech najbardziej charakterystycznych dla Hertz Haus, korzystając również z własnych doświadczeń wieloletniego współtworzenia kolektywu Centrum w Ruchu. Zabrakło mi pójścia o krok dalej poza przedstawienie samego kolektywu – postawienia otwartego pytania, zaproszenia do dyskusji, emocjonalnego poruszenia. Spektakl świetnie dopełniła prowadzona po nim przez Agnieszkę Sprawkę rozmowa z artystkami, obawiam się jednak, że dla widzów, którzy w niej nie uczestniczyli Hate Haus pozostanie jedynie zaprezentowanym w bardzo ciekawy sposób wizerunkiem konkretnej grupy artystycznej, w której zachodzą powszechnie znane procesy.

Spektakl opiera się na kilku wyodrębnionych scenach i uporządkowanym, sugestywnym materiale choreograficznym. Bardzo doceniam przedstawienia zbudowane przejrzyście, zrozumiale dla osób niezwiązanych profesjonalnie ze światem tańca. Początkowa scena w wyraźny sposób wprowadza główny wątek, ułatwiając widzom odcięcie się od zgiełku teatralnego korytarza. Na środku sceny widzimy twór powstały ze splątanych ciał tancerek – ich dokładną liczbę poznamy dopiero za kilka minut, na tym etapie widzimy wyłącznie kończyny i plecy kilku osób. Z biegiem czasu figura zaczyna się poruszać, by po chwili rozpaść się, ukazując cztery tworzące ją indywidualności. Dobór rozwiązań choreograficznych dobrze przedstawia wyzwania, z jakimi w pracy mierzy się kolektyw, oraz filary, na których się opiera. Widzimy skomplikowane, statyczne układy ciał, których konstrukcja wymaga wzajemnego zaufania oraz działania z równą siłą wszystkich współtworzących je osób. Dysproporcje w zaangażowaniu choćby jednej z członkiń kolektywu powodują zachwianie i rozpad całej konstrukcji. Wymusza to nie tylko zachowanie skupienia i równowagi, ale też przyjęcie odpowiedzialności za pozostałe tancerki. Skłania również do refleksji, czy współpraca kolektywna może być w pełni sprawiedliwa, a każda z osób w równym stopniu obciążona. Jest to pewien ideał, do którego na scenie (domniemywam, że i w życiu) dążą artystki. Proces twórczy ukazany jest jako asynchroniczny, przebiegający w różnym tempie, wymagający dużej uważności – tancerki proponują swoje rozwiązania ruchowe, na które reagują pozostałe członkinie kolektywu. Reakcje są różne: od zaciekawienia i obserwacji, przez rezygnację i brak zaangażowania, po dostrojenie się i wypracowanie wspólnego rozwiązania. Spektakl kładzie również nacisk na ukazanie sytuacji trudnych, konfliktowych. Możemy zobaczyć pełne spectrum reakcji na konflikty: integrowanie różnych propozycji ruchowych, żeby wypracować wspólne rozwiązanie, tworzenie sojuszy o większej sile przebicia, eliminowanie osób zakłócających przyjętą przez grupę koncepcję (w spektaklu w postaci pantomimicznej sceny walki w slow motion). Między wykonawczyniami zachowana została równowaga zarówno pod względem czasu spędzonego na scenie, jak i stopnia skomplikowania choreografii, co dobrze współgra z tematem pracy kolektywnej.

Scenografia w spektaklu jest prosta, a jej głównym elementem jest oświetlenie, za reżyserię którego odpowiadał Jędrzej Jęcikowski. Światło towarzyszy artystkom na scenie, nie dominuje nad nimi. Ciekawym zabiegiem było użycie go w sposób zmieniający barwy kostiumów artystek. Te są pewnego rodzaju „odzieżą roboczą” – składają się z elementów typowych dla strojów treningowych, choć od nich odróżniają je żywe kolory, rzadziej spotykane na salach tanecznych. Muzyka przygotowana przez Qbę Janickiego świetnie podkreśla charakter procesu twórczego kolektywu, który jest asynchroniczny, chwilami chaotyczny, oparty na przenikaniu się różnych głosów. Popkulturowym uzupełnieniem warstwy muzycznej jest odśpiewana przez tancerki w końcowej scenie piosenka Aleją gwiazd Zdzisławy Sośnickiej, która pełni rolę nieco komicznego tła dla zażegnania konfliktu w kolektywie.

Cel spektaklu, jakim było przedstawienie kolektywu Hertz Haus, został osiągnięty – propozycja Nagabczyńskiej w zrozumiały, czasami zabawny sposób opowiada o tej grupie twórczej. Osoby spragnione przede wszystkim tańca współczesnego mogą być nieco rozczarowane – taniec w rozumieniu układów i popisów choreograficznych jest tu zaledwie jednym z wielu narzędzi, obok materiału czysto ruchowego, mówionego, a nawet pantomimicznego. Jednak wykorzystanie tak szerokiego wachlarza środków czyni spektakl przyjaznym dla widzów nieprofesjonalnych, co w mojej ocenie realizuje bardzo ważny cel, jakim jest tworzenie przedstawień dla różnych odbiorców. Tym samym przyczynia się do stopniowego umacniania pozycji tańca w Polsce.

Zdjęcie ze spektaklu „Hate Haus”, chor. Ramona Nagabczyńska. Fot. Dawid Linkowski

Zdjęcie ze spektaklu „Hate Haus”, chor. Ramona Nagabczyńska. Fot. Dawid Linkowski

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close