Plateau to płaskowyż, miejsce, gdzie równo jest aż po horyzont. Plateau to także moment podniecenia, na chwilę przed orgazmem. Edukacja również zna to pojęcie. Ucząc się języka, po opanowaniu pewnego zasobu słów i wiedzy, nagle przestajemy robić postępy. Flauta, a dokładnie plateau. Maciejowi Kuźmińskiego jako twórcy estetyka zdaje się nie wystarczać. Mocno zakorzeniony w europejskiej myśli filozoficznej i społecznej, szukającej rozumienia dla otaczających nas fenomenów, tworzy spektakle nie tylko zjawiskowe, ale także głęboko humanistyczne. Erudycja przełożona na język tańca przynosi ciekawe efekty artystyczne i pozwala widzowi nie tylko pozostać w bezpiecznej pozycji obserwatora, ale także zanurzyć się w głąb refleksji, zadając osobiste pytania o tożsamość, wartości, relacje i sposób istnienia w ponowoczesnej rzeczywistości.

Wersja do druku

Udostępnij

Plateau to płaskowyż, miejsce, gdzie równo jest aż po horyzont. Plateau to także moment podniecenia, na chwilę przed orgazmem. Edukacja również zna to pojęcie. Ucząc się języka, po opanowaniu pewnego zasobu słów i wiedzy, nagle przestajemy robić postępy. Flauta, a dokładnie plateau.

 

Spektakl stworzony przez Macieja Kuźmińskiego (choreografia, koncepcja, dramaturgia) i Paula Bargetto (reżyseria, dramaturgia, teksty), który został premierowo zaprezentowany podczas jubileuszu pięciolecia Teatru ROZBARK w Bytomiu, odwołuje się nie tylko do literalnego znaczenia pojęcia „plateau”. Inspirację dla twórców stanowiła przede wszystkim profetyczna i zarazem kluczowa – z perspektywy krytyki współczesności – książka Gillesa Deleuze’a i Felixa Guattariego Tysiąc plateau[i], druga część Kapitalizmu i schizofrenii. Przez naukowców uważana za hermetyczną i trudną, lektura ta znajduje odbiorców wśród nie-filozofów. Może dzieje się tak dlatego, że zamiast wykładać temat językiem ściśle naukowym posługuje się metaforą – figurą stylistyczną tak organicznie związaną z językiem sztuki. Teatr tańca rozwijający się na styku teatru dramatycznego i sztuk wizualnych chętnie sięga po metafory, by badać otaczającą nas rzeczywistość i tworzyć znaczenia nie budując tradycyjnej, linearnej narracji. Maciejowi Kuźmińskiego jako twórcy estetyka zdaje się nie wystarczać. Mocno zakorzeniony w europejskiej myśli filozoficznej i społecznej, szukającej rozumienia dla otaczających nas fenomenów, tworzy spektakle nie tylko zjawiskowe, ale także głęboko humanistyczne[ii]. Erudycja przełożona na język tańca przynosi ciekawe efekty artystyczne i pozwala widzowi nie tylko pozostać w bezpiecznej pozycji obserwatora, ale także zanurzyć się w głąb refleksji, zadając osobiste pytania o tożsamość, wartości, relacje i sposób istnienia w ponowoczesnej rzeczywistości.

 

Tysiąc plateau Deleuze’a i Guattariego to kłącze – tak kompozycję tekstu określają sami autorzy. Obraz rozrastającej się wieloaspektowej i wielowątkowej, żywej, organicznej formy to trafna metafora współczesności, w której wątki, opowieści, idee, koncepty tworzą nieskończony, rozrastający się labirynt. Drugi kluczowy obraz to tytułowy płaskowyż – plateau. Wszystkie idee wyrastające na tym nieskończonym wypłaszczeniu są równorzędne. Wielość i równorzędność koncepcji, sposobów myślenia, wizji świata sprawiają, że otacza nas rzeczywistość niejednoznaczna, subiektywna, rozbita, rzeczywistość – jak ją określił Zygmunt Bauman[iii] – płynna. Środowiskiem rozwoju kłącza jest turbokapitalizm (pojęcie stworzone przez Marka Luttwaka)[iv], a w jego ramach bezwzględny marketing wspierany technologiami rozwijającymi się w błyskawicznym tempie. Rzeczywistość rozbita i wielogłosowa daje złudzenie wyboru spośród wielu możliwości. W istocie cel jest jeden, a uczestnicy rynku muszą działać w sposób przewidywalny i dający się kontrolować. Spektakl stanowi próbę dotknięcia tego szczególnego stanu, w jaki wprowadza nas konsumpcyjna współczesność; stanu totalnego pobudzenia, rozbuchanego pragnienia, poczucia przymusu nieustannego wyboru w świecie nieskończonej ilości produktów. Wszystko to jednak jest efektem zarządzania potrzebami. Kim jesteśmy w tak skonstruowanej rzeczywistości? Awatarami? Kopiami superbohaterów z YouTube’a? Zmiana środowiska nieuchronnie wpłynęła na naszą tożsamość. Poczucie nieoczywistości tego, kim się jest, kompensujemy przynależnością do świata marek – piętna, które godzimy się przyjąć. To zewnętrzne budowanie tożsamości doskonale wyrażają w spektaklu Kuźmińskiego kostiumy, m.in. ten stworzony ze sklepowych metek.

 

Postprawdy i narracje

 

W świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż, a kupowanie staje się treścią życia, na rynku idei pojawiają się nowe lub wygrzebane z przeszłości koncepcje świata, wizje, alternatywne historie – postprawdy. Na płaskowyżu współczesnej kultury każda z nich jest tak samo uprawniona, logiczna, spójna i wartościowa. Niektóre z idei znanych nam z internetowych forów i mediów społecznościowych zostają przywołane w spektaklu. Kręgi na polach świadczą ponoć o tym, że nie jesteśmy sami we wszechświecie; inni wierzą natomiast, że ziemia jest płaska, a w morzach żyją syreny. „Ludzie, otwórzcie oczy! – wzywają kolejni bohaterowie Plateau. Na jarmarku współczesności można znaleźć wszystko. Rozrastające się z każdym dniem, nie podlegające tradycyjnej krytyce i weryfikacji idee oplatają nas i grupują wokół siebie „plemiona” wiernych. Trudno podjąć polemikę, gdy narzędzia krytycznego myślenia wyczerpały się i dominuje nieufność wobec tego, co do niedawna traktowane było jako pewnik, a nauka stała się zaledwie jedną z możliwych opowieści o świecie. Spójna, linearna wizja świata uległa bowiem rozpadowi. To dramat, którego doświadcza uczestnik współczesności. W pogoni za ideami, za nowymi światami, pośród splątanych odrostów kłącza, pojawia się samotność, alienacja, brak pewności w sprawach do niedawna fundamentalnych, wreszcie problemy z tożsamością – bo kim jestem, skoro mogę być każdym? Wirtualny świat multiplikuje, dając nowe możliwości autokreacji. Herosi Instagrama, czy groteskowy techno-wiking zarabiają krocie na swojej iluzyjnej tożsamości, dzięki klikalności, abstrakcyjnym lajkom, subskrypcjom. Czym wobec tego zjawiska jest dziś praca? Zza wielkiego wysiłku uczestnictwa w totalnym, płynnym i rozedrganym świecie wyziera ontologiczna pustka. Narracje – słowo, które dziś zastępuje nam „to, co jest, czyli pojęcie bytu” – są nieweryfikowalne. Pozbawieni oparcia ludzie pozostają w nieustannym rozedrganiu, w niezdrowej, przypominającej manię, ekscytacji.

 

W stronę wielogłosu

 

To nie pierwszy spektakl Macieja Kuźmińskiego, w którym artysta mierzy się z problemami współczesności, opowiadając o nich językiem ruchu i obrazu. W porównaniu z poprzednią pracą choreografa, Archipelagiem, Plateau jest zdecydowanie bardziej publicystyczna, lżejsza, przystępna w formie. Komiczne sceny i monologi przywodzące na myśl humor z filmów Monty Pythona, śmieszą i niepokoją zarazem. Dobrze się bawiąc i obśmiewając kolejne gagi uświadamiamy sobie przeraźliwą pustkę i smutek wykreowanej na scenie rzeczywistości. Głęboka krytyka, zakorzeniona w myśli filozoficznej, zawarta jest tu w adekwatnym wobec samej istoty „opakowaniu” – w lekkiej i pikantnej salsie stand-uperskich popisów. Pozostajemy jednak bezradni wobec potęgi urynkowionej machiny codzienności. Możemy jedynie patrzeć, obserwować, nawet wyśmiać, a potem i tak wrócić na portale społecznościowe, by zamieścić jednozdaniową recenzję, fotkę, lajk pod wydarzeniem.

 

W spektaklu ta spójność formy i treści jest istotna. Jego kompozycja, inspirowana kłączem opisanym przez Guattariego i Deleuze’a, przypomina patchwork, układankę złożoną z równoważnych etiud. Każdy fragment spektaklu jest zarazem autorską wypowiedzią, czasem bardzo osobistą, rodzajem coming outu aktorów – młodych ludzi, m.in. chłopaka, który w prowokacyjnym damskim kostiumie z gorejącym sercem na piersi wyznaje, że zawsze chciałby być Matką Boską. Od prostych konsumpcyjnych przekroczeń przechodzimy więc na grunt metafizyki, tego, co dotąd było uznawane za święte. To analogiczna sytuacja do innych prawd, możliwości, tożsamości, które – do niedawna oczywiste – nagle zachwiały się w posadach. Dziś bowiem wszystko jest możliwe. Autentyzm wypowiedzi wykonawców daje złudzenie prawdziwości. Jesteśmy jednak w teatrze. Tu prawda jest kreacją, kreacja prawdą, a granica między nimi nie jest oczywista. To ważne rozpoznanie – życie społeczne nigdy nie było tak bardzo teatralne. Z pewnością przyczyną tej zmiany są nowe technologie, ale też takie marketingowe idee, jak marka osobista czy wszechobecny storytelling, który ma sprawić, że zaistniejemy – staniemy się choć na moment widoczni w wielkim i nieskończonym płaskowyżu.

Na zasadzie refrenu pojawia się w spektaklu scena zbiorowa, którą tworzy wspólny ruch, często obsesyjny, zwielokrotniony, zapętlony. Te dwa poziomy – indywidualnej kreacji i zbiorowego płaskowyżu – dzieją się de facto równolegle. Przyjmując perspektywę dystansu uświadamiamy sobie, że osobiste akty strzeliste twórczych, pozornie wyjątkowych tożsamości zlewają się w masie podobnych, nieswoistych elementów społecznej machiny. Indywidualizm jest iluzją. Jedyne, co może zrobić jednostka, to powiedzieć: „nie będę tego robić”, „nie chcę”, ale już za chwilę jej sprzeciw zostaje wchłonięty przez równy, wspólny rytm.

 

Swojskość, kiełbasa i babie lato

 

Inspiracje tekstami światowej humanistyki i głęboka refleksja nad płynną nowoczesnością to jeden aspekt spektaklu Plateau. Drugi to swojskość, bo treści, które serwują nam twórcy podaje są tu w lokalnym, polskim kontekście. Tricksterem, mistrzem ceremonii współczesnych rytuałów staje się czarny Stańczyk – parafraza postaci Stańczyka z z obrazu Matejki – postać refleksyjnego błazna, który w czasie konsumpcyjnego karnawału zasiada na tronie. W pozie zamyślenia przypomina Chrystusa frasobliwego, zamyślonego nad losem świata, dobrze znanego z kapliczek znaczących wiejski krajobraz. W rolę Stańczyka wciela się Alexey Torgunakov. Kiedy na scenie pojawia się powiększony fragment obrazu Chełmońskiego Babie lato – również sparafrazowany, przetworzony – na pierwszym planie widzimy czarnego psa. Podobieństwo między zwierzęciem a postacią Stańczyka jest widoczne i ma ono odzwierciedlenie także w symbolice tych postaci. Pies – obserwator zasadniczej sceny na obrazie Chełmońskiego –tradycyjnie przynosił wieści z zaświatów, był tricksterem pozostającym na granicy natury i kultury, tej i innej rzeczywistości.

Twórcy spektaklu przywołują polskie mitologie – wielokrotną śmierć, tragedie, smętne uniesienia. Scena utrzymana w konwencji teatru improwizowanego, w której aktorzy ukazują polskie dramaty, to majstersztyk groteski. Postrzelona w tył głowy, postać, będąca uosobieniem Polski, w stanie agonii doznaje dziwnej, perwersyjnej satysfakcji. Ta sama postać, tym razem ze skrzydłami wojsk husarii na plecach, rozpoczyna spektakl. Leży przed nami naga, jak wyrzucona na brzeg przez morze. Powraca pod koniec w samej bieliźnie, groteskowa, słaba, ludzka. To kontrapunkt do przywołanej wcześniej postaci zamożnej blogerki, czy youtubowych vipów. Paul Burgetto – reżyser spektaklu, zna dobrze polski kontekst kulturowy, a jednak patrzy z pewnego oddalenia na zastaną rzeczywistość, dostrzega jej specyfikę. Przywołane na scenie polskie narodowe tragedie, nasze lokalne postprawdy dzięki dystansowi nabierają wyrazistości, choć wciąż są swojskie, to zarazem niezwykle egzotyczne. Nas, widzów „tutejszych” ta opowieść, diagnoza i krytyka porusza, mobilizuje do refleksji o lokalnej wspólnocie. Podważając to, co niepodważalne i dystansując się wobec narodowych świętości, artyści zadają niełatwe pytania i prowokują. To niezwykle cenna okazja, którą dziś daje nam tylko sztuka, by nie pozostawać bezkrytycznym uczestnikiem, ale odważnie podejmować refleksję, nie przyjmując na wiarę tego, co podsuwa nam dziś rynek idei. Udział w spektaklu staje się więc rytuałem, opowiadaniem mitów na nowo – mitów upadłych, rozbitych na kawałki. Taka jest płynna polska rzeczywistość. Nie można odwrócić oczu, trzeba patrzeć. Nie można pozostać jedynie obserwatorem, widzem, w mitach bowiem sami uczestniczymy, odgrywamy je każdego dnia. Nie można uciec w wyobrażoną przeszłość, w resentymenty i symulakra sarmackiej, katolickiej, czy jakiejkolwiek dziś już nieprawdziwej rzeczywistości. Jeśli chcemy dosięgnąć realu, powinniśmy być gotowi na tę trudną konfrontację.

 

Ostatnia scena spektaklu, w której aktorka z husarskimi skrzydłami – uosobienie Polski – staje na proscenium w samej bieliźnie i wygłasza manifest artysty biedaka, to poruszający moment dotknięcia czegoś niezwykle prawdziwego względem rozedrganej, zaprojektowanej rzeczywistości nowych mediów i popkultury. To konkret życia, w którym realna praca, uczciwość i odwaga wypowiedzi nie przynosi podstawowych efektów – możliwości przeżycia i społecznego uznania. Artyści dziś to pariasi, ludzie wykluczeni ze środowiska posiadaczy materialnych zasobów, ludzi wpływowych. Szczególnie w konfrontacji z mitem artysty-mistyka, wieszcza, który formuje sumienia pokoleń, rzeczywistość okazuje się tragiczna. Brak dostępu do świadczeń emerytalnych, poczucie niezrozumienia i małego zainteresowania odbiorców bardziej złożonymi i krytycznymi treściami składają się na faktyczne, codzienne doświadczenie artysty i zarazem stanowią cenę, jaką płaci się za wolność, za uczciwość i godność. Być może tak duży koszt jest konieczny, by zachować zdrowy ogląd, by nie stać się częścią plateau i nadal widzieć choć odrobinę więcej i głębiej, rozumieć i mieć odwagę o tym mówić.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

choreografia, dźwięk: Maciej Kuźmiński

reżyseria, koncepcja, dramaturgia: Maciej Kuźmiński i Paul Bargetto

teksty, prowadzenie aktorskie: Paul Bargetto

scenografia i kostiumy: Ilona Binarsch

reżyseria oświetlenia: Paweł Murlik

asystent choreografa: Paweł Urbanowicz

kreacja i wykonanie: Monika Witkowska, Karolina Kardasz, Oscar Mafa, Paweł Kozłowski, Wojciech Kozak, Alexey Torgunakov

druga obsada: Wiktoria Zawadzka, Omar Karabulut

produkcja: Teatr ROZBARK

współpraca: Maciej Kuźmiński Company, Teatr Trans-Atlantyk

premiera: 23 marca 2019, Teatr ROZBARK w Bytomiu

 

 

Logo Teatr ROZBARK (miniaturka)

 

 

[i] Gilles Deleuze, Felix Guattari, Tysiąc plateau, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2016.

[ii] Jeden z wcześniejszych spektakli, zatytułowany Archipelag, stanowił taneczny antropologiczno-filozoficzny esej.

[iii] Zygmunt Bauman, Płynna nowoczesność, przeł. Tomasz Kunz, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2006. 

[iv] Edward Luttwak, Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław, 2000.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Fot. Aleksander Joachimiak
Fot. Aleksander Joachimiak
Fot. Aleksander Joachimiak
Fot. Aleksander Joachimiak
Fot. Aleksander Joachimiak
Fot. Aleksander Joachimiak

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close