W ostatni weekend czerwca – i zarazem pierwszy lipca – w Brzeźnie, nadmorskiej dzielnicy Gdańska, odbyła się V odsłona Present Performance. W tym roku do projektu koordynowanego przez Gabrielę Warzycką-Tutak zaproszony został Mateusz Szymanówka. Poza stałym miejscem organizacji wydarzeń, czyli znajdującym się przy plaży Parku im. Haffnera, do działań włączony został Dom Przy Plaży Lido. Budynek hotelu znajduje się w miejscu znaczącym: przed wojną stał tu słynny kurort Seestern z końca XIX wieku, w którym regularnie odbywały się bale i turnieje tańca. To wybór nieprzypadkowy. Z jednej strony dlatego, że Szymanówkę interesuje przede wszystkim polski taniec współczesny, z drugiej – ponieważ przestrzeń Brzeźna eksplorowana jest tu jako coś więcej niż tylko tło. W wypowiedziach tegorocznych kuratorów pojawiła się chęć zwrócenia uwagi na historię miejsca, a zarazem pokazania współczesnej choreografii z uwzględnieniem elementu lokalności.

Wersja do druku

Udostępnij

W ostatni weekend czerwca – i zarazem pierwszy lipca – w Brzeźnie, nadmorskiej dzielnicy Gdańska, odbyła się V odsłona Present Performance. Inspiracją dla festiwalu stała się akcja Międzynarodowe Spotkania Galerii Nieistniejących Leszka Przyjemskiego z 1975 roku. Zamysł wydarzenia opiera się na próbie wyprowadzanie sztuki performansu z przestrzeni organizującej festiwal Gdańskiej Galerii Miejskiej. Dotychczas spotkanie reprodukowało lokalną – i związaną raczej z poprzednią generacją artystów – tradycję performansu, pozostając festiwalem o nieznacznym zasięgu. W tym roku do projektu koordynowanego przez Gabrielę Warzycką-Tutak zaproszony został Mateusz Szymanówka. Poza stałym miejscem organizacji wydarzeń, czyli znajdującym się przy plaży Parku im. Haffnera, do działań włączony został Dom Przy Plaży Lido. Budynek hotelu znajduje się w miejscu znaczącym: przed wojną stał tu słynny kurort Seestern z końca XIX wieku, w którym regularnie odbywały się bale i turnieje tańca. To wybór nieprzypadkowy. Z jednej strony dlatego, że Szymanówkę interesuje przede wszystkim polski taniec współczesny, z drugiej – ponieważ przestrzeń Brzeźna eksplorowana jest tu jako coś więcej niż tylko tło. W wypowiedziach tegorocznych kuratorów pojawiła się chęć zwrócenia uwagi na historię miejsca, a zarazem pokazania współczesnej choreografii z uwzględnieniem elementu lokalności. To niełatwe: jak przenieść na inny grunt projekty wraz z ich warszawskimi czy berlińskimi – jak w tym roku – kontekstami? Jak wywiązać się z obecności, bez wikłania się w emfatyczne narracje o realnym wpływaniu na lokalną rzeczywistość?            

 

Jednym z gestów organizatorów było otwarcie programu oprowadzaniem po Brzeźnie, prowadzonym przez lokalną przewodniczkę Dorotę Kuś. Oglądający mieli okazję przyjrzeć się współczesnej dzielnicy przez pryzmat jej XIX- i XX-wiecznej historii. Dzięki temu zawarte w programie festiwalu zdanie – artyści zaprezentują się w nadmorskiej dzielnicy Gdańska, w której podział na „przed”, „teraz” i „po” czasami wydaje się tylko kwestią umowną – znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości: Brzeźno zaistniało jako miejsce nieoczywiste, dotknięte problemami polskiej transformacji, a równocześnie żywe, na różne sposoby starające się integrować społeczność lokalną i przejezdnych. Program performatywny V edycji otworzył z kolei Przyjemski. Jako gość honorowy zabrał widzów na plażę, gdzie zapowiedział przyszłe wydarzenie artystyczne: otwarcie dwóch tablic upamiętniających Międzynarodowe Spotkania Galerii Nieistniejących w 3015 roku. O ile dobrze rozumiem, w trwającym kilkanaście minut działaniu zakończonym wspólną fotografią chodziło o to, by wspólnie wspomnieć performans sprzed 40 lat i nawiązać do bliżej nieokreślonej przyszłości, będącej notabene tematem tej edycji festiwalu. Przy czym ciągłość wydaje się tutaj czymś raczej życzeniowym: zaproszeni do Brzeźna młodzi artyści i lokalni nestorzy perfromansu nie budują jakiejkolwiek struktury dialogicznej. Ich działalność sięga do języka performansu poprzez różne, odległe od siebie tradycje. Spotkanie nie miało zatem charakteru budowania spójnej narracji, czy wskazania na aktualność dziedzictwa lokalnych twórców. Było raczej projektem jednorazowym, pokazującym w Brzeźnie, co dzieje się obecnie na wybranym przez Szymanówkę polu polskiego tańca współczesnego.

 

Okoliczności przyrody

 

Przeniesienie w inny kontekst rzuca światło zarówno na to, co przeniesione, jak i na sam kontekst. Paweł Sakowicz i Ania Nowak zaproszeni zostali do Brzeźna z projektami, które powstały jako prace sceniczne. Sakowicz przyjechał z solowym spektaklem Jumpcore, luźno opartym na historii zagadkowej śmierci Freda Herko. Tym razem tancerz musiał zmierzyć się nie tylko z wymagającą choreografią – której struktura opiera się, mówiąc w skrócie, na wykonywanych przez godzinę rozmaitych skokach – ale także z niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Sceną stał się niewielki, okrągły placyk pośrodku parku, otoczony z jednej strony białą kolumnadą. Performer, ubrany w adidasy, dres i łopoczący na wietrze marmurkowy szlafrok brawurowo wykorzystał możliwości i braki nowej scenerii. Taniec w przestrzeni przyrody nabiera specyficznej powagi – bezruch staje się znaczący w otoczeniu szumiącej ściany parkowych drzew , a piruety i skoki – zwłaszcza na śliskim od piasku bruku – trochę ryzykowne. Bez światła scenicznego i dobrego nagłośnienia tancerz staje się nieco bardziej nagi: głośniej słychać kroki, wyraźniej widać pot i zmęczenie. Okazuje się, że Jumpcore na niczym nie traci w zmienionych okolicznościach: to nadal spektakl zabawny i przejmujący, dający przyjemność patrzenia na wirtuozerię, z równoczesną świadomością (auto)ironicznej postawy artysty.

 

Projekt Ani Nowak Bez Tytułu 3, który powstał w ramach rezydencji w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, przeniesiony został do małego pokoju hotelowego Domu Lido. Widzowie i dwójka performerów (Nowak i Jayson Patterson) znaleźli się w klaustrofobicznej i dusznej przestrzeni, estetycznie zawieszonej gdzieś między biednym minimalizmem i turystyczną tandetą. Trwający dwie godziny performans – w tym czasie można było swobodnie wchodzić i wychodzić z pokoju – bazował na jakościach i tematach pierwotnej produkcji[1]. Przeniesienie w inną przestrzeń doprowadziło do wzmocnienia: to, co z widowni wydawało się jedynie gestem czy formułą, w prywatnej przestrzeni pokoju nabrało wymiaru intymnego. Fizyczna bliskość sprawiła, że komponent wizualny performansu zdominowany został przez doświadczenia sensualne. Działania Nowak i Pattersona zbudowały w pomieszczeniu specyficzną atmosferę – otwartą, intensywną, momentami pełną napięcia. Pokoje hotelowe stanowią przykład przestrzeni typowej: prawdopodobnie każdy z nas wiąże z nimi osobiste doświadczenia. Dzięki temu kontekstowi queerowa estetyka spektaklu Nowak znalazła dodatkowy wymiar: niektóre ze scen przypominały ujęcia fotograficzne z prywatnego albumu. Mam wrażenie, że sprowadzona do poziomu sypialni – a nie sceny – normalizacja ucieleśnień nienormatywnych staje się silniejsza. Świetna scena finałowa dynamicznego rapu, w którym performerzy nawarstwiają kulturowe klisze i binaryzmy – odbyła się z kolei w piwnicy hotelu, w sali dyskotekowej (palmy, stół bilardowy, tarcza do rzutek), przez co nie straciła na performerskim rysie. Dzięki zmianie okoliczności oba spektakle zyskały nowe wymiary, dając równocześnie szansę artystom, którzy mogli na nowo przemyśleć badany materiał. 

 

Retro futuryzm

 

Tematem V edycji Present Performance stała się formuła Future Perfect. Najsilniej zainteresowanie zagadnieniem czasu przyszłego dokonanego uobecniło się w dwóch projektach – Soft Spot Przemka Kamińskiego i I remember the last episode but not the last anecdote Zuzanny Ratajczyk i Juana Pablo Cámary – wpisujących się w nurt, który nazwałabym retro futuryzmem. Pierwszy z nich opisywany jest jako perfromatywny serial science-fiction, a uczestnicy gdańskiego festiwalu mieli szansę obejrzeć fragment pierwszego sezonu. Dlaczego retro futuryzm? Warstwa estetyczna Soft Spot  budowana jest na określonej wizji przyszłości, zakorzenionej w popkulturowym sentymencie za latami 70. i 80., gęsto inspirowana nowym przetworzeniem estetyki tego czasu. Na pierwszy plan wysuwa się tęsknota za utraconą niewinnością tych, którzy z nadzieją i lękiem spoglądali na nadchodzący XXI wiek. Performans przesyca dziecięca powaga rytuału, atmosfera cielesnej wspólnoty dusz, ciekawości i nostalgii, związanych z tym, co nadejdzie. Pojawia się pytanie, co właściwie dzieje się na naszych oczach: to, co już się zdarzyło, to, co nadejdzie, czy też to, o czym fantazjowaliśmy jako dzieci?

 

Co ważne, ów dojmujący klimat kreowany jest za pomocą kilku prostych elementów: istotny jest dźwięk (m.in. ścieżka z serialu Stranger Things[2]) i kostiumy. Tancerze mają na sobie klasyczne sportowe bluzy, dresy, białe adidasy i skarpetki do połowy łydek. Futuryzm uobecnia się w srebrzystych, opalizujących powierzchniach materiałów. Warstwa ruchowa projektu Kamińskiego również opiera się na łączeniu klisz, tym razem zaczerpniętych nie z  popkultury, ale z historii tańca. Gęsto obecne cytaty z baletu klasycznego (kanoniczna partia pas de quatre z Jeziora łabędziego, z emblematycznym, nieco mechanicznym ruchem głów łabędzi), z tańca modern (lekkie skoki Isadory Duncan), a także postmodern (na myśl przychodzą choćby pasażowe choreografie Lucindy Childs czy nawarstwiające się konstrukcje Trishy Brown). Ironia cytatu koegzystuje tutaj z poważnym potraktowaniem obecności tancerzy. Ich twarze są skupione, jakby pogrążeni byli w transie: wzrok albo zastyga nieruchomo, albo przesuwa się powoli, skanując przestrzeń dookoła. Zaburzenie percepcji czasu doświadczane jest poprzez zmiany tempa: od silnie choreograficznych, dynamicznych struktur tancerze przechodzą do scen pozowanych, przypominających raczej zatrzymane klatki filmowe. Projekt – który w całości można było zobaczyć wcześniej w Instytucie Polskim w Berlinie – składa się z pięciu odcinków, których układ  zmienia się za każdym razem: to sami tancerze za pomocą rytualnych gestów ustalają ich kolejność.

 

I remember the last episode but not the last anecdote Zuzanny Ratajczyk i Juana Pablo Cámary w mniej dosłowny sposób przenosi nas do „zaprzeszłej przyszłości”. Estetyka również stanowi tu formę retro fetyszyzacji – wynika to może ze stylu tancerzy, młodych artystów z Berlina i Amsterdamu – jednak trudno powiedzieć, w jakim czasie się znajdujemy. Być może to wcale nie przyszłość, tylko apokaliptyczna teraźniejszość? Szczerze mówiąc, trudno powiedzieć czy w ogóle gdzieś i kiedyś się znajdujemy – performans oparty jest na próbie rozbicia własnej struktury. Nie wiadomo do końca, kiedy się zaczyna – tancerze długo siedzą w bezruchu, martwym wzrokiem przyglądając się temu, co ich otacza. Nie wiadomo też, kiedy się kończy, bo w scenie finałowej występujący stopniowo wtapiają się w widownię: siadają obok nas i podobnie jak my wpatrują się w prowizoryczną scenę, którą tworzy piwnica Domu Lido. W trakcie performansu obserwujemy, co prawda, różne sceny, ale ich status jest nieokreślony i dziwny: performans generuje atmosferę dezorientacji i stuporu. Wypowiadane słowa są zbyt ciche, by jest zrozumieć, lecz zbyt głośne, by je zignorować. Dramaturgia kolejnych scen – np. partnerowania, w którym Ratajczyk i Cámaro zaciskają zęby na swoich nadgarstkach, poruszając się w intymnym, niespokojnym partnerowaniu – jest szybko porzucana, zmieniana lub ignorowana przez samych tancerzy.

 

Radosne zakalce 

 

Praktyka pokazywania niegotowych – mówiąc artystycznym żargonem: pozostających w procesie – performansów, wydaje się już mniej lub bardziej oswojona. Może wzbudzać zrozumiałą irytację, ale może także okazać się okazją dla twórczej aktywności (głównie artystów, rzadziej także widzów). W przypadku brzeźnieńskiego festiwalu, poza spektaklami przeszczepionymi na inny grunt, pojawiły się także projekty pozostające w bardzo wczesnej fazie produkcji. Warszawski kolektyw Małpeczki zaprosił widzów do współuczestnictwa w procesie pracy nad mającym premierę w przyszłości spektaklem. Marta Ziółek przyjechała z pozbawionym tytułu projektem, który okazał się zdecydowanie surową i niepoważną performatywną scenką: wraz z Robertem Wasiewiczem (oboje przebrani za piratów) inscenizowali walkę na śmierć i życie. Stawką była oczywiście sztuka: Ziółek odczytała ironizujący, pełen recenzenckiego żargonu pean na swój temat, a następnie zabrała obserwujących na plażę. Wspólnie śpiewaliśmy i rozcieraliśmy zmarznięte mięśnie, by na końcu wyładować napięcie trzema okrzykami: Niagara!            

 

W pewnym sensie tematem V odsłony Present Performance stał się sam proces pracy performerskiej, który polega na ciągłym wytwarzaniu sytuacji, modulowaniu znaczeń i reprodukcji komunikatów – mniej lub bardziej znaczących. Zawsze obecny nadmiar materiału, który nie trafia do ostatecznej wersji projektu, bywa równie (nie)interesujący, jak efekt finalny. Klimat brzeźnieńskiego wydarzenia był niezobowiązujący i twórczy, przypominał raczej plener artystyczny niż pełnoprawny festiwal. Bez napięcia i wielkich ambicji, ale za to z poczuciem, że sztuka, na którą patrzymy, może być ciekawa niekoniecznie dlatego, że jest czymś deklaratywnie czy realnie istotnym. Z kolei artyści mieli okazję sprawdzenia swoich możliwości i zbadania stanu pracy nad określonymi choreografiami. Nastąpiła zatem jakaś forma wymiany – widzowie mieli okazję zobaczyć, co dzieje się w Warszawie i Berlinie, a tancerze przyjrzeć własnej pracy w nowym konktekście. Jak się wydaje, jest to wymiana jednorazowana i nie pozostawiająca w Brzeźnie żadnego śladu, choć zależy to oczywiście od tego, co w ramach Present Performance wydarzy się w przyszłości.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

Present Performance 5: Future Perfect

30 czerwca – 1 lipca 2018

Gdańsk-Brzeźno, Lido Dom Przy Plaży i Park Brzeźnieński im. J. J. Haffnera

 

Artyści: Przemek Kamiński, Małpeczki (Maria Magdalena Kozłowska i Maria Toboła), Ania Nowak, Zuzanna Ratajczyk i Juan Pablo Cámara, Paweł Sakowicz, Marta Ziółek, gość honorowy – Leszek Przyjemski i inni

 

Kurator: Mateusz Szymanówka

Koordynatorka: Gabriela Warzycka-Tutak

Identyfikacja wizualna: Marcel Kaczmarek

 

 

Jumpcore

Choreografia i taniec: Paweł Sakowicz

Dramaturgia: Mateusz Szymanówka

Muzyka: INDECORUM

Kostium: d00m 3k

Światło: Jędrzej Jęcikowski

Produkcja: MAAT Festival

Przy wsparciu: Scena Tańca Studio, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki

Spektakl prezentowany 8 grudnia 2017 w Centrum Kultury w Lublinie (Sala Widowiskowa) w ramach Maat Festival – „Ciało narodowe”.

 

Bez tytułu 3 (Ohne Titel 3)

Koncepcja, choreografia: Ania Nowak

Wykonanie: Ania Nowak, Jayson Patterson

Współpraca: Dusty Whistles, Jayson Patterson, Agata Siniarska, Ola Osowicz

Wykorzystane fragmenty tekstu: Kaitlyn Boulding, Ron Padgett, Charles Bukowski, Rumi

Koordynacja: Joanna Tercjak

Produkcja: Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski/Dział‚ Rezydencji Artystycznej

 

Soft Spot

Choreografia: Przemek Kamiński

Kreacja i performans: Przemek Kamiński, Suvi Kemppainen, Julia Plawgo, Alistair Watts

Dramaturgia: Mateusz Szymanówka

Kostiumy: Konrad Parol

Sfinansowano ze środków Senate Department for Culture and Europe

Wsparcie: Instytut Polski w Berlinie, Tanzfabrik Berlin, TATWERK – Performative Forschung

 

 

 



[1] O pierwszej wersji Bez Tytułu 3 przeczytać można w moim tekście Przekraczanie opozycji – o spektaklach porezydencyjnych w U–jazdowskim, 18 czerwca 2018, taniecPOLSKA.pl:

http://www.taniecpolska.pl/krytyka/546

[2] Stranger Things to amerykański serial stworzony dla platformy Netflix przez braci Dufferów. Akcja niezwykle popularnej produkcji z 2016 roku dzieje się w stanie Indiana w latach 80., silnie nawiązując do kultury popularnej tego czasu.  Serial utrzymany jest w klimacie horroru science-fiction.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Leszek Przyjemski. Fot. Michał Szymończyk.
Ania Nowak „Bez tytułu 3 (Ohne Titel 3)”. Fot. Michał Szymończyk.
Ania Nowak „Bez tytułu 3 (Ohne Titel 3)”. Fot. Michał Szymończyk.
Ania Nowak „Bez tytułu 3 (Ohne Titel 3)”. Fot. Michał Szymończyk.
Przemek Kamiński „Soft Spot” (sezon 1, epizody 1-5). Fot. Michał Szymończyk.
Przemek Kamiński „Soft Spot” (sezon 1, epizody 1-5). Fot. Michał Szymończyk.
Przemek Kamiński „Soft Spot” (sezon 1, epizody 1-5). Fot. Michał Szymończyk.
Zuzanna Ratajczyk i Juan Pablo Cámara „I remember the last episode but not the last anecdote”. Fot. Michał Szymończyk.
Zuzanna Ratajczyk i Juan Pablo Cámara „I remember the last episode but not the last anecdote”. Fot. Michał Szymończyk.
Małpeczki. Fot. Michał Szymończyk.
Małpeczki. Fot. Michał Szymończyk.
Marta Ziółek. Fot. Michał Szymończyk.
Marta Ziółek. Fot. Michał Szymończyk.
Marta Ziółek. Fot. Michał Szymończyk.
Spacer po Brzeźnie z Dorotą Kuś. Fot. Michał Szymończyk.
Spacer po Brzeźnie z Dorotą Kuś. Fot. Michał Szymończyk.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close