W roku szkolnym 2024/2025 Ogólnokształcąca Szkoła Baletowa im. Janiny Jarzynówny-Sobczak w Gdańsku świętuje swoje 75-lecie. Za utworzenie placówki kształcącej młodych adeptów sztuki baletowej odpowiedzialna była tancerka, choreografka oraz pedagożka Janina Jarzynówna-Sobczak, która od 2015 roku jest patronką tej instytucji. Ważnym etapem rozwoju gdańskiej szkoły baletowej, który zaowocował wieloma cennymi inicjatywami, był 45-letni okres dyrekcji Bronisława Aubrechta Prądzyńskiego (1972–2017). Od 2017 roku szkołą kieruje Sławomir Gidel – tancerz, pedagog, choreograf oraz były kierownik baletu Opery Bałtyckiej. Z okazji przypadającego jubileuszu dyrektor szkoły baletowej w Gdańsku opowiada m.in. o zmianach, jakie zaszły w środowisku na przestrzeni lat, oraz o przyszłości i problemach, jakie czeka to miejsce.
Z Ogólnokształcącą Szkołą Baletową w Gdańsku jest Pan związany od połowy lat 90. ubiegłego wieku. Jak w ciągu ostatnich 30 lat zmieniła się ta placówka, jej pedagodzy, a w szczególności jej uczniowie?
Tak na dobrą sprawę, to tylko 30 lat, ale – prawdę mówiąc – zmieniło się wszystko, z wyjątkiem lokalizacji szkoły, bo nawet sam budynek uległ niezbędnej modernizacji. Zmieniła się podstawa programowa, zmienili się pedagodzy, zmieniło się nastawienie uczniów do nauki oraz oczekiwania ich rodziców. Przeżyliśmy zdalne nauczanie wywołane pandemią, zawirowania spowodowane wojną na Ukrainie oraz cyfryzację w szerszym tego słowa znaczeniu. Nie mam tutaj na myśli tylko dziennika elektronicznego oraz innych aplikacji, którymi w tym momencie posługujemy się w procesie dydaktycznym, ale przede wszystkim szeroki i szybki dostęp do wiedzy. Musimy na bieżąco śledzić to, co dzieje się w świecie tańca, w taki sposób, by móc wykształcić właściwie przygotowanego absolwenta.
Odebranie tancerzom prawa do wcześniejszej emerytury, a co za tym idzie – niepewna perspektywa zawodowa mogły doprowadzić do obniżenia zainteresowania tą profesją. Pomimo tego faktu, Ogólnokształcąca Szkoła Baletowa w Gdańsku utrzymuje się w czołówce polskich szkół baletowych pod względem liczby absolwentów oraz charakteryzuje się najwyższą liczbą uczniów zamieszkałych w internacie. Jaki jest Pana sposób, aby przekonać młodą osobę oraz jej rodziców do rozpoczęcia profesjonalnej nauki tańca?
Nie sądzę, że kwestia emerytury stanowi pierwszoplanowe kryterium dla rodziców wybierających rodzaj szkoły dla swoich dzieci. Mimo wszystko, dużo ważniejsza od prawa do wcześniejszej emerytury jest kwestia statusu artysty. Fascynacja kulturą i sztuką w naszym kraju jest na bardzo niskim poziomie, co bezpośrednio wpływa na znikome zainteresowanie szkolnictwem artystycznym. Obecnie mamy bardzo szeroką ofertę zajęć pozalekcyjnych dla dzieci i młodzieży. Kursy i warsztaty są na wyciągnięcie ręki. To wariant łatwiejszy niż decyzja o zmianie szkoły na stałe. Dawniej rodzice posyłali swoje dzieci do szkoły baletowej w przeważającej większości ze względu na prestiż szkoły, ale i zawodu. Obecnie rzadko decydują się na to, by ich dzieci rozpoczęły profesjonalną naukę tańca właśnie z powodu spadku zainteresowania sztuką oraz słabą kondycją teatrów i zespołów baletowych. Jednak odnosząc się do naszej szkoły, niezmiernie cieszę się, że w obecnej sytuacji radzimy sobie całkiem dobrze. Chcę jednak podkreślić, że nie mam jednego sposobu, aby przekonać młodą osobę do rozpoczęcia nauki w szkole baletowej. Jest to działanie wielowarstwowe, gdzie wyróżniłbym trzy aspekty. Pierwszym jest dotarcie z wiedzą o istnieniu szkoły baletowej oraz informacją, że nauka w tym miejscu rozpoczyna się od czwartej klasy szkoły podstawowej. Mamy bardzo dużą liczbę kandydatów, którzy chcą się do nas dostać, ale niestety zgłaszają się zbyt późno. Z tego względu wiedza o istnieniu szkoły baletowej oraz o tym, w jakim momencie życia należy się do niej udać, jest bardzo istotna. Drugim czynnikiem jest praca z uczniem – tworzenie twórczej przestrzeni dającej uczniowi wiele możliwości rozwoju, tworzenie aury szkoły artystycznej, wyjątkowej, o świeżym spojrzeniu i podejściu do nauczania. Jeśli uczniowie naszej szkoły czują się w niej bezpiecznie, a nauka w szkole dostarcza im wiele radości oraz możliwości do realizacji swoich marzeń, to buduje wizerunek placówki, który zachęca do podjęcia w niej nauki. Istotnymi czynnikami są wyniki osiągane przez naszych uczniów oraz sukcesy medialne. Myślę, że zdobycie lauru zwycięzcy telewizyjnego konkursu „Młodego Tancerza Roku” trzy razy z rzędu bez wątpienia wzmacnia zainteresowanie naszą szkołą baletową, podobnie jak kariery naszych absolwentów pracujących w najlepszych teatrach świata. Ostatnim filarem jest bez wątpienia nasze zaangażowanie w olbrzymią liczbę projektów. Występujemy w bardzo różnych przestrzeniach, czasami wydawałoby się mało związanymi z tańcem. Zależy nam na tym, aby pokazać, że szkoła jest miejscem interesującym i może zaproponować bardzo wiele młodemu człowiekowi.
Od trzech lat jest Pan członkiem Rady ds. Szkolnictwa Artystycznego przy Ministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jak, Pana zdaniem, powinna wyglądać sylwetka obecnego absolwenta polskiej szkoły baletowej?
Dla mnie sylwetka idealnego absolwenta skrystalizowała się w momencie pracy na stanowisku kierownika baletu Opery Bałtyckiej. W tamtym czasie wiedziałem dokładnie, jakiego absolwenta oczekuję, kogo chciałbym zatrudnić. Z jednej strony mam świadomość, jakiego artysty potrzebuje ode mnie pracodawca. Z drugiej strony wiem, z jakimi problemami borykam się jako osoba, która wypuszcza tych absolwentów. Próbujemy modyfikować szkołę i sposoby kształcenia. Myślę, że jesteśmy dla naszych uczniów czymś mniejszym niż teatr, ale z pewnością czymś więcej niż tylko szkołą. Mamy pełną świadomość tego, że wypuszczamy absolwentów w konkretnym celu, starając się im transparentnie nakreślać nie tylko możliwości, ale przede wszystkim przestrzenie do działania. Zdajemy sobie sprawę, na ile obecny rynek jest otwarty i różnorodny, oraz jak ważne jest znalezienie miejsca pracy adekwatnego do możliwości i potrzeb absolwenta. Staramy się mocno zindywidualizować pracę z uczniem. Musimy mieć świadomość, że cały proces dydaktyczny w szkole baletowej kończy się w momencie egzaminu dyplomowego i matury. Nasi uczniowie nie mają takiej szansy jak absolwenci szkół muzycznych czy plastycznych, którzy, idąc na studia, mają dodatkowe 5 lat na głębsze zastanawianie się, co robić później. Dlatego bardzo istotnym etapem edukacji są ostatnie klasy szkoły. Staramy się ułatwić abiturientom moment wejścia w życie zawodowe, aby byli świadomi swoich silnych i słabych stron, a przede wszystkim potrafili podejmować samodzielnie decyzje. Rozumiemy, jak trudne w naszych czasach jest poszukiwanie pracy , więc staramy się wspierać ich w tym niełatwym procesie. Pracujemy z uczniami, nie zamykając się tylko w obszarze programu nauczania. Tak jak powiedziałem, jesteśmy czymś więcej niż tylko szkołą, i istotne jest dla nas, aby absolwenci czuli nasze wsparcie również w momencie zakończenia szkoły.
Przeszło 50 lat temu na łamach „Ruchu muzycznego” Janina Jarzynówna-Sobczak oraz Conrad Drzewiecki postulowali wprowadzenie nowych przedmiotów lekcyjnych, takich jak: taniec nowoczesny w połączeniu z techniką jazzową i elementami akrobatyki, taniec historyczny czy lekcje gry aktorskiej. Czego, Pana zdaniem, brakuje w obecnym programie nauczania Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Gdańsku?
Jeśli powiem, że potrzebujemy dodatkowych zajęć z różnych technik tańca, technik wspomagających, pracy z psychologiem oraz pracy z dietetykiem, to na pewno nie będzie to nic odkrywczego. Natomiast ważne jest, aby kształtować młodego tancerza w sposób indywidualny, w relacji mistrz – uczeń. Z tego powodu kluczowe wydaje się zadanie pytania: w jaki sposób to urzeczywistnić? Na tę chwilę program, który realizujemy, jest przeładowany. Zdarzają się klasy, które mają po 47 godzin zajęć tygodniowo, a tyle nie pracuje nawet dorosła osoba. Ostatni dzwonek w naszej szkole można usłyszeć o godzinie 17.05. Dopiero po nim mamy możliwość rozpoczęcia dodatkowych zajęć indywidualnych i grupowych oraz przygotowań do spektakli w ramach praktyk zawodowych, nie mówiąc już o samodzielnej pracy tancerza nad osobistą motoryką i fizycznością. Przekazanie wiedzy uczniom o tym, jak muszą dbać o swoje ciała, jest bardzo istotnym elementem. Mamy świetne zaplecze fizjoterapeutyczne, którego niestety nie jesteśmy w stanie wykorzystywać w pełni z uwagi na brak wolnego czasu. Próbujemy otworzyć naszych uczniów, dając im możliwość pracy z zaproszonymi choreografami z kraju i zagranicy, realizując różnorodne projekty artystyczne, wspierając uczniów w tworzeniu autorskich choreografii, wprowadzając różnego rodzaju warsztaty, na przykład z emisji głosu czy zadań aktorskich. Być może dzięki temu nasi uczniowie będą mieli kolejny atut w swoim życiu zawodowym. Czasu na ponadprogramowe działania jest bardzo niewiele, ale pragniemy zaoferować uczniom coś więcej niż to, czego uczą się na co dzień.
Patronka gdańskiej szkoły, tworząc po wojnie balet Opery Bałtyckiej, nie wyobrażała sobie jego rozwoju bez zaplecza w postaci profesjonalnej placówki edukacyjnej. Jakie znaczenie w obecnych czasach ogrywa Ogólnokształcąca Szkoła Baletowa w Gdańsku dla baletu Opery Bałtyckiej w Gdańsku?
Szkoła baletowa i zespół baletowy w teatrze stanowią dwa organy, które muszą być ze sobą połączone. Nie mam tutaj na myśli tylko kwestii praktyk zawodowych, ale przede wszystkim możliwość budowania świadomości tego, jaki zawód uczniowie mogą wykonywać w przyszłości. Jest to przecież jeden z kluczowych elementów na pewnym etapie edukacji. Nasi uczniowie, biorąc udział w próbach i spektaklach, otrzymują możliwość obserwowania pracy z choreografem, dzięki czemu tworzą sobie obraz zawodowego artysty. Być może nie każdemu będzie to odpowiadać, ale dzięki takim działaniom uczeń wyrabia sobie pogląd na to, jak w przyszłości może wyglądać jego praca. Nie bez znaczenia jest również doświadczenie sceniczne, którego nie da się wyuczyć. Jest to umiejętność, którą można jedynie nabyć. Czym więcej spektakli, wyjść na scenę, kontaktu z tancerzami, choreografami i widownią, tym swobodniej taka osoba odnajdzie się na scenie bez wewnętrznych zahamowań. Nasze relacje z Operą Bałtycką są bardzo dobre, a zaangażowanie uczniów szkoły w produkcjach Opery jest na wysokim poziomie. Dla przykładu, w Don Kichocie jednorazowo udział bierze 24 uczniów, co przy podwójnej obsadzie daje wielu naszym uczniom możliwość występu na profesjonalnej scenie. Podobna sytuacja jest w przypadku innych spektakli repertuarowych, takich jak Giselle czy Coppélia. Jeśli dodamy do tego szkolne spektakle i koncerty, można stwierdzić, że tych wejść na scenę jest sporo, choć nigdy za dużo.
W maju 1973 roku Janina Jarzynówna-Sobczak napisała: „Jesteśmy narodem uzdolnionym tanecznie. Potwierdza to historia baletu polskiego, potwierdza to współczesność. Dlaczego nie jesteśmy w czołówce światowej?”. Czy z perspektywy czasu uważa Pan pytanie zadane przez „matkę gdańskiego baletu” za nadal aktualne?
Myślę, że przykładów na wspaniałe kariery polskich tancerzy jest bardzo wiele, a problemu doszukiwałbym się raczej w przestrzeniach do wykonywania tego zawodu w naszym kraju. Zainteresowanie sztuką, a tym bardziej sztuką baletową, jest na bardzo niskim poziomie, co bezpośrednio skutkuje obniżeniem statusu zawodowego artysty. Słaba kondycja teatrów i zespołów baletowych oraz relatywnie wąski repertuar baletowy, który nie daje tancerzom przestrzeni na wzbogacenie swoich umiejętności, a także stosunkowo niskie wynagrodzenie – to wszystko zmusza tancerzy do wyjazdu za granicę, albo funkcjonowania w innych przestrzeniach zawodowych. Gdyby poświęcić więcej uwagi działaniom ku poszerzeniu repertuaru i otoczeniu zespołów baletowych większą atencją, myślę, że nie mielibyśmy powodów do narzekania na jakość środowiska baletowego w Polsce. Otwartość granic dla zagranicznych tancerzy w polskich teatrach jest też dla nas niemałym wyzwaniem. Musimy mieć świadomość, że nasi uczniowie kończą szkołę w wieku 18–19 lat i to doświadczenie sceniczne, które otrzymują podczas nauki w szkole, jest stosunkowo niewielkie. Tancerze z zagranicy, którzy przyjeżdżają do nas, często posiadają już niemały bagaż doświadczeń. Kierownicy zespołów baletowych często potrzebują od razu gotowego artysty, co utrudnia nam rywalizację na tej płaszczyźnie. Ta sytuacja działa jednak w obie strony, ponieważ uczniowie polskich szkół baletowych często z powodzeniem znajdują pracę w teatrach na całym świecie.
Jubileusz 75-lecia Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Janiny Jarzynówny-Sobczak w Gdańsku to bardzo ważne wydarzenie w dziejach tej placówki. Jak będą przebiegały obchody i czego możemy się spodziewać?
Jubileusz szkoły obchodzony będzie przez cały rok szkolny. Uważni obserwatorzy mogli zauważyć zmieniony logotyp szkoły, a uczniowie z pewnością dostrzegą zmiany wewnątrz budynku. Przewidujemy szereg działań medialnych w przestrzeni Gdańska, realizację jubileuszowego wideo-spotu w reżyserii Pawła Wyszomirskiego, liczne warsztaty prowadzonych przez absolwentów szkoły oraz inicjatywy wewnątrzszkolne. Podstawowe działania koncentrują się jednak na sferze artystycznej, a ich kulminacja przewidywana jest na 26 kwietnia 2025 roku. Na ten dzień zaplanowaliśmy premierę spektaklu Wieszczka lalek w choreografii Konstantego Uralskiego – twórcy licznych choreografii na wielu światowych scenach, który naprzemiennie rezyduje i tworzy w Stanach Zjednoczonych i Europie. Premiera odbędzie się na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Po premierze przeniesiemy się do gmachu szkoły, gdzie odbędzie się spotkanie absolwentów oraz wszystkich zaproszonych gości. Jestem przekonany, że będzie to wspaniała okazja i magiczny moment powrotu do swojej szkoły, odwiedzenia starych-nowych miejsc oraz spotkania – często po wielu latach. Już teraz serdecznie zapraszam wszystkie osoby związane z gdańską baletówką.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl