Tańcząc na moim grobie – chyba trudno o bardziej kontrowersyjny tytuł dla tanecznej autobiografii. Jej autorką jest Gelsey Kirkland (ur. 1952), w latach 70. i 80. XX wieku primabalerina dwóch najsłynniejszych amerykańskich zespołów baletowych – New York City Ballet oraz American Ballet Theatre. Książka ta jest zapisem życia Kirkland. W zadaniu tym pomógł jej Greg Lawrence, amerykański publicysta, a prywatnie pierwszy mąż Kirkland. Autobiografia artystki poprzedzona jest dedykacją dla Josepha Duella (1956-1986) amerykańskiego tancerza i choreografa, związanego z zespołem New York City Ballet, który popełnił samobójstwo, wyskakując z okna swojego mieszkania, dzień po udanym występie w balecie Symfonia C-dur Balanchine’a. Brzmi ona następująco: „Pamięci Josepha Duella; oby wołanie o pomoc zostało usłyszane”. Podobnie rozpaczliwymi aktami wołania o pomoc przepełniona jest książka samej Kirkland, która winą za swoje niepowodzenia i traumatyczne przejścia obciąża świat amerykańskiego baletu.

Wersja do druku

Udostępnij

Tańcząc na moim grobie – chyba trudno o bardziej kontrowersyjny tytuł dla tanecznej autobiografii[1]. Jej autorką jest Gelsey Kirkland (ur. 1952), w latach 70. i 80. XX wieku primabalerina dwóch najsłynniejszych amerykańskich zespołów baletowych – New York City Ballet oraz American Ballet Theatre. Książka ta jest zapisem życia Kirkland – zawiera opis pierwszych wspomnień z domu rodzinnego orazz relację unikalnej, obfitującej w wiele tragicznych wydarzeń i skandali kariery artystycznej, przerwanej w 1986 roku, kiedy to tancerka zdecydowała się spisać i opublikować swoje przeżycia. W zadaniu tym pomógł jej Greg Lawrence, amerykański publicysta, a prywatnie pierwszy mąż Kirkland[2]. Autobiografia artystki poprzedzona jest dedykacją dla Josepha Duella (1956-1986) amerykańskiego tancerza i choreografa, związanego z zespołem New York City Ballet, który popełnił samobójstwo, wyskakując z okna swojego mieszkania, dzień po udanym występie w balecie Symfonia C-dur Balanchine’a. Brzmi ona następująco: „Pamięci Josepha Duella; oby wołanie o pomoc zostało usłyszane”[3]. Podobnie rozpaczliwymi aktami wołania o pomoc przepełniona jest książka samej Kirkland, która winą za swoje niepowodzenia i traumatyczne przejścia obciąża świat amerykańskiego baletu.

W pogoni za ideałem

Autobiografia Kirkland podzielona jest na dwanaście rozdziałów, opatrzonych w większości wymownymi, sensacyjnymi tytułami, których lektura może sugerować, że czytelnik ma do czynienia raczej z thrillerem psychologicznym, niż z zapisem wspomnień tancerki klasycznej. Przywołać tu można choćby kilka z nich: Zdrady i ucieczki, Scena szaleństwa, Niewidoczne choroby, czy Przypadek borderline. W pierwszym rozdziale, zatytułowanym Widziana, ale niesłyszana Kirkland opisuje swoje pierwsze wspomnienia, dom rodzinny oraz powody, które doprowadziły ją do rozpoczęcia zajęć baletowych. Tytuł tej części książki odnosi się do specyfiki nauki tańca klasycznego, w czasie której uczniowie z reguły nic nie mówią, skupiając się na bezbłędnym powtarzaniu trudnych ćwiczeń, wykonywanych w rytm muzyki, pod kierunkiem wymagającego nauczyciela. Nawiązuje on również bezpośrednio do samej Kirkland, która jako dziecko bardzo późno zaczęła mówić – stało się to dopiero miesiąc po jej drugich urodzinach. Tancerka przyszła na świat w artystycznej rodzinie – jej matka, Nancy Hoardley, realizowała się jako aktorka, ojciec zaś, Jack Kirkland, był dramaturgiem i reżyserem filmowym. Pomysł z wysłaniem Gelsey na zajęcia baletowe należał do jej matki, która uznała, że tego typu aktywność fizyczna wpłynie korzystnie na stan zdrowia jej córek[4]. Tym sposobem w wieku ośmiu lat Kirkland została przyjęta do School of American Ballet, gdzie szybko zdobyła miano zdolnej, lecz krnąbrnej i upartej dziewczynki. W swojej autobiografii pisze ona, iż pierwszym uczuciem, jakiego doświadczyła, gdy dowiedziała się, że pomyślnie przeszła egzaminy wstępne, była złość – była pewna, że została przyjęta tylko ze względu na swoją starszą, utalentowaną siostrę Johnnę: „Złość, jaką czułam po tej pierwszej audycji, stała się jedną z przewodnich emocji w całej mojej karierze”[5]. Kolejnym powodem do frustracji stał się dla Kirkland sposób nauczania stosowany w szkole baletowej, który był w jej odczuciu oparty na bezmyślnym zapamiętywaniu pusto brzmiących nazw ćwiczeń i bezrefleksyjnym powtarzaniu za nauczycielem zadanych póz i ruchów. Tancerka pisze o tym, iż nikt nie uczył jej świadomej pracy nad swoim ciałem i zdrowego podejścia do wymagającej idealnych warunków fizycznych techniki tańca klasycznego. Zamiast systematycznych, metodycznych treningów, rozwijających naturalne predyspozycje uczniów, młodzi tancerze zmuszani byli do bolesnych praktyk, mających na celu poprawę elastyczności ich ciała, czy zwiększenie zakresu wykręcenia nóg w stawach biodrowych, co w konsekwencji czyniło ich podatnymi na różnorodne kontuzje i prowadziło do szybkiej eksploatacji ich ciał. Kirkland wprost pisze o tym, że przez swoich nauczycieli była zachęcana do działań autodestrukcyjnych. Tłumaczyli to koniecznością poświęcenia się w imię sztuki.

Tancerka Balanchine’a

Najważniejszą osobą w życiu każdej uczennicy, a potem tancerki New York City Ballet, był założyciel i dyrektor zespołu, George Balanchine, porównywany przez Kirkland do boga. Na kartach swojej autobiografii tancerka wyznała, że kochała go bardziej, niż własnego ojca. Balanchine miał w zwyczaju pojawiać się od czasu do czasu na szkolnych lekcjach i sprawdzać, która dziewczynka ma potencjał, by zasilić w przyszłości szeregi jego zespołu. Pewnego dnia odwiedził również klasę Gelsey i poprosił dziewczęta o wykonanie ułożonej przez siebie kombinacji. Autorka Dancing on My Grave pisze, że tak bardzo chciała sprostać jego oczekiwaniom, że zrobiła zadane ćwiczenie z żywiołowością i w maksymalnym tempie. W konsekwencji zakończyło się to głośnym upadkiem na ziemię, co wywołało wśród wszystkich świadków tego wydarzenia zgrozę i potępienie. Jedynym wyjątkiem był Balanchine, który zaczął bić brawo, mówiąc: „Widzicie, tylko ta dziewczynka zrozumiała. Prosiłem o energię, a wy wszyscy jesteście leniwi, leniwi i jeszcze raz leniwi. Ale Gelsey, ona to ma energię!”[6]. W ten sposób Kirkland zwróciła na siebie uwagę Mr. B. (tak był nazywany przez swoich tancerzy), który zaczął ją rozpoznawać w tłumie innych uczniów i wkrótce – gdy miała zaledwie piętnaście lat – zaproponował jej angaż do swojego zespołu[7]. Młodziutka balerina poza obowiązkowymi próbami uczęszczała również do Balanchine’a na lekcje tańca klasycznego, które były dla niego laboratorium pracy choreograficznej. Dla niej okazały się jednak kolejnym etapem, który wpłynął destrukcyjnie na jej ciało i psychikę. Na kartach swoich wspomnień pisze, iż choreograf przychodził niejednokrotnie na lekcje spóźniony, pomijając rozgrzewkę i przechodząc od razu do dynamicznych ćwiczeń w szybkim tempie, co w dłuższym okresie czasu wywierało bardzo negatywny wpływ na ciała tancerzy, zwłaszcza tych, którzy – podobnie jak Kirkland – cierpieli na chroniczne kontuzje. Co więcej, balerina oskarża również Balanchine’a o wzmocnienie w niej wyniszczającychzachowań związanych z zaburzeniami odżywiania. Założyciel New York City Ballet był równocześnie twórcą stylu neoklasycznego w tańcu i propagatorem nowego wizerunku idealnej baleriny: szczupłej, długonogiej, o wąskich biodrach, małej głowie i silnych, elastycznych stopach. W swojej autobiografii Kirkland opisuje, jak w czasie jednej próby choreograf podszedł do niej i dotykając jej mostka i żeber, powiedział: „Muszę zobaczyć kości”[8]. Trendy wprowadzone do baletu przez Balanchine’a nazywa ona „estetyką obozu koncentracyjnego”[9] i opisuje różnorodne sposoby, jakimi tancerki dochodziły do wymarzonej formy, zakończonej w wielu wypadkach anoreksją. Sama Kirkland stosowała najróżniejsze diety i środki odchudzające, m.in. zażywała środki przeczyszczające, brała tabletki na tarczycę, odżywiała się sokiem z selera, prowokowała wymioty. W najgorszym okresie choroby przy wzroście około 163 cm ważyła zaledwie 36 kilogramów. W pogoni za idealną sylwetką tancerka jeszcze jako nastolatka zdecydowała się na szereg operacji plastycznych (powiększenie biustu, ust, poważne korekty zębów i uszu), które również stały się dla niej obsesją i destrukcyjnym uzależnieniem. Jak sama pisze, po żadnej z nich nigdy nie była usatysfakcjonowana. Podobnie było zresztą po każdym występie. Mimo iż jej taniec był wysoko oceniany przez ówczesnych krytyków, Kirkland, gdy tylko opadała kurtyna, zamykała się w swojej garderobie, gdzie histerycznie płakała i przeżywała, że jej wykonanie danej partii było dalekie od idealnego.

Aby wytrzymać katorżniczy tryb życia, konkurencję i pogoń za ideałem, autorka Dancing on My Grave twierdzi, iż powszechną praktyką wśród tancerzy NYCB było „wspomaganie się” rozmaitymi używkami, w tym – nielegalnie – narkotykami. Kirkland podaje, iż pierwszy środek odurzający – amfetaminę, podał jej sam Balanchine. Miało to miejsce w 1972 roku w czasie ważnego tournée New York City Ballet do Związku Radzieckiego gdzie balerina miała zatańczyć w balecie Scherzo Fantastique. Niestety, w dzień występu bardzo źle się poczuła i nie była w stanie wyjść na scenę. Niedługo przed rozpoczęciem spektaklu przyszedł do niej Balanchine, wręczając jej – jak sam powiedział – witaminę, po której od razu lepiej się poczuje. Dodał jeszcze: „Po prostu staraj się ładnie wyglądać skarbie. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Publiczność będzie szczęśliwa”[10]. I rzeczywiście dolegliwości nie tylko szybko minęły, ale „witamina” dodała jej jeszcze mnóstwo energii i wprawiła w niezwykle entuzjastyczny nastrój. Dopiero później od kolegi z zespołu balerina dowiedziała się, że był to środek odurzający, od którego lepiej trzymać się z daleka. Poza tego typu incydentami, innym problemem Kirkland było to, że nie umiała odnaleźć się w specyficznym stylu baletów Balanchine’a, nakierowanych na czystą formę ruchu, a nie na treść, czy emocjonalność. Niejednokrotnie na kartach swojej autobiografii podkreśla, iż w jego baletach często czuła się jak robot, bezduszne narzędzie służące do odtwarzania z mechaniczną precyzją wymyślonych przez choreografa sekwencji ruchów. Wszystko to sprawiło, że w 1974 roku postanowiła odejść z New York City Ballet i spróbować swoich sił w drugim, konkurencyjnym zespole – American Ballet Theatre.

Partnerka Barysznikowa – na scenie i za kulisami

Ważnym momentem w karierze Kirkland była propozycja, jaką otrzymała od Michaiła Barysznikowa – niedługo po jego słynnej ucieczce do Stanów Zjednoczonych w 1974 roku – aby zgodziła się zostać jego partnerką na scenie. Sam będąc niewysokiego wzrostu (170cm), uważał, że mogą stworzyć razem zgrany duet. Balerina poznała go dwa lata wcześniej, w czasie tournée New York City Ballet po Związku Radzieckim. Miała okazję przyglądać się jego próbie do baletu Don Kichot, po której od razu zawyrokowała, że jest on „najlepszym tancerzem na planecie”[11]. Dlatego też, choć bardzo się bała, że nie będzie w stanie mu dorównać, bez wahania zdecydowała się z nim tańczyć. Problemy pojawiły się już w sali baletowej. Kirkland, całe życie wychowana na bazie techniki Balanchine’a, miała problem z przystosowaniem się do wymagań związanych z wykonywaniem repertuaru klasycznego, w jakim błyszczał Barysznikow. Problemy te dotyczyły zarówno techniki (choć dzięki ciężkiej pracy dość szybko udało się je rozwiązać), jak i, przede wszystkim, interpretacji roli, wyrazistości scenicznej, gry aktorskiej i pantomimy, z którymi do tej pory tancerka w ogóle nie miała styczności. Dodatkowo okazało się, że fenomenalny tancerz okazał się dużo gorszym partnerem, który nie zważał na uwagi baleriny, dbając w duetach tylko o swoją prezencję na scenie. Kikland zarzuca Barysznikowowi egoizm i brak cierpliwości, przedstawia go jako zarozumialca, kobieciarza, skupionego tylko na sobie i swojej karierze. Ich relacja bardzo szybko rozszerzyła się z zawodowej na osobistą, intymną, co tylko pogarszało stosunki między nimi. Balerina drobiazgowo opisuje zdrady Barysznikowa, jego oschłość i trudny charakter, choć przyznaje, że mimo wszystko bardzo go kochała. Piętrzące się z każdej strony problemy, niemożność docenienia własnych sukcesów (a te, analizując ówczesne recenzje, były bardzo duże), spowodowana ślepą i destrukcyjną pogonią za perfekcją, pogłębiały tylko wyniszczający styl życia Kirkland. Do zaburzeń odżywiania, które przybrały formę zarówno anoreksji, jak i bulimii, oraz do pogłębiającej się depresji, dołączyło się jeszcze uzależnienie od narkotyków. Wszystko to miało dewastacyjny wpływ na zdrowie Kirkland, która w końcu po kolejnej utracie świadomości trafiła do szpitala psychiatrycznego i na odwyk narkotykowy. Nie uzyskała tam jednak potrzebnej pomocy, gdyż według tancerki lekarze leczyli tylko objawy, a nie zajmowali się przyczynami jej choroby, które jej zdaniem były wywołane przez toksyczne środowisko baletowe, w którym funkcjonowała od dziecka. Dlatego też w 1984 roku postanowiła zrezygnować ze stanowiska primabaleriny w American Ballet Theatre i zrobić sobie przerwę od baletu. Udało jej się skończyć z nałogiem narkotykowym, zregenerować siły, odpocząć. W 1986 roku powróciła na scenę, tym razem wiążąc się z brytyjskim Royal Ballet. O tym etapie swojego życia pisze w swojej drugiej autobiografii, The Shape of Love, opublikowanej w 1990 roku.

Podsumowanie

Szczerą do bólu autobiografię Gelsey Kirkland z pewnością można uznać za kontrowersyjną, wywołującą różnorodne, często sprzeczne uczucia. W podobny sposób postrzegano samą autorkę, którą odbierano bądź jako ofiarę, bądź jako osobę neurotyczną, narcystyczną, o trudnym charakterze. Jakkolwiek by nie było, z pewnością nie można zarzucić Kirkland niedostatku dwóch rzeczy: olbrzymiej determinacji i oddania, z jakimi przez wiele lat wykonywała piękny, lecz trudny zawód tancerza. Obecnie związana jest z tańcem jako pedagog, przekazując tajniki sztuki baletowej kolejnemu pokoleniu artystów.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Tekst ukazuje się w cyklu Taneczne autobiografie, którego celem jest prezentacja wspomnień słynnych tancerek i tancerzy baletowych z XX i XXI wieku. Tancerze, przedstawiający na scenie różnorodne historie i narracje, przeważnie nie wypowiadają na niej ani jednego słowa. Autobiografia jest dla nich przestrzenią do zwerbalizowania swoich osobistych historii, zarówno z życia zawodowego, jak i prywatnego, do odsłonięcia baletowych kulis, do przedstawienia różnorodnych anegdot i opowieści, dzięki którym słynne osobistości tanecznego świata ukazane zostają od innej strony niż ta, o której można przeczytać w podręcznikach historii tańca. Na cykl dziesięciu felietonów składają się omówienia wybranych pozycji, nietłumaczonych do tej pory na język polski. Bohaterką następnego tekstu będzie Allegra Kent, kolejna słynna amerykańska balerina, znana nie tylko z zachwycających występów scenicznych, lecz także z publikacji książek, dotyczących różnorodnych aspektów sztuki tańca. Wśród nich znajduje się również jej autobiografia zatytułowana Once a Dancer.


[1] Podstawą do napisania niniejszego artykułu stała się książka Gelsey Kirkland, Dancing on My Grave: An Autobiography, London/New York 1988.

[2] Kirkland i Lawrence napisali w sumie wspólnie trzy książki: Dancing On My Grave, drugą część autobiografii Kirkland The Shape of Love (1990) oraz książkę dla dzieci The Little Ballerina and Her Dancing Horse (1993).

[3] Jeśli nie podano inaczej, wszystkie tłumaczenia są mojego autorstwa.

[4] Gelsey miała starszą siostrę Johnnę, która również była zawodową tancerką, związaną z New York City Ballet, z którego jednakże została zwolniona na podstawie zarzutów o rozwiązłość oraz zażywanie narkotyków.

[5] Gelsey Kirkland, op.cit. s. 23.

[6] Ibidem, s. 36.

[7] Innym przejawem zainteresowania się Balanchine’a Kirkland i dowodem uznania jej talentu był fakt, że w 1972 roku przygotował specjalnie dla niej główną rolę w balecie Ognisty ptak. W tym samym roku otrzymała również tytuł primabaleriny (Principal Dancer).

[8] Ibidem, s. 56.

[9] Ibidem.

[10] Ibidem, s. 96.

[11] Ibidem, s. 94.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close