Agnieszka Kocińska: Kiedy uczestniczyłam jako obserwator w Twoich zajęciach, usłyszałam od Ciebie zdanie, które mnie jakoś poruszyło: „Daję wam nowe obrazy, ale to są wciąż te same informacje”. Podczas warsztatu porównywałaś ciało do… gąbki, do ślimaka, do topniejącej świecy. Mówiłaś, że dotyk może być soczysty, ciało jak ugniatane ciasto, dłonie mogą zanurzać się w drugim ciele, jak w wodzie. Bardzo często używałaś metaforyki związanej z wodą. Po co ta metaforyzacja ruchu?

 

Iwona Olszowska: W tańcu współczesnym, czy w „kontakcie” stosuje się trening, który nie jest typowo ćwiczeniowy, ale jest metodą pracy z ciałem, w dużej mierze opartej na improwizacji. Większość metod pracy z ciałem opiera się na obrazach. Niektóre obrazy są bardzo abstrakcyjne, a niektóre są związane z tym, co rzeczywiście dzieje się w naszym ciele.

Wersja do druku

Udostępnij

Był czwarty dzień  Międzynarodowego Festiwalu Kontakt Improwizacji „Warsaw Flow”. Z Iwoną Olszowską, po prowadzonych przez nią zajęciach, usiadłyśmy na podłodze w hallu liceum im. S. Batorego w Warszawie – tam odbywał się festiwal: warsztaty i jamy. Przerwa na posiłek i rozmowę.

 

Agnieszka Kocińska: Od czego zaczniemy rozmowę? Od warsztatu? Od metody pracy? Od tego, jak rozumiesz improwizację w kontakcie, czy od festiwalu?

 

Iwona Olszowska: Może zacznijmy od zajęć.

Obrazy

 

Agnieszka Kocińska: Kiedy uczestniczyłam jako obserwator w Twoich zajęciach, usłyszałam od Ciebie zdanie, które mnie jakoś poruszyło: „Daję wam nowe obrazy, ale to są wciąż te same informacje”. Podczas warsztatu porównywałaś ciało do… gąbki, do ślimaka, do topniejącej świecy. Mówiłaś, że dotyk może być soczysty, ciało jak ugniatane ciasto, dłonie mogą zanurzać się w drugim ciele, jak w wodzie. Bardzo często używałaś metaforyki związanej z wodą. Po co ta metaforyzacja ruchu?

 

Iwona Olszowska: W tańcu współczesnym, czy w „kontakcie”, stosuje się trening, który nie jest typowo ćwiczeniowy, ale jest metodą pracy z ciałem, w dużej mierze opartej na improwizacji. Większość metod pracy z ciałem opiera się na obrazach. Niektóre obrazy są bardzo abstrakcyjne, a niektóre są związane z tym, co rzeczywiście dzieje się w naszym ciele. Często nie postrzegamy tego w sposób obrazowy, bo o ciele mówi się najczęściej w kategoriach, które zaczerpnięte są z anatomii klasycznej czy biomechaniki. Natomiast… skąd woda… Woda stąd, że siedemdziesiąt, czy dziewięćdziesiąt procent naszego ciała to jest właśnie woda. W związku z tym czasem – w zależności od tematu – pracuję z wykorzystaniem obrazu wody. Pewne stwierdzenia oddziałują na nasz mózg. W momencie, kiedy człowiek słyszy nazwę obrazu, niemal automatycznie zestraja się z nim. Pewne jakości wywołują konkretne poczucie: w wypadku wody może to być poczucie przepływu. Choć każdy będzie miał indywidualne asocjacje i przykładowo, gdy w granicach wyobraźni człowieka, którego zachowanie na co dzień jest mało „płynne”, pojawi się obraz wody i skojarzenie z płynnością, jego ciało zaczyna reagować. Czasem aby oddać obraz organów, można porównać ciało do ślimaka czy do balonu. Ruch ślimaka charakteryzuje ruch miękki, śliski, płynący, a balon wypełniony wodą ma pewien ton i sprężystość, takie cechy mają także organy. Odkryto po prostu, że pewne faktury są podobne i na tej podstawie w niektórych metodach pracy z ciałem dobrano określone słowa po to, aby ciało łatwiej mogło „podpiąć się” pod dany rodzaj ruchu, pod dany rodzaj poczucia.

 

Odnoszę wrażenie, że przebiega to na linii: język – działanie na wyobraźnię – szukanie ruchu bliskiego wyobrażeniu?

 

Pojęcie w języku – jakiś obraz działa na wyobraźnię, a ta prowokuje ruch. Ja natomiast przede wszystkim pracuję jako Somatic Movement Educator w oparciu o metodę, która nazywa się Body Mind Centering®. BMC®, która czerpie w znacznej mierze z anatomii, filogenezy, ontogenezy… to anatomia doświadczana. Ale korzystam również z wpływów innych technik somatycznych. Pracuję także z kontekstem zwierzęcości, bo zwierzęcość mamy wpisaną w ewolucję, bo jest ona częścią filogenetycznego rozwoju człowieka. To ona daje organiczność ruchu, poczynając od pierwotnych organizmów w wodzie. Więc to nie są rzeczy wymyślone, tylko takie, które już naukowo zweryfikowano. W związku z tym pracuję z obrazami zwierząt. Człowiek ma cechy zwierzęce, które zatraca w trakcie normalnego funkcjonowania, gdy zaczyna pracować inną częścią mózgu – tą, która go diametralnie odróżnia od zwierząt.

 

Zwierzęcość

 

Nie masz czasem poczucia, że każdy człowiek przypomina jakieś zwierzę?

 

Tak, dokładnie tak.

Często obserwujesz zwierzęta?

 

Oj, uwielbiam zwierzęta. Naoglądałam się filmów o zwierzętach, bo  pracuję także z aktorami. Tworząc comedia dell’arte, inspirowano się przecież zwierzętami. W treningu aktora praca na bazie cech zwierząt rzeczywiście się przydaje. Zdarzyło mi się również w teatrze, że reżyser Tomek Wysocki, który przygotowywał sztukę Witkacego, chciał aktorów zamienić w zwierzęta. Z tego powodu potrzebowaliśmy dobierać konkretne zwierzęta do konkretnych osób. Pierwsza próba odbyła się oczywiście w zoo: obserwowaliśmy zwierzęta, zastanawialiśmy się, kogo dopasować do którego zwierzęcia. Jaką motorykę dobrać, jak poprowadzić każdego aktora, by go „uzwierzęcić”. Pracowaliśmy również nad sferą zmysłów, bo u zwierząt zmysły są inaczej nastrojone niż u nas – zwierzęta nie doświadczają rzeczywistości tak wzrokowo jak ludzie. Odczuwają mocniej węchem, słuchem oraz poprzez skórę…

I tak przebiegał prowadzony przez Ciebie warsztat na tegorocznym  Festiwalu Warsaw Flow?

 

Tematem przewodnim była właśnie zwierzęcość. Wychodziłam z założenia filogenezy, czyli podążałam chronologicznie: jak się rozwijają zwierzęta, które podróżują w oceanach, a potem stopniowo adoptowaliśmy ich cechy do motoryki ludzkiej. Nie chodziło więc o to, aby zachowywać się jak zwierzę, ale by na przykład ruch, który zwierzę wykonuje w pozycji horyzontalnej, przenieść do pozycji wertykalnej po to, by zrozumieć ten ruch. Sprawdzaliśmy, jak ciało ukształtowane jest przez początkowy etap rozwoju i czy mamy do niego dostęp. Wykorzystywałam też fakt, że pewne zwierzęta mają pewne charakterystyczne właściwości i kontakt z danym systemem anatomicznym. Dobierałam określone zwierzęta do określonej motoryki. Czasem jest tak, że będąc na lekcji „kontaktu”, kontaktu z drugą osobą może wcale nie być tak dużo, bo może się okazać, że jest potrzeba, aby więcej czasu poświęcić na zmianę organizacji własnego ciała. Struktura festiwalu zakłada, że wieczorami są jamy, podczas których można wykorzystać nowe umiejętności zdobyte podczas warsztatu, zobaczyć jak nowy materiał pracuje w kontakcie z innymi. Jamy dają możliwość eksploracji.

Festiwal

 

Co sądzisz o idei Festiwalu Warsaw Flow?

 

Festiwal jest super sprawą. Z improwizacją w kontakcie spotkałam się dawno temu. Istotne jest to, że „kontakt” ma w sobie co najmniej dwa konteksty. Po pierwsze, trening, na przykład poprzez wykorzystanie elementów kontaktu w tańcu współczesnym, w partnerowaniu. W kontakt improwizacji  samej w sobie. Po drugie idea spotkania – kontakt to forma społeczna – spotkanie ludzi w zabawie, we wspólnym byciu. Ponieważ zawsze byłam nieśmiała wobec ludzi, nie mam zacięcia od tej strony – od strony społecznej. Pracuję raczej ze świadomością ciała i interesuje mnie, jak można elementy BMC® przenieść do improwizacji w kontakcie. W„kontakcie” zafascynowało mnie to, że kontekst psychologiczny i społeczny często wysuwają się na pierwszy plan. Tam, gdzie pracowałam, nie podjęłam się rozwijania tzw. środowiska kontaktowego/jamowego – po prostu skupiłam się na warsztacie tej techniki i prowadzeniu zajęć. Środowisko kontaktu rozwija się symbiotycznie: jamy i warsztat. Na samych warsztatach nie da się zbudować społeczności. W związku z tym festiwal jest bardzo dobrym rozwiązaniem, ponieważ łączy obie te  formy.

BMC®

 

Czy sądzisz, że dojrzałe ciało, ukształtowane już przez wewnętrzne i zewnętrzne zakazy i nakazy, pod wpływem obrazu – komunikatu językowego, rzeczywiście jest w stanie poruszyć w sobie pierwotną zwierzęcość, o której mówisz?

 

Nie wiem, czy to jest kwestia wieku. Czasami, jeśli ktoś czegoś nie chce, to tego nie zrobi. Jeśli ktoś lubi tego typu pracę z wyobraźnią i jest na tyle ciekawy, co może się wydarzyć dalej, to tak – jest w stanie poruszyć w sobie zwierzęcość. Jak się ktoś zaprze i powie, że czegoś nie zrobi, to nie zrobi. Sami sobie tworzymy granicę niewykonalności pewnych rzeczy. W BMC® pracuje się, zakładając, że każdy z nas jest zbudowany z komórek, a każda komórka już jest organizmem. Komórki łączą się w tkanki, tkanki w systemy. To też jest praca z ciałem i umysłem, tylko nie tyle ze sferą intelektualną mózgu, co z tą sferą, która jest poczuciem samoświadomości. Uczenie się jest wynikiem tego, co wiemy na podstawie doświadczeń, wiedzy nabytej i tego, co niesie w sobie nasze ciało. Podpowiada podświadomość.

Z tą, która na jakimś etapie rozwoju jest „zagłuszana” – i daje się jej jak gdyby na nowo głos?

 

Tak, dajemy jej głos na nowo, bo często w świecie, w którym jesteśmy, bardzo aktywnie funkcjonującym, dynamicznym, gdzie przyswaja się bardzo wiele bodźców, nie ma czasu na konfrontację z postrzeganiem samego siebie. W momencie, kiedy jesteśmy otwarci i nastawieni na to, że chcemy słyszeć bodźce z organizmu, to obrazy się pojawiają, ciało się zestraja, my zaczynamy odczuwać pewne zmiany jakości, zmiany sensoryczne, czasami mogą się pojawić też zmiany emocjonalne, asocjacje z osobistych przeszłych wydarzeń.

Jakość ruchu

 

A co rozumiesz przez „jakość ruchu”?

 

Może być tak, że coś jest bardzo szorstkie, albo bardzo śliskie, bardzo elastyczne, lub też bardzo sztywne. To jest właśnie jakość, również w ruchu. BMC® to metoda uczenia się, w której poprzez doświadczanie ciała odczuwamy jakości. BMC to uczenie się nie tylko drogą czysto intelektualną, analityczno-dedukcyjną, zewnętrzną. W komórkach ciała jest zapisanych wiele informacji. Kiedy otworzy się świadomość na postrzeganie z wewnątrz, ze struktury komórkowej, informacje docierają do nas bezpośrednio z ciała, a nie jedynie z zewnątrz. Ciało wie więcej. Często mówmy o inteligencji, ale inteligencja nie jest jednorodna: jest intelekt, który odróżnia nas od zwierząt, ale jest też inteligencja emocjonalna, czy zadaniowa… BMC® to rozwijanie inteligencji kinestetycznej, ruchowej. Wiele możemy nauczyć się z ruchu, z samego ciała. To jest właśnie dopuszczenie do głosu tego, co możemy wynieść ze spotkania intelektu z tym, co pochodzi z ciała. W BMC® nazywa się to somatyzacją. W tej metodzie dostajemy informacje, które z naukowego punktu widzenia są już sprawdzone – odnoszą się do anatomii – po czym podsuwa się dodatkowe obrazy. Czasem może wydać się to bardzo abstrakcyjne, ale jednak jest to jak najbardziej realne. Podaje się obrazy, które mają podobną jakość np. do organów po to, żeby człowiek miał punkt odniesienia. Informacje wstępne, precyzyjnie podane zostają wcześniej po to, aby człowiek nie musiał już myśleć, być zaangażowanym intelektualnie podczas somatyzacji, lecz tylko był prowadzony przez obraz nabieżąco. To pozwala mu się zestroić. Dzięki temu może szukać ruchu, szukać jakiejś konkretnej motoryki, aby oddać wyobrażenie. Kolejnym etapem tej metody jest tzw. embodiment (ucieleśnianie). Kiedy ciało już somatycznie sprawdzi swoje możliwości, to w pewnym momencie zaczyna te nowe rozwiązania po prostu używać, nie myśląc o tym, nie analizując – to się zaczyna po prostu dziać swobodnie.

 

Taniec

 

kiedy zaczyna się taniec? Improwizacja w kontakcie? BMC jest pracą ze swoimi organami, systemami ciała, a więc pracą, skierowaną bardziej do wewnątrz. Improwizacja w kontakcie wydaje się jednak ruchem widocznym, działaniem na zewnątrz.

 

Jeśli mówimy o tym, że mamy kontakt ze sobą, a poprzez kontakt ze sobą mamy kontakt z gruntem, to już mamy kontakt z rzeczywistością zewnętrzną.

Już improwizujemy w kontakcie?

 

Już improwizujemy w kontakcie z ziemią. Jeśli otworzymy zmysły i zaczniemy postrzegać kinestetycznie, to już jesteśmy w kontakcie z przestrzenią i tym, co w niej się znajduje.

Ale czy kontakt z drugim człowiekiem nie jest bardziej złożony, wymagający większego zaangażowani? Człowiek ma „bardziej skomplikowaną strukturę” niż ziemia. Ma emocje, jest bytem społecznym, kulturowym, emocjonalnym, psychologicznym…

 

Z własnego doświadczenia wiemy, że pewne rzeczy mamy zapisane w pamięci ciała. Mogę dotknąć rozgrzanej ziemi, która coś we mnie poruszy, skojarzy mi się z jakąś sytuacją i dzięki temu też się może pojawić emocja; lub zobaczę piękny obraz i również mogę się wzruszyć. Pamięć emocjonalna rodzi się niemal w każdym momencie. Ważne, aby mieć z nią kontakt. Oczywiście, kiedy dochodzi do zetknięcia z drugim człowiekiem to istotne staje się tu i teraz – bo jest to rodzaj spotkania. I na wierzch wychodzi wówczas to, jak byliśmy wychowani, w co wierzymy, jacy jesteśmy – nasza osobowość, nasz charakter. Wszystko mamy zapisane w ciele – z jednej strony. Z drugiej strony: to, jak myślimy, tak się poruszamy; w sposób, w jaki się poruszamy, może warunkować krążenie naszych myśli. Podobnie jest ze sferą emocjonalną – świat emocji jest bardzo przepływowy i zmienny, cały czas krąży, jak ósemka nieskończoności, jak helix trójwymiarowy. Do spotkania w kontakcie dochodzi, gdy już poczujemy kinestetycznie osobę obok. A nawet już w chwili, gdy tylko ją zobaczymy, poczujemy ją węchem czy usłyszymy. Kolejnym etapem jest dotyk. Dla Steve’a Paxtona była to praca w kontakcie z drugim człowiekiem i poszukiwanie odpowiedzi, jak oddziaływają na nas prawa fizyki i jak się ciało wobec nich zachowuje – to interesowało go przede wszystkim. Natomiast, oczywiście – człowiek wobec praw fizyki nie pozostaje emocjonalnie bierny. Na przykład: dziś na zajęciach ćwiczyliśmy skoki. Gdy ludzie zaczęli skakać, od razu zmieniła się energia, pojawiły się inne odczucia, ludzie złapali wyższy poziom adrenaliny, od razu zaczęły się śmiechy, komentarze. Dla odmiany, w momencie, gdy podążamy za poczuciem grawitacji, kinestetycznego odczuwania na poziomie skóry, człowiek zaczyna być bardziej sensoryczny, spokojny i cichy.

Zabawa

 

A elementy zabawy? Pojawiało się ich bardzo wiele podczas zajęć: poszukiwanie dziecięcych zachowań, dziecięce zabawki… 

 

Czasami, jeśli zbyt poważnie podchodzę do uczenia się, to mi ono zwyczajnie nie idzie, gdy natomiast uczę się poprzez zabawę, wiele rzeczy idzie mi lżej i łatwiej. Dlatego często ucząc innych, wykorzystuję elementy zabawy: zachowania charakterystyczne dla dzieci i dziecięce zabawki, żeby lepiej przekazać to, co mam w danej chwili warsztatu na myśli. No i dziecięce działania mają wiele ze swobody, zwierzęcości i organiczności. Poza tym improwizacja w kontakcie jest też o tym, żeby się nie napinać, a często kiedy zbyt poważnie o czymś myślimy, powstaje napięcie. Zabawa jest radością, ta forma radości daje rozluźnienie.

FLOW

 

Co to jest flow?

Flow to jest przepływ.

To literalne tłumaczenie. Co dla Ciebie oznacza flow? Kiedy pojawia się w tańcu?

 

Flow pojawia się, gdy umysł zaczyna być otwarty, gdy nie myślimy, nie napinamy się, nie mamy wewnętrznego kontrolera, nie oczekujemy niczego i jesteśmy po prostu tu i teraz. Flow pojawia się, gdy wykorzystujemy masę swojego ciała, ciężar i gdy rzeczywiście dotrzemy do sfery płynu w organizmie. Gdy nigdzie nie ma blokady – otwierają się stawy, więzadła, a wszystkie systemy w ciele zaczynają harmonicznie ze sobą działać: powięzi, mięśnie, kości, cały szkielet. Ciało i umysł płyną na jednej fali. Gdy nie pojawiają się elementy wątpliwości. Gdy strach przestaje mieć wpływ na działanie, hamować je, wtedy jest super flow, działają tylko zmysły, odruchy i pojawia się dodatkowo zjawisko suspend. Prawa fizyki zaczynają pracować na to, że momentum (czyli sfera pędu) zamienia się w inercje, a grawitacja w suspend (zawieszenie).

Czyli chodzi o to, że jak powiedziałaś na zajęciach: „człowiekowi przydarza się, a nie on działa”?

 

Dokładnie tak. Flow jest wtedy, gdy ciało w pełni korzysta z praw fizyki.

Współczesność

 

A więc ucząc się BMC®, czy improwizując w kontakcie poszukuje się w ciele zwierzęcości, organiczności – czegoś, co kultura masowa pokazuje jako bardziej nieestetyczne niż estetyczne. Czy można powiedzieć, że BMC® i improwizacja w kontakcie „oduczają” postrzegania ciała wyłącznie w kategoriach estetycznych?

 

Ależ! Zwierzęta są bardzo estetyczne. Wydaje mi się też, że ostatnio postrzeganie ciała zmienia się. Słyszałam jakiś czas temu rozmowę w tramwaju (chyba dwóch kobiet) o zajęciach fitness. Któraś z nich skomentowała je w ten sposób, że instruktor bardzo siłowo poprowadził zajęcia, i że przydałoby się jednak więcej luzu. To sygnał, że myślenie o ciele zaczyna się trochę zmieniać. Odchodzi się od rozumienia ruchu wyłącznie w kategoriach fit – rzeźbienia sylwetki przez określony rodzaj zachowania, wylewania litrów potu, ekstremalnego wysiłku, a zaczyna się podążanie za świadomością ciała i stopniowego uwalniania go od rygorów. W konsekwencji być może dojdzie do tego, że sylwetki będą rzeźbiły się harmonicznie według własnych parametrów. Pod wpływem BMC® nie stają się wszyscy tacy sami. Jedna stała rzecz, która się nie zmienia, to fakt, że ciało zaczyna być takie, jakie po prostu jest, a nie na siłę, za wszelką cenę: idealne, wzorcowe, takie samo – zgodnie z panującą modą. Dzięki BMC® człowiek w ramach swojej organizacji cielesnej ma lepszy przepływ, zaczyna się po prostu lepiej ze sobą czuć, czasem jego struktura może się lekko reorganizować, ale nie zostaje ona jakoś odgórnie narzucona, założona. Zmiany następują w związku z tym, czego ciało rzeczywiście potrzebuje.

Codzienność

 

Jak wygląda Twój dzień?

 

(Uśmiech). Wstaję. Nie ukrywam, że kieruję swoje myśli do góry, modlę się, bo uważam, że bez kontaktu z Bogiem człowiek jest za bardzo sam na ziemi. Latem śniadanie w słońcu na balkonie. Lubię sobie przed wyjściem do szkoły (nie mam zajęć na godzinę bardzo poranną), lubię sobie „popieleszować”: coś posprzątać, żeby poczuć, że mieszkam, ponieważ dużo czasu spędzam jednak poza domem. Potem idę na dopołudniowe zajęcia w szkole. Czasami bywało, że nie miałam czasu na obiad, teraz organizuję czas w taki sposób, żeby pojechać spokojnie do domu i w przerwie zjeść pod własnym dachem. Potem jadę na zajęcia wieczorne, które prowadzę w krakowskiej Hurtowni Ruchu. Przed snem kolacyjka i długi prysznic.

Czy przygotowujesz się w dalszym ciągu przed zajęciami?

Tak, jak najbardziej. Cały czas coś studiuję w BMC®…

Jak to „cały czas”?

 

Cały czas. BMC® to beczka bez dna. To jest morze. Pomijam już, że taniec jest beczką bez dna, „kontakt” jest beczką bez dna. Można robić taniec, rozumiejąc go jako kroki i kształty, albo rytm, albo formę estetyczną. Ale w pewnym momencie pojawia się emocja, uczucie, fizjologia, w pewnej chwili pojawia się psychologia, fizyka, w pewnym momencie pojawia się filozofia… Poprzez taniec można się uczyć wielu rzeczy: życia. BMC® też jest taką beczką bez dna, tylko bardziej skupia się na anatomii i podczas nauki wykorzystuje jej elementy. Kiedy zaczyna się wchodzić w te najdrobniejsze struktury ciała, to okazuje się, że wszystko zaczyna się od struktury DNA, że kości mają sprężystość, okazuje się, że wszystko jest jak gdyby jednością, tylko ma inne oblicza. My tego do końca nie widzimy, ale zaczynamy sobie coraz bardziej uświadamiać, że jesteśmy częścią czegoś dużego i doskonale skonstruowanego i to jest niesamowite. Współczesny człowiek poszedł w stronę rozwoju intelektualnego – a już samo ciało ma ogromny potencjał.

 

Improwizacja w kontakcie w Polsce

 

Czy rozwój kontaktu, który obserwujemy teraz w Polsce, może mieć związek właśnie z poszukiwaniami nieintelektualnych ścieżek samopoznania?

 

Jest potrzeba powrotu to tego, co pierwotne, ale w znaczeniu pierwotnego poczucia wspólnotowości. W ferworze technologicznym ludzie się bardzo zindywidualizowali., ale każdy jak gdyby z osobna. Dawniej ludzie żyli w społeczności. Być może wraca potrzeba dotarcia do korzeni, również w formie bycia wspólnotowego. Z jednej strony: człowiek poczuł, że ma dostęp do różnorodności, ale nadal odczuwa potrzebę odnalezienia tożsamości. A może jest też tak, że ludzie są zmęczeni tempem, odległościami, wzajemną obcością, być może dziś potrzebujemy bliskości bardziej niż kiedykolwiek.

Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję.

Agnieszka Kocińska – skończyła polonistykę z animacją kultury, dziennikarstwo i komunikację społeczną ze specjalizacją prasową na Uniwersytecie Warszawskim. Studiowała teatrologię w ramach programu MOST na Uniwersytecie Wrocławskim. Związana z wrocławską Fundacją Teatr Nie-Taki, publikowała teksty o tańcu i teatrze w czasopiśmie teatralnym „Nietak!t”. Jest współorganizatorką Wrocławskiego Festiwalu Ruchu CYRKULACJE. W teatralno-tanecznej praktyce realizowała się, od kilku już lat uczestnicząc w rozmaitych warsztatach teatralnych i tanecznych. Pracowała jako dziennikarka w radiu. Odbyła staże w wielu instytucjach kultury. Obecnie, zatrudniona przez Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego w Warszawie, pracuje nad dokumentacją Akademii Ruchu oraz jako animatorka w Fundacji MaMa. Interesuje się Tanztheater Pina Bausch, muzyką tradycyjną i bardzo lubi poruszać się na rowerze.

Za udostępnienie zdjęć dziękujemy Szymonowi Jobkiewiczowi i polecamy fan page: http://www.facebook.com/szymonjobkiewicz

TaniecPolska (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Iwona Olszowska (w białym) podczas zajęć/Festiwal Warsaw Flow 2012. Fot. Szymon Jobkiewicz.
Iwona Olszowska (w białym) podczas zajęć/Festiwal Warsaw Flow 2012. Fot. Szymon Jobkiewicz.
Iwona Olszowska (w zielonym) podczas finałowego wieczoru/performansu Warsaw Flow 2012.Fot. Szymon Jobkiewicz.
Iwona Olszowska (w zielonym) podczas finałowego wieczoru/performansu Warsaw Flow 2012.Fot. Szymon Jobkiewicz.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close