Kilkanaście lat temu Jacek Głomb realizował w Legnicy hasło „teatru, którego sceną jest miasto”. Pokazywał wtedy spektakle w miejscach niekojarzących się ze sztuką, przystosowywanych specjalnie na potrzeby teatru, a jednocześnie na nowo ożywianych izagospodarowywanych, ponieważ cześć z nich nie była od pewnego czasu użytkowana). W tańcu charakterystyczne jest to dla nurtu postmodern dance, zainicjowanego w Stanach Zjednoczonych w latach 60.  Jego przedstawiciele występowali w przestrzeni publicznej, jednocześnie za taniec uznając wszystko – nie tylko skodyfikowaną choreografię, ale też codzienne działania fizyczne, jak bieganie czy chodzenie. Hold oraz ONtoME to performanse w wykonaniu austriackiej grupy Silk Fluegge. W galerii handlowej Tarasy Zamkowe ustawiono małą scenę. Wszyscy widzowie zgromadzili się właśnie przy niej – kierowani przyzwyczajeniami, zapewne przypuszczający, że i tym razem zobaczą pokaz właśnie tam. Tak się jednak nie stało.

Wersja do druku

Udostępnij

Kilkanaście lat temu Jacek Głomb realizował w Legnicy hasło „teatru, którego sceną jest miasto”. Pokazywał wtedy spektakle w miejscach niekojarzących się ze sztuką, przystosowywanych specjalnie na potrzeby teatru, a jednocześnie na nowo ożywianych izagospodarowywanych, ponieważ cześć z nich nie była od pewnego czasu użytkowana). Społeczny wymiar sztuki osiągany był dzięki zbliżeniu się do widza, bezpośredniemu kontaktowi z nim w przestrzeni dobrze mu znanej. Przemysłowa hala, dawne koszary, klub garnizonowy, ewangelicki kościół – dlaczego nie prezentować w nich przedstawień teatralnych? Każde miejsce w pewien sposób naznacza pracę artystów, działania sceniczne łączą się z nim, ich interpretacja zależy często od niego.  W tańcu charakterystyczne jest to dla nurtu postmodern dance, zainicjowanego w Stanach Zjednoczonych w latach 60.  Jego przedstawiciele występowali w przestrzeni publicznej, jednocześnie za taniec uznając wszystko – nie tylko skodyfikowaną choreografię, ale też codzienne działania fizyczne, jak bieganie czy chodzenie.

           

 

Tarasy Zamkowe

 

Hold oraz ONtoME to performanse w wykonaniu austriackiej grupy Silk Fluegge. W galerii handlowej Tarasy Zamkowe ustawiono małą scenę. Zazwyczaj kojarzy się ona z występami okolicznościowymi, imprezami z okazji zaproszenia popularnej osoby, działalnością komercyjną. Wszyscy widzowie zgromadzili się właśnie przy niej – kierowani przyzwyczajeniami, zapewne przypuszczający, że i tym razem zobaczą pokaz właśnie tam. Tak się jednak nie stało. W Hold jeden z performerów biegał między widzami (a potem  także po całym piętrze galerii), krzycząc „it’s coming” i zapowiadając, że za chwilę zdarzy się coś niezwykłego. Po chwili pojawiają się pozostali  performerzy – nie są jednak zsynchronizowani ze sobą, każdy wchodzi w innym momencie, z innej strony, wykonując zupełnie inne czynności. Jedna z tancerek szła niczym w transie nie zważając na stojących obok niej, inna cmokała i przesyła publiczności całusy (niektórych to dziwiło, inni nawet odważyli się do niej podejść). Zdecydowanie widać było też relację między tancerzami a choreografką: oprócz podejmowania działań Silke Grabinger jest także niejako DJ-ką, to ona włączała kolejne utwory muzyczne, powodując zmianę  sytuacji performatywnych. W pewnym momencie artyści biorą od kilku widzów telefony komórkowe i zaczynają  się nimi bawić. Jak bardzo są nam potrzebne elektroniczne urządzenia? W ten sposób twórcy udowadniają nam, że stały się one integralną częścią naszego życia, bez której zaczynamy odczuwać niepokój. Po chwili daje się słyszeć krzyki i prośby zadzwonienia na pogotowie – jeden z artystów leży na podłodze, nie ruszając się. Czy teraz ktoś użyje telefonu w celu wykonania najprostszej czynności?

 

Kolejne sekwencje opierają się już bardziej na ruchu niż na interakcjach z publicznością. W Hold znalazły się także momenty zbiorowego tańca, wykonywania ściśle zaplanowanych choreografii na środku wyznaczonej przez widzów przestrzeni. Interesujące, że odbiorcy, mając do czynienia ze sztuką w miejscu bez wyraźnie wydzielonej sceny, sami otaczają artystów, sugerując im, że ich miejsce jest w centrum. Silk Fluegge  nie dostosowują się jednak do tych reguł – kilka momentów istotnie rozgrywa się na środku, inne natomiast bliżej publiczności – każdy z performerów działa wtedy indywidualnie. Wykorzystują zarówno technikę tańca współczesnego, jak i urban dance czy  breakdance. Nie jest możliwe skupienie się na wszystkich – ich rozproszenie powoduje, że widz wybiera, na kogo w danej chwili patrzy.

 

Podobnie jest także w  ONtoME – prezentowanym kolejnego dnia festiwalu, w tym samym miejscu (artyści znów otoczeni byli przez publiczność) Konstrukcja pracy opiera się na takich samych założeniach, pewne elementy są tu jednak inne. Spektakl rozpoczyna się od sekwencji poważnych: każdy z performerów przychodzi  z bukietem róż, które potem rozsypuje, tańcząc przy nostalgicznych dźwiękach. Po przejmującym momencie nadchodzą jednak sceny podobne do tych z Hold – partnerowania, elementy breakdance’u, indywidualne działania blisko widzów. W pewnym momencie performerzy zapraszają  ich do wspólnego tańca – odważni zaczęli wchodzić w interakcję z nimi, poruszać się podobnie do nich. Jednakże powracają dodziałań grupowych. Po serii partnerowań opartych na bliskim kontakcie, każdy z artystów odchodziw swoją w stronę, niczym w transie, nie zwracając uwagi na oglądających.

 

W spektaklach Silk Fluegge dostrzec można dużo gestów codziennych, kreujących  proste sytuacje, oparte na relacjach międzyludzkich. To właśnie kontakt z drugą osobą jest tu  bardzo ważny – wzajemne  wspieranie się daje jednostce możliwość lepszego funkcjonowania w grupie, eksponowania indywidualności, poczucia stabilności w wykonywanych działaniach. Interesujące były tu jednak przede wszystkim reakcje publiczności – część osób stała się nią przypadkowo, przechodząc korytarzem galerii handlowej przystając i obserwując  z zaciekawieniem taneczne działania. Jedni po chwili odchodzili, wracając do zaplanowanych zakupów, inni zostawali do samego końca, dowiadując się przy tym, że właśnie odbywa się festiwalowy spektakl. W przestrzeni Tarasów Zamkowych codziennie pojawia się wiele osób, każdy przechodzi przez nią, często nie zwracając uwagi na innych, oddając się codziennym obowiązkom czy okolicznościowym zakupom. Prace Silk Fluegge zwracają uwagę właśnie na ten aspekt – centrum handlowe funkcjonuje zazwyczaj jako miejsce przejściowe, w którym relacje międzyludzkie, momenty spędzane wspólnie lub indywidualnie pojawiają się, a po chwili znikają, nie są stałe, codziennie muszą być budowane na nowo. Jednocześnie każda przestrzeń posiada własne ramy – przechadzający się korytarzami pracownicy ochrony czy obsługi sprzątającej pełnili swoje obowiązki, nie zważając na obecność performerów, którzy na chwilę tylko zaburzyli zwyczajne funkcjonowanie galerii. 

 

Dom Żołnierza

 

Instrumenty oraz muzycy umiejscowieni w centralnym punkcie sali. Widzowie siedzą dookoła, przy każdej ze ścian przestrzeni, pole działania wykonawców znajduje się między nimi a zespołem muzycznym. To regularny układ przestrzenny, jaki w Urodzie życia zastosowała Karolina Garbacik. Może być on odtwarzany w różnych miejscach – w Lublinie była to sala gimnastyczna Garnizonowego Klubu Oficerskiego. Budynek, w którym się znajduje powstał w latach międzywojennych jako Dom Żołnierza, w czasie II wojny światowej pełnił funkcję Domu Narodowych Socjalistów, a następnie Centralnego Domu Żołnierza, przez pewien czas był też siedzibą Teatru Muzycznego. Powiązania artystyczne uzasadniają umiejscowienie festiwalowego spektaklu w tym właśnie miejscu. Tematyka pracy odnosić się może natomiast do tych, którzy spędzają w nim czas – żołnierze to młodzi mężczyźni, pełni energii, którzy mają podobne rozterki i problemy, jak ich rówieśnicy.

 

Garbacik porusza w Urodzie życia przede wszystkim kwestie związane z młodością,,ukazuje jej zalety oraz wady. Gdy publiczność zajmuje miejsca, gaśnie światło i do sali wpuszczone zostają duże białe balony. Po chwili wchodzą także tancerze – zaczyna  się powolny ruch dookoła muzyków, nadających tempo spektaklowi, wzbogacających go o komentarze dźwiękowo-wokalne na temat młodości i jej specyfiki.  Wszyscy wykonawcy ubrani zostali w białe kostiumy, przylegające do ciała. Biel dominuje w całej pracy, choreografka bardzo wyraźnie podkreśla etap życia, któremu poświęciła uwagę, niewinność oraz delikatność, które są mu przypisane. Duże bryły szybują w różne strony, uderzane przez artystów zmieniają kierunek lotu, do zabawy włączają się także widzowie, odczuwając lekkość atmosfery. Tancerze natomiast od powolnego spaceru przechodzą do biegu – dookoła muzyków, nad którymi zamontowano białe ekrany. Co jakiś czas pojawiały się na nich twarze młodych osób.

 

Czym jest uroda życia? Aktywnością – chciałoby się powiedzieć, patrząc na pierwsze sceny spektaklu. Jednakże bieg w nieokreślonym celu (wydaje się, że symbolizuje on przemijanie ludzkiego życia) zostaje przerwany przez momenty, kiedy tancerze wchodząi ze sobą w interakcje. Ich partnerowania są płynne, opierają  się na pracy z ciężarem ciała, podnoszeniu partnerki, przerzucaniu jej – wyglądają jednak niczym starcie płci, w którym nie do końca można określić wygranych. Czy młodość zawsze jest piękna i beztroska? Artyści ukazali różne jej oblicza: subtelność, szczęście, ale i rywalizację oraz niezdecydowanie i ciągłe rozterki. Pojawiły się one szczególnie w momencie, gdy wszyscy założyli długie sztywne spódnice – wyglądali niczym panny młode, szykujące się do ślubu. Jest on w każdej kulturze uznawany za moment przełomowy: pewnego rodzaju granicę między niewinnością a dojrzałością, przejście od dzieciństwa do dorosłościPo wyciszających i bardziej poważnych sekwencjach tancerze znów zaczynają szykować się do biegu. Tym razem jednak balony odsunięte pod ściany, blisko widzów, nie przeszkadzają im w pokonywaniu kolejnych odległości – to niczym pokazanie, że każdy może znaleźć w sobie siłę przy przezwyciężaniu niepowodzeń, a czas młodości kształtuje charakter i uczy odnajdywania się w różnych sytuacjach. Bardzo fizyczna sekwencja zaczyna  się kończyć, gdy pierwsza osoba wybiega z sali. Proces ten powtarza się – cała grupa biega dookoła muzyków, każdy w innym momencie opuszcza scenę, aż zostaje na niej tylko jedna osoba. Gdy gaśnie światło, ona także wybiegła. Czy więc całe nasze życie to pogoń w poszukiwaniu odpowiedzi??? Nie każdy moment w życiu jest błahy i niewinny – zdaje się mówić Garbacik w Urodzie życia. Czasem młodość bywa trudniejsza nić dojrzałość, ponieważ dopiero uczymy się radzenia sobie z trudnościami, nabierania do nich dystansu.

 

Hala produkcyjna

 

Największe wydarzenie festiwalu – legendarny spektakl Susanne Linke Ruhr-Ort zrekonstruowany po wielu latach, z nową obsadą, pokazany został w miejscu najbardziej nieteatralnym ze wszystkich festiwalowych propozycji. Przyjechaliśmy do kuźni matrycowej, w której wytwarza się części samochodów ciężarowych. Przechodząc do miejsca, w którym specjalnie na potrzeby festiwalu zbudowano scenę i widownię, dostrzec można fragmenty maszyn, które bardzo intrygują. Tuż przed spektaklem organizatorzy natomiast ostrzegli przed hałasem, wręczając zatyczki do uszu. To jeszcze bardziej spotęgowało napięcie – co takiego zobaczymy, jak będzie wyglądało zmierzenie się z legendą?

 

Okazało się, że nie było ono tak zaskakujące, jak mogłoby się wydawać – aczkolwiek wykonanie spektaklu w takiej przestrzeni sprawiło, że historia prezentowana przez choreografkę stała się bardzo realistyczna. Susanne Linke skupiła się bowiem na specyfice pracy w fabrykach stali i kopalniach. Na scenę więc wchodzi  siedmiu mężczyzn – każdy demonstruje swoją siłę, chce się pokazać się z jak najlepszej strony. Co ciekawe, tancerze, występujący we wznowionej wersji przedstawienia, nie są zawodowo związani z nurtem tańca współczesnego – to grupa specjalizująca się w tańcu ulicznym czy breakdance (publiczność w Polsce mogła zobaczyć grupę Renegade w Schwarze Katze w Starym Browarze w 2011 roku). Zdecydowanie jednak bardzo pasują do stylistyki, którą  Linke zaprojektowała wraz ze scenografami (Frank Leimbach, Berit Schog, Robert Schad).

 

Spektakl rozpoczynają  – jak zapewnili wcześniej organizatorzy – bardzo głośne dźwięki: grupa mężczyzn, która pojawia się na scenie uderza w blachę, znajdującą się w centralnym jej punkcie. Czynią to miarowo, bardzo rytmicznie. Po chwili jeden z nich  wskakuje na nią –na nią, demonstracja siły trwała jedynie chwilę, jednak była bardzo sugestywna. Od samego początku można odnieść wrażenie, że spektakl ukazuje dominację męskości i skupia się na prezentacji cech przypisanych jej kulturowo. Wszyscy wykonawcy pojawiają  się na scenie w robotniczych strojach – dżinsach, koszulach, ciężkich butach. Ich gesty podkreślają  siłę i zdecydowanie, zamaszystości momentami towarzyszy jednak subtelność. Pojawiają  się tu zarówno sceny ruchowe, jak i te oparte na dialogach, pokrzykiwaniach–typowych dla pracowników fabryki czy hali produkcyjnej. W jednej ze scen spektaklu artyści wykonują  interesującą choreografię, opartą na przeniesieniach i unoszeniu kawałków metalu, jak okazało się podczas późniejszego spotkania z twórcami – bardzo ciężkimi. Wygląda to niczym lekki taniec, niewymagający dużej mocy, tym bardziej docenić należy niesamowite zaangażowanie tancerzy, których działania były bardzo precyzyjne i nie zdradzały ich zmęczenia.

 

W jednej z sekwencji wszyscy rozbierają się, odwracają  tyłem i stają  pod stworzonymi przez scenografów prysznicami, z których na scenę poleciała woda. To niczym pauza, rozluźnienie po ciężkiej pracy, ale też ulga, moment zrelaksowania. Nie był to jednak koniec – robotnicze zadania, próby współpracy trwały jeszcze przez pewien czas. Są jednym zespołem, jeśli nie będą sobie pomagać, nie osiągną celu, którym jest zakończenie pracy i wydostanie się z produkcyjnej rzeczywistości. Zespołowość, współdziałanie – to tematy, które zostały uwypuklone przez choreografkę. Okazuje się, że mężczyźni mogą nie tylko walczyć o dominację, kierować się instynktem, ale również wykazywać się zrozumieniem.

 

Zdecydowanie  kuźnia matrycowane była trafnym wyborem, jeśli chodzi o miejsce pokazu Ruhr-Ort. Ein Tanzfonds Erbe Projekt. Gdyby został on wykonany na teatralnej scenie, straciłby wartość, mógłby razić sztucznością. Atmosfera, jaka panowała w produkcyjnej hali, bardzo wyraźnie oddawała charakter fabryki, w której znajdowali się bohaterowie spektaklu. Ruch tancerzy dopasowany był do specyfiki przestrzeni, która potęgowała dosadność sytuacji scenicznych. Motywem przewodnim stało się eksponowanie męskości, siły, wyrazistego temperamentu. Pewne sekwencje są tu jednak za bardzo wydłużone, przez co nużą, spowalniając tempo spektaklu. Susanne Linke nie kończy go w sposób spektakularny, urywając akcję w momencie nie do końca spodziewanym. Dzięki temu można odnieść wrażenie, że obserwowaliśmy, a może nawet podglądaliśmy tylko fragment z życia mężczyzn. Podczas rozmowy po spektaklu artystka powiedziała, że spektakl bardzo dobrze odbierają kobiety. Skupienie się niemal wyłącznie na ruchu i konkretnych sytuacjach, w których znajdują się postacie, wzbudza zainteresowanie i sprzyja koncentracji widowni. Z pewnością jest to również zasługą specyficznej, korespondującej ze spektaklem, przestrzeni, tak ważnej podczas tegorocznej edycji lubelskiego festiwalu.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

Silk Fluegge

Hold & ONtoME

choreografia: Silke Grabinger

tancerze: Elias Buttinger, Silke Grabinger, Michaela Hulvejova, Matej Kubus, Jerca Roznik Novak, Olga Świetlicka

manager produkcji: Olga Świetlicka

 

Podlaskie Stowarzyszenie Tańca

Uroda życia

choreografia: Karolina Garbacik

tancerze: Natalia Dinges, Anna Łaskarzewska, Alicja Gościewska, Julia Dondziło, Adam Bartoszewicz, Kamil Wawrzuta, Paweł Zaufal

scenografia i kostiumy: Anna Wojtecka

multimedia i instalacje: Paweł Dudko

muzyka: Natasza Topor i Bez Różu Ani Rusz

 

 

Susanne Linke & Renegade

Ruhr-Ort. Ein Tanzfonds Erbe Projekt

choreografia: Susanne Linke

tancerze: Ibrahima Biaye, Alexis Fernandez Ferrera, Said Gamal, Janis Heldmann, Paul Hess, Lin Verleger, Victor Zapata

muzyka: Ludger Brümmer

scenografia: Frank Leimbach (Projekt), Berit Schog (Wykonanie)/ konsultacja scenograficzna: Robert Schad

kostiumy: Angela Spreer (Projekt), Agnes Langenbucher (wykonanie)

wideo: Momme Hinrichs, Torge Möller (fettFilm)/dramaturgia: Waltraut Körver, Sabine Reih

oświetlenie: Lutz Deppe

dyrektor techniczny: Jörn Nettingsmeier

produkcja: Schauspielhaus Bochum, Pottporus e.V./ Renegade, Herne

wsparcie finansowe:  TANZFONDS ERBE – Inicjatywa Federalnej Fundacji Kultury (Kulturstiftung des Bundes) i Ministerstwo do spraw rodziny, dzieci, młodzieży, kultury i sportu Landu Nadrenia Północna-Westfalia  (Ministerium für Familie, Kinder, Jugend, Kultur und Sport des Landes Nordrhein-Westfalen)

 

 

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Silk Fluegge „Hold”. Fot Emil Zięba.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.
Podlaskie Stowarzyszenie Tańca „Uroda życia” – chor. Karolina Garbacik. Fot. Piotr Jaruga.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close