Tryptyk zasługuje na miano opus magnum Mikołajczyka. […] Można te przedstawienia oglądać także jako samodzielne prace. Jednak obejrzenie Tryptyku w całości podczas jednego wieczoru pozwala zagłębić się w świat artysty. A nawet czasem w nim pobłądzić, jako że fikcja miesza się tu z rzeczywistością i na odwrót.W Tryptyku Mikołajczyka najbardziej zajmujące jest napięcie, które wytwarza się pomiędzy tym, co rzeczywiste i tym, co fikcyjne. […] Efekt równoczesnego istnienia dwóch  porządków – fikcyjnego i realistycznego – narzuca rola, jaką w tym spektaklu odgrywa ciało Mikołajczyka. To ono urasta do rangi głównego tematu.

Wersja do druku

Udostępnij

W 2006 roku odbyła się premiera spektaklu Waiting, dwa lata później – Z Tobą chce oglądać świat. Minęły kolejne dwa lata, a do zwieńczenia Tryptyku wciąż brakowało trzeciej części. Niektórzy zaczęli podejrzewać, że planowany Tryptyk prawdopodobnie już nie powstanie. Tym bardziej, że współpraca Mikołajczyka z Art Stations Foundation, gdzie odbyły się dwie wcześniejsze premiery, straciła na swojej dynamice. Sam artysta zajął się w tym czasie nowymi realizacjami. Pracował z Mają Kleczewską przy spektaklu Marat/Sade w Teatrze Narodowym, a w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu wyreżyserował Wszystko jutro, czyli lalki wybawione, inspirowane Teorematem Pasoliniego. Wreszcie w roku 2011 w ramach Maat Festival „Peryferie ciała” Mikołajczyk domknął jednak planowany Tryptyk  premierą przedstawienia Plasir d`Amour. Po raz pierwszy wystawiono go wtedy w całości.

Tryptyk zasługuje na miano opus magnum Mikołajczyka, nie tylko dlatego, że artysta pracował nad tym dziełem w sumie sześć lat, ale przede wszystkim ponieważ jest to jego bardzo osobista –  by nie powiedzieć: ekshibicjonistyczna – wypowiedź. Można te przedstawienia oglądać także jako samodzielne prace. Jednak obejrzenie Tryptyku w całości podczas jednego wieczoru pozwala zagłębić się w świat artysty. A nawet czasem w nim pobłądzić, jako że fikcja miesza się tu z rzeczywistością i na odwrót.

Szczególną uwagę zwraca aranżacja przestrzeni, mająca tu znaczenie symboliczne. We wszystkich częściach Mikołajczyk występuje na czarnej podłodze baletowej, którą przecina pas bieli. Po każdej części widownia zostaje przesunięta jakby o jedną „ścianę” w teatrze z pudełkową sceną, tak że publiczność otacza go coraz to z innej strony. Na scenie jednak pozostają rekwizyty i ślady po ledwie co odegranych spektaklach. Sprawia to wrażenie funkcjonowania sceny jako miejsca pamięci, strychu ze starymi rzeczami czy swoistego palimpsestu, tworzonego przez nakładające się na siebie warstwy. Białe pojedyncze pasy są jak kolejne blizny, zgromadzone przez lata doświadczeń twórcy. Nie da się o nich zapomnieć, ani wymazać ich z pamięci, pozostają na zawsze. Scena, tak jak ciało, staje się więc archiwum przeżyć i wspomnień. Fikcja w Tryptyku splata się z rzeczywistością, Mikołajczyk jest tu wirtuozem, tancerzem, ale nigdy nie zaprzestaje snuć swojej indywidualnej historii. Zaczęło się od kontuzji nogi, zwolnienia z Teatru Wielkiego z Poznaniu i pomysłu, aby wypowiedzieć się w tańcu w inny sposób niż dotychczas. Punktem wyjścia stał się więc od temat czekania, który wielokrotnie pojawia się w Tryptyku, a przede wszystkim w Waiting.

Jednak poszczególnych części nie da się tak zwyczajnie ułożyć jako kolejnych etapów życia twórcy, choć taka próba ich odczytania  wydaje się bardzo kusząca. Sprzyja temu autobiograficzny charakter Tryptyku. Tym bardziej, że pod koniec pierwszego spektaklu pojawia się mocny symbol – zgolenie włosów przez Mikołajczyka, dokonane tu i teraz, w obecności widzów. Jest to znak graniczny, wyraźnie postawiony przez twórcę, znak odejścia od estetyki baletu klasycznego. Takie rozłożenie akcentów pozwala podzielić części Tryptyku na okres twórczego dorastania, kształtowania warsztatu (o tym jest właśnie Waiting), aż do odejścia od fascynacji samą techniką tańca. Klasyka stanowiła background Mikołajczyka, a także techniką tańca, formującą i ustawiającą ciało tancerza – performer musi ją jednak ostatecznie porzucić.

Pozostając jeszcze przy Waiting, najmocniejszym ogniwie tego Tryptyku; warto dodać, że to także rodzaj hołdu złożonego klasycznej tradycji tańca. Wybór techniki baletowej od razu wymusza na tancerzu pewną formację myślenia o ruchu i estetyce ciała, a także o tym, kim jest tancerz? Jest wirtuozem – zdaje się odpowiadać Mikołajczyk. Podziwia się go  za doskonałe opanowanie warsztatu i piękną rzeźbę ciała. Jednak tę jednorodną i prostą narrację rozbija osobista sytuacja Mikołajczyka, tak odmienna od przedstawianej na scenie. Waiting jest więc również pożegnaniem z określoną wizją samego siebie. Wszystkie doświadczenia twórcy, tancerza baletowego i lata spędzone w Teatrze Wielkim w Poznaniu przerywa nieoczekiwana kontuzja, która staje się przyczyną zwolnienia artysty z zespołu, a później odrzucenia utartych i wypracowanych sposobów myślenia o tańcu i byciu tancerzem.

W taki sposób w Tryptyk dwukrotnie wprowadzony zostaje wątek procesu konstruowania tancerza. Pierwsza „historia stworzenia” jest opowieścią o uformowaniu go z mięśni, potu i codziennej pracy przy drążku. Jest to właściwie historia jego ciała, profilowanego, rzeźbionego do doskonałej sprawności. Druga wyrasta z intelektualnego buntu i indywidualnych poszukiwań. Mikołajczyk zdaje się stawiać pytanie, co dzieje się z tancerzem, kiedy jego ciało zaczyna nagle niedomagać, kiedy z pragmatycznej (sprawnościowej), a także estetycznej funkcji treningu kształcącej i przygotowującej ciało do pracy wirtuoza, zostaje tylko piękna rzeźba? Czy taniec jest przestrzenią zarezerwowaną jedynie dla zdrowych i sprawnych ciał? Twórca szuka innej odpowiedzi niż udzielane do tej pory. Swoją historią chce dać świadectwo sprzeciwu. Unaocznia więc możliwość wystąpienia przeciwko temu stereotypowi, znajdując  inną strategię wypowiadania się poprzez taniec.

Mikołajczyk w Waiting tańczy nago – decyzja ta podkreśla znaczenie kultu ciała, tak silnie obecnego w tańcu klasycznym, a równocześnie odkrywa przed widzami tajemnicę funkcjonowania organizmu wykonawcy, odsłania przed widzami ciało w całej jego konkretnej fizyczności. Przy każdym poruszeniu Mikołajczyka mięśnie i żyły napinają się, a oddech  i puls przyspieszają. Lekcja baletu w Waiting trwa długo, Mikołajczyk przerywa ją przez rozbicie iluzji scenicznej „czwartej ściany”, zapraszając na scenę kobietę z widowni i prosząc, by usiadła na scenie i obserwowała go z bliska. To drugie po scenie golenia włosów istotne pęknięcie w estetyce klasycznego spektaklu tańca, które kończy Waiting.

W zupełnie innej konwencji poprowadzona jest natomiast druga część –  Z Tobą chcę oglądać świat. Technika tańca schodzi tu jakby na drugi plan względem pierwszej części, w której w oczywisty sposób dominowała. Na scenie pojawiają się także rekwizyty: pianino, drewniany pies na kiju, ekran powieszony w jej głębi. Mikołajczyk występuje solo i tym razem wypowiada monolog z Dziecka salonu Janusza Korczaka. Jego rola jest płynna, raz jawi się jako pan, właściciel psa, a kiedy indziej jako wspomniany czworonóg. Najpierw kilkakrotnie „wyprowadza” psa na spacer po scenie, a później wciela się w niego. Prowadzenie narracji onirycznej – którą wzmacniają słowa wypowiedziane na początku spektaklu: „śniło mi się….”  – pozwala na wszystkie te zmiany i brak konsekwencji w kreowaniu postaci.

W ostatniej części tryptyku, Plasir d`Amour, Mikołajczyk powraca do idei lekcji, prezentacji warsztatu tancerza – znanej z Waiting – zmienia się jednak technika pracy twórcy, nie jest to już balet. Dominuje tu zwrócenie się ku cielesności i formowaniu ciała. Teraz twórca pracuje zupełnie inaczej, nie ma tu wielu  linii wertykalnych, większa część pracy nad ciałem rozgrywa się na podłodze. Duże wrażenie sprawia nagromadzony anturaż, a więc pozostawione pianino, drążki niegdyś potrzebne do lekcji klasyki – pozostałości po wszystkich wcześniejszych poszukiwaniach twórczych. Są to ślady współpracy z teatrem i lat spędzonych w balecie. Droga przebyta przez Mikołajczyka wiedzie od tańca przez poszukiwania teatralne i z powrotem do tańca. Nie można jednak powiedzieć, że zatacza ona koło, bowiem zmienia się jego sposób postrzegania ruchu;  Mikołajczyk zdaje się wierzyć w taniec oparty o technikę, jednak zdecydowanie wykracza ona poza balet. Jego otwartość na nowe formy ruchu, swoisty eklektyzm, akcentowany jest także przez obecność projekcji z udziałem kobiet z Klubu Seniora w Łowiczu, których nagrania pojawiają się na trzech ekranach. Kobiety ubrane w łowickie stroje ludowe przedstawiają się, a później śpiewają pieśni (podczas premiery są także obecne na widowni jako widzowie). Następnie na ekranach pojawia się nagrywany w przerwach między częściami Tryptyku materiał z udziałem widzów. Artysta zadaje im pytanie, które znalazło się u podstaw jego pracy: czy warto czekać? Co ciekawe, większość widzów najpierw dopytuje Mikołajczyka – ale czekać na co? na kogo czekać? Kiedy twórca nie daje jednoznacznej odpowiedzi, lecz wciąż uparcie powtarza swoje pytanie – większość odpowiada, że w sumie warto. Czy myślą o tym samym – trudno powiedzieć. …W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przeprowadzonym po premierze Waiting Mikołajczyk wyznał, że artysta czeka: „Na wrażenia, na sukces, na to, że będą go kochać, nosić na rękach, zrozumieją, o czym myśli, marzy i co jest dla niego ważne”.

Po zapoznaniu się z Tryptykiem sądzę, że warto czekać latami na niektóre spektakle. Wielu widzów niecierpliwiło się podczas tego wielogodzinnego widowiska, a szczególnie uciążliwe były przerwy techniczne. Natomiast ciekawa okazała się reakcja publiczności, konfrontowanej z nagraniem, w którym występowała, uchwycona po pierwszym spektaklu. Widzowie jakby z niedowierzaniem oglądali siebie samych na ekranie, kiedy pełni energii podczas pierwszej przerwy na pytanie pozbawione kontekstu – odpowiadali –  że warto czekać. Trudno porównać ten entuzjazm z ich późniejszym zmęczeniem. Ta różnica deklaracji wobec ich aktualnej postawy zawstydziła widzów  – trudno jest wytrwać w oczekiwaniu. Prosty eksperyment wprawił więc publiczność w zakłopotanie, ponieważ można było  go przenieść także na dowolny obszar ich własnego doświadczenia.

***

W Tryptyku Mikołajczyka najbardziej zajmujące jest napięcie, które wytwarza się pomiędzy tym, co rzeczywiste i tym, co fikcyjne. Pierwsza część wyrasta z silnie autobiograficznego doznania odrzucenia, przerażenia artysty po doznaniu kontuzji, które z dnia na dzień zmienia jego życie. Nieoczekiwanie udaje mu się znaleźć wiarę i wymyślić siebie na nowo – czyli przekuć swoją „małą tragedię” w sukces. Mikołajczyk nie chce porzucać tańca, przestrzeni oswojonej i bliskiej, szuka innego sposobu, aby nadal w nim pozostać, tańczyć – nie nadwyrężając nogi. I znajduje. Ale nie tylko ten biograficzny materiał wskazuje na pomieszanie elementów rzeczywistych z fikcyjnymi; efekt równoczesnego istnienia dwóch  porządków – fikcyjnego i realistycznego – narzuca rola, jaką w tym spektaklu odgrywa ciało Mikołajczyka. To ono urasta do rangi głównego tematu. Ciało aktora zawsze rodzi niepewność w widzu, moment zawahania, w którym stawia on sobie pytanie: czy patrzy na postać fikcyjną czy na ciało aktora? W Waiting ciało jest obiektem eksploracji; ulega więc tematyzacji, urastając do rangi znaku uniwersalnego, który go odpersonalizowuje. Jednak sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, ponieważ ciało to jest jednocześnie zrośnięte z tożsamością twórcy. Jest konkretnym ciałem Mikołajczyka, tancerza, któremu po latach pracy w balecie przytrafiła się kontuzja. Nagość artysty jeszcze mocniej podkreśla intymność tej roli – a może obecności performera? Nie wiadomo nawet, jak trafnie ukuć pytanie. A co dopiero – znaleźć odpowiedź. I w tym tkwi cały urok.

Z kolei druga część prowadzona jest zgodnie z porządkiem fikcyjnym –  mamy postaci, tekst literacki przeniesiony na scenę i Mikołajczyka jako aktora. Dla widza świat przedstawiony w Z Tobą chcę oglądać świat  jest więc konsekwentnie skonstruowany i wykreowany. Fikcyjny. Natomiast w trzeciej części ponownie powraca tematyka cielesna, która wyzwala niepewność, nie pozwalającą na łatwą identyfikację: czy ciało aktora jest ciałem postaci odgrywanej czy jednak ciałem performera? Tym trudniej odpowiedzieć sobie na to pytanie, że nie istnieje żaden powszechnie znany scenariusz według którego gra Mikołajczyk. Nie istnieje zatem możliwość weryfikacji. Z dużym prawdopodobieństwem można rzecz, że w trzeciej części widzowie ponownie obcują przede wszystkim ze szczególnie uobecnionym ciałem performera.

Trzy spektakle Mikołajczyka wiele zyskują, gdy  można je obejrzeć jako Tryptyk. Każde ogniowo jest niezbędne i wprowadza nowe sensy. To świetnie przemyślany, duży projekt, niecodzienny w kontekście polskiej sceny tańca. Specyficzne miejsce w tej triadzie zajmuje Waiting, którego walory można docenić także w wersji solo. Dwie pozostałe części wymagają grania w całości i wtedy ich jakość zostaje w pełni wydobyta.

TaniecPolska (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close