Dobiega końca jubileuszowy sezon w Polskim Teatrze Tańca – czas wypełniony premierami, pokazami, wystawami, spotkaniami i wspomnieniami. W ramach zwieńczenia obchodów półwiecza historii tego zespołu, publikujemy wywiad z Iwoną Pasińską, byłą tancerką, pierwszą solistką, choreografką, a od 2016 roku – Dyrektorką PTT. W rozmowie z Dorotą Mentrak opowiada o swojej wieloletniej pracy w Teatrze, zrealizowanych działaniach, obecnych dążeniach i kierunkach rozwoju, jak również o bogatym programie 50. sezonu.
Działalność Polskiego Teatru Tańca pod Pani dyrekcją, decyzją Zarządu Województwa Wielkopolskiego, rozpoczęła się w 2016 roku. Co się wydarzyło w Polskim Teatrze Tańca na przestrzeni tych ostatnich ośmiu lat?
Wydarzyło się wszystko, co sobie założyłam, stając do konkursu na tę posadę. Mogłam to zrealizować przede wszystkim dlatego, że znałam ten teatr. Przez 18 lat byłam z nim związana – znałam jego wszystkie mocne strony, ale też słabe punkty. Po zrezygnowaniu z pracy w PTT postawiłam na własny rozwój, chciałam rozumieć teatr tańca jak najszerzej i jak najlepiej. Blisko dziesięć lat współpracowałam z licznymi teatrami dramatycznymi, operowymi, alternatywnymi w Polsce i za granicą. Powołałam również fundację wspierającą rozwój tańca, w której musiałam być producentką, menedżerką, piszącą wnioski, realizatorką świateł, jak i sprzątającą, pomocą techniczną, dramaturgiem ruchu itd. Doświadczałam, zgłębiałam, badałam, budowałam, aż któregoś dnia usłyszałam, że właściwie to jestem zobowiązana do zgłoszenia swojej kandydatury. Nowe własne rozumienie gatunku teatr tańca pozwalało mi sądzić, że jestem gotowa zaproponować program, który mógłby nadać temu teatrowi nowy charakter. W programie znalazło się kilka punktów, których zrealizowanie sprawia, że czuję się i szczęśliwa, i spełniona. To: zbudowanie nowoczesnej pierwszej własnej siedziby teatru, restrukturyzacja zespołu, którego moduł z lat 70. już się nie sprawdzał, oraz zbudowanie atrakcyjnego programu artystycznego, obejmującego przede wszystkim pełnospektaklowe wieczory, filmy tańca, wystawy, dwa festiwale międzynarodowe. Ofertę dla naszych widzów uzupełniły projekty edukacyjne – choćby laboratoria filmu tańca, ale także rozmównice, projekty zimowe i letnie zespołu artystycznego, spektakle dla najmłodszych, multimedialny konkurs „1 strona –1 spojrzenie – 180 sekund”, wydawnictwa.
Milion funkcji naraz, czyli człowiek orkiestra.
Wszystko, co przeżyłam jako wolny strzelec, zaprocentowało. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że jeśli nie zrobię tych wszystkich rzeczy dla teatru, to nikt tego nie zrobi, bo nikt nie zna tego świata tak długo i tak dobrze jak ja. Ja mało gadam, mało ze mną wywiadów, a dużo pracuję. Bo ważny jest Teatr, a nie ja. Te osiem lat przeczołgało mnie przez rzeczywistość z każdej strony. Ta inwestycja, w której się dziś spotykamy, za pierwszym razem się nie udała. Do dziś toczą się postępowania sądowe z pierwszym generalnym wykonawcą. Ale ta porażka wzmocniła mnie niesłychanie. Drugie podejście do zbudowania teatru było już rozważniejsze i bogatsze o pierwszą katastrofę. W kwocie 21 milionów złotych udało się odrestaurować zabytkową kamienicę, zbudować nowoczesne Studio Duże i Małe, wyremontować siedem kondygnacji i zewnętrzny magazyn. Wyposażyć w infrastrukturę techniczną scenę i widownię, ale też wszystkie biura, pracownię, magazyny wewnętrzne, pokój do rehabilitacji, pokoje gościnne itd. Nie udałoby się to wszystko, gdyby nie wspaniali ludzie, którzy mnie wspierali w każdej złej chwili. To pracownicy tego teatru, ale też moi najbliżsi oraz ci, których ten teatr zaczął zwyczajnie pociągać artystycznie, estetycznie, intelektualnie. Dali mi wiarę w to, że wszystko się uda, bo przecież jesteśmy razem. Odbiory nastąpiły w listopadzie 2020 roku, my wprowadziliśmy się tu już w grudniu 2020 roku, gdyż musieliśmy opuścić naszą poprzednią siedzibę przy ul. Koziej. 1 grudnia znaleźliśmy się tu, łącznie z ekipą budowlaną. Pierwszą naszą premierą na ul. Taczaka, zainicjowaną jeszcze na ul. Koziej, a domykaną i zagraną – choć online (28 grudnia 2020 roku) – był spektakl Kurka Wodna albo urojenie. Ale tak naprawdę pierwszy raz zatańczyliśmy w nowym domu przy murowaniu kamienia węgielnego, czyli wtedy, kiedy jeszcze nic tu nie było (4 marca 2020 roku). Wszyscy tancerze w kaskach i na błocie wykonali pierwszy performans. Prasa zapytała wówczas Pana Marszałka Marka Woźniaka, kiedy odbędzie się pierwszy spektakl, na co on odrzekł, że właśnie się odbył.
Dokładnie pierwszy raz Polski Teatr Tańca uzyskał własną scenę.
Determinacją i wspólnym zapałem, że nam wyjdzie, doprowadziliśmy do tego dnia, w którym się po prostu wprowadziliśmy. Nie ma poradników dotyczących budowy teatru, a tym bardziej teatru tańca. Odbyłam szereg wizyt studyjnych, podczas których pieczołowicie notowałam wszystko, co wydawało mi się warte wdrożenia w nasz projekt. Skandynawowie uczulali mnie na obecność światła dziennego w studio – bach! – korekta w projekcie i moje naciski, by było więcej okien i koniecznie świetlik. Również oni zachwalali ogrzewanie podłogowe – idealne rozwiązanie dla tancerzy, które zastosowano w Studio Dużym i Małym. Działaliśmy niejako równolegle: prowadziliśmy inwestycję przy jednoczesnym budowaniu repertuaru, mając na względzie to, co było zapisane w programie, zgodnie z warunkami mojego kontraktu. I udało się. Sądzę, że stworzyliśmy świetny repertuar, stosując się do tego, co wynikało z idiomów poszczególnych lat. Przypomnę, że pierwszy czteroletni program „polski-wielkopolski” koncentrował się na poszukiwaniach wyróżnika, który zwiemy tożsamością. Kolejno: Rok Guślarzy, Rok Bogów, Rok Wyklętych i Rok Szyderców wyznaczały kierunek artystycznych poszukiwań, ale także tytuły, które w danym roku powinny w repertuarze się znaleźć. Realizacja tego programu była równocześnie ważną lekcją, którą odrobiliśmy w zespole wspólnie. Jej przepracowanie pozwoliło nam dojrzeć do wspólnego zrozumienia powodu, dla którego pracujemy w tym teatrze. Żeby praca nie była jedynie pracą, ale wspaniałym miejscem spełniania się. Miejscem bezpiecznym, choć pełnym ryzyka i eksperymentu. Przestrzenią, w której każdy z nas jest współtwórcą, choć potrafi się podporządkować określonym celom. A tymi było zbudowanie repertuaru, który byłby marką zespołu, chętnie zapraszanego na festiwale. I tak się stało. Zakorzenieni w Poznaniu, sporo podróżujemy ze spektaklami, w tym często za granicę, choćby do Niemiec, Portugalii, Norwegii, Rumunii, na Cypr itd. Jesteśmy również partnerem międzynarodowych projektów w ramach unijnego programu Kreatywna Europa – obecnie „Dancing Histor(y)ies – spajanie wspólnot lokalnych i dziedzictwa kulturowego poprzez taniec”. Stąd kolejne wyjazdy, najczęściej do Grecji i Włoch. Owszem, pozyskiwanie doświadczenia pełne jest trudności i zapaści, ale bez nich w ogóle byśmy nie rozumieli, że jesteśmy w procesie rozwoju. Są one wliczone w ryzyko każdej próby i pracy. Kiedy dochodzimy do ściany, to po to, by zobaczyć, że trzeba zmienić kierunek. Budowaliśmy siebie, repertuar i siedzibę. Niestety ubocznym skutkiem tych równoległych działań było to, że pracując jednocześnie przy inwestycji po 12–13 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, kompletnie osiwiałam i podupadłam na zdrowiu. Mam jednak ogromną satysfakcję, bo budowa teatru była najtrudniejszą rzeczą w moim życiu. Jestem szczęśliwa, że możemy tutaj być. Powstają tu fantastyczne spektakle, filmy i projekty. Odbywają się wspaniałe spotkania, rozmowy, wystawy, performanse, koncerty. Także tancerze kipią niezwykłą kreatywnością. To oni są autorami kilku wydarzeń, jak choćby JaMY na Taczaka, targi sztuki ArtWeekend, zimowe i letnie taneczne projekty, otwarte dla wszystkich zainteresowanych, Dzień Familijny, itd. Warte podkreślenia jest to, że realizują je wszyscy razem, cały zespół angażuje się w wykonanie każdego zadania. Każdy z nich odpowiada za określoną sprawę. W ten sposób odkrywają potencjał własnych możliwości. Ale też wzbogacają siebie. Artyści Polskiego Teatru Tańca są niezwykle utalentowani w innych niż tańczenie obszarach – budują projekty od podstaw, przeprowadzają całą menadżerkę, produkcję, piszą muzykę i teksty, reżyserują światła, tworzą choreografie, filmują, montują itp. W czasie pandemii tancerze stworzyli trzy fantastyczne projekty filmowe w ramach Archiwum ruchu. Później dostali zamówienie na sześć kolejnych. Wyzwania, jakie sami sobie stawiają, sprawiają, że zdobywają nieprawdopodobne doświadczenie, ale także mocno się rozwijają. Pandemia była dla nas niezwykłym cynglem…
To znaczy?
Wspólnie wymyślaliśmy zadania, które moglibyśmy realizować online. Ich realizacja przez tancerzy była niezwykle kreatywna. Wszyscy pracowaliśmy zdalnie, tylko ja fizycznie mogłam przychodzić do pracy i na inwestycję. Próbowałam w tym zawieszonym i przedziwnym czasie popychać sprawy do przodu – zdobywać i kupować wyposażenie teatru. Sklepy były zamknięte, ciągi dostaw wstrzymane, produkcje zawieszone. A jednak udało się zmieścić w budżecie, mimo że inflacja już była wtedy odczuwalna. Proszę mi pokazać inwestycję za 21 milionów, w której zostało zbudowane nowoczesne studio, odrestaurowano i wyremontowano starą kamienicę, wyposażono ją w pełną infrastrukturę teatru. Ba, założono zielony dach i dziedziniec…
Nie znam, ale marzę o takiej w Warszawie. Myślę, że marzy o tym całe środowisko tańca.
Nie ma problemu, bardzo chętnie przekażę, co wiem, i jak to zrobić.
Wzięła Pani na siebie ogromną odpowiedzialność.
Tak, ale cieszę się, że mogliśmy wiele rzeczy zrobić wspólnie i mieć jeszcze z tego frajdę. Sezon 2022/23 był pierwszym w naszym nowym domu, podczas którego mogliśmy przekonać się, jak się użytkuje naszą inwestycję w normalnych warunkach bez pandemicznych obostrzeń. To był pierwszy sezon, w którym mogliśmy prawdziwie poczuć, na co nas stać i mimo tego, że w marcu 2022 roku Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosił, że już można zaprosić widzów do teatru, tak naprawdę to widzowie zdecydowali, kiedy przyjdą i nie odbyło się to od razu, z dnia na dzień. Pierwszym spektaklem „na żywo” po pandemii była Kurka Wodna albo urojenie w reżyserii Igora Gorzkowskiego, którą zagraliśmy 29 maja 2021 roku. Rok później wróciliśmy z 46. Opolskich Konfrontacji Teatralnych / VII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa” z trzema nagrodami dla tego spektaklu.
Potrzebny był czas, by odbudować widownię, tym razem już w Waszej własnej siedzibie.
Widownia wróciła do nas w maju i w czerwcu, ale jeszcze nie w komplecie. Po tym sezonie, w wakacje wyciągnęliśmy wnioski i z tą wiedzą planowaliśmy już cały sezon jubileuszowy 2023/24. Choć tak naprawdę zaczęliśmy go tworzyć już po jubileuszu 45-lecia. Granie we własnej siedzibie jest każdorazowo niezwykłym doznaniem. Uzależniającym i wiodącym na pokuszenie, na tyle silnym, by myśleć o zaniechaniu objazdu. Jednak ze względu na chęć fizycznego dotarcia do jak największej liczby widzów, nie chcemy z niego rezygnować. Trzeba czasami do widowni pojechać – tę funkcję pełnią również nasze choreograficzne projekty filmowe, które krążą teraz po całym świecie i propagują naszą działalność. Premiera naszego najnowszego choreograficznego projektu filmowego Historiae vivae odbyła się przykładowo podczas InShadow Lisbon Screendance Festival 2023 w Portugalii. Któregoś dnia przyjechał do nas Sławomir Pietras z grupą pierwszych zatrudnionych w latach 70. pracowników Polskiego Teatru Tańca. Byłam niezwykle wzruszona, że oni tutaj się zjawili i zadeklarowali swoją pomoc w tym jubileuszowym sezonie. Pietras szepnął mi wtedy na ucho, że Drzewiecki chichocze tam na górze.
Mam nadzieję, że z dumą, bo jakżeby inaczej?
Mam nadzieję, że to przejaw szczęścia, a nie sarkazmu. Obchody 50-lecia PTT we własnej siedzibie to powód do ekscytacji. Przeszliśmy ewolucję jako zespół i jako teatr. W nowe 50-lecie wchodzimy jako teatr repertuarowy – u siebie.
Pani ścieżka zawodowa naturalnie objęła temat przekwalifikowania zawodowego artysty tancerza. Przeszła bowiem Pani długą drogę zawodową od tancerki zespołu po jego Dyrektorkę. Jak się Pani czuje w tej roli i co stanowiło dla Pani największe wyzwania przy zmianie tych ról zawodowych?
Wyzwaniem był sam etat. Po latach wolności w zarządzaniu własnym czasem, bałam się, że nie będę w stanie zdyscyplinować się do etatowego rytmu pracy. Ale tak na poważnie, to umiejętność bycia asertywnym, tak przydatna na tym stanowisku. Przypomnę, zastałam teatr w ogromnych długach, jedyną drogą wyjścia z nich były zwolnienia grupowe. Ustalone ze związkami zawodowymi kryteria pozwoliły przeprowadzić to drastyczne, ale niezawinione przeze mnie działanie szybko, choć nie bezboleśnie. Pierwsze kilkanaście miesięcy poświęciłam na ustabilizowanie sytuacji finansowej teatru przy jednoczesnym konsekwentnym budowaniu nowego repertuaru. Jestem jednak dobrym organizatorem pracy, czuję się w tej roli dobrze i dzięki temu od pierwszego dnia dyrektorowania konsekwentnie zarządzam kolejnymi celami i ich realizacją.
Managerka, producentka, zarządzająca, budżetująca, etc… To jest bardzo wiele zawodów i ról, chociaż niescenicznych, to ze sceną też związanych.
Cieszę się, jeśli mogę zrobić coś dobrze. Cieszę się, że każdy ma swoją pracę, a owoc tej pracy cieszy tych, którzy do nas przychodzą, ale też tych, którzy ją wykonują. Wiele osób podkreślało, że się nie spodziewało, że to mi się uda. Myślę, że bez doświadczenia roli tancerki tego zespołu nie rozumiałabym zjawiska teatru tańca i nie miałabym takiej propozycji drogi rozwoju dla tych artystów, którzy dzisiaj tutaj są.
W Polskim Teatrze Tańca dobiega właśnie końca 50., jubileuszowy sezon. Skąd pomysł, by świętować przez cały sezon artystyczny?
To w końcu połowa wieku pierwszego teatru tańca w Polsce, więc miesiąc to zbyt mało. Gdzieś u podstaw tworzenia planu jubileuszu bałam się, że coś pominiemy, że czemuś nie oddamy należnego szacunku, a tego bardzo nie chciałam, więc rozciągnęliśmy ten plan na cały sezon.
Zna Pani strukturę tego teatru i na pewno dużą liczbę pracowników, która przetańczyła swoje życie w Polskim Teatrze Tańca.
Znam jego historię, z wieloma osobami tutaj pracowałam. Wielu z nich nas odwiedza. Szczególnymi gośćmi są Ci, którzy pracowali z mistrzem Drzewieckim. W jubileuszowym sezonie co miesiąc spotykaliśmy się, by wysłuchać opowieści współzałożyciela tego teatru, Sławomira Pietrasa. To niezwykłe wieczory z historiami, które nigdzie nie są spisane. Spektakl Z kapelusza w reżyserii Jo Strømgrena, którego premiera – dokładnie w 50. rocznicę założenia teatru – 12 września 2023 roku w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu zainaugurowała obchody jubileuszu, jest mottem tych spotkań. To piękny spektakl – o umiejętności szanowania historii w każdym znaczeniu: tych indywidualnych i tych zbiorowych. Oddajemy nim honor wszystkiemu, co się wydarzyło, ale nawet szerzej i więcej. Spektakl Z kapelusza miał swoją światową premierę w Norweskiej Operze Narodowej i Balecie w Oslo. Zaprezentowaliśmy go też w Warszawie, na scenie Teatru Wielkiego Opery Narodowej. To jest ukłon Dyrekcji Polskiego Baletu Narodowego na nasze 50. urodziny. Ich prezent dla nas. Krzysztof Pastor, obecny Dyrektor, był również członkiem tego zespołu, więc nasze historie się zazębiają. Prezentem od nas była prezentacja nagrodzonego Złotym Yorickiem spektaklu Romeos & Julias unplagued. Traumstadt, który w Warszawie zagraliśmy po raz pierwszy.
Jakie jeszcze premiery zbudowały 50., jubileuszowy sezon w Polskim Teatrze Tańca?
Republika marzeń na motywach opowiadań Brunona Schulza w reżyserii Igora Gorzkowskiego – podróż w głąb człowieka, jego marzeń, wspomnień i relacji. 24/7 Nowych Grzechów w reżyserii i choreografii Yoshiko Waki i dramaturgii Rolfa Baumgarta z kolektywu Bodytalk – spektakl wpisujący się w dyskurs o uprzedmiotowieniu człowieka, który powstał na przecięciu dwóch idiomów „Człowiek – przedmiot” i „Człowiek – zapis”. Ostatnie premierowe wydarzenie sezonu jubileuszowego to Wyspa umarłych – performans współtworzony przez Seniorów.
Realizujecie też spektakle dla dzieci, i to coraz więcej.
W repertuarze mamy dwie produkcje skierowane do młodego widza. Pierwsza dla dzieci w przedziale wiekowym 6–10 lat, druga dla „najnajów” od narodzin do trzeciego roku życia. Obydwie cieszą się niezwykłą popularnością. Obydwie mają oswajać najmłodszych z gatunkiem teatru tańca.
Co młody widz Wam przyniósł?
Radość reakcji. Nasz nowy, bardzo młody widz nie chce wyjść z teatru. Wielokrotnie zdarza się po spektaklu skandowanie dzieciaków: „jeszcze, jeszcze!”. To widz, który wraca na kolejne nasze produkcje. Podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego dla Dzieci i Młodzieży „Korczak dzisiaj” to właśnie Jury Młodych nas doceniło, przyznając spektaklowi InstynkTY Nagrodę Machulskich.
Czym się Pani kieruje przy wyborze premier oraz choreografów do współpracy z Pani zespołem? Czy zagraniczni artyści nadal oczekują na swoją szansę w Pani zespole, gdyż pierwszeństwo pracy w Polskim Teatrze Tańca dała Pani Polakom?
Te pierwsze cztery lata były oparte na założeniu, by jak najszerzej i jak najmocniej udostępnić nasz teatr choreografom obecnym na rodzimym rynku pracy. Stąd również pomysł na coroczne konkursy choreograficzne. Wciąż w repertuarze mamy zwycięskie spektakle, m.in. Aleksandry Dziurosz, Katarzyny Raduszyńskiej i Artura Bieńkowskiego, Mikołaja Karczewskiego i Szymona Kaczmarka. W repertuarze z pierwszego programu są też spektakle w choreografii Jacka Przybyłowicza, Macieja Kuźmińskiego, Marty Ziółek, Iwo Vedrala i Krystyny Lamy Szydłowskiej. Drugi program, który obecnie realizujemy, „Granice natury – granice kultury”, opiera się na uniwersaliach. To, co indywidualne, zamieniliśmy na globalne. Stąd uczestniczą w nim artyści ze świata, tacy jak Jo Strømgren, Yoshiko Waki, ale też unikatowi, jak Alicja Morawska-Rubczak i Monika Kiwak. Niestety często sama uzupełniam tę listę, ale to wynik jedynie budżetu. Wchodzę do studia tylko wtedy, kiedy nie mamy środków na zewnętrznych twórców. W ramach etatu więc przygotowuję wszystkie swoje twórcze prace, zarówno spektaklowe jak i filmowe.
W sezonie jubileuszowym powstał także nowy film dokumentalny?
Film w reżyserii Radka Wysockiego pt. Mój teatr. Oczywiście nie da się zawrzeć 50 lat w 50 minutach. Scenarzysta jednak barwnie pokazuje rozmach i potencjał wszystkich osób, które ten teatr współtworzyły, od Conrada Drzewieckiego przez Mirosława Różalskiego i Ewę Wycichowską. Film wyraziście ukazuje, że ten teatr był w sercach wielu osób.
Zawsze zastanawiałam się, jak to się spina przy takim dużym rozmachu, przy tylu jednoczesnych działaniach?
To się nie spina. To się dzieje. Po prostu trzeba założyć pewną elastyczność w planowaniu i próbować realizować cele.
Co się zmieniło w Poznaniu, odkąd tańczycie w samym jego centrum?
To miasto zawsze było roztańczone. Ale pojawiła się ważna coroczna inicjatywa, do której przyłączają się coraz liczniej poznaniacy. Na Taczaka w Międzynarodowy Dzień Tańca już trzeci raz odbyło się Narodowe Tańczenie. Zaraziliśmy polonezem całą ulicę. W tym roku kilkaset osób krokiem chodzonego obchodziło z nami nasze wspólne święto.
Słowo do tancerzy na zakończenie sezonu jubileuszowego?
Dziś, w tym jubileuszowym sezonie, kiedy wyjątkowo wszyscy z teatru jesteśmy na swego rodzaju „służbie”, choć jednocześnie jesteśmy jubilatami, chciałabym za pośrednictwem tego wywiadu serdecznie podziękować wszystkim obecnym pracownikom za każdy dzień, który sprawia, że ten teatr się kocha.
Rozmawiała Dorota Mentrak
Wydawca
taniecPOLSKA.pl