Kiedy zaplanowana jest  pierwsza premiera baletowa w wykonaniu nowego zespołu?

Pierwsza premiera baletowa planowana jest na 23 lutego 2017 roku. I będzie to najprawdopodobniej Pinokio w choreografii Giorgio Madia. Temat i tytuł wybrany też został pod kątem dzieci i młodzieży. Chcemy, aby w myśl powiedzenia: „ czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, balet przyciągał młodego widza. Od najmłodszych lat trzeba zaszczepiać chęć do słuchania muzyki poważnej, oswajać z pięknem tańca klasycznego.

Wersja do druku

Udostępnij

Joanna Brych: Stanowisko kierownika baletu Opery Bałtyckiej objął Pan na początku września. Czy czuje się Pan wybrany przez emocjonalnie reagującą „większość, która doprowadziła do zakończenia działalności Bałtyckiego Teatru Tańca? [i]

 

Wojciech Warszawski: Nie czuję się takim wybrańcem. Stanowisko kierownika baletu zaproponował mi dyrektor naczelny Opery Bałtyckiej – Warcisław Kunc.

 

Współpracowaliście już ze sobą wcześniej?

 

Poznaliśmy się wiele lat temu w Operze Nova w Bydgoszczy. Występowałem tam gościnnie w spektaklu Kot w butach, a dyrektor Kunc dyrygował, o ile mnie pamięć nie myli, Traviatą. Była to jednak tylko przelotna znajomość. Dopiero teraz, po latach, zadzwonił do mnie i zaprosił na spotkanie do Gdańska. Od razu też zapowiedział, że nie jestem jedynym kandydatem na to stanowisko. Rozmowa, która miała trwać godzinę, przeciągnęła się do dwóch i pół. Dyrektor najwyraźniej uwierzył, że współpraca będzie się nam układać.

 

Nie miał Pan żadnych obaw? W ostatnim czasie o Operze Bałtyckiej było głośno m.in. z powodu konfliktów na tle podejmowanych przez poprzednie kierownictwo decyzji artystycznych. Wśród wielu zarzutów, jakie się pojawiły, dominował ten o pozbawieniu publiczności baletów klasycznych.

 

Decyzję podejmowałem przez dwa miesiące, po tym czasie dałem dyrektorowi pozytywną odpowiedź. Zaprosiłem jednocześnie do współpracy Izabelę Sokołowską- Boulton. Zgodziła się objąć stanowisko mojej zastępczyni i pełni też funkcję baletmistrzyni. Jeżeli chodzi o drugą część pani pytania – w tej kwestii jesteśmy z dyrektorem Kuncem zgodni. W dzisiejszych czasach teatr, w rozumieniu teatru operowo-baletowego, bez sztuki tańca klasycznego, akademickiego, nie może istnieć. To się udaje tylko w przypadku zespołów takich jak np. Hamburg Ballett Johna Neumeiera czy Sanktpetersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana. Może to zabrzmi banalnie, ale kupując bilet do opery widzowie pragną potem ujrzeć piękno.

 

Niektórzy mówią, że balety klasyczne są zbyt cukierkowe.

 

I bardzo dobrze. Bo taniec klasyczny jest w moim odczuciu taką dziedziną sztuki, która ma nas właśnie przenosić w inny, baśniowy świat.O tym, żejest przemoc w domu i na ulicy wszyscy wiemy z prasy, radia i telewizji. Ale nie jestem pewien czy musimy tym epatować publiczność w operze.Warto czasami przenieść się w odrealnioną rzeczywistość.

 

To znaczy jaką?

 

Chodzi o to, aby zobaczyć coś przyjemnego w odbiorze; poobcować z pięknem, dostrzec je. Na konferencji prasowej zaznaczyłem jednak wyraźnie, że zmiany, jakie nastąpią w repertuarze Opery Bałtyckiej nie oznaczają, że powstanie tu skansen baletowy. Będziemy też wystawiać balety współczesne i demi-klasyczne, ale zawsze w oparciu o sztukę tańca klasycznego.

 

A jaka będzie pozycja baletu? W przeszłości równowaga pomiędzy spektaklami operowymi i baletowymi bywała mocno zachwiana.

 

W tym momencie przytoczę słowa dyrektora Kunca, który na tego typu pytania: Co Pan będzie kochać bardziej – operę czy balet?, ma prostą odpowiedź: A gdyby miała Pani dwójkę dzieci, to które by Pani bardziej kochała?

 

Czy jednak uda się zachować równowagę ilościową pod względem przedstawień?

 

Będziemy się o to starać. Na pewno pierwszy sezon może być trudny.

Priorytetem jest teraz stworzenie nowego zespołu baletowego, który sprosta wymaganiom choreografów. Potem skoncentrujemy się na repertuarze. Mam zamiar zapraszać gościnnie różnych choreografów. Chcemy zamawiać spektakle specjalnie dla Opery Bałtyckiej. Liczymy na publiczność, nie tylko z Wybrzeża, ale i z całej Polski.

 

Nasuwa mi się skojarzenie z baletem w warszawskim Teatrze Roma, którym w latach 90. XX w. kierowała Maria Krzyszkowska.

 

W pewnym sensie jest to uprawnione. My też będziemy teraz tworzyć bazę i krok po kroku zwiększać skalę trudności, wchodzić w trudniejsze tematy. Planujemy wystawiać znane tytuły, ale w nowych inscenizacjach i ze świeżym podejściem do choreografii. Szokować jednak nie będziemy, bo bardzo łatwo można się oszukać i wpaść w nikomu niepotrzebną pułapkę. Moim zdaniem taniec współczesny poszedł teraz w nieco niezrozumiałym dla mnie kierunku. Nie mówię, że w złym. Chylę czoło przed Matsem Ekiem, jest wielkim twórcą, wielkim choreografem. Miałem możliwość z nim współpracować i jego wizje są dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania; podziwiam je. Ale był też taki moment w latach 70. XX wieku kiedy Niemcy chcieli zaszokować cały świat i wystawiali Mozarta w dżinsach, eksponowali nagość. I jak długo ten nurt potrwał ? Dwa, trzy sezony…

 

Ale czy Operę Bałtycką stać na poważne uprawianie baletu klasycznego?

 

Do obsadzenia mam 28 etatów dla tancerzy klasycznych. Na razie zaangażowałem 26. Są to artyści z Włoch i absolwenci polskich szkół baletowych. Działania planujemy w ramach określonego budżetu. Musimy się do niego dostosować. Nie chciałbym jednak, aby aspekt ekonomiczny stał się jedynym wykładnikiem działalności zespołu baletowego. Naszym celem jest przede wszystkim stworzenie tancerzom możliwości występów, budowanie oryginalnego repertuaru  Przewidujemy dwie premiery baletowe w sezonie – jesienną i wiosenną. 30 września odbyła się już Gala Otwarcia, w której uczestniczył cały zespół. W programie znalazły się fragmenty pas de deux z takich baletów jak: Giselle, Don Kichot, Napoli (tarantella). Skoncentrowaliśmy się na entrées i adagiach. Na trudniejsze wariacje przyjdzie jeszcze czas. Nie będę ukrywać, że nie na wszystkie pozycje możemy się jeszcze porywać. Repertuar dostosowujemy do możliwości technicznych tancerzy. Zespół dopiero powstał. Ale nad jego warsztatem będą też pracować pedagodzy gościnni; postępy powinny być szybko zauważalne. Będę też za każdym razem upierać się przy pracy z orkiestrą. Można oczywiście obejrzeć Giselle do muzyki z jakiegoś nośnika, ale ten sam spektakl odbiera się zupełnie inaczej z muzyką na żywo. Muzycy są na miejscu, chciałbym żeby wszystkie zespoły ze sobą współpracowały.

 

A co się stało z Bałtyckim Teatrem Tańca?

 

Bałtycki Teatr Tańca przestał istnieć w Operze Bałtyckiej. Nie znam jego dalszych losów. Część tancerzy zrezygnowała z pracy w nowym zespole. Bardzo profesjonalnie podeszli do sprawy, ocenili swoje możliwości w technice tańca klasycznego i sami wycofali CV. Bardzo szanuję takie decyzje i mam ogromny szacunek do ludzi, którzy nie robią nic na siłę. Sam zawsze postępowałem podobnie. Wtedy jest w życiu lżej. Spora grupa tancerzy zgłosiła się jednak na audycję, którą zorganizowałem 5 września br. i 13 artystów dostało angaż. W weryfikacji uczestniczyli wybitni tancerze, autorytety w dziedzinie baletu w Polsce – Kama Akucewicz, Paulina Andrzejewska, Andrzej Stasiewicz. Jestem pewien, że dokonaliśmy właściwego wyboru.

 

Kiedy zaplanowana jest  pierwsza premiera baletowa w wykonaniu nowego zespołu?

 

Pierwsza premiera baletowa planowana jest na 23 lutego 2017 roku. I będzie to najprawdopodobniej Pinokio w choreografii Giorgio Madia. Temat i tytuł wybrany też został pod kątem dzieci i młodzieży. Chcemy, aby w myśl powiedzenia: „ czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, balet przyciągał młodego widza. Od najmłodszych lat trzeba zaszczepiać chęć do słuchania muzyki poważnej, oswajać z pięknem tańca klasycznego.

 

Przez 23 lata zespołem baletowym Opery Bałtyckiej i jednocześnie szkołą baletową w Gdańsku kierowała profesor Janina Jarzynówna-Sobczak. [ii] Irena Turska napisała, że balet gdański rekrutował się wtedy niemal w całości z własnych młodych kadr, wychowanków miejscowej szkoły baletowej.[iii] Jak teraz będzie przebiegać ta współpraca?

 

Jesteśmy po rozmowach z dyrektorem Bronisławem Prądzyńskim i Sławomirem Gidelem. Zamierzamy wrócić do dobrych tradycji, które w moim odczuciu są bardzo zrozumiałe i sprawdzone. Szkoła baletowa jest oddalona zaledwie o kilka przystanków tramwajowych od Opery. Uważam, że współpraca pomiędzy naszymi ośrodkami powinna polegać na wymianie, na płynnym przejściu ze szkoły na scenę. Tak jak się dzieje pomiędzy John Cranko Schule a Stuttgarter Ballett. Dyrektor baletu jest w stałym kontakcie ze Stanisławem Mataczem, dyrektorem szkoły. Obserwuje uczniów i już w trakcie nauki jest w stanie ocenić ich potencjał, złożyć propozycję angażu, wyznaczyć perspektywę rozwoju. Jest to korzystne dla obu stron. Dlatego zamierzam regularnie uczestniczyć w przeglądach i dyplomach szkoły. Jednocześnie będę organizował otwarte audycje baletowe.  Jest też inny aspekt tej sprawy. Szkoła baletowakształci przede wszystkim tancerzy klasycznych. I na czym ta młodzież ma się uczyć, zdobywać doświadczenie sceniczne, zrozumieć dlaczego kształci się w szkole baletowej? Dlatego Opera musi wystawiać balety klasyczne; w ten sposób pokazujemy uczniom, jak będzie wyglądała ich przyszłość, na czym polega zawód artysty baletu.

 

Szkole baletowej w Gdańsku nadano w 2015 roku imię  Janiny Jarzynówny-Sobczak. W ten sposób doceniono jej wkład w rozwój sztuki tańca na Wybrzeżu. Spektakli w jej choreografiach jednak już się nie wystawia. Dlaczego? Była przecież wybitną choreografką.

 

Nie wiem czy po odejściu profesor Janiny Jarzynówny-Sobczak, którykolwiek z kierowników baletu, (a było ich wielu) wrócił do jej twórczości. Nie jestem pewien, czy jest to obecnie w ogóle możliwe. Ale nie mówię – nie.  Szkoda by było to wszystko zaprzepaścić.

 

Jest Pan wychowankiem warszawskiej Szkoły Baletowej, a cała Pana dotychczasowa kariera była związana z Teatrem Wielkim w Warszawie. W latach 1988-2009 tańczył Pan w randze solisty. Zespołem baletowym kierowali w tych latach głównie Maria Krzyszkowska i Emil Wesołowski. Z perspektywy czasu jak Pan ocenia ich działalność?

 

Oboje byli bardzo dobrymi szefami baletu. Wiedzieli, kiedy można skrytykować, a kiedy należy odpuścić, dać więcej swobody albo chwili wytchnienia.

 

Kierownik baletu musi być chyba dobrym psychologiem? Jak sobie na przykład radzić z rywalizacją pomiędzy tancerzami ?

 

Rywalizacja sama w sobie nie jest zła. Nie może tylko pójść w złym kierunku, działać destrukcyjnie. Trzeba nią odpowiednio pokierować. Zdarza się, że ktoś czuje się niedoceniony, pominięty w awansach. Uważa, że zasługuje na więcej. Od razu zaznaczyłem tancerzom, że nienawidzę plotkarstwa i donosicielstwa. Takie zachowania, gdyby się pojawiły w naszym zespole będę z całą stanowczością tępić. Ale zawsze będę powtarzać – przekonaj mnie, pokaż mi swoją wartość, pokaż, na co cię stać… Ja zresztą też się uczę, nigdy wcześniej nie byłem kierownikiem baletu. Razem tworzymy nową wartość.

 

Powodzenia! Dziękuję za rozmowę.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

 

 



[i] Por. wypowiedź Mareka Weissa, dyrektor Opery Bałtyckiej w latach 2008-16, w rozmowie z Przemysławem Guldą:

 

 Co uważa pan za największy sukces swój i Opery Bałtyckiej w tym czasie?

– Największym sukcesem, który zostanie doceniony dopiero po jakimś czasie, było utrzymanie przez osiem lat bezkompromisowej artystycznie instytucji, odpornej na zalew komercyjnej szmiry, w świecie rządzonym przez kryteria ilościowe, dzięki którym gust i poziom intelektualny „większości” decyduje o popycie i podaży spektakli, koncertów i doborze wykonawców. Udało nam się zgromadzić wokół teatru wspaniałą publiczność, która uznała nasze wartości za swoje i przeżywała nasze propozycje teatralne bardzo emocjonalnie. Emocjonalnie reagowała również owa „większość“, i w końcu to ona doprowadziła do zakończenia naszej działalności., , wyborcza.pl „Trójmiasto” z dnia 04.09.16.

 

[ii] Sylwetka Janiny Jarzynówny-Sobczak: http://www.taniecpolska.pl/ludzie/171

 

[iii] Balet gdański wyróżniał się wśród polskich zespołów nie tylko posiadaniem jednego stałego kierownictwa, lecz także jednolitością składu pod względem wieku i stopnia przygotowania zawodowego. Rekrutował się niemal w całości z własnych młodych kadr, wychowanków miejscowej szkoły baletowej. Przez dłuższy czas był więc najmłodszym zespołem w Polsce (…) Nie posiadając lokalnych tradycji baletowych ani wzorów wykonawczych w osobach tancerzy starszego pokolenia, zespół gdański wytworzył własny styl, inspirowany osobowością artystyczną Janiny Jarzynówny- Sobczak. Cechowała go głównie ekspresyjność i dobre przygotowanie aktorskie, przy znacznych jednak brakach wyszkolenia w technice klasycznej. Na przełomie lat 50. i 60. cieszył się opinią jednego z bardziej interesujących zespołów polskich.

Irena Turska,-Almanach baletu polskiego 1945-1974, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków1983, s. 36.

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Na zdjęciu: Wojciech Warszawski. Fot. Krzysztof Mystkowski/KFP.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close